O mnie

Moje zdjęcie
Kobieta wciąż zadziwiona otaczającym ją światem. Z wykształcenia archeolog, z wyboru Wolny Człowiek i Kustosz we własnym Muzeum. Z urodzenia Wrocławianka, z wyboru mieszkanka małej wsi. Na pytania miejskich kolegów: "co ty robisz do licha na tej wsi"??? odpowiada: "żyję!!!". Zawsze niepokorna i pozostanie taką do śmierci. Wyznaje w życiu maksymę: "Ludzie posłuszni żyją, aby spełniać oczekiwania innych. Nieposłuszni realizują swoje marzenia". Kobieta owa ma wciąż wiele pomysłów, które uparcie realizuje na powyższej zasadzie. Posiadaczka 2 psów i 1 Chłopa. Chce się dzielić z ludźmi swoim kawałkiem życia prowadząc Gospodarstwo Agroturystyczne, Muzeum Dwór Feillów oraz Hodowlę Psów Rasy Golden Retriever.

czwartek, 9 grudnia 2010

Sami nie wiecie, co posiadacie.

Cytat ten, z popularnego powiedzenia „cudze chwalicie...”, dedykuję tym sześćdziesięciu procentom z pięćdziesięciu procent populacji naszej gminy, którzy zadecydowali, że w naszym regionie nic na dobre się nie zmieni. Połowa mieszkańców w ogóle sprawę zlekceważyła i zrobiła to, na co pozwala im demokracja. Olała sprawę. Każdy oczywiście ma prawo postrzegać ową kwestię na swój sposób. Szanuję opinię, że coś, co może być dobre dla mnie, dla kogoś innego już takim nie będzie.
Jasnym więc jest, że jestem subiektywna w swoich poglądach, gdyż swoje życie związałam z branżą turystyczną.
Często tak bywa, że urodzeni i wychowani w jakimś konkretnym miejscu, nie zauważamy walorów okolicy. „Miastowi” zachwycają się wsią, a „wsiowi” masowo migrują do miast narzekając na marazm i brak perspektyw u siebie w domu. Gdyby nie było tych perspektyw, to czy owe mieszczuchy tak tłumnie nie wyprowadzaliby się na wieś?

Kiedy mieszkałam i chodziłam po Wrocławiu, rzadko spoglądałam na szczegóły architektury, detale  mijane co krok na ulicach. Otoczenie było tak oczywiste, że aż niezauważalne Trzeba było nabrać dystansu, pomieszkać gdzieś indziej przez kilka lat, aby podczas kilkudniowych wizyt odkrywać miasto na nowo.
Jako osoba spoza tego regionu, nie skażona uprzedzeniami czy tym, co wyniosłam z domu, dostrzegłam w tej okolicy wielki potencjał. Dlatego to właśnie miejsce wybrałam sobie na dom.
Pogórze Izerskie, z widokiem na same Izery, 15 minut autem do Świeradowa, zabytki, walory przyrody, piękne widoki, potencjalne szlaki rowerowe, realne ścieżki spacerowe. I ta przeogromna, wspaniała, czasem aż bolesna cisza. Przełom Kwisy, w normalnie zarządzanej gminie, byłby już dawno rezerwatem krajobrazowym i terenem prawnie chronionym.

Przy tym wszystkim: zaniedbane, dziurawe drogi, na których wybijamy sobie zęby. Część ludzi w sołectwach nadal mieszka, jak w średniowieczu, gdyż do ich domów prowadzą polne drogi zalewane błotem podczas słoty, zasypywane śniegiem (i nie odśnieżane, bo polne) w czasie zim. Poza tym bezrobocie, brak oznakowania szlaków, niedbałość o cudem jeszcze ocalałe zabytki, marazm i degrengolada.

Wykorzystując walory tego miejsca ludzie mogliby znaleźć zatrudnienie w branży turystycznej bardzo szeroko pojętej, od gastronomii, poprzez gospodarstwa agroturystyczne, sprzedaż i produkcję pamiątek, wyrobów rękodzielniczych, etc. Obcując z ludźmi, gośćmi z zewnątrz, zmieniliby swoje życie, gdyż musieliby nauczyć się uśmiechać i być życzliwymi dla klientów. Jeśli nauczysz się uśmiechać do ludzi, to tak ci już pozostanie.
Nie trzeba za dużo robić w tej mierze, bo walory miejsca stwarzają ogromny potencjał. Wystarczy jedynie zadbać o tych kilka zabytków, odświeżyć pamięć o miejscach, które były atrakcją turystyczną „za Niemca”. Wówczas ludzie nie tylko pozostawaliby w gminie i płacili do jej kasy podatki, ale sprowadzaliby się nowi, ze swoimi pomysłami i pieniędzmi do zainwestowania.
Mój zabytkowy, regionalny dom przysłupowy i czyste niebo, którym delektuję się dzień po dniu.

Tymczasem pomysłem naszych nowych-starych włodarzy jest, między innymi, perwersyjnie chory pomysł postawienia na terenie ciasno zabudowanej gminy elektrowni wiatrowej. Przy czym wiadomym jest, iż nie postawią jej sobie w środku miasteczka, ale u nas, w sołectwach, pod naszymi oknami, całkowicie rujnując walory przyrodnicze i historyczne tego miejsca. Pomysłem zaś na danie ludziom zatrudnienia jest przetwórnia kurcząt, cokolwiek to oznacza. Dla kurcząt zapewne nienajlepiej, ale chyba też niezbyt dobrze dla ludzi. Gdybym była młodą mieszkanką naszego gminnego miasteczka, z perspektywą rozbierania kurczaków za kilkaset złotych miesięcznie, udałabym się na emigrację jak najdalej. I kto wie, czy taki los nie czeka naszej gminy? Pozostanie w niej jedynie burmistrz, radny Rysio, sołtyska Viola i ich wiatraki. 
Symulacja farmy wiatrowej na terenie Pogórza Izerskiego. Tak może wyglądać mój krajobraz, jeśli włodarze gminy przepchną swoje chore wizje.

Nie muszę chyba dodawać, że teren ten zupełnie nie nadaje się wg biegłych na lokalizację wiatraków, nie tylko ze względu na wybitne walory przyrodnicze miejsca, ale również na brak dostatecznie silnych wiatrów w naszej okolicy. Zdanie biegłych jednak nie jest brane pod uwagę przez urzędników, gdyż liczy się kasa z Unii za sam wiatrak, a nie za to, że ma on działać. Przynajmniej odpadnie problem rzucania cienia i emitowanych infradźwięków. Gdybym żyła w normalnym państwie, spałabym spokojnie. Miałabym pewność, że chory pomysł lokalnych urzędników zostanie odrzucony przez organ nadrzędny. Ale niestety mieszkam w takim kraju, gdzie układy, znajomości i łapówki przebijają zdrowy rozsądek.

8 komentarzy:

  1. Riannon, Polska to dziki kraj! Bardzo ukochany przez prawdziwych Polakow , ale kto slyszy ich krzyk, nikt. Trzeba walczyc, przd Toba pierwsze zadanie i to duzego kalibru.
    Jak nauczyc ludzi usmiechu i zyczliwosci?! Niby takie latwe ale jakze trudne.
    Wierze w Twoje zdolnosci i zycze powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na szczęście jest tutaj jeszcze grupka ludzi, przede wszystkim, tak jak my- osiedleńców, więc walczyć sami z wiatrakami nie musimy. Ale trzeba być czujnym i nie liczyć na to, że ktoś odwali brudną robotę za nas, bo możemy się obudzić z ręką w nocniku.
    Ja przy swoim całym życiowym pesymizmie, mimo wszystko uważam, że to tak szalony, nierealny, zwyrodniały pomysł, że realizacja jego jest wprost niemożliwa. Z drugiej jednak strony, życie tak mnie nadal zaskakuje, a rzeczywistość funduje takie absurdy, że trzeba trzymać rękę na pulsie.

    OdpowiedzUsuń
  3. W naszej gminie też, co jakiś czas o różnych drastycznych pomysłach się słyszy, aż włos się jeży na głowie, jakie włodarze mają pomysły na "rozwój".
    Masz rację, trzeba trzymać rękę na pulsie cały czas...

    OdpowiedzUsuń
  4. Tu z gminy chcieli zrobić uzdrowisko..bez żadnego zaplecza..a radnego ze wsi zmienili, bo chcieli zrobić na złość poprzedniemu, zmówili się na tego nowego, bo ma dzieci itd., i dorobi sobie..no i piwko postawił 'wyborcom'..a, że żadnego pomysłu na działanie, to nikomu nie przeszkadza..taka mentalność. Kiedyś był program o czarnoskórym radnym gdzieś w Rosji, chodził po domach, pytał co potrzeba, organizował różne pożyteczne prace..i taki by się marzył..a tak to ani Sołtys ani Radny nic nie robią, no oprócz dla siebie..jak byłem w Nadleśnictwie dowiedzieć się o drogę, Leśniczy mówił, że szedł przez las, patrzy nowy asfalt, kiedyś była zwykła gruntowa, na końcu stoi chatka, okazało się że Radny w niej mieszka..Ja się nie mogę doprosić o poprawienie gruntowej drogi od 7 lat, albo piszą ciągle, że brak pieniędzy, albo w ogóle nie odpowiadają na pisma..
    A dom piękny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam Cię Grey Wolf! Właśnie tak sobie wyobrażaliśmy pracę radnego- pochodzić co miesiąc po tych trzech wsiach, zapytać, co kogo boli, co potrzeba, a społeczność zarażać nowymi pomysłami na życie. Ale nic na siłę. Mimo wszystko jesteśmy tu u nich gośćmi. Tu wszyscy znają się jeszcze z podstawówek.
    Nasza gmina nie jest wyjątkiem, jest mikroświatem, którego obserwacja daje pojęcie o organizacji całego kraju. Nie wiem, co musi się stać, aby ludzie się przebudzili? Może musimy poczekać, aż umrą wszystkie pokolenia, które otarły się o komunę?

    OdpowiedzUsuń
  6. No właśnie starzy są niereformowalni, nigdzie nie bywali, boją się każdej zmiany..tylko się modlą :)..tylko młodzi jak wrócą z zachodu widzą inne życie, i coś zmieniają wokół siebie..ja też mam pomysły, ale nikogo raczej nie obchodzą..tu płynie rzeczka, żadnego kąpieliska niema!..jest dolinka z potokiem, można by i zalew mały zrobić..miał powstać Turnicki Park Narodowy, wszyscy blokują!..i mieszkańcy, i leśnicy..masakra..nawet by Park Dzikich Zwierząt zrobili, już duża atrakcja turystyczna..w niektórych gminach jednak dużo się dzieje, zależy właśnie od podejścia i grona ludzi..tam nie króluje wtedy tylko kumoterstwo, powiązania rodzinne, układziki, lewe interesy, ciepłe posadki..

    OdpowiedzUsuń
  7. Zaraza wiatrakowa się szerzy. Niedawno padło na okolice Lelowa - wiatraki mają być 500m od domów! Jak tu się ratować przed ludzką zachłannością w okolicy z bezrobociem, i przed ludzką niewiedzą i głupotą? Rozpacz...

    OdpowiedzUsuń
  8. Trzeba walczyć. Nam się udało. Przez te niemal dwa lata, które minęły od mojego wpisu, odsunęliśmy od siebie wizję wiatraków i w planie zagospodarowania znalazł się projekt parku krajobrazowego. Mimo, że władze się nie zmieniły, ani ich podejście do ludzi, czuję, że mam realny wpływ na miejsce, w którym mieszkam.

    OdpowiedzUsuń