Jednym z głównych celów utworzenia tego bloga, była chęć przybliżenia czytelnikom piękna i ciekawych miejsc na terenie, który 10 lat temu stał się naszym miejscem na ziemi. Pozwólcie, że dziś powrócę do tego tematu.
W przewodnikach weekendowych i w internecie, przede wszystkim królują tu zamki, jako obiekty godne obejrzenia. Ja zaś zaczęłam od miejsc mało znanych, tajemniczych, ciekawych oraz od regionalnych wydarzeń. Do zamków dojdę z czasem. Jako, że duża część czytelników dołączyła później, zapraszam w wolnej chwili do poczytania o:
Dziś zaprezentuję prawdziwe perły- zabytki techniki- dwie zapory na rzece Kwisie w Leśnej i Złotnikach Lubańskich.
Kwisa, której źródła należy szukać w górach Izerskich, to nieprzewidywalna, dzika i niebezpieczna rzeka nawet w dzisiejszych czasach. Pomimo, iż istnieją dwie wielkie zapory, my sami, na przestrzeni 10 lat, byliśmy świadkami dwóch powodzi w Leśnej i kilku podtopień w Gryfowie Śląskim.
Powódź w Leśnej, 2006 rok.
Przed powstaniem sztucznych zbiorników, sytuacja przedstawiała się bardziej dramatycznie. Powodzie nawiedzały ten rejon w sposób gwałtowny, powtarzały się wielkokrotnie, ginął dobytek, ginęli ludzie. Coś z tym trzeba było zrobić. Zapadła więc decyzja o podjęciu budowy zbiornika retencyjnego na Kwisie w okolicach zamku Czocha koło Leśnej.
Budowę tamy rozpoczęto w 1901 roku, a oficjalne otwarcie zapory dokonało się w 1905 roku. Przy tamie powstała elektrownia. Składa się z 6 turbin (z 1907 roku) o łącznej mocy 2,61 MW oraz 6 generatorów SWW z 1907 roku i współczesnych.
Po wojnie elektrownia ta stała się najstarszą zbiornikową elektrownią wodną w Polsce.
Powyższe archiwalne zdjęcia tamy Leśniańskiej pochodzą z książki Stanisława Leszczyńskiego "Od Marklissy do Leśnej"
Zapora w liczbach:
Zapora ma 45 metrów wysokości i 130 metrów długości. Korona jej gruba jest na 8 metrów, a u podstawy na 38 metrów. Zbiornik wodny, który powstał dzięki tamie, ma 5 km długości, 1 km szerokości, powierzchnię 140 hektarów, a mieści w sobie 15 mil m3 wody.
Przepust na zaporze Leśniańskiej
Zdjęcia z archiwum domowego
Druga zapora- Złotnicka, oddalona od naszego domu o 800 metrów, do użytku została oddana w 1924 roku. Jej nazwa pochodzi od położonej w pobliżu wioski, Złotniki Lubańskie.
Tak niegdyś wyglądała Kwisa w miejscu dzisiejszego jeziora Złotnickiego.
Tama Złotnicka jest troszkę mniejsza od Leśniańskiej, ale też o nieco innej konstrukcji. Obie zapory są niepowtarzalne i stanowią olbrzymią atrakcję turystyczną w regionie. Przy Zaporze Złotnickiej powstały ciekawe tunele wykute w skale. Obiekt ten bowiem miał nie tylko spełniać swoją rolę zbiornika retencyjnego i elektrowni, ale przyciągać również turystów i miłośników pięknych widoków i niecodziennych rozwiązań technicznych.
Jeden z dwóch tuneli przy jeziorze. Stara widokówka z naszego archiwum.
Zapora Złotnicka w liczbach:
Zapora ma 36 metrów wysokości, długość korony to 168 metrów, grubość korony to 5 metrów, a w podstawie 27 metrów. Powierzchnia jeziora, jaką tworzy tama, to 125 hektarów o pojemnosci 10,5 mil m3.
Elektrownia zaopatrzona jest w 3 turbiny z 1921 roku, o łącznej mocy 4,42 MW.
Zapora Złotnicka na starych widokówkach z naszego archiwum.
Uwielbiam chodzić na tamę, jak spuszczają wodę przelewem. Niekiedy słychać szum aż w okolicach naszego domu. Odnoszę wtedy wrażenie, iż mieszkam nad morzem.
Przepust przyprószony śniegiem.
Do dnia dzisiejszego zachowało się oryginalne wyposażenie obu elektrowni. Jest możliwość zwiedzania wnętrza elektrowni po umówieniu się z obsługą obiektów.
Oba jeziora pełnią funkcję rekreacyjną i stanowią kąpieliska. Należy ubolewać, iż nie można się dziś cieszyć atrakcją, dostępną "za Niemca", czyli możliwością rejsu statkiem po Kwisie. Obecnie z zamku Czocha sezonowo można skorzystać z rejsu niewielką łodzią wycieczkową.
Obydwa jeziora to atrakcyjne miejsce dla wędkarzy, występują tu niemal wszystkie ryby słodkowodne.
Piękne miejsca i widoki. Lubię niesztampowo zwiedzać okolice i być może kiedyś zawitam i w Twoje okolice. A wtedy warto wiedzieć gdzie się udać, żeby zobaczyć coś ciekawego :)
OdpowiedzUsuńMiłego :D
Twoje okolice, które poznałem wizytując Siłę we Lwówku, to zawsze był mój ulubiony fragment Polski. Nigdzie nie ma takich stodół po wsiach! O tym też kiedyś napiszesz..?
OdpowiedzUsuńAnovi- zapraszam serdecznie. Nie wiem, czy często bywasz w tych okolicach, ale jeśli nie, to na pewno zobaczysz tu inne widoki, niż ze znanych sobie okolic.
OdpowiedzUsuńJacek- Właśnie post zahaczający o stodołę (a w zasadzie o jej zawartość), jest w realizacji. Ja mam dwie takie zarąbiaste stodoły, że cała reszta wysiada. I ze względu na budynki i ze względu na wyposażenie. Jedna z nich zakupili już sąsiedzi, ale gratów z niej nie pozbędziemy się chyba do końca życia.
Nie do końca wiem, pod jakim kątem i z jakiego powodu uważasz tutejsze stodoły za wyjątkowe. Ja innych po prostu nie znam, więc nie do końca łapię ich wyjątkowość. Z miłą chęcią stworzyłabym jakiś rys o tutejszych budynkach gospodarczych.
Riannon, tutejsze stodoły to molochy po prostu. Wykwintne molochy.
OdpowiedzUsuńA wracając do tematu - to przedziwne, że o tych wszystkich niebywałych miejscach ludzie dowiadują się wtedy, kiedy już tu zamieszkają...no, w najlepszym razie w wyniku tranzytowych podróży.
Czasami mamy wrażenie, że żyjemy w miejscu, które na mapie jest jakąś białą palmą (sięgającą od Jeleniej po Zgorzelec), a południowa granica Polski przebiega gdzieś w okolicy Bolesławca.
(Wiadomo, uogólniamy, ale coś w tym jest.)
Ził- to święta prawda. Ja sama znałam przed dziesięciu laty tylko teren do Lwówka Śląskiego, a dalej to dla mnie jakaś kraina psiogłowców była. A dolnoślązaczką jestem od urodzenia. Wizytowałam wprawdzie zamek Czocha, ale chyba na zasadzie teleportacji, bo nic poza zamkiem z tamtych czasów studenckich, wrocławskich, nie pamiętam.
OdpowiedzUsuńTymczasem góry Izerskie i okolice są magiczne, wsysają człowieka i jak ktoś się już raz zakocha w tych klimatach, będzie tu ciągle wracał.
Riannon wcale nie bywam, ale mam zamiar :) Jeszcze nie wiem kiedy, ale kiedyś na pewno, może niedługo.
OdpowiedzUsuńWiesz my tak trochę po krzywej przez całą Polskę do siebie mamy. W tamtych okolicach nie byłam nigdy, chociaż wybierałam się już kilka razy :)
Riannon, w tamtym roku pierwszy raz w życiu byłam na Dolnym Śląsku, tylko w Sudetach Wschodnich i tylko cztery dni, ale jestem zauroczona, powtarzamy wypad w tym roku, może na dłużej. Pięknie u Was.
OdpowiedzUsuńAnovi, Maria- w takim razie mam nadzieję, że moje propozycje do zwiedzania miejsc w tej okolicy staną się dla Was pomocne :-)
OdpowiedzUsuńMaria- tu na krańcach zachodnich Sudetów jest dużo spokojniej, mniej ludzi, więcej okazji do pobycia sam na sam z naturą. To jeszcze miejsca nie do końca turystycznie odkryte, nie modne, nie deptane tak gęsto, ale właśnie przez to bardzo ciekawe.
Dokładnie to co piszesz proponowałem w swoim cyklu o tanich podróżach. Spokojniej, mniej ludzi, można naprawdę wypocząć.
OdpowiedzUsuńWidzę, że muszę po prostu starannie podlinkować twoje posty dla gości na moim blogu.
Stodoły na Dolnym Śląsku są jak pałace w Kongresówce. Nie ma czego porównywać - poza rodzinną krainą możesz właściwie zauważyć tylko... brak stodół!
OdpowiedzUsuńAdmin R-O- będzie mi bardzo miło :-)
OdpowiedzUsuńJacek- w takim razie wyjaśniło się, czemu nie umiem porównać naszych stodół do reszty kraju. Po prostu ich nie zauważyłam :-)
Obiecuję zrobić trochę fotek moim stodołom i jak mnie widłami nie pogonią, to głębszą wiosną cyknę stodoły innych gospodarzy :-)
Aha, nieskromnie się zareklamuję ;-)
OdpowiedzUsuńRiannon poleć Chłopu ostatni wpis u mnie, Sabaton to to nie jest, ale piosenka się powinna spodobać, mimo iż to niemal oczywista rekrutacyjna propagandówka National Guard
w necie jest na pewno wersja z txt + tłumaczenia
@Jacek
Mimo, że u nas na DLŚ tak pięknie, to np. ostatnio oglądałem działkę budowlaną na wsi pod Starogardem gdzie według Teścia powinienem wkrótce stawiać Chatę - i też ładnie, a nawet bardzo ładnie :)
kto wie :)
Admin R-O- ja już byłam i odsłuchałam, a Chłop dziś do nocy na wyjeździe. Muzycznie to sympatyczna ballada dla każdego. Sama się nie łapię w muzycznych gustach mojego Chłopa, więc nawet nie podejmuję się zgadywać, czy będzie mu się podobało :-)
OdpowiedzUsuńOj, to widzę, że niedługo dołączysz do osiedleńców i będzie blog o budowaniu domu :-) Gratuluję i trzymam mocno kciuki!
Niestety to wszystko nie takie proste, absolutnie nie wiem co przyniesie najbliższa przyszłość i staram się nie planować, co najwyżej rozpatrywać kilka alternatyw.
OdpowiedzUsuńJeśli nawet przeprowadzę się w okolice pomorskie, to najpierw stawiam jakiś tani mini bungalow 5x5 "na zgłoszenie" + jakiś budynek gosp./garaż + może jakaś łódka na pobliskich jeziorach, ale regularnie mieszkam i główny biznes robię w pobliskim mieście 10-15 minut spokojnej jazdy samochodem.
Riannon, to zupełnie tak, jak na naszym Pogórzu,czasami nie spotkasz nikogo na szlaku, albo raptem ze 2 osoby.
OdpowiedzUsuńŻona tego gospodarza, od którego kupiliśmy ziemię kiedyś zapytała go: Janek, a dlaczego oni tak chodzą, przecież oni mają samochód. Uśmiechnęłam się na to.
Ech, moje całe dzieciństwo kręci się wokół tych zapór jezior i gór izerskich. W każde wakacje to pływanie po jeziorach, wędrówki doliną Kwisy, szlajanie się po górkach a studniówka w zamku Czocha. Każdy kąt wytarłem do cna. Polecam też dolinę Bobru z tamą w Pilichowicach, zamkiem we Wleniu, zamkiem legend śląskich i teatrem lalek w Pławnej. Dużo by wymieniać bo magicznych i nieodkrytych miejsc w krainie wulkanów jest mnóstwo. Pozdrawiam:))))
OdpowiedzUsuńRiannon! Pierwszy post, który u Ciebie przeczytałam był właśnie o "Kominie w środku lasu". Cieszę się, że piszesz o ciekawostkach, których nie ma w przewodnikach, a o których warto wiedzieć!
OdpowiedzUsuńA region faktycznie mamy cudny, dziewiczy i nieskomercjalizowany ... oby jak najdłużej!!!
Admin R-O- nic nie jest proste w tym kraju, a postawienie domu, to już w ogóle. Jesteśmy w trakcie pomagania przyjaciołom przepchnąć te wszystkie wymogi urzędnicze i osiwiejemy pod koniec tej drogi, jak amen w pacierzu.
OdpowiedzUsuńMaria- to prawda z tym autem. Tutaj, w obrębie malutkiej wsi ludzie autami jeżdżą siebie odwiedzać, lub na zebrania w świetlicy. Dziwnie się patrzą, że my po wsi piechotą chodzimy. A my się dziwnie na nich patrzymy, bo absolutnie nie mogę pojąć tego zjawiska.
Zawrócony- Cooo??? Studniówka w Zamku Czocha??? Wam to się na tej prowincji poprzewracało, oj poprzewracało! Ja studniówkę miałam w dziadowskiej sali gimnastycznej mojego liceum! Ale wypas, studniówka na zamku!
O innych atrakcjach będę pisać z czasem. Nie jestem pewna, czy podołam z lalkami w Pławnej, bo ja się ich boję :-) Po prostu mnie przerażają, jak preparaty z ludzi Guntera von Hagensa. Namówię na prezentację Halynkę z bloga Niedoszuflady, która się nimi zachwyciła (lalkami, nie preparatami :-)
Ananda- oby nie był zadeptany i nie stał się komercyjnym kurortem, bo to zniszczy atmosferę tego miejsca, ale niech będzie odwiedzany przez ludzi, którzy znajdują tu spokój i wyciszenie :-)
Jestem oczarowana okolicami w jakich mieszkasz. Poszukuje Twojego domu na google earth i przelecialam pewnie nad nim ze trzy razy.
OdpowiedzUsuńBardzo mi sie podoba Twoja pocztowkowa dokumentaca.
Ataner, jak będziesz przelatywać czwarty raz, daj znać, pomacham Ci :-) Zastanawiam się, czy na kominie nie powiesić sobie taką białą strzałkę "to tu" :-) Wejdę dziś na google earth, to zobaczę, jaką oni mają dokładność. Ja korzystam z geoportalu i nie powala mnie jakość.
OdpowiedzUsuńZapomniałam o tej inwigilacji satelitarnej, trzeba się zabrać w takim razie za porządkowanie ogrodu, żeby obciachu w NASA nie było :-*
Przyglądam się na blogach i w starych numerach Poznaj Swój Kraj temu Waszemu pięknemu kawałkowi Polski i coś tak czuję, że jakbyśmy tam zawitali, to siedzielibyśmy pewnie, jak na czereśni. Do oporu. :D Pzdr.
OdpowiedzUsuńP.S. Go chwilę mieszkała w Lubaniu, więc coś niecoś liznęła i poświadcza pięknotę, ale mnie jak dotąd zawsze jakoś ciągnęło na wschód. Niestety.
Rado- czemu "niestety"? Mnie też ciągnie na wschód. Tam u Was jest inaczej, ale też pięknie. Nie widziałam na żywo akurat tego skrawka Polski, dla mnie więc to obca kraina. Chciałabym móc wyskoczyć na troszkę w Wasze rejony, ale w ciągu najbliższych lat jest to absolutnie niewykonalne, chyba, że nam się świat na głowę zawali, ale tego jednak bym sobie nie życzyła.
OdpowiedzUsuń