Znów otwarła się moja magiczna, stara szafa i tym razem wypadła z niej książka, która znakomicie przyda się niejednemu w dzisiejszych trudnych czasach. Po Nowym Roku bowiem, tradycyjnie już ceny na wszystkie produkty wzrosną, by żyło się lepiej.
Powiem szczerze, że przeczytałam ów instruktaż od deski do deski i jestem podbudowana, gdyż naprawdę uczy on budowy domu z niczego. Jest to alternatywa nawet dla mnie, jeśli nie podołamy z kosztami utrzymania się na obecnym gospodarstwie. Prócz tego, że książka uczy, jak zbudować dom z chrustu i gliny, to jeszcze z treści i obrazków wynika, że ów budynek można wznieść używając do tego jedynie własnej baby i młodzieży nieletniej. Co w tym czasie robił chłop? Tego instruktaż nie podaje.
To, że sobie lekko temat traktuję, nie oznacza, iż jest to jakiś gniot. Budynki wg projektu autora wyglądają bardzo solidnie, a tylko kwestią wykończenia jest to, czy posiadają przy tym walory estetyczne.
Obecnie modne są wszelkiego rodzaju kursy, które uczą, a właściwie przypominają, jak buduje się ekologiczne tanie domy z materiałów tanich, ogólnodostępnych, zdrowych. Osoby zorientowane w temacie, zapewne nic odkrywczego tu nie znajdą. Dla mnie jednak była to mocna lektura. Zrobiły na mnie wrażenie zarówno użyte materiały- chrust i końskie oraz bydlęce łajno, jak i sposób budowania babą na kilka dziesięcioleci przed hasłem „kobiety na traktory”.
Jak pisze autor we wstępie, książka jest na tyle bogato ilustrowana, że nie trzeba umieć ani czytać, ani pisać, aby przy jej pomocy wznieść budynek mieszkalny.
domy na bazie chrustu i gliny
Aby nie być gołosłowną, zamieszczam kilka ilustracji, jak babą i młodzieżą nieletnią wznieść dom, oczywiście w ciągu jednego sezonu, czyli od wiosny do jesieni. A dziś domy i 20 lat się buduje.
Trochę mała ta budowa, ale niech będzie, że to przykład. Pełen folklor- baby zachuszczone, ale bose, młodzież nieletnia w mundurkach.
Prace coraz trudniejsze. Zostały same baby, nadal bose, młodzież nieletnia zapewne pobiera nauki w szkole. A ja przez całą lekturę zachodziłam i nadal zachodzę w głowę- gdzie jest chłop?
Nurtuje mnie jeszcze jeden poważny problem związany z materiałem użytym do budowy owych domów. Jaką u licha rolę spełnia krowi gnój, który autor nakazuje użyć do wykończenia poddasza i to od strony wewnętrznej? Na ścianę szczytową przewidziano zaś łajno końskie. Gnojówka ma też zastosowanie przy robieniu strzechy. Czy chodzi o to, że wiejski dom musi z definicji pachnieć w charakterystyczny sposób?
I dlaczego akurat w ścianie szczytowej łajno końskie, a na poddaszu gnój krowi?
Mój ulubiony obrazek z książki, prawdziwa sielanka:
Wreszcie widać chłopa, jest też szczęśliwy konik wyzierający ze stajni, a na horyzoncie widnieją wiatraki. A ja tak bronię się przed wiatrakami :-)
Poważnie mówiąc, to zadziwia mnie sposób napisania i zobrazowania tej książki, dbałość autora o szczegóły, takie jak bosa, zachuszczona baba, krajobraz w tle, konik, siano w stodole. Któż tak dzisiaj podręczniki pisze? Aż się chce wziąć tę książkę w ręce, przeczytać od deski do deski i zbudować sobie taki dom.
Przeczytałam i zdecydowałam, że zbuduję sobie taką metodą wiatrak :-)
Ubawiłem sie do łez. Jednym słowem baba to istny skarb, potrzeba jej tylko chustkę sprawić i dom wybuduje raz dwa. Chłop zapewne w tym czasie ma inne sprawy na głowie, a to politykę międzynarodową uprawia, a to uzdrowienie gospodarki opracowuje, lub też odkrycie epokowe obmyśla, itp. Pomysł z wiatrakiem pierwszorzędny, niech stoi i niech pachnie a biorąc pod uwagę rodzaj budulca pachniał będzie cudnie i ekologicznie :)))
OdpowiedzUsuńŁo matko to mnie już tylko chusty brakuje bo boso i tak cały rok popylam! I szerokim gestem mogłabym Maćka mego od budowy odsunąć! Jak ja Ci zazdroszczę tego dzieła! W ramki bym każdą kartkę oprawiła. Dopatrzyłam się, że to rok 193o.
OdpowiedzUsuńUściski z zimowej krainy ślę!
Różne rodzaje guana mają różną konsystencję. Krowie jak wiadomo jest bardziej ciągnące się, a końskie - suche. Jedno i drugie po wysuszeniu jest całkowicie bezwonne. A gnojówka na strzechę pewnie dla celów przeciwpożarowych... Ale nie mogę powiedzieć, żebym pojmował tajniki takiego budownictwa! Jak to chłop...
OdpowiedzUsuńWątpię. Gnojówki krowiej, końskiej, wielbłądziej itp., używa się przecież w Indiach, Afryce jako podpałki. przykład: rytuał palenia Agnihotry.
UsuńZawrócony- ze wstydem muszę przyznać, że miałam gorsze zdanie o nieobecnym na budowie chłopie. Tak sobie myślałam, że w gospodzie siedzi, albo w rowie pijany leży :-) Sypię więc sobie głowę popiołem, że byłam taka niesprawiedliwa w osądzie chłopa :-)
OdpowiedzUsuńMagodo- uściski odwzajemniam :-) Pomyślę i ja nad bieganiem boso po obejściu. Remonty też prawie sama odwalam, więc się sobie dziwię, że zaskakuje mnie na obrazku bosa baba dom stawiająca. A jak przywdziejemy chusty, to już pełną gębą babami wiejskimi będziemy :-)
Jacku- to też ciekawi mnie, dlaczego na jedną ścianę końskie, a na drugą krowie? Jestem pewna, że mojego domu gliniano-drewnianego nie budowano na bazie łajna. My mamy ścianę szczytową pokrytą łupkiem, tamci w książce- gównem :-)
To spekulacja, ale...
OdpowiedzUsuńGnój krowi ma więcej azotu, koński mniej. Ma to bardzo istotny wpływ na proces kompostowania.
Tego azotu jest ogólnie za mało, by cała ściana się "przekompostowała", ale proces rozkładu tego gnoju (zanim wyschnie jeszcze będzie trochę "kompostować") może pomóc uszczelnić dany obszar. Całkiem możliwe, że jedną część budynku trzeba uszczelnić bardziej, drugą mniej. Za dużo krowich odchodów może powodować, że w czasie deszczu będzie tam wilgotniej i w towarzystwie dużej ilości azotu pozwoli to rozwijać się bakteriom i grzybom, które będą dalej "przekompostowywać" dany obszar. Poddasze teoretycznie ma większą szansę zamoknąć niż ściana szczytowa.
Tyle mojej teorii.
A u Ciebie jest łupek, bo to raczej bogatszy dom jest - na wsi o taki łupek pewnie ciężko. Zresztą pewnie i tak baba by musiała tego łupka łupać, więc lepiej już gównem obrzucić :)
Z gówna bata nie ukręcisz, ale dom zbudujesz ;-)
OdpowiedzUsuńHa! ja w klimacie jestem, już od dawna interesuje się budową domu ze słomy i gliny ( tyle że z pominięciem nawozu ):) Taki sobie też chce postawić - te rysunki bardzo profesjonalne .. chętnie bym sobie pooglądała i poczytała:))) Nie wiem czemu rozróżnienie na koński i krowi wyjaśnienie Wojciecha Majdy bardzo mi pasuje, - ale generalnie taki nawóz jest bardzo dobrym izolatorem ciepła, świetnym wypełniaczem, a był powszechnie dostępny na wsi. Takie domy do tej pory budują ludy koczownicze np w Afryce :)
OdpowiedzUsuńWojtku- ja to wszystko rozumiem i akceptuję właściwości łajna, jednak uważam, że sama glina załatwia sprawę zarówno szczelności, jak i izolacji oraz zalet przeciwpożarowych budowanych z niej domów. Potrzebną lepkość gliny uzyskuje się odpowiednio rozcieńczając ją wodą. A konsystencję, by miała taką a nie inną sprężystość (rodzaj zbrojenia zapobiegającego kruszeniu), uzyskuje się dodając sieczki/słomy, niekoniecznie przepuszczonej przez przewód pokarmowy przeżuwacza, tudzież innego roślinożercy :-)
OdpowiedzUsuńMieszkam na zabitej dechami wsi na końcu świata, ale na przedgórzu, gdzie łupek mam pod nogami :-) Tu też ludzie wykorzystywali do budowy to, co mieli pod ręką/nogą :-)
Sarenzir- wg mnie możesz z powodzeniem zbudować solidny dom oparty na słomie i glinie, bez tych aromatycznych dodatków w postaci łajna. Ja uważam, że to po prostu zwykły folklor i jakaś pradawna, niczym już nieuzasadniona, tradycja. Nie będę się oczywiście spierać, jeśli ktoś mi merytorycznie wyłoży, że nie mam racji.
Koczownicy w Afryce, Indiach i niektórych rejonach globu budują domy z gówna, gdyż nie mają do dyspozycji innych materiałów, np gliny. Używają też łajna krowiego, jako opału z tego względu, że nie mają dostępu do drewna, a nie dlatego, że jest on najwspanialszym pod słońcem paliwem.
Sarenzir-książeczka nie jest bardzo gruba, więc jeśli zainteresuje Cię któryś z tematów, to mogę Ci poskanować fragmentami i podesłać na maila. Mam nadzieję, że nie zmylą Cię proporcje, gdzie uwzględnia się łajno :-)
Asjah- Jakże prawdziwe są te słowa :-)))
ja również proszę o skan :-) k.kacperek@duchowe.pl
Usuńno tak, wszystko się zgadza..kiedyś wykorzystywali tylko to co było pod dostatkiem na danym terenie do budowy..a suszone łajno jest właśnie bardzo dobrym opałem..łupki to właściwie skamieniała glina, u mnie też są :)..i po zmoknięciu np. na drodze, rozjeżdżane, w takąż się zamieniają, czyli są bardzo kruche i nietrwałe też..najważniejszy wtedy nie przeciekający dach.
OdpowiedzUsuńA dla ciekawości gwarowa nazwa łupków to 'kacze mydło' :)
No jak to co chłop robił, nadzorował robotę :D
Ja poki co to na bosaka ganiam a jak mnie chlop z domu wyrzuci(a wyrzuci niebawem) to sobie taka chaupke sprawie, a co!
OdpowiedzUsuńTak swoja droga to baba moze zrobic "prawie" wszystko sama:)
Hipoteza Wojtka nadaje głęboki sens polewaniu strzechy gnojówką. Gnojówka ma najwięcej azotu, więc tak spreparowana słoma strzechy istotnie siłą rzeczy się skompostuje - zapewne tworząc dość zwartą i szczelną masę, kto wie czy nie lepiej izolującą niż różne współczesne materiały do tego celu używane? Taki dach to w tym momencie jak blachodachówka z ociepleniem w jednym... Nie lekceważyłbym mądrości przodków!
OdpowiedzUsuńAtaner:
OdpowiedzUsuń"Tak swoja droga to baba moze zrobic "prawie" wszystko sama:) "
No ja bym tak daleko nie szedł :)
Jacku, jestem daleka od lekceważenia mądrości przodków, wręcz przeciwnie, kolekcjonuję ją. Jakże inaczej mogłabym uwiarygodnić swoją pasję i zawód wyuczony, czyli archeologię? W stosunku do łajna, opadły mi wprawdzie ręce, ale liczyłam właśnie na taką dyskusję, która pomoże mi ogarnąć temat. Autor książeczki nie uzasadnił użycia łajna przy budowie domu, prawdopodobnie było to oczywiste dla jemu współczesnych. Z jakichś względów wiedza owa nie przetrwała w zbiorowej świadomości. Może dyskusją naszą przyczynimy się do wskrzeszenia owych mądrości? :-) Na studiach miałam wykładaną architekturę historyczną i jestem w takim razie zbulwersowana, że nigdzie, przy żadnej konstrukcji, nie wspominano o sporym dodatku łajna :-) Czuję się oszukana :-(
OdpowiedzUsuńAtaner i Wojtku -zdanie:
"Tak swoja droga to baba moze zrobic "prawie" wszystko sama:) "
...może być bardzo niebezpieczne. Dla chłopa bowiem może oznaczać, że w babę można orać, jak w perszerona i samemu nic nie robić, a babom może dać poczucie, że po cholerę im w takim razie chłop?
Zanim dojdzie do wojny płci, przyjmijmy, że "prawie" robi wielką różnicę i że wszyscy jesteśmy sobie potrzebni :-)
Grey Wolf- na każdym terenie łupki mają inne właściwości. Nasze łupki owszem, są kruche, ale niezwykle twarde, wytrzymałe, wodoodporne. Pierwotnie dachy tu robiono przede wszystkim z łupka, ale i z gontów drewnianych. Świetnie te łupki nadawały się też do wykończenia ścian zewnętrznych, również pod względem estetycznym (malowano je we wzory geometryczne).
OdpowiedzUsuńPomijając gospody, rów i trunki, obawiam się,że masz rację- chłop zapewne nadzorował budowę. Dobrze by to jednak wyglądało, aby gdzieś od czasu do czasu na rysunku przy budowie się pojawił, a nie tylko na sielskim obrazku, jako element krajobrazu :-)))
Jeśli ten nieobecny chłop stosował się do innego historycznego podręcznika (znam to co prawda w wersji z 1960 roku, ale na pewno wówczas tego nie wymyślono...), to fakt jego nieobecności łatwo wytłumaczyć. Po każdym deszczu leciał bronować zasiewy. Wzdłuż i w poprzek, żeby się woda dobrze wchłaniała. I jeszcze parę innych rzeczy miał do roboty - ot tak, żeby sią nie nudzić...
OdpowiedzUsuńOtóż odpowiem Ci tak, Jacku. Gdybym nie miała na wyposażeniu chłopa i nie wiedziała, że zawsze ma on coś "ważnego do roboty" wtedy, kiedy coś zrobić trzeba, to bym może i w to uwierzyła :-)))
OdpowiedzUsuńChłop oczywiście rysował rysunki do książki, baby chętnie pozowały (czy widać jakieś skrzywienie wysiłku na ich obliczach?) ;)
OdpowiedzUsuń"W łajnie oprócz włókien, co zbroją i usztywniają, są enzymy uplastyczniające tynk" - pisze na forum budowniczych domów ze słomy i gliny jeden inwestor, co własną ręką ów wspaniały materiał budowlany przerabiał na materiał budowlany. Jestem gotowa się zgodzić, że glina, nawet ze słomą, gotowa jest popękać, powykruszać się, dodatek uplastyczniającej tynk masy pomoże zachować mikroklimat i trwałość powierzchni ścian.
Co do właściwości łajna końskiego strzelam tylko, że nie chłonie ono wody tak jak krowie, więc po ścianie szczytowej deszcz sobie spłynie prawie bez wsiąkania.
Masło maślane napisałam. Ech...
OdpowiedzUsuńŁajno jako domieszka do gliny w ostatniej warstwie tynku zastępuje słomę, której źdźbła wyłażące z gładkiej ściany nie wszystkim się muszą podobać.
A "baba" to również urządzenie do ubijania.
no ja to nie wiem, zauważcie, że nie ma wtedy żadnych fundamentów, izolacji, i na pewno w ściany ciągnie wilgoć od ziemi!
OdpowiedzUsuńa i w błocie się nie bronuje, trza odczekać aż obeschnie :)
Ataner, to ja Cię przyjmę, nawet bosą, i 'prawie' razem będziemy robić ;)
a w ogóle to prościej byłoby Tipi postawić :D
Cudzinko- moje dwustuletnie ściany domu z gliny i sieczki nie pękają :-) Ale ok, nie spieram się, bo robię tylko w psich kupach, na innych się nie znam :-) Może to i prawda z tymi właściwościami.
OdpowiedzUsuńGrey Wolf- Ty tu nie składaj propozycji dla Ataner, bo jak przyjdzie co do czego, to jej chłop MNIE łeb urwie za pośrednictwo, hi, hi... :-))) A w Tipi zmarzniecie zimą ;-)
co ma wisieć nie utonie ;)..no co Ty, Indianie żyli latami i nie zamarzali, jak się rozpali ognisko w środku jest >20st. :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałem z rozdziawioną buzią. :D
OdpowiedzUsuńI post. I całą naukową dyskusję. Mówicie: glina, dwojaka kupa, słoma, patyki, Baba i młodzież szkolna?? Muszę sprawdzić czy nie było jakiegoś wznowienia. :D Jak nic, zrobię majątek na budowie eko-osiedli . Dzięki Riannon. :D
Cała przyjemność po mojej stronie :-) Zbuduj i koniecznie się pochwal rezultatami :-)
OdpowiedzUsuńRiannon, jeżeli nie znajdę tego w znajomych mi bibliotekach, czytelniach i archiwach
OdpowiedzUsuń(tzn. takich gdzie pozwalają mi kserować, albo dają zeskanowane Wariatowi na płytce za niewielką opłatą ) (i gdzie mam blisko) :), to mam nadzieję, że jak Wariat - Wariatowi - udostępnisz mi całość publikacji ?
Jak archeolog - kulturoznawcy. :D Pzdr.
Jak zbuduję, to chyba będę musiał zmienić adres. :) Więc się nie pochwalę.
OdpowiedzUsuńWariaci, kulturoznawcy, psiarze mają u mnie spore fory :-) Masz więc moje słowo, ale pod warunkiem, że jednak się pochwalisz. Więcej nawet! Osobiście przybędę, nawet jeśli będzie to na końcu Polski, aby powąchać Twoją chatkę :-)))
OdpowiedzUsuńno niemożna pozwolić przecież, żeby Ataner była bezdomna :)
OdpowiedzUsuńa mi się wydaje, że smarowanie gnojowica strzechy impregnowało na wodę, niczym 'drewnochron' na deski teraz..albo powodowała szybszy porost mchu np., co też dawało dodatkową warstwę izolacyjną.
Dowiedziałem się, że w dawnych czasach jak nie było gdzie zboża trzymać pod dachem, to sypało się górę na polu. Wierzchnia warstwa kiełkowała, korzenie zrastały, i to nie przepuszczało wody do wewnątrz kopca, reszta była sucha i zdrowa :)
A któż by chciał się pozbyć takiej fajnej babeczki, jak Ataner? :-) Nie mam wątpliwości, że chłop jej z domu nie wygoni :-)
OdpowiedzUsuńKoncepcja z mchem bardzo mi się podoba. Rozumiem, że to łajno stanowiłoby pożywkę.
Kurczę, zdolni jesteście. Myślę, że parę osób do kupy i taką chatę byśmy postawili z tego, co znajdziemy w lesie i pod nogami, że współczesne się chowają :-)
ano, zmarnowała by się nam Ataner :)..u mnie jest kupa gliny w razie czego ;)
OdpowiedzUsuń