Niektórzy czytelnicy mojego bloga pamiętają zapewne post o tym, w jaki sposób staliśmy się posiadaczami starego, poniemieckiego, zapomnianego przez boga i ludzi pieca chlebowego. Tych, którzy nie doczytali, a temat ich interesuje, zapraszam tutaj, pod koniec posta.
Jeszcze na starym miejscu. Przestałam mieć wyrzuty sumienia, że zabraliśmy go z jego pierwotnego miejsca. Właściciele nie szanowali prawdziwego skarbu i chętnie się go pozbyli.
Piec dwukomorowy, o wymiarach: szerokość 80 cm, długość 138 cm, wysokość 113 cm (bez nóżek 74 cm) ważył chyba z tonę, zatem aby go przewieźć nie wynajmując lawety, trzeba było rozebrać go na czynniki pierwsze. Tak przyjechał do Zapusty: blaszana obudowa osobno na przyczepie, a cegły szamotowe luzem w bagażniku.
Jak już stanął w stodole, obeszliśmy go kilka razy dookoła i zdecydowaliśmy, że jak już go poskładamy, to na całe życie, warto w takim razie zrobić to porządnie. Piec zatem pojechał do piaskowania.
W międzyczasie zastanawialiśmy, gdzie nasz piękny piec stanie? Marzyło mi się, aby zainstalować go w części mieszkalnej domu. Już oczyma wyobraźni widziałam, jak podczas pieczenia chleba wygrzewamy się korzystając z jego ciepła w długie mroźne wieczory. Niestety, nie znaleźliśmy miejsca, gdzie piec o takich rozmiarach miałby rację bytu. Jedynym rozsądnym miejscem wydało się nam pomieszczenie gospodarcze, które znajduje się pod gabinetem, zwane futrownią. Być może miejsce to zostanie przemianowane na „piekarnię”, ale pewnie nie, bo nasze pomieszczenia i pokoje mają nazwy historyczne.
Dygresja: mamy pokój, który jest wybudowany specjalnie na potrzeby szczeniąt. Wydawało się nam, że maluszki będą się tam rodzić i wychowywać. Pokój od początku zatem funkcjonował pod nazwą „porodówka”. Guzik prawda! Po remoncie nie urodziło się tam żadne szczenię, rodzą się i mieszkają z nami w gabinecie. Pokój wykorzystujemy na potrzeby szczeniąt dopiero od 3 tygodnia ich życia, ale nazwa „porodówka” pozostała. Koniec dygresji.
Instalując piec w futrowni pod gabinetem, mam nadzieję, że będzie zimą zgodnie z prawami fizyki, nakazującymi ruch ogrzanego powietrza ku górze, oddawał nieco ciepła do naszego centrum dowodzenia.
Aby piec złożyć w oryginalny sposób, Chłop przed rozbiórką ponumerował wszystkie cegły i zrobił zdjęcia. Przydały się one podczas rekonstrukcji pieca.
Kiedy obudowa wróciła wypiaskowana, zabrałam się za czynność, którą lubię najbardziej- machanie pędzlem. Specjalną żaroodporną farbą do pieców, która jednocześnie konserwuje stal, pomalowałam obudowę i detale.
Zanim zabrałam się za obudowę, konieczne okazało się poprawienie stanu blach za pomocą migomatu:
Można zacząć malowanie:
Wstawiliśmy piec na miejsce przeznaczenia:
Po zakupie 40 kilo zaprawy szamotowej, Chłop zabrał się za mozolne odtwarzanie pieca. Robotę tę można porównać do układania przestrzennych puzzli. Niektóre cegły były popękane. Trzeba było poskładać je z kawałków i zalepić zaprawą. Kiedy każda warstwa była już ułożona, trzeba było założyć fugi.
sklepienie pierwszej komory
wnętrze pierwszej komory
wnętrze drugiej komory
sklepienie drugiej komory
Gotowy piec
Mamy wobec tego miejsca poważne zamiary.
A i piec zasługuje na to, aby znaleźć się w jakimś fajnym kontekście.
I pozostało już tylko wypróbować piec :-)
Pierwszy wypiek wypadł idealnie. Zgraliśmy się z temperaturą pieca i ciastem. Pękłam z dumy, że tak od razu wszystko potrafię :-) Później życie utarło mi nosa. Albo wsadzam ciasto do zbyt ciepłego pieca, w związku z tym skórka się przypala, albo do zbyt zimnego i chleb wychodzi blady. Jestem zatem nadal w fazie eksperymentów. Znam teorię- piec ma nie mieć już żaru, a mąka wsypana do paleniska ma się przyrumienić, nie spalić. I cóż z tego, jak teoria teorią, a praktyka kuleje...
Jeszcze nie jestem na etapie, kiedy mogłabym oferować chleb z pieca chlebowego, jako atrakcję gospodarstwa. Mimo to, gościom, którzy korzystają z naszej oferty agroturystycznej, chętnie udostępnimy piec do własnych wypieków bez pobierania dodatkowej opłaty. Osobom z okolicy, którzy mają ochotę wpaść i również z pieca skorzystać, także możemy go udostępnić w ramach na przykład jakiegoś barteru. Rzecz do obgadania indywidualnie.
Jeszcze nie jestem na etapie, kiedy mogłabym oferować chleb z pieca chlebowego, jako atrakcję gospodarstwa. Mimo to, gościom, którzy korzystają z naszej oferty agroturystycznej, chętnie udostępnimy piec do własnych wypieków bez pobierania dodatkowej opłaty. Osobom z okolicy, którzy mają ochotę wpaść i również z pieca skorzystać, także możemy go udostępnić w ramach na przykład jakiegoś barteru. Rzecz do obgadania indywidualnie.
Zaraz pęknę z zazdrości...
OdpowiedzUsuńO, bardzo solidna robota, a i wypiek udany, czy w tym białym naczyniu, to pieczone ziemniaki?
OdpowiedzUsuńTeż tak mam z tym udawaniem się pieczenia, wszystko musi być akuratne, nic nie można pospieszyć albo zwolnić, czy jakieś ciasto też już piekłaś?
Pozdrawiam serdecznie.
Agik, nie pękaj, tylko wpadnij na wypieki :-)
OdpowiedzUsuńMaria- na razie testuję różne konsystencje ciasta chlebowego, bo mam kłopot z wyrobieniem kilku tradycyjnych bochenków. Niestety, nie ma co kombinować, ciasto półpłynne nie wychodzi dobrze. Pierwszy raz w życiu zobaczyłam i zrozumiałam, co to jest zakalec :-)
Ciasta słodkiego jeszcze nie robiłam, bo dziś dopiero robię mój czwarty wypiek. Za to po pieczeniu chlebka (dziś się skórka przypaliła, ale wiem, gdzie popełniliśmy błąd) wsadziłam gruszki do suszenia :-)
Tak, w białej miseczce są znakomicie zrobione w popiele ziemniaczki :-)
A mi się marzy wielka, rasowa pizza, na grubym cieście z tego Waszego cacka :) Chyba coś zadziałam w tym kierunku, jeśli pozwolicie ;)
OdpowiedzUsuńO Rany! Robi wrażenie! Tez bym chciała piec chlebowy. Może kiedyś...
OdpowiedzUsuńI trzymam kciuki za udane wypieki!
Asia
Riannon, upiecz ziemniaki inaczej:
OdpowiedzUsuń1kg ziemniaków obrać i bez płukania obsypać grubo mąką żytnią i solą, ułożyć na blasze i na 1 godzinę do pieca. Mąka i sól tworzą skórkę, która nadaje wyborny smak ziemniakom, w piekarniku zwykłym też można. Jeść gorące z masłem, to stary przepis kuchni wielkopolskiej, pozdrawiam.
Pizzę też można, ja kładę ją bezpośrednio na kamienie, nie szkodzi, że odrobinę popiół zgrzyta, to sam smak.
Jestem pod wrażeniem.I wściekły ,kiedy spojrzę na nasz piec murowany piec chlebowy do którego jakiś ...poprzednik koniecznie chciał wstawić hydrofor- w efekcie zaczęły pękać piaskowcowe schody na piętro,hydroforu nie wstawił, a my straciliśmy połowę pieca i szansę na tak pasjonujące eksperymenty jak Wasze.
OdpowiedzUsuńAle w przyszłości- weźmiem i odbudujem!
Pozdrawiamy serdecznie!
Ależ ślinka leci na widok chleba i ziemniaków ...już nawet nie pamiętam kiedy jadłam pieczone ziemniaki , takie z popiołkiem :)
OdpowiedzUsuńTaki piec to istne cudo, prawdziwy skarb ... a zapach piekącego się chleba snujący się po domu ... bezcenny!
Pozdrawiam bardzo serdecznie
YarnAndArt- oczywiście, drzwiczki naszego pieca staną przed Tobą otworem :-)
OdpowiedzUsuńMaria z PP- bardzo fajnie ten przepis brzmi, na pewno wypróbuję takie ziemniaczki przy następnym wypieku.
Mateus- Za to w latach 70-tych nasz poprzednik schrzanił wędzarnię, wmurowując do niej jakieś stalowe konstrukcje wielkości malucha. Jak chłopy to wyciągały, baby (w tym i ja, chociaż jestem nie wierząca:-) modliły się, aby komin nie runął. Facet chciał sobie zrobić hypokaustum. Komunizm ze starożytną Grecją mu się pomieszał :-)
Jeszcze owej wędzarni mi brakuje do pełni szczęścia.
A nasz dom zastaliśmy już z brakiem pieca chlebowego. We wnęce po nim stoi teraz pralka. To się nazywa postęp cywilizacyjny :-(((
Mirka, Asia i Wojtek- dzięki :-*
Zapach snuje się po całym podwórku, nie tylko po domu :-)
Dostałam kawałek chleba z tego pieca, mniam!
OdpowiedzUsuńZeżarłam cały, kawałek po kawałku i zostały okruchy.Goldie też smakował :-)
Musisz jeszcze upiec bezglutenowy dla Chłopa Mego.
:-)
Ja nie wiem, nie wiem Halynka, co o tym myśleć, jak Ty psu taki chleb dajesz. Moje jeszcze nie próbowały. Nie to, że ja zła pańcia jestem, ale produkt wciąż jest dla mnie na wagę złota :-)
OdpowiedzUsuńI jeszcze mam się bezglutków uczyć w nim piec? :-)
Zapuściański chleb prosto z pieca dałam.
OdpowiedzUsuńNie dałaś jeszcze spróbować piesom tego chleba?
sknera jesteś :-)
Przecież był smaczny,żyjemy...
A coś było z nim nie tak ?
Ucz się bezglutków piec,pizzę już umiesz, będziesz wszechstronną gosposią :_)
Podziw i szacunek za solidne odtworzenie pieca! Jest prawdziwym piecem, nie tylko ozdobą domu.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba pomysł z jego "wynajmowaniem"! Były kiedyś takie biedne wsie, gdzie był tylko jeden piec dla wszystkich mieszkańców i tylko raz na tydzień go rozpalano.
Barter wiejski to fantastyczna sprawa! Uprawiamy go namiętnie. Wymieniliśmy kiedyś ponad 20-letni samochód, na serwis mechaniczny innego i obydwie strony super zadowolone. Lub pobyt u nas za 2 moduły cms (lata temu było to dosyć drogie ustrojstwo)
Pozdrawiam cieplutko i powodzenia w piekarni!
Zbladłam z zazdrości :D Pięknie go odnowiliście i aż mi zapachniało świeżym pieczywem jak kiedyś u babci...ech...
OdpowiedzUsuńDzięki :-) Pozostało jeszcze obicie go blachą od góry (musi być nowa, bo stara okazała się zbyt zniszczona, założenie szuflady na popiół (w ogóle nie było) i położenie po tym wszystkim drugiej warstwy farby. Obecny stan jak najbardziej pozwala na używanie pieca, ale po wspomnianej kosmetyce, będzie jeszcze ładniejszy :-)
OdpowiedzUsuńPiękny piec, napracowaliście się, ale warto było, chleb z takiego pieca musi być pyszny, myślę, że tak jak z wszystkim metodą prób i błędów, w końcu będziesz piekła najlepszy chleb na świecie. Pomysł barteru - wyśmienity :)
OdpowiedzUsuńWiedziałam,że o tym napiszesz!
OdpowiedzUsuńAż mi zapachniało pieczonym chlebem....mhmmmmmmm....
Chyba się pokuszę o "odpalenie " swego nowego pieca chlebowego...
A wszystko przez to że tak kusisz! Ty kusicielko!
;)))
Pozdrawiam.
super sprawa, prefabrykat - zabytek
OdpowiedzUsuńJola- rzeczywiście, chleb z tradycyjnego pieca chlebowego ma niepowtarzalny smak.
OdpowiedzUsuńJaska- nie ma to jak dobra motywacja :-)
Zajrzę na pewno na proponowany wątek. Jesienią i zimą będę miała luz i czas, znów zacznę pichcić i wypiekać oraz eksperymentować. Ponadrabiam zaległości na forach, poszukam na Gadkach inspiracji :-) Niech mi się tu jeszcze wszystkie sprawy poukładają.
Zdun- opinia fachowca- bezcenna. Dzięki :-)
Ten chleb to na zakwasie czy na drozdżach pieczony?
OdpowiedzUsuńRajka- na razie piekę na drożdżach, z zakwasem wydaje mi się, że jest sporo zachodu, choćby b długi czas wyrastania zanim chleb trafi do pieca. Przede wszystkim nie mam dostępu do mąki żytniej. Wszystkie młyny polikwidowane, a nie zamierzam mąki żytniej kupować w marketach za koszmarne pieniądze. Najpierw dorobię się mieszadła, abym mogła robić przynajmniej 10 bochenków na raz, albo 20, potem pomyślę, jak rozwiązać problem mąki żytniej i będę bawiła się w zakwas. Naprawdę dla wypieku kilograma chleba nie opłaca się "odpalać" takiego dużego pieca za każdym razem.
OdpowiedzUsuńNadrabiam zaległości i od razu trafiam "w swój" temat :) Piec widzę wreszcie życia dostał :) Ja mam wersje mini czyli maszynę do chleba ;) Myślę że wszystkie były pyszne , tylko Ty się nie doceniasz :D Dla mnie po prostu fantastyczny ten Twój chleb ! Pozdrowionka !
OdpowiedzUsuńAle BOMBA !!! Pamiętam poprzedni wpis o tym piecu, ale sądząc po sobie, przypuszczałem, że długo na drugie życie ten antyk poczeka! (U nas, po prostu, leży cała masa rzeczy, które aż piszczą żebyśmy się nimi zajęli!)
OdpowiedzUsuńQrcze na grilu! Chyba się wezmę wreszcie do roboty!
W każdym razie duże brawa dla Was!
Pzdr.
Riannon ja znalazłam w sieci przepis na chleb dla leniwych trochę go zmieniłam i mogę podac.Chleb zawsze się udaje a przede wszystkim odpada wygniatanie na co brak sił.Podaję przepis: 6 kubków/szklanek/ mąki,mąka może byc różna pszenna ,mieszana z żytnią,2łyżeczki soli,4 kubki/szklanki/ letniej wody.2łyżeczki cukru,/szklanka/kubek oleju/oliwy/to do przedłużenia świeżosci,5dag drożdży.Do dużego garnka wsypac mąkę ,sól,wlac olej,ciepłą wodę,rozkruszone drożdże i cukier wszystko wymieszac tylko tyle aby składniki się połączyły przykryc ręcznikiem,folią odstawic aby urosło.Ciasto jest dośc luzne ,jeśli jest mocno gęste i stawia opór to dolac jeszcze wody.Piekarnik nagrzc do 200c i teraz potrzeba formę z pokrywą /najlepiej glinianą szkliwioną /nagrzac żeby była gorąca ale tylko spód wyłożyc ciasto przykryc pokrywą piec 30 minut ,sprawdzic patyczkiem czy upieczone ,zdjąc pokrywę i piec 15 minut aby chleb był rumiany.Z tego przepisu wychodzi około 1,8-2 kg. chleba ,ja do ciasta dodaję słonecznik i orzechy po dużej garści przyrumienione na suchej patelni.Mąkę można tanio kupic w Czechach,pozdrawiam J.
OdpowiedzUsuńGo i Rado- rzeczywiście, mamy sporo zabytków, które długo sobie czekają, gdyż nie spełniałyby żadnej innej funkcji, prócz ozdobnej. Z piecem chlebowym jest inna sprawa. Zawsze chcieliśmy taki mieć i z niego korzystać. Skoro trafiła się okazja, potraktowaliśmy rzecz priorytetowo.
OdpowiedzUsuńRajka- dziękuję za przepis, na pewno wypróbuję.
Jakiś czas temu przyglądałam się cenom mąki w Czechach, była droższa. Nie szukałam wtedy żytniej, być może faktycznie jest taniej, zobaczę przy jakiejś okazji.
Sarenzir- mnie to nawet zakalec z tego pieca smakował :-)
OdpowiedzUsuńPrzed piecem trzy lata piekłam w maszynie chleb. Tez smaczny, ale jednak jest inny.