-Ho ho ho…- zawołałam nieśmiało widząc na linii horyzontu
dwa konie pasące się na łące. Nie byłoby w tym nic dziwnego, wszak konie na wsi
nawet w dzisiejszych czasach nie wzbudzają zdumienia.
Zaskoczeniem był jednak
fakt, że to była nasza wolańska łąka. I tutaj w normalnych warunkach nie
należałoby się dziwić, bo konie „w szkodzie”, to też rzecz normalna, ale nasze
łąki ogradza całkiem wysoki płot. Obejrzałam się na wszelki wypadek za siebie,
czy kogoś obcego nie ma w pobliżu i śmielej zawołałam:
-Ho ho ho ho…
Na moje nawoływania nie było żadnej reakcji. Ale ja się tak szybko nie poddaję:
Na moje nawoływania nie było żadnej reakcji. Ale ja się tak szybko nie poddaję:
-Ho ho ho ho…
Ciemny konik podniósł lekko głowę, spojrzał spode łba, zastrzygł uchem i wrócił do leniwego skubania trawki. Trochę się zirytowałam.
-No choćże do cholery jasnej koniku do mnie jeden z drugim ty!!!
Obok mnie pojawił się Chłop.
-Patrz- mówię- Jakie ładne koniki. Czy mnie się wydaje, że one pasą się na naszym? Ja tam im nie żałuję, ale mogłyby chociaż podejść bliżej, przedstawić się, czy co…
-Ho ho ho ho…- zawołał Chłop i jak kota swojego kocham, oba koniki ruszyły rześko w naszą stronę.
Odjęło mi mowę.
-Przecież wołałam na nie „ho ho ho” i nie chciały przyjść!- rzekłam rozżalona i pełna pretensji.
-Widocznie masz zły akcent- zawyrokował Chłop, a mnie odjęło mowę po raz wtóry.
Troszkę się pobawiłam picasą :-)
-To nie są konie tutejsze- rzekł Chłop, kiedy robiłam sesję
zdjęciową. Ciemny konik okazał się prawdziwą gwiazdą. Pozował mi tak, jakby od
urodzenia tylko to jedno robił. Jasny konik trochę nieśmiało chował się za
ciemnym.
-Po czym poznajesz, że nie są stąd?- zapytałam – Przecież tu
też mieszkają ludzie, którzy mogą mieć piękne, zadbane i cywilizowane konie.
-To nie są tutejsze konie- powtórzył z przekonaniem Chłop i kilka tygodni później, dzięki korespondencji z p. Danusią okazało się, że miał rację. Tymczasem mnie nie mogło się zmieścić w głowie, że ktoś może bez wiedzy właścicieli dysponować i czerpać korzyści z cudzej (w tym wypadku z naszej) łąki.
-E tam, głupoty jakieś gadasz. Ja się cieszę, że ktoś w pobliżu ma konie, ponieważ potrzebuję na przyszłość mieć towarzystwo dla NASZEGO Fryza.
-To nie są tutejsze konie- powtórzył z przekonaniem Chłop i kilka tygodni później, dzięki korespondencji z p. Danusią okazało się, że miał rację. Tymczasem mnie nie mogło się zmieścić w głowie, że ktoś może bez wiedzy właścicieli dysponować i czerpać korzyści z cudzej (w tym wypadku z naszej) łąki.
-E tam, głupoty jakieś gadasz. Ja się cieszę, że ktoś w pobliżu ma konie, ponieważ potrzebuję na przyszłość mieć towarzystwo dla NASZEGO Fryza.
Zerknęłam na Chłopa, który głaszcząc przez siatkę konika, miał błogi i
rozmarzony wyraz twarzy.
-Bo będziemy mieć tutaj NASZEGO Fryza, prawda?- zapytałam słodko.
-A możemy mieć i Fryza- rzekł Chłop, a ja zorientowałam się, że znajduje się on w takim mentalnym stanie, iż zgodzi się nawet na krokodyla w dworskiej sadzawce.
Postanowiłam to wykorzystać.
-A wiesz, co byłoby lepsze od Fryza?
-No, co?
-DWA NASZE Fryzy. Wiesz, chodzi o towarzystwo i o to, że jeden to może wozu i sań nie pociągnąć na tych górkach.
-A mogą być i dwa Fryzy.
I tak słowo się rzekło, a ja na wszelki wypadek postanowiłam
to udokumentować publicznie. Pozostaje tylko czekać na sprzyjające okoliczności
przyrody :-)
Jak bym nie wiedział, że to niemożliwe, to bym powiedział, że Melon z Frontierem, konie naszego znajomego z Radomia, do Was zawitały..!
OdpowiedzUsuńOstatnio spotkało mnie tyle dziwnych rzeczy w życiu, że mogę jedynie odpowiedzieć: wszystko jest możliwe :-)
UsuńAle wspaniałe koniki! Czarny rzeczywiście pozuje jak gwiazda filmowa. Pomysł z Fryzami genialny, będziemy egzekwować! A z tą łąką to wiesz, ktoś pomyślał, że Wola pusta stoi, to co się ma trawa marnować... Ho, ho, ho! (z góralskim akcentem, u nas brzmi to raczej jak hou:))
OdpowiedzUsuńCiepłe pozdrowienia z remontu.
Jaki czarny, myszaty ci on z pręgą, konik polski zupełnie poprawny. Dwa fryzy! Czekam z niecierpliwością. Pozdrawiam.
UsuńMika- to ho ho ho to bardziej mi pasuje, jako okrzyk bojowy św. Mikołaja :-) Ale w wykonaniu Chłopa to działa na konie, zatem zamierzam i ja nauczyć się tego akcentu.
UsuńMy nie żałujemy koniom trawki, niech się pasą na zdrowie (zniknęły 4 dnia naszego pobytu) tylko wypadałoby się zapytać, czy można, w końcu na pustyni nie mieszkamy. O tym, że dwór i przyległości oddano rodzinie huczy w calej okolicy już od dawna.
Agniecha- koniki polskie znam z widzenia jedynie pobieżnie (głównie konie Buckiego- w końcu muszę się do Was wybrać) i wydawało mi się, że ten jest jak na konika polskiego dosyć masywny i spory. W swojej ignorancji stawiałam, że to może hucuł, ale Chłop z całą swoją powagą stwierdził, że to porządny i klasyczny konik polski :-)
UsuńAgniecha- pod naszym domem wytyczono świeżo szlak konny, może któregoś pięknego dnia zawitacie do nas na chwilę ze swoimi konikami?
UsuńRiannon - Chłop nie musiał być w błędzie, bywają hucuły, które niczym nie różnią się od koników, za wyjątkiem pochodzenia. Jeżeli chodzi o szlak konny, to, ho ho ho, on przebiega też przez naszą wieś, pewnie w końcu dolazło by się po nim do Was. A jeżeli chodzi o szlaku owego użytkowanie, to nigdy jeszcze nie widziałam, żeby ktoś po nim jechał ( no, ale nie stoję tam i nie pilnuję ), a jeżeli chodzi o mnie jako użytkownika tego szlaku, to na pewno nie w tym roku. Wszystkie nasze jeździecko sprawne konie są tym sezonie ze źrebięciem przy boku. Takich nie użytkujemy. Natomiast do nas do Mlądza zapraszam Was serdecznie a i na imprezę konną do Złotego Potoku w niedzielę moglibyście zajrzeć. http://www.mojekonikipolskie.blogspot.com/
UsuńZdjęcie dwóch FRYZÓW i druk wielkoformatowy w proporcjach 1:1 ?
OdpowiedzUsuńRozumiem, że to ma być forma afirmacji? Niezły pomysł :-) Postawię sobie makietę w muzeum :-)
UsuńEchh, koniki jak malowane!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
Dziękujemy i również pozdrawiamy :-)
UsuńAle cwaniara jesteś:) Dwa Fryzy, no poszłaś na całość. Już sobie wyobrażam, na co jeszcze skusisz Chłopa, gdy myśli o Woli wprawia go w stan ugodowy:) Opisuj koniecznie!!! Chłop wprawdzie godny zaufania, miły i dobry, ale wiesz, nigdy nie wiadomo. Czy o tego krokodylka też już prosiłaś? A może najpierw Chłop sadzawkę wybuduje? Widok byłby ...interesujący:)
OdpowiedzUsuńFotki pikne ho ho ho:)
Pozdrawiam cieplutko:)
Sadzawkę już mamy- basen przeciwpożarowy ogrodzony siatką- w sam raz na krokodyla :-)
UsuńDwa Fryzy... ech... mnie nawet na rzeźną chabetę nie stać :(
OdpowiedzUsuńZazdroszczę bardzo (ale bez złości i żalu, tylko tak trochę ze smutkiem), że tak ładnie Wam wszystkie marzenia się spełniają. Oby ten stan pozostał nieprzerwany już na zawsze :) Bo ja lubię czytać, że ludziom dobrze się darzy, bo daje nadzieję, że może i mnie się też jakieś szczęście przypałęta wreszcie na dłużej ;)
Pozdrawiam życząc wszystkiego, co najlepsze :)
Mnie też jeszcze nie stać, ale jak się sprawy poukładają po naszej myśli, czyli spieniężymy to, co mamy obecnie, to można już realnie o tym myśleć. Póki co, jeden czy dwa fryzy to dla mnie jeszcze abstrakcja.
UsuńPrędzej czy później każdego czeka jego szczęście, to tylko kwestia zestrojenia się z okolicznościami i podejmowania odpowiednich decyzji. Tak naprawdę nie możemy jednak wiedzieć, czy będzie nam tam lepiej, niż tu i gdzie tak naprawdę bylibyśmy szczęśliwi. To kwestia wiary i tego, że szczęście budujemy sobie sami niezależnie od okoliczności.
Definicją szczęścia nie są dla mnie rzeczy materialne- dom, pieniądze, cały ten stan posiadania, lecz spędzenie życia obok właściwego człowieka i wspólne przeżywanie każdego dnia. Wtedy zawsze wszystko się jakoś układa.
spiesze doniesc, ze wlascicielem konika polskiego jest p.Wojtek, a siwa klacz pensjonariuszka
OdpowiedzUsuńJeszcze nie znam na tyle ludzi, żeby wiedzieć, kim jest p.Wojtek, ale koń podbił moje serce :-)
UsuńA czemu nie od razu całe słodkie końskie stadko???
OdpowiedzUsuńNo nie, tego byłoby za wiele :-) Ja się tam nie przeprowadzam stadninę otwierać, tylko organizuję agroturystykę w stylu szlacheckiego dworku. Będę zarobiona po uszy, a nie wyobrażam sobie mieć koni tylko po to, aby ktoś obcy, w charakterze pracownika, się nimi zajmował :-)
UsuńWitaj, zaglądam i się cieszę razem z Tobą. Moja miłość do starych dworów jest szczesliwa. Ileż ja się wkraju naoglądałam tych ruin , co w '45 były kwitnącymi majątkami, a teraz łopianem albo slamsami zarosły. A teraz sugestia - pisałas że w dworze jest pustka meblowa, a teraz jestes bliżej granicy niż będziesz. pomyśl czy jakiś mebli z Reichu nie przytaszczyć, bo przecież w kraju nic nie kupisz - dawno z dymem poszło. A w Niemczech stałe meble idą precz bo moda na modernistycznie minimalistychnie jest.W naszym kraju pełno mebli dawniejszych z flomarków czy jak to sie nazywa, a ceny pną się niebotycznie.Ale największym problemem/kosztem jest transport - najczęściej znad zachodniej granicy.A skoro ma byc w stylu domowo-dworkowym to pewnie by sie przydało. Dobrze, że remontu kapitalnego nie musisz robić, rozwalić te siatki czy murki to nic wobec np.braku dachu.No i nową story piszesz, tyle że prawdziwą a nie a'la cukiernia pod aniołem czy czymś takim. A i Pani Starsza może opowiedzieć historie które już tylko Ona zna. Czekam na c.d.
OdpowiedzUsuńoczywiście stare meble a nie stałe, gupia literówka a sens zmienia.
OdpowiedzUsuń