O mnie

Moje zdjęcie
Kobieta wciąż zadziwiona otaczającym ją światem. Z wykształcenia archeolog, z wyboru Wolny Człowiek i Kustosz we własnym Muzeum. Z urodzenia Wrocławianka, z wyboru mieszkanka małej wsi. Na pytania miejskich kolegów: "co ty robisz do licha na tej wsi"??? odpowiada: "żyję!!!". Zawsze niepokorna i pozostanie taką do śmierci. Wyznaje w życiu maksymę: "Ludzie posłuszni żyją, aby spełniać oczekiwania innych. Nieposłuszni realizują swoje marzenia". Kobieta owa ma wciąż wiele pomysłów, które uparcie realizuje na powyższej zasadzie. Posiadaczka 2 psów i 1 Chłopa. Chce się dzielić z ludźmi swoim kawałkiem życia prowadząc Gospodarstwo Agroturystyczne, Muzeum Dwór Feillów oraz Hodowlę Psów Rasy Golden Retriever.

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Jak założyć prywatne muzeum?


Mam marzenie. Widzę w naszym kraju wypielęgnowane, estetyczne wioski, takie, jakie widziałam w latach 90—tych w Bretanii i w Normandii. Takie, jakie są standardem w Europie Zachodniej. W każdej wiosce znajduje się jakaś atrakcja, która cieszy oczy odwiedzających okolicę turystów. Ludzie uśmiechają się do siebie, bo rozwój turystyki oznacza godne życie dla gospodarzy.

Mimo, że jest już kilka zarejestrowanych prywatnych muzeów w Polsce, czujemy się, jak pionierzy. Po udanej akcji zarejestrowania muzeum dopadł nas chwilowy entuzjazm i euforia. Szybko został przytłumiony obowiązkami, jakie w związku z tym na nas spadły. Pozostała wciąż radość i chęć ogłoszenia tej „dobrej nowiny” wszystkim wokół. Jakże szybko zostaliśmy brutalnie sprowadzeni na ziemię.

-A wy tutaj dalej te pieski sprzedajecie?- pyta uprzejmie ksiądz z okazji corocznego zbierania kopert po domach.

Mielę w ustach brzydkie słowo, bo znów zabrzmiało mi to, jakbyśmy uprawiali permanentny handel psami.

-Tak, po trochu hodujemy, ale rozwijamy również profil turystyczny gospodarstwa. W tym roku organizujemy prywatne muzeum, już jesteśmy wciągnięci przez ministerstwo w wykaz.

-Ueeee?- Oczy księdza robią się wielkie, jak spodki. Po jego minie wnioskuję, że nie wie, o co chodzi. To zbyt abstrakcyjny projekt.

Przez długie lata mieliśmy księdza za osobę światłą. Tak jak my przeniósł się w te strony z Wrocławia. Niestety, jeśli wejdziesz między wrony... i zostaniesz przyjacielem burmistrza, to już po tobie.

Była też druga próba pochwalenia się projektem, po której absolutnie zaprzestałam rozmów z miejscową ludnością na ten temat. Osoba zainteresowana historią regionu, zatem w moim mniemaniu godna tej informacji, na wiadomość zareagowała mniej więcej tak:

-Ale tu już przecież nic nie ma, co wy chcecie pokazywać?
Kiedy mimo wszystko usiłowałam wytłumaczyć się z naszego stanu posiadania i nadal słyszałam, że tu nic nie ma, poczułam się lekko urażona i machnęłam ręką.

Najlepszą taktyką jest robić swoje, nie słuchać opinii innych. Nikomu też nie zamierzam się tłumaczyć ze swoich motywów ani ze swoich poczynań. Wszystko co robię, robię dla siebie i swoich gości.

Obiecałam portalowi MyViMu napisać o doświadczeniach związanych z zakładaniem prywatnego muzeum. Chodziło o pokazanie tego procesu w praktyce. Mój tekst wszedł jako fragment ogólniejszego opracowania. Jeśli ktoś jest zainteresowany szerszym omówieniem tematu, zapraszam TUTAJ. Poniżej wklejam tylko to, co sama napisałam i czym chciałabym podzielić się z przyszłymi twórcami prywatnych muzeów. Mam bowiem jeszcze jedno marzenie, aby jak najwięcej ludzi szło w nasze ślady. Razem bowiem, małymi kroczkami, będziemy w stanie zmienić oblicze ziemi. Tej ziemi :-D



-Czy trudno jest założyć muzeum?- pyta nas sąsiad, kiedy w świąteczny dzień siedzimy przy kawie w salonie.
-Nie- odpowiadamy chórem.
-To dlaczego jest tak mało prywatnych muzeów?

No właśnie, dlaczego? W tym miejscu należałoby się zastanowić, czy to, co jest stosunkowo łatwe dla nas, nie sprawi sporych problemów innym.

Do pewnych projektów trzeba po prostu dorosnąć, dojrzeć emocjonalnie.

Pamiętam, że kiedy 10 lat temu nasz znajomy zakładał w Świdnicy prywatne Muzeum Broni i Militariów była to dla nas rzecz nie do pojęcia. Proces wydał się nam się tak skomplikowany, że wręcz nie do ogarnięcia. I proszę, minęło 10 lat, tym razem my znaleźliśmy się w tym samym punkcie i wcale nas to nie przytłacza.

Jeśli myślisz o założeniu muzeum, nie wystarczy tylko dysponować kolekcją, mieć miejsce i czas. Musisz dokładnie zdawać sobie sprawę, co robisz i po co to robisz?

Od kilku lat snułam luźne marzenia, które obejmowały liczne kolekcje mojego męża i kilka moich ulubionych przedmiotów. Przez lata nie miałam pomysłu, co z nimi zrobić, jak je wyeksponować, aby stały się atrakcją również dla gości i turystów odwiedzających nasz zakątek kraju. Marzyła mi się jakaś niewielka stała wystawa, która mogłaby powstać przy pomocy włodarzy gminy. Były to mrzonki, gdyż niestety w naszej gminie nie ma klimatu dla promocji turystyki i regionu Pogórza Izerskiego. Nic dziwnego, skoro burmistrz legitymuje się tytułem magistra nauk społecznych z Wieczorowego Uniwersytetu Marksizmu i Leninizmu (WUM-L). Ludzie, mający wpływ na kształt naszej lokalnej rzeczywistości, pochodzą z innych czasów i tkwią jeszcze bardzo głęboko w minionej epoce. Wokół nas niszczy się przedwojenne zakłady przemysłowe z tradycjami jeszcze z XIX wieku i zabytkowe folwarki oraz dwory, a wyposażenie wywozi się na złom. Ludzi, którzy sprzeciwiają się tym praktykom traktuje się jak dziwaków. Przyszłością dla gminy, według włodarzy, nie mają być muzea i rozwój turystyki, ale farma z wiatrakami łopoczącymi nam nad głowami w ciasnej wiejskiej zabudowie. W takim klimacie przyszło nam zakładać prywatne Muzeum Techniki i Rzemiosła Wiejskiego w Zapuście.

Jesienią 2011 roku dojrzeliśmy do zrobienia pierwszego kroku. Zwróciłam się z zapytaniem do wydziału ds. muzeów Departamentu Dziedzictwa Kulturowego przy Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego o dokumenty, jakie należy przedłożyć w celu uzgodnienia regulaminu dla prywatnego muzeum w organizacji. E-mail z odpowiedzią przyszedł jeszcze tego samego dnia, co natchnęło nas nadzieją na to, że przynajmniej Ministerstwo Kultury działa szybko i sprawnie. Sam regulamin, wraz z listem motywacyjnym, nie wzbudził naszych wątpliwości, natomiast w prawdziwy popłoch wprawił nas niezbędny wykaz zabytków. Przecież muzeum jest w organizacji, nie mamy jeszcze katalogu przedmiotów. Na szczęście nie chodziło o kompletny wykaz, lecz o kategorie zabytków, które mają być eksponowane w przyszłym muzeum.

List intencyjny, natomiast, musi zawierać informacje o założycielu muzeum, o siedzibie i warunkach eksponowania przedmiotów. Dobrze, jeśli znajdą się tam poważne motywy, które skłoniły założyciela do podjęcia takiego kroku.

Najtrudniej jest oczywiście skonstruować sam regulamin. Nie sposób zrobić to nie zapoznawszy się wcześniej ze wszystkimi prawnymi regulacjami dotyczącymi zakładania i funkcjonowania muzeum. Nawet jeśli swój regulamin komponujesz na wzór statutów muzeów dostępnych w sieci, musisz wiedzieć, które punkty wpisują się w twoje realia.

Praca nad naszym regulaminem była zespołowa. Mój mąż posiadł dar odczytywania ze zrozumieniem zawiłego prawnego żargonu, który dla mnie jest absolutnie nie do przebrnięcia. Dzięki temu, że tłumaczył paragrafy „z polskiego na nasze”, udało mi się zebrać razem wszystkie niezbędne punkty i stworzyć z nich propozycję regulaminu. Zanim ostatecznie do tego doszło, trzeba było usiąść i dokładnie omówić wizję tego, co zamierzamy stworzyć, regulamin bowiem musi zawierać absolutnie wszystko, czego zamierzamy się podjąć w ramach działalności muzeum.

-Co państwo rozumiecie pod punktem mówiącym o prowadzeniu działalności naukowo-badawczej?- zapytała przez telefon sympatyczna pani Monika z wydziału ds. zabytków, z którą omawialiśmy regulamin fragment po fragmencie.
-A chociażby poszukiwania w archiwach informacji o mało znanych, czy niezidentyfikowanych ruinach w naszej okolicy. Analizowanie na podstawie dawnych map zmian w osadnictwie, infrastrukturze, czy w sposobie gospodarowania…
-To dobrze. Bo wie pan, ludzie często nie rozumieją tego, co piszą.

Wniosek z tego wypływa taki, że skoro korzysta się ze wzorów cudzych regulaminów, trzeba dokładnie wiedzieć, co się przepisuje.

W kontakcie z urzędami trzeba również znać swoje prawa inaczej sprawa, z którą się zwracamy może zagubić się w specyficznej urzędniczej czasoprzestrzeni. Trzeba pamiętać, że każdy urząd, w tym Ministerstwo, ma obowiązek zająć się naszą sprawą w przeciągu miesiąca. Jeśli z jakiegoś powodu nie jest w stanie tego zrobić, powinien powiadomić na piśmie o terminie, w którym podejmie dotyczące naszej sprawy działania.

Kiedy minął miesiąc bez żadnej informacji ze strony Departamentu Dziedzictwa Kulturowego, drogą elektroniczną przypomniałam o przekroczeniu zarządzonego ustawą terminu i o oczekiwanej przez nas reakcji na przedłożenie regulaminu dla naszego muzeum. Dopiero wtedy, po ingerencji, zajęto się naszą sprawą. Dlaczego?

Nikt nie powie Wam tego wprost, ale spomiędzy wierszy, z aluzji, z niedomówień da się wywnioskować, że nasze małe muzea traktuje się po prostu mało poważnie. Są muzea, których regulaminy zawierają kilkadziesiąt stron. Stanowi to ogromne wyzwanie dla pracującego nad nimi urzędnika. Te nasze małe sprawy odkładane są na bok, gdzie często wypadają z pamięci i giną pod stosem papierów. Oczywiście prawo nie dyskryminuje prywatnych muzeów. Nasze małe inicjatywy są tak samo ważne, jak duże państwowe instytucje. Dlatego nie zawahałam się po upływie terminu, upomnieć o nasze, ustawą zagwarantowane, prawa. Reakcja była natychmiastowa. Od tego czasu, przez cały tydzień omawialiśmy z panią Moniką z Departamentu Dziedzictwa Kulturowego punkt po punkcie naszego regulaminu. Co to oznacza?

Urzędnik ma za zadanie dostosować regulamin do istniejącego prawa. Właściciel muzeum musi czuwać nad tym, aby proponowane zapisy były zgodne z zamysłem oraz za bardzo nie ograniczyły działalności muzeum. W naszym przypadku ustaliliśmy, że nie zawrzemy ram czasowych odnoszących się do obiektów, aby nie zamykać sobie drogi do rozwoju muzeum. Dzięki sugestii pani Moniki, zajmującej się naszą sprawą, przebudowaliśmy też kategorie zabytków. Musieliśmy wprowadzić do regulaminu zapis o tym, że muzeum ma wydzielone konto bankowe oraz że dyrektorem muzeum jest jeden z założycieli. Wcześniej wydawało się nam, że skoro jest dwóch równorzędnych właścicieli, to nie potrzebujemy dyrektora. Otóż dyrektor jest potrzebny. Jeśli nie potrafimy wyłonić osoby reprezentującej muzeum ze swojego grona, to możemy zatrudnić osobę z zewnątrz. Na szczęście nie ma takiej potrzeby, umiemy współdziałać, dzielić się obowiązkami i nie prześcigamy się w realizowaniu własnych ambicji. Reszta poprawek nie dotyczyła spraw merytorycznych, a wyłącznie kosmetycznych.

Po omówieniu regulaminu trzeba przesłać minimum cztery podpisane przez założyciela muzeum egzemplarze uzgodnionego regulaminu ponownie na adres Departamentu Dziedzictwa Kulturowego i uzbroić się w cierpliwość. Pechowo złożyło się, że w paradę weszły nam następujące po sobie grudniowe święta i nie czekaliśmy na podpisane przez Ministra dokumenty obiecany przez panią Monikę tydzień, a znów prawie miesiąc. 13 stycznia, w piątek- szczęśliwie, jak na taką niby pechową datę- listonosz przyniósł nam „dobrą nowinę”.

Nasze muzeum ma status „w organizacji”. Oznacza to, że mamy prawo działać już jako instytucja, ale nie mamy obowiązku udostępniać swoich zbiorów przed otwarciem wystawy stałej. Przed nami bardzo dużo pracy. Jeśli ktoś zapyta, czy trudno jest założyć muzeum, odpowiem, że nie. Cała trudność zaczyna się po tym jak to muzeum już założysz. Musisz bowiem stworzyć regulamin wewnętrzny, stworzyć instrukcję przeciwpożarową oraz plan ochrony muzeum. Jeśli starasz się o dofinansowanie projektu z funduszy unijnych, musisz zapoznać się z niezwykle zawiłym wnioskiem i nauczyć się go wypełniać. Trzeba się również przebić przez gąszcz przepisów nakazujących sposób prowadzenia dokumentacji i zabezpieczeń. Trudnością jest to, że przepisy są jednakowe dla muzeów o randze narodowej, jak i dla twojego małego prywatnego muzeum mieszczącego się w jakiejś stajence. Przepisy są tak skonstruowane, że odnosi się niejednokrotnie wrażenie, iż paragrafy sobie zaprzeczają. Jeśli nie masz w sobie pasji i determinacji, nie wybrniesz z tego. Czasem wymogi są tak dziwne, że nie sposób odgadnąć, jaki był zamysł autora. Mnie najbardziej ubawił, ale i wprawił w konsternację zapis o tym, że księga inwentarzowa ma być przeszyta sznurkiem. A że nie są to żadne żarty dowiedziałam się, kiedy przeczytałam raport z kontroli jednego z muzeów. O zgrozo, w ich księdze zanotowano… brak sznurka! Nie umiem znaleźć powodu używania sznurka w czasach, kiedy zeszyty są zszywane i klejone. Może to taka tradycja jeszcze rodem ze średniowiecza? Któż jednak, jak nie muzeum, powinno stać na straży tradycji? Będzie zatem sznurek!

Z błyskiem w oku oczekuję na akcję przewiercania grubego brulionu wiertarką w celu wprowadzenia do niego sznurka :-)

23 komentarze:

  1. Czytam Cię od dawna i podziwiam determinację. Fajnie, że są tacy ludzie. Powodzenia we wszystkim, co robisz, będę Cię odwiedzać, bo mi się tu podoba. Sama mam sporo sprzętów, narzędzi, naczyń zabytkowych, ale nie dysponuję niestety nawet stajenką, aby móc to jakoś z sensem wyeksponować, poza tym większość z tych "zabytków techniki" dalej jest w użyciu. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Rogata Owca- Dzięki za wizytę i miłe słowa :-) W naszej okolicy nie używa się już starych sprzętów. Koń robiący coś na polu to folklor i widok tak niespotykany, że wszyscy odwracają głowy i oczy wybałuszają, kto dziś tak pracuje? Cieszę się, że udało nam się pościągać ze złomu stare konne maszyny i uratować trochę sprzętów, chociaż rzeczywiście, w porównaniu z tym, co było jeszcze kilka lat temu dostępne, dziś już "nic nie ma" :-) Tym "nic" wypełnimy po brzegi naszą stajenkę :-D
    Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. też mam takie marzenie- skansen założyć! poważnie.
    ale taki inny...jak będę milionerką to o mnie jeszcze usłyszycie ;)))

    Riannon- powodzenia ze wszystkim. a oczami wyobraźni widzę jak dołączasz ze świetną grafiką i niebanalną książką do grona polskich pisarek na półkach Empiku. Ty, napisz wreszcie książkę, co??

    OdpowiedzUsuń
  4. byazi- nie czekaj do miliona, tylko już zacznij działać ;-) Bo wiesz, jak z tym milionami jest. No chyba, że masz poważny plan na miliony :-)
    O żesz, z tą książką :-) Mam prawie wszystko: bohaterów, trupa (bo oczywiście będzie groteskowy kryminał), akcję misternie wysnutą. Nawet mam 2 rozdziały. Nie mam reszty, czyli weny. Do tego też trzeba dojrzeć. To jeszcze widocznie nie ten czas :-) Mam nadzieję, że będzie, jak w przypadku muzeum. Będę się potem dziwić, że było to takie proste i oczywiste ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. jestem naprawdę pełna uznania i szacunku:)obiecuję nieść wieści o Waszym muzeum w świat bo warto:) a sama - jak tylko będę miała sposobność - z wielką przyjemnością odwiedzę to muzeum, żeby osobiście obejrzeć et wszystkie cuda:) gratuluję!

    OdpowiedzUsuń
  6. Powaliła mnie na łopatki osoba mówiąca że "przecież tutaj nic nie ma". Ludzie "interesujący się" historią tego regionu ładnych parę lat zajmują się głównie handlem wykopanych znalezisk (tego czego nie mogą sprzedać ustawiają w ogródkach przydomowych, wystarczy przejechać się po Lubaniu przez dzielnice willowe). Tak naprawdę region jest kompletnie zapomniany i zaniedbany (mimo że leży tak blisko "zachodniej cywilizacji"), co gorsza także (a może przede wszystkim) przez włodarzy regionalnych. Nie wiem, czy jest to podyktowane ich głupotą, niewiedzą, czy ich malutkimi interesikami.
    Gdy poznałem Was za sprawą tego bloga, rozmawiałem ze znajomym, który urodził się w Zapuście (tzn. że połowa wioski to jego rodzina wliczając w to Panią Sołtys). Opowiadał jakie poruszenie wywołało pojawienie się przybyszów z Wrocławia. Dawali Wam góra rok, że wytrzymacie w tym miejscu. Dlatego tak się cieszę, że się udało. Zarażajcie swoim sposobem myślenia jak najwięcej ludzi. Trzymam za Was kciuki i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. tabu- wielkie dzięki, nieś, nieś... :-) Zapraszamy serdecznie, myślę, że w tym sezonie wyrobimy się z otwarciem wystawy i zacznie to hulać...

    Zawrócony- Oooo, ale się zdziwiłam. Tylko rok nam dawał :-) A my przez pierwsze dwa lata byliśmy w takiej euforii, jakbyśmy co najmniej Dziki Zachód zdobywali :-) Ludzie jednak nie doceniają potencjału miejsc, w których dorastają. Potrzeba chyba kogoś z zewnątrz, aby poruszył ich wyobraźnię. Za nami ruszają inni. Niedaleko za płotem (pamiętacie stodołę z ruinami) osiedla się nasz dobry kolega z rodziną. Fajnie być pionierami :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. leeeeee tam, jak sie baba uprze to i diabel schodzi z drogi ;)
    Riannon ja tam w Ciebie wierze ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Riannon, super, życze wielu zwiedzających, przybywających eksponatów i owego sznurka, bo zakładam, że wiertarkę macie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Te sznurki mnie wcale nie dziwią. W aptece (każdej, nie tylko tu, gdzie pracuję) też jest specjalna książka do ewidencji strasznie ważnych rzeczy właśnie przeszyta sznurkiem. I strony numerowane i jeszcze ten sznurek ma lakową pieczęć Inspektora! I to nie są wcale żarty!

    OdpowiedzUsuń
  11. herkus- monte- Dzięki :-)

    Jola- nawet sznurek mamy :-) W tym tygodniu wiercimy :-)

    Urtica- Otóż to, to nie żarty, pieczątka też musi być. Muszę dowiedzieć się o ten lak :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. I o to właśnie chodzi! Czerpać pomysły, inspirować się dobrymi rozwiązaniami zamiast po polsku biadolić - to jest droga do szczęścia. Też coś o tym wiem - idę osnuwać krosna ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Marzy mi się muzeum aniołów. A tu trafiłam na wspaniały, inspirujący blog. Podziwiam determinację. Życzę powodzenia we wszystkich działaniach - rozpoczął się Rok Smoka, więc sukces gwarantowany :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Alicja- :-)

    Zosia- bardzo dziękuję za odwiedziny i miłe słowo. Odwdzięczę się rewizytą :-) Wiem na pewno, że jest w kraju prywatne muzeum diabła, więc dla równowagi potrzebne jest muzeum aniołów :-) Zatem działaj :-)

    OdpowiedzUsuń
  15. Siejcie jak najwięcej pozytywnej zarazy! Jest szansa, że przybędzie więcej "nienormalnych". Już kolega, za płotem ...
    "W tym tygodniu wiercimy" - czyżby jakieś złoża na posesji? :)
    Pozdrawiam i trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  16. M.- Wiercimy wiertarką (jakkolwiek głupio to nie brzmi :-) w brulionie dziury do przeszycia sznurkiem księgi inwentarzowej :-)

    OdpowiedzUsuń
  17. Wow! Gratulacje za wytrwałość, pasję i umiejętność dzielenia się nią! :)

    OdpowiedzUsuń
  18. gratulacje

    udowodniłaś, że można osiągnąć sukces "po twojemu"

    i to mnie bardzo cieszy!

    OdpowiedzUsuń
  19. Ela, Admin R-O- :-) Dzięki za wsparcie :-)

    OdpowiedzUsuń
  20. witam serdecznie, napisz jak dalej toczą się losy Muzeum
    Jestem ciekawy bo prowadzimy prywatne Muzeum już 10 lat
    a obecnie jesteśmy na etapie uzgadniania regulaminu, minęło 6 miesięcy a Pani Monika twierdzi że nie ma czasu i trzeba cierpliwie czekać. Legalizacja potrzebna jest nam do uzyskania bonifikaty przy zakupie dzierżawionego lokalu, co z tego wyniknie okaże się za jakiś czas. Muzeum Zabawek Bajka w Kudowie Zdroju.

    OdpowiedzUsuń
  21. Obecnie jesteśmy na etapie organizacji- tworzenie dokumentacji, szykowanie się do remontu sali muzealnej. Z panią Moniką skończyliśmy zabawę 5 stycznia i w tej chwili już mamy wszystko uzgodnione i sformalizowane. Po prostu trzeba się upomnieć o swoje prawa. Z naszej strony pani Monice jedynie trzeba było przypomnieć o obowiązkach tudzież z lekka postraszyć mediami. Życzę powodzenia i jednocześnie zachęcam do zadbania o własny interes nie czekając, aż pani Monika sama znajdzie czas.

    OdpowiedzUsuń
  22. Szukałam w sieci czegoś na temat zakładania prywatnej izby pamięci, czy też muzeum i tak trafiłam tutaj. I wsiąkłam. Z przyjemnością zresztą. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Aniu :-) A ja z kolei podglądam i zachwycam się Twoimi frywolitkowymi pracami na koroneczka.pl :-) I usiłuję nieudolnie naśladować :-) Bardzo mi miło, że do mnie wpadłaś. O muzeum będę na blogu pisać sukcesywnie. Jeśli potrzebujesz jakichś informacji odnośnie zakładania muzeum, to bardzo chętnie pomogę. Już udało się nam pomóc w założeniu kilku prywatnych muzeów, co czynimy z przyjemnością :-)

      Usuń