O mnie

Moje zdjęcie
Kobieta wciąż zadziwiona otaczającym ją światem. Z wykształcenia archeolog, z wyboru Wolny Człowiek i Kustosz we własnym Muzeum. Z urodzenia Wrocławianka, z wyboru mieszkanka małej wsi. Na pytania miejskich kolegów: "co ty robisz do licha na tej wsi"??? odpowiada: "żyję!!!". Zawsze niepokorna i pozostanie taką do śmierci. Wyznaje w życiu maksymę: "Ludzie posłuszni żyją, aby spełniać oczekiwania innych. Nieposłuszni realizują swoje marzenia". Kobieta owa ma wciąż wiele pomysłów, które uparcie realizuje na powyższej zasadzie. Posiadaczka 2 psów i 1 Chłopa. Chce się dzielić z ludźmi swoim kawałkiem życia prowadząc Gospodarstwo Agroturystyczne, Muzeum Dwór Feillów oraz Hodowlę Psów Rasy Golden Retriever.

sobota, 13 lipca 2013

Przyszły Niemce i zabrały.

-Skąd jesteście?- zapytał jeden z naszych wolańskich  sąsiadów.
- Z okolic Jeleniej Góry.
-A, to Niemcy- sąsiad machnął ręką usłyszawszy tę wiadomość.

Ręce mi opadły. Na boga świętego, czy naklejka „Niemca” nigdy nie zniknie z mojego życia?
Kiedy w 2001 roku przeprowadziliśmy się do Zapusty, dzieci z okolicznych wiosek rzucały w nas kamieniami krzycząc: „niemce”, niemce”… Dziś wydaje się to tak abstrakcyjne, że aż nierealne. W tamtych czasach widoczna była koszmarna przepaść pomiędzy mentalnością ludzi z dużego miasta i prowincją. Dziś już tego nie ma. Dziś dzieci te, jako dorosłe osoby, pracują u Niemca albo jeszcze dalej. Dziś obcy osiedleńcy nie wzbudzają takich emocji, a jedynie zaciekawienie. Jeśli myślicie, że ta scenka jest charakterystyczna dla "ciemnego luda", to co powiecie na inny przykład?

W tym samym 2001 roku odwiedziliśmy Archiwum Państwowe w Lubaniu. Jako właściciele posesji nr 28 w Zapuście zażyczyliśmy sobie zajrzeć w dokumentację naszej chałupy, obejrzeć stare mapy wsi. Mieliśmy ogromny problem z uzyskaniem zgody na wgląd w dokumenty, zażyczono sobie kwitów, referencji od wszystkich świętych (wypisz wymaluj, jak dziś w urzędzie konserwatora zabytków). W końcu pozwolono nam rzucić okiem na mapy (bez możliwości zrobienia odbitki) ze słowami: bo wiecie-rozumiecie, teraz są roszczenia Niemców do swoich domów i my mamy zakaz udostępniania komukolwiek tych dokumentów.

Boże święty, czy my wyglądaliśmy na Niemców pragnących wyrwać popereelowskiej Polsce odwieczne piastowskie skarby architektury?! Wygląda na to, że  Niemca bali się wówczas wszyscy, od "ciemnego luda" po lokalną elitę intelektualną. Smaczku może dodać fakt, że kiedy teraz odwiedziliśmy Archiwum Państwowe w Lubaniu, w celu szukania informacji potrzebnych mi do pracy zaliczeniowej na studia, nie dosyć, że udostępniono nam wszystko, co chcieliśmy (przy okazji skopiowaliśmy sobie to, czego zabroniono nam 12 lat temu dotyczącego naszej posiadłości i wsi), to jeszcze pracownicy zmartwili się, że niczego do mojego opracowania tam nie znalazłam.
-Widzicie, najgorsze jest to, że jak ktoś już przyjdzie do nas raz na dwa tygodnie, to  nie może znaleźć tego, co go interesuje.
I tu nastąpiła opowieść o traktowaniu poniemieckiej dokumentacji jeszcze w latach 90-tych. Podobnie, jak po wojnie dworska biblioteka na Woli (i tysiące jej podobnych po innych dworach) niemieckie archiwalia, w nowszych czasach, płonęły na stosie, służyły za rozpałkę do pieców i lądowały na makulaturze. Jak zwykle ludzie obudzili się z ręką w nocniku, kiedy niewiele z tej dokumentacji pozostało. Grunt jednak, że się w ogóle obudzili.

Zaiste, ten kraj zmienia się na moich oczach i to zmienia się, w moim odczuciu, na lepsze. Mentalna cywilizacja, w ciągu zaledwie kilku lat, ogarnęła coraz więcej umysłów, oby tak dalej. Chociaż…

Dwa dni przed wyjazdem na Wolę zwiedzaliśmy, wraz z profesorem i kolegami ze studiów, okolice Świdnicy. Profesor pokazał nam palcem śliczny, ale znajdujący się w ruinie barokowy pałac i rzekł do nas-absolwentów kierunku Zarządzanie Dziedzictwem Kultury:
-No i powiedzcie, co mamy robić z takimi obiektami?



Zapadła niezręczna cisza…
-A może by tak zwrócić je spadkobiercom przedwojennych właścicieli?- wypaliłam wiedząc, że to temat niepoprawny politycznie.
-No co też pani, Niemcom chce Pani oddawać?!- oburzył się profesor.
Rany boskie!!!

W każdym razie mam nadzieję, że z tej racji, że przyszliśmy i odebraliśmy, co należało do rodziny, nie będziemy wrzuceni do jednego wora z tymi niedobrymi Niemcami rzekomo wyciągającymi swoje chciwe łapska po nasze prastare piastowskie ziemie.

Wiem, że najbardziej czytelników interesuje nasza decyzja związana z wyborem domu oraz jej motywy. Ta decyzja jeszcze nie do końca do mnie dociera i na razie stanowi puste słowa, które jak sytuacja nam na to pozwoli, obrócimy w czyn. Sprawy jednak wyglądają tak, że na Woli mamy to wszystko, co mamy tutaj, tylko jeszcze bardziej :-) Zaraz wyjaśnię tę tajemniczą składnię zdania. Staraliśmy się wziąć pod uwagę przede wszystkim czynniki racjonalne, sentymenty odłożyć na bok. Jednak, szczerze mówiąc, nawet sentymenty świadczą na korzyść Woli, ponieważ nie da się porównać 12 lat włożonej pracy i serca w nasz obecny dom, z obiektem założonym i zbudowanym w latach 60-tych XIX wieku przez rodzinę, która mieszkała w nim przez kilka pokoleń, aż ograbił ją z majątku PRL i wydał zakaz zbliżania się do dworu na odległość 30 km (tyle jest do Krakowa). Potem były dziesiątki lat przeczekiwania PRL-u, a następne pokolenia wysłuchiwały opowieści i legend o dawnym, pięknym życiu. Rodzina żyła przez cały czas nadzieją na odzyskanie swojego dziedzictwa i na zwrot nie tylko obiektu, ale co za tym idzie, swojej tożsamości. Teraz, kiedy batalia dziesiątek lat została stoczona i to zwycięsko, naprawdę trudno to zignorować.

Oczywiście, nie porzucę domu w Zapuście, ponieważ bez jego sprzedaży nie mamy możliwości ruszyć z czymkolwiek w ogołoconych murach dworu. Z tego powodu, że nie wiem, kiedy znajdę nabywcę na obecny dom, a mam nadzieję, że takiego samego człowieka z pasją, który będzie kontynuował naszą pracę i kochał to miejsce równie mocno, jak my, nie żyjemy na walizkach. Realizujemy wszystko to, co mieliśmy do realizacji. Gości przyjmujemy, a remont muzeum idzie swoim rytmem. Jak się zakończy, złożymy wniosek o rozliczenie (jak może pamiętacie, mamy na to przyznaną dotację). Może tylko więcej i szybciej posprzątamy i pozbędziemy się rupieci, aby nie zostawiać bałaganu nowemu nabywcy. Chcielibyśmy, aby dokonało się to jak najszybciej, ponieważ dwór nie może też całe lata na nas czekać, ale bierzemy też pod uwagę, że nie znajdziemy nabywcy tak szybko, jakbyśmy chcieli. Z tego powodu nasze życie toczy się dalej swoim wyznaczonym wcześniej rytmem.

W tym miejscu chciałabym wyjaśnić wszystkim tym, którzy mówią o tym, „sprzedaż Tuskulum”, że Tuskulum to przede wszystkim stan mojego umysłu i serca, który zawsze będzie z nami. Jestem pewna, że klimat w większej części zależy nie od miejsca, ale od ludzi. Wiem, że pod marką „Dwór Feillów” stworzymy podobny genius loci.

 Wszyscy domownicy szybko poczuli się jak u siebie. Fiona

Mantra

Dzięki Jaskrowi, który pochodzi z krakowskiej hodowli Kwintesencja, 
mamy całkiem spore grono zaprzyjaźnionych krakusków :-) 

-Wy to macie szczęście do takich miejsc- rzekli zaprzyjaźnieni, stali bywalcy Tuskulum, zaniepokojeni naszym planowanym transferem.- Myśleliśmy, że tu nie trafimy.
-Straszne zadupie, prawda?- śmieję się z ich reakcji. Mamy kilku stałych klientów, którzy martwią się na zapas utratą cichego azylu myśląc, że 30 km od Krakowa nie da się uniknąć cywilizacji. Kto miał blisko, został zaproszony na oglądanie włości.
Chyba trudniej tu trafić, niż do Zapusty- pada stwierdzenie i ciężko się z nim nie zgodzić.

Ale Anglicy trafili. Podczas naszej tam bytności, mimo, że obiekt, jako hotel nie funkcjonuje już od 2,5 roku, przybyło dwóch anglojęzycznych panów z pytaniem, czy mogliby skorzystać z noclegu (read about us in English). Jak widać, miejsce potencjał ma.

Co to zatem znaczy, że na Woli jest tak samo, tylko bardziej? :-)
Odległość do najbliższego miasteczka jest identyczna. Tu mamy 6 km do Gryfowa, tam 6 do Gdowa. Tu do większego miasta, Jeleniej Góry, mamy 30 km, tam 30 km do Krakowa. Jeleniej Góry nie da się porównać, zarówno wielkością, jak i mentalnie do Krakowa i tu właśnie pasuje owo „bardziej” :-) Do najbliższego wiejskiego sklepiku mamy też identycznie- 3 km. Tyle, że na Woli jest skrót przez las, to wychodzi 1 km. My w Zapuście jesteśmy bardzo schowani pomiędzy bocznymi drogami, tam jest identycznie, lub jeszcze bardziej.

Zjazd z drogi z Gdowa

Za siódmą górą, za siódma rzeką...

Na szczycie tej górki jest Stara Wola, lub jak mieszkańcy mówią- Wólka.

Najbliższy sąsiad mieszka w podobnej odległości, jak w Zapuście, w każdym razie sąsiedztwa nie widać. Wiejska droga przechodzi równie blisko, tyle, że w Zapuście tuż przed naszym nosem- od frontu podwórka, na Woli z boku domu.  Cisza panuje niemal identyczna, z tym, że na Woli słychać odgłosy piania kogutów i gdakanie kur. Zastanawialiśmy się, czy dla naszych zapuściańskich gości nie zmontować takich odgłosów i nie puszczać z mp3-ki:-) W końcu mamy agroturystykę. Raba płynie niemal w tej samej odległości co tutaj Kwisa, tylko, że jest na północy. Stąd na Woli mam jeszcze problemy z kierunkami świata. Mamy nawet jezioro z zaporą- tu Złotnickie, tam Dobczyckie.


W obu przypadkach jesteśmy na Pogórzu. Z okolic Zapusty rozciąga się widok na Stóg Izerski, tam mamy oszałamiające widoki na Beskidy (kilka kilometrów od dworu):




Mogę pewnie jeszcze wiele wymieniać, ale sedno tkwi w tym, że na Woli odnaleźliśmy wszystkie te cechy, które mamy w Zapuście i które czynią oba te miejsca dla nas wartościowe- ciszę, spokój, miejsce odosobnienia. Jednocześnie doszło kilka czynników dodatkowych, które zwiększają atrakcyjność dworu i są dla nas cennym atutem. Bliskość Krakowa i 20 km do autostrady A4 daje szansę na to, że przez dworek będą przewijali się goście. Chcielibyśmy dostosować charakter naszej działalności do miejsca, w którym przyjdzie nam ją prowadzić.
Na stronie p.Macieja Rydla -Dwory Polskie- znalazłam takie zdanie:  „Niestety, nie ma w Polsce ani jednego dworu, który pozostając w rękach spadkobierców przedwojennych właścicieli, żyłby z ziemi, a równocześnie był dostępny do zwiedzania. Po prostu nie ma takiego przykładu. Są w Anglii, Francji, w Niemczech, czy Szwecji. W Polsce nie ma!"

No to będzie! Przynajmniej jego namiastka, ponieważ autentyczną substancję, zarówno większość wnętrz, jak i całe umeblowanie wraz z budynkami gospodarczymi, zdewastowała i rozkradła PRL.

Pytacie też, co się stanie z naszym muzeum? To akurat nie jest żaden problem, ponieważ mamy tam o niebo lepsze warunki do ekspozycji zbiorów. Obok dworu znajduje się dawna służbówka (niejeden chciałby dzis mieszkac w takim domku- jest całkiem spory), która znakomicie nadaje się do wyeksponowania muzealiów związanych z rolnictwem i gospodarstwem domowym wiejskim oraz płaski plac na maszyny rolnicze, z czym sobie tutaj, w Zapuście, poradzić nie mogę.

Urokliwy domek, ale zwróćcie uwagę na "dworski" płotek :) 
Takie popereelowskie detale są tam obecne na każdym kroku :-)


Wnętrze domku

Jeśli znajdzie się tam kącik poświęcony Pogórzu Izerskiemu, to tylko lepiej, ponieważ w ten sposób o domach przysłupowych i drewnianych wodociągach usłyszy więcej ludzi. Nie przestaniemy zatem i tam promować Pogórza Izerskiego, bo też nigdy nie wymażemy z naszej pamięci tych wielu cudownych lat spędzonych w Zapuście. Nasze muzeum stanie się też odbiciem naszej prywatnej historii.
W samym dworze jest na tyle dużo pomieszczeń, aby wyeksponować resztę zbiorów, która obecnie leży w pudłach i domowych szafach- piękną dworską porcelanę, historyczne militaria, rodzinne zdjęcia dawnych mieszkańców, etc. Dwór jest zbyt duży na samą agroturystykę, a tego chcemy się trzymać, aby nie stracić intymnej atmosfery miejsca oraz nie płacić haraczu państwu. Dwór Feillów nie byłby zatem hotelem, takich w okolicy jest wystarczająca liczba, lecz namiastką dawnego dworu, który można zwiedzać w ramach muzeum, spędzić w nim noc lub kilka oraz- tu wyzwanie dla mnie- smacznie zjeść.  
Jestem za stara, aby przewartościowywać swój świat. Nie interesuje mnie robienie biznesów i hucznych imprez, czego świadkiem było to miejsce przez ostatnie 20 lat. My chcemy żyć jak do tej pory, poszukując spokoju i wyciszenia, dając świadectwo minionym czasom i dzielić się tymi wartościami z ludźmi.

Takie są nasze plany i jesteśmy gotowi na ich realizację, trzymajcie za nas kciuki. 

47 komentarzy:

  1. trzymamy:-)
    szczęściarze i odważniccy:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy :-) Traktujemy to jako naszą naturalną drogę, kolejny etap naszego życia.

      Usuń
  2. Trzymamy!
    Do Krakowa mamy zdecydowanie bliżej, niż do Jeleniej, więc niewątpliwie kiedyś będziemy gośćmi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamy nadzieję, że spodoba się Wam nasz pomysł, bo wygląda na to, że zupełnie inny niż wszystkie i oczywiście, serdecznie zapraszamy :-)

      Usuń
  3. Wspaniałe plany, trzymam mocno!

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam z zapartym tchem. Chętnie zostanę kustoszem Waszego Muzeum i zamieszkam w domku. Ktoś przecież musi pilnować zbiorów!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uważaj, bo będę trzymać za słowo. Na razie ogrom pracy i ogarnięcia tamtego terenu nas niezwykle podnieca, ale przyjdzie moment, że bez pomocy się nie obejdzie :) Być może ogłoszę pospolite ruszenie, hi hi... :-)

      Usuń
    2. W ogarnianiu terenu mam wprawę, jakby co...

      Usuń
    3. Już wiem, zamieszkam w domku z Miką! Że też od razu na to nie wpadłam!? Mika będzie katalogować zbiory, ja będę fizyczna bardziej. Poodkurzam, pozamiatam...

      Usuń
    4. Jestem za! Tylko muszę z moim psem myśliwskim:))

      Usuń
    5. Domek jest dwuizbowy i naprawdę obszerny :-) Super! :-) Potrzebuję jeszcze kucharki, podkuchennej oraz parobka :-D

      Usuń
    6. I bardzo dobrze, Mika! Twój pies, zgodnie z wykształceniem i zawodem będzie polował - odpadną nam koszty wyżywienia!

      Usuń
    7. PS. Riannon, za resztą rozejrzymy się na miejscu. Kogoś się przymusi.

      Usuń
  5. I my trzymamy kciuki za realizację tych planów. I życzymy, żeby dom w Zapuście trafił w ręce prawdziwego pasjonata!
    Asia i Wojtek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To w tej chwili nasze pobożne życzenie. Bardzo dziękujemy :-)

      Usuń
  6. Zatem witajcie Sąsiedzi!
    Ani na chwilę nie myśleliśmy, że nowa sytuacja zmieni Waszą receptę na życie i nagle zaczniecie organizować imprezy integracyjne dla biznesowej dziczy tylko dlatego, że macie gdzie :D
    W czekającej Was przeprowadzce najłatwiej będzie zapakować właśnie Tuskulum, bo jako niematerialne, nie zajmie dużo miejsca w Tirze!

    Nam osobiście Gdów jest bardzo bliski ze względu na pewną bardzo ponurą bitwę z 26 lutego 1846 roku... Miłego plątania się po zakurzonych i zapomnianych zakamarkach niezwykłej galicyjskiej Historii. Mamy dziwną pewność, że będziecie z tego mieli taką samą frajdę, jak my :D
    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już nie umiałabym żyć wbrew sobie, to może dobre dla osób młodych i na tzw przeczekanie. Od wielu lat we wszystkim, co robię wyrażam siebie, dlatego początkowo nie chciałam się zgodzić na mieszkanie w hotelu. Oswoiłam jednak to miejsce i zobaczyłam, że hotelu ten region nie potrzebuje, a jest możliwość nadać mu taką formę, jakiej nie ma nigdzie indziej.
      Będziemy mieć ogromną frajdę z każdego detalu, gdyż niewiele wiemy o tamtym regionie. Całe życie skupialiśmy się na Dolnym Śląsku. Czuję, że już zaczynamy się kręcić wokół własnego ogona, a tam czekają na nas nowe przygody. W końcu wyprowadzamy się... do Polski :-)

      Usuń
    2. Heh! "...niewiele wiemy o tamtym regionie." Już chyba "TYM" regionie. "Tamten" został gdzieś tam na Kresach Świata. Pzdr.

      Usuń
    3. Dla nas jeszcze "tamten", bo pod nogami mamy "ten" :-) W sumie, w tym kontekście, to i tak czujemy się, jakbyśmy za granicę wyjeżdżali, zamierzamy bowiem osiedlić się... w Polsce :-)

      Usuń
  7. Jak widać, życie pisze różne scenariusze, bardzo się cieszę, że dla Was przygotowało właśnie taki. Pozdrawiam Was serdecznie życząc wszystkiego dobrego.

    P.S. Riannon, nie przestawaj pisać :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że zrealizujemy ten scenariusz, bo w gruncie rzeczy nie wiadomo, czy właśnie ten przygotowało dla nas życie. Przed nami jeszcze do spełnienia kilka fundamentalnych warunków (choćby sprzedaż tego domu), abyśmy mogli zacząć wszystko od nowa.
      Na pewno pisać będę. Częściej, rzadziej, jak czas pozwoli, ale będę :-)

      Usuń
  8. Musi się udać. Gwiazdy Wam sprzyjają. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy :-) I wreszcie spełnię swoje marzenie o koniu fryzyjskim :-)

      Usuń
  9. Blisko, coraz bliżej... Cieszę się. Bardzo nawet:)) I życzę dobrego nowego właściciela dla waszego obecnego Domu, takiego, który pokochałby go tak jak Wy.
    Uściski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za tyle ciepłej energii, którą od Ciebie dostajemy :-) Bądź pewna, że jak tylko zainstalujemy się we dworze i co nieco wyposażymy, żeby nie spać na podłodze i nie jeść z parkietów, przyjedziemy po Ciebie :-)

      Usuń
    2. Już się cieszę i dziękuję:))) To by była ogromna przyjemność!

      Usuń
  10. No to pozostaje trzymać kciuki za "jeszcze bardziej" :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Mocno trzymam kciuki za realizację! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ta myślałam, że decyzja nie może być inna. Skoro zakochaliście się w Woli, to bardzo dobrze. To Wy tworzycie klimat, a i miejsce właśnie Was wybiera. Tuskulum pozostanie Wam w sercach i to się nigdy nie zmieni. Ale czasem w życiu bywa tak, że trzeba spojrzeć realnie, odsunąć emocje na tyle, na ile się da. Nie będzie łatwo, ale jestem pewna, że stworzycie coś równie wspaniałego, macie tak wiele pomysłów, chęci do działania, nie boicie się ciężkiej pracy i kolejnych wyzwań. Życzę jednak, aby magiczne, cudowne Tuskulum znalazło nabywcę takiego, który pokocha je tak jak Wy. Wtedy łatwiej będzie pożegnać to miejsce, tak szczęśliwe dla Was, tak bliskie i ważne.
    Zdjęcie z goldenkami prześliczne. Te pieski są tak arystokratyczne, że natychmiast wpisały się w obrazek.
    Prześliczne schody, Widoki, zieleń. Och, czuję, ze tam będzie Wasz kolejny raj.
    Trzymam kciuki, już rezerwuję pobyt:)
    Buziaki:)
    Ps. To tak się pisze "sprzedaż", ale bliscy Wam ludzie wiedzą, jak kochacie to miejsce i używając takiego skrótu zawierają w nim wiele emocji, wzruszeń, trudnych decyzji, niepewności itp. Z pewnością wszyscy życzą Wam jak najlepiej i wspierają:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, szukam innych słów, aby zastąpić nimi bezduszne "sprzedaż". Jeszcze okropnie boli mnie serce, jak myślę o sprzedaży, ale już rozglądamy się za ewentualnymi zainteresowanymi, najpierw pośród znajomych, naszych gości, którzy znają dom, czują klimat miejsca i rozumieją, ile wysiłku i codziennego poświęcenia włożyliśmy w to miejsce.

      Usuń
  13. Najlepsze życzenia, piękne nowe miejsce dla Tuskulum.

    OdpowiedzUsuń
  14. Powodzenia w zamiarach. Ta Wasza Zapusta kusi mię strasznie, strasznie...Już mi się śni po nocach, ale skromne "finanse" przywracają do rzeczywistości. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A szkoda, bo mam tu fajny teren na owce wraz z autentyczną owczarnią :-)

      Usuń
  15. Jakże miło słucha {czyta} takich ludzi jak Was..bez narzekania bliskiego tak naszemu narodowi..
    Wszystko się uda na pewno Wam uda..bo duszą i sercem działacie:):)

    OdpowiedzUsuń
  16. Co ja czytam! Jakie wspaniałe plany macie!
    A co do "smacznie zjeść" to uprzejmie donoszę, że dopracowałam się garści przepisów kulinarnych, które są proste w wykonaniu, niewyszukane i smaczne właśnie. Jak będzie trzeba to się podzielę całą swoją wiedzą w tym temacie:) Uściski! Kciuki trzymam!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że będzie trzeba :-) Bardzo chętnie skorzystam z Twoich rad i wykorzystam Twe dobre serce :-) Podziękowania i uściski :-)

      Usuń
  17. Piękna Wasza zgoda na zmianę.
    Niech Wam się darzy!
    Zastanawia mnie tylko dlaczego Małopolska sprzyja koniowi fryzyjskiemu?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To kwestia finansów i infrastruktury. Tam mamy dostępne łąki. Po sprzedaży domu będziemy dysponować sumą, którą możemy dowolnie zarządzać, swobodnie balansując między wyposażeniem dworu, a całą resztą. Fryzy tanie nie są.

      Usuń
  18. Oj, muszę się pospieszyć, żeby poznać Was osobiście . I spróbować słynnego winka:-)) Bo do Zapusty mam zdecydowanie bliżej niż do Woli, niestety... Ale rozumiem Wasz wybór i też nie wahałabym się ani chwili. Może kiedyś jednak nasze drogi skrzyżują się w realu??? Postaram się zdążyć przed Waszą wyprowadzką z Zapusty. Może jesienią tego roku... Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń