Jeśli jeszcze raz usłyszę, że Dolny Śląsk jest najcieplejszym obszarem naszego kraju, walę w ryj! Wprawdzie nie wiem kogo, bo zazwyczaj słyszę to w telewizji. Mam zbyt małe otwory w ścianach, aby w przypływie złości, wzorem kibiców piłki nożnej, wyrzucić telewizor przez okno.
Śniegi u nas padają od pewnego czasu non stop. Ostatnio sypało dwie doby bez przerwy.
Pamiętacie książkę S. Kinga lub fantastyczny na jej podstawie film „Lśnienie”? Bohaterowie siedzą w hotelu kilka tygodni odcięci przez śnieg od świata. Obawiam się, że i nam to grozi. Patrzymy od czasu do czasu po sobie, komu pierwszemu odbije?
Dobrnął do nas wczoraj przez te śniegi sąsiad. Jakimś cudem spotkał we wsi listonosza. Odebrał naszą przesyłkę i przyszedł opowiedzieć ostatnie ploteczki na temat ciężkiej sytuacji mieszkańców, którzy muszą codziennie dostać się do pracy, tudzież odprowadzić dzieci na autobus szkolny.
Podobno wczoraj we wsi był pług. Dojechał mniej więcej do połowy wsi, po czym kierujący rzekł kibicującym:
-Ja to pierdolę, dalej nie jadę!
I zawrócił ku osłupieniu gawiedzi.
Grą wstępną do owego pierdolenia była być może przygoda, która spotkała owego pługowego (płużystę?) bądź też jego kolegę dzień wcześniej. Bladym świtem wyjechał bowiem z bazy pług, zwany potocznie „białoruśką”, po czym słuch po nim zaginął. Nie wiem, czy się odnalazł, czy znajdą go na wiosnę, a może porwali go kosmici zafascynowani poziomem techniki mieszkańców tej planety? Wiemy jedno- jak pługowy pierdoli, to my nie mamy z tego żadnej przyjemności. A nawet więcej-mamy przerąbane! Żarcie i prąd jest nadal, ale mamy pozawalane terminowe sprawy w urzędach i innych miejscach użyteczności publicznej. Wychodzi na to, że musimy czekać do roztopów mając nadzieję, że nadejdą szybciej, niż wraz z wiosną.
Zamiast popadać we frustrację, postanowiłam kreatywnie wykorzystać swoje uczucia wobec odpowiedzialnych za naszą sytuację włodarzy gminy. Moja „sympatia” skupiła się przede wszystkim na naszym osobistym, ulubionym już zapewne i przez niektórych z Was, radnym Rysiu. Ze śniegu, który z podjazdu zgarniał Chłop (nadzieja umiera ostatnia, może jednak w poniedziałek uda się wyjechać z domu), stworzyłam podobiznę Rysia. Pomimo, że bardzo się starałam, wyszedł mi piękniejszy niż w rzeczywistości.
Mamy więc przy domu własnego radnego Rysia. Jest tak samo użyteczny i komunikatywny jak prototyp. Ma jedną wielką zaletę. Jak się do niego mówi, to nie odwraca się plecami i nie pomyka w siną dal.
Radny Rysiu wyszedł Ci naprawdę super :) i jaki porzyteczny :)
OdpowiedzUsuńA mnie się wydawało, że to taka sielanka - zima na wsi...Trzymajcie się i życzę szybkiego ocieplenia, bo na służby odśnieżające nie ma co liczyć. Na pocieszenie dodam, że pomimo iż mieszkam w mieście droga przed naszym domem nie była jeszcze ani razu odśnieżana, leżą na niej tony śniegu i o wyjeździe z garażu mogę tylko pomarzyć...
Bardzo gustowna czapeczka (kapelusik?) no i ten błysk inteligencji w oku, po prostu chłop jak malowanie ;-)))Gorąco pozdrawiam zza roztapiającej się, za przeproszeniem,--kupy śniegu !
OdpowiedzUsuńRadny przed domem? To już wiesz kogo, jakby co, walić w ryj ;-)
OdpowiedzUsuńJeden z pozasejmowych polityków ( nie piszę który, by nie wyszło na agitkę) niegdyś przytomnie zapytał: "Demokracja to rządy większości, a kogo na świecie jest więcej mądrych czy głupich?" Odpowiedź znamy wszyscy.
OdpowiedzUsuńCzytając o Twoich kulinarnych wyczynach tak sobie myślę, że najgorzej nie jest być zasypanym w Twoim towarzystwie. Rozumiem jednak grozę sytuacji, gdyby Ci Chłop zaczął niepokojąco przypominać Nicholsona byłabyś zmuszona sama pilnować pieca...
Czego Ci z całego serca nie życzę :-)
Go
Współczuję. Na pocieszenie - chociaż pewnie niewielkie- dodam, że w mieście wcale nie lepiej. Pracuję w Sopocie, jedna z główniejszych ulic, brnę w śniegu po kolana, ścieżka ma szerokość wydeptanej przez pieszych dróżki. W dodatku pod grubą warstwą śniegu szklanka. Nikt tego nie sypie, nikt nie odśnieża :(
OdpowiedzUsuńBałwan cudny. Dobrze mieć własnego bałwana do bicia w razie cuś. Swoją drogą idol to w końcu bałwan z łaciny ;)
Balwan rewelacyjny! Uderzajace podobienstwo, grymas ust bardzo podobny! Chcialabym zobaczyc mine p. radnego :)
OdpowiedzUsuńPana plugowego porwali kosmici jak nic! Byle do wiosny, wszystkiego dobrego zyczy Ataner.
Kochani! Dziękuję za obfity niczym śnieg na Pogórzu Izerskim komentarz :-) W imieniu bałwanka Rysia dziękuję za miłe słowa na jego temat :-)
OdpowiedzUsuńWczoraj przeżyłam niemały szok. Godzinę po stworzeniu golema Rysia, przyjechała białoruśka, a po następnej godzinie zaczęły się roztopy. Jak tu nie wierzyć w bałwany? Jak tu nie czcić złotych cielców? :-)
To nic, że teraz na drodze mamy breję niczym smalec, to nic, że znów sypie gęsty śnieg. Poprawię Rysia, bo zaczął topnieć, pogadam z nim i szykuję się jutro na wyjazd po sprawunki :-)
Ataner-zobaczyć minę radnego- bezcenne! Nie mam takiej jednak możliwości, gdyż w życiu Rysio się tu nie pokaże. Dla niego jesteśmy diabłami z miasta :-)
OdpowiedzUsuńGo- jacy ludzie, taka władza :-( Decydenci na każdym szczeblu są wiernym odbiciem społeczeństwa. Dla rysiopodobnych to my jesteśmy głupkami, zachowujemy się dziwnie, mówimy niezrozumiałym językiem o abstrakcyjnych dla Rysia problemach. W ogóle mówimy, zamiast flaszkę postawić. Głupota więc to rzecz względna.
Nie umiem obsługiwać naszego pieca, więc dopieszczam kulinarnie Chłopa, ile tylko wlezie :-)
Inka- sielanka na wsi zimą, to tylko na obrazku :-)
Asjah, Anovi- nie uderzę mojego Rysia! Rysia pieszczę i uklepuję, aby jak najdłużej nam służył i spełniał życzenia :-)
Kontrolerko- wielofunkcyjna czapeczka z kolorowej włóczki stanowi u nas element stylizacji przy rozmaitych okazjach. Nie raz jeszcze zapewne pojawi się u mnie na blogu :-)
Do mnie to w ogóle nie odśnieżają..autko teraz stoi na dole, przy asfalcie we wsi..a zakupki na sankach trza ciągnąć, 2km, no Saba trochę pomaga ;)..
OdpowiedzUsuńNo taki Rysio przed domem jak skarb :)..czyli śnieg był 'z klejem' :D
Ja będę czasem swojego radnego widywał jednak, bo ten nowy ma akurat kawałek lasu niedaleko mnie, i przyjeżdża po drzewo :)..Latem to nawet raz mu się przyczepa załadowana wywaliła, na tej 'równej' drodze ;)
Grey Wolf- w takim razie możesz wykorzystać przygodę swojego radnego i podpuścić go o wyremontowanie drogi. Może jednak asfaltu się doczekasz? :-)
OdpowiedzUsuńPierwszą zimę mieliśmy taką, że do domu prowadził śnieżny tunel, auto przezornie zostawialiśmy pół kilometra od domu, w dostępniejszej części wsi. Na sankach woziło się wszystko- zakupy, drewno. Tamta zima w 2001 roku dała nam w kość, bo nie dosyć, że najstarsi górale takiej nie pamiętają, ale przede wszystkim dlatego, że mieszkaliśmy dopiero czwarty miesiąc na wsi. I byliśmy jeszcze mało zorganizowani. Po tamtej zimie, każda następna, włącznie z obecną, to szczerze mówiąc, zabawa jest.
Rysia musiałam dziś odbudować. Odpadły mu jajka, nos i uszy, roztopiła się w połowie głowa. Ale trwa nadal na posterunku, mrozik go przyłapał i jest nadzieja, że dłużej z nami pozostanie, bo mróz ma trzymać jakiś czas.
Riannon, mam nadzieje, ze dzisiaj mialas lepszy dzien i te jego klejnoty troszke powiekszylas :)))
OdpowiedzUsuńpożyjemy zobaczymy :)..nie wiem kiedy się natknę na niego..na razie to przysłał traktor z pługiem, do sąsiadów 'odśnieżyli'..tylko, żeby było ciekawiej, od paru dni była odwilż, i tego dnia śladu śniegu na drodze, ino błotko!..teraz znów posypało i mrozy idą ..
OdpowiedzUsuńHa, o asfalcie to już słyszałem latem (do sąsiadów), i mieli kamienia przywieźć, utwardzić..i do tej pory, ani widu, ani słychu..
A do mnie nawet latem się nie dojedzie pod chatkę, 150m jest takie gliniaste cały czas koleiny i woda stoi..zawsze muszę pod lasem zostawiać, i 300-400m wozić taczką, albo wózkiem. Traktorem to przejadą, to nikogo nie obchodzi.
No właśnie i coś 'siurek' taki malusi;), trza też powiększyć :D
Napis na plakacie wygląda jak jakaś niedokończona obelga ;)
OdpowiedzUsuńElu- ta osoba, jako przedstawiciel ludzi, stanowi dla nas obelgę :-(((
OdpowiedzUsuńZaniepokojonych rozmiarami fiutka informuję, iż jego wielkość/długość jest miarą mojego stosunku do osoby radnego Rysia :-) Rysiek GOLIZNĄ świeci, więc przyjmijmy, że na mrozie mu się obkurczył :-) Wysiadły mi baterie w aparacie, zapomniałam kupić nowe, nie podzielę się więc z Wami widokiem Ryszarda od tyłu. Ma kształtny rowek :-)
Grey Wolf- Ja to widzę w ten sposób. Masz dwa wyjścia:
1. Zrobić sobie samemu te 150 m drogi (nie mówię tu o asfalcie, ale o jakiejś metodzie historycznej, np przy pomocy otoczaków) Na pewno będzie to szybsze i bez łaski, niż z pomocą włodarzy.
2. Zakupić sobie traktor, tudzież rzecz podobną. My w tego typu sytuacjach, a często bywamy w niedostępnym dla płaskich aut terenie, posiłkujemy się alternatywnym pojazdem GAZ 69A, któremu niebawem poświęcę osobny wpis, gdyż jest ważnym członkiem naszej rodziny :-)
W oryginale Radny R. zachwyca mnie fantazyjną fryzurą, czego figurze przed Waszym Domem brakuje do stania się Dziełem Sztuki a nie jedynie przedmiotem użytkowym.
OdpowiedzUsuńCudzinko- Ryszard Golizna powstawał pod wpływem impulsu, bez dbałości o szczegóły. Raczej starałam się oddać jego inteligentny, zamyślony, pełen troski i zrozumienia dla potrzeb mieszkańców, grymas twarzy. Miał stać i spełniać swoją powinność radnego. Odkąd jednak jest z nami, już kilku cudów dokonał, tak więc zasługuje na lepsze traktowanie. Dostanie wkrótce fryzurę! :-)
OdpowiedzUsuńKurczę, to na naszych Żuławach normalnie cywilizacja! Co prawda pług się zarył w zaspie, ale jednakowoż odśnieżają codziennie, a czasem to i ze dwa razy pług przyjedzie... Pozdrawiamy z zaśnieżonego Siedliska pod Lipami!
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, wygląda na to, że osiągnęliście jakiś wyższy poziom cywilizacji :-) My wszyscy, zasypani, zawiani (śniegiem oczywiście :-) możemy tylko pozazdrościć :-) Jeśli bym zobaczyła dwukrotnie we wsi pług, to bym się poważnie zastanowiła, czy właśnie nie nadeszły dni ostateczne, albo że zostaliśmy przyłączeni "do Niemca".
OdpowiedzUsuńDzisiaj na łańcuchach przedzieraliśmy się przez śnieżne wydmy, które nawiał na drogę wiatr. Sąsiedzi powrócili do metod historycznych i pozaprzęgali konie do sań. Znów ożyło moje marzenie o koniu. Wertuję książkę z rasami koni i marzę... Ciepło pozdrawiam :-)
No tak, to ja muszę być w niezłym kołowrocie, bo Wasze zasypania jawią mi się jako dar Nieba :))) Ja się przysiądę chociaż wirtualnie na chwilę :))))
OdpowiedzUsuńSarenzir- przysiadaj się, rozgość się i mile z nami spędź czas :-)
OdpowiedzUsuńnom fakt, na zimnym się kurczy ;)..to trza mu majty jakieś, bo odmrozi sobie :D..chyba, że naturysta :)..rozumiem, że rąk nie ma 'z niemocy' ;)..
OdpowiedzUsuńOj, niektórzy to widzę mają dobre znajomości, aż im odśnieżają!..hmm, może i ja do wójta zadzwonię..
Samemu się nie da, cała robota idzie w błoto, już próbowałem..bez ciężkiego sprzętu ani rusz..rowy trzeba odwadniające na pół metra chociaż, ze 2 przepływy co najmniej, podwyższyć drogę tą ziemią, i na to dopiero kamienia..
I tak już przywiozłem samochodem w workach z 7 ton żwiru, do łatania dziur na wcześniejszym odcinku drogi..
Mi też się marzy konik!..i jaką rasę wybrałaś?..GAZ'a nie mam, myślałem nieraz o Quadzie chociaż :)
To ja też się wpraszam ;)
a i jeszcze w rakiety śnieżne można się zaopatrzyć, i psi zaprzęg :)
OdpowiedzUsuńPewnie, że każdy kto "liznął" konia ( :-) ) będzie chwalił to co liznął, ale ja z czystym sumieniem polecam "małopolskie". Nie do zdarcia koniki i zgrabne! Jak zgrabność nie gra roli to hucułki. (Jeszcze bardziej nie do zdarcia) :D Jeżeli chodzi o odśnieżanie to chwilę nas na naszych "bałkanach" nie było, ale zgaduję, że jakby tak, nie daj Bóg, pług nie przejechał to najbliższy LKS dostałby nową piłkę - głowę miejscowego polityka. Bałkany to bałkany. :D Pozdrawiam serdecznie. Radek
OdpowiedzUsuńRadek- podobają mi się Wasze "bałkańskie" zwyczaje :-)
OdpowiedzUsuńGrey Wolf- oczywiście, Ty też się tu rozgość :-) Witam też serdecznie ZiŁ-a. Złożę Wam rewizyty niebawem :-)
Grey Wolf- dla mnie quady to zabawki. Praktyczniej jest zaopatrzyć się w coś konkretnego. Gazik naprawdę się sprawdza i nie raz tyłki nam uratował. Nie jest pojazdem terenowym dla lansów, ale jeździdłem, które nie boisz się wpuścić w gęsty las, że błotnik plastikowy się urwie, czy porysuje.
Moje 4 golden retrievery owszem, pociągnąć potrafią, ale każde w swoją stronę i za upatrzoną sarenką :-) Nie zaufam im, jako zwierzętom pociągowym.
W kwestii konia. Kochani, jak marzyć, to na całego. Uważam, że na wsi powinno mieć się konia krępego, mocnego. Nie mówię, że od razu perszerona, bo nie będę nim orać w polu. Koń miałby być do celów reprezentacyjnych i szkoleniowych dla mnie, gdyż interesuję się behawioryzmem zwierząt. Jako, że miałam nieprzyjemny wypadek na koniu kilkanaście lat temu, w wyniku czego straciłam zaufanie nie tylko do koni, ale przede wszystkim do ludzi, którzy się nimi opiekują i szkolą, zamierzam kiedyś nabyć źrebię, które sama wychowam i wyszkolę. Taka forma terapii dla mnie.
Moje marzenie zapewne wejdzie w konfrontację z brutalną rzeczywistością, ale marzy mi się koń fryzyjski.
A skończy się zapewne na koniku polskim :-)))))
Mi się marzą hucułki własnie. Koń to odporny, silny, nie za duży - ot taki w sam raz, a i charaktery maja fajne. Co prawda mam sentyment do wielkopolskich ( bo rasa w moich ukochanych Kadynach hodowana ), ale co hucuł, to hucuł. Ewentualnie konie fryzyjskie. Piękne, że aż dech koniarzowi zapiera...Pozdrawiamy i częstego oglądania pługa życzymy!
OdpowiedzUsuńI hucułkiem nie pogardzę, jeśli nie uda mi się z fryzem. Doceniam i lubię tę rasę. Marzę jednak o jakiejś niepospolitej rasie, właśnie takiej, co dech zapiera i koniarzom i właścicielom i turystom :-) Na razie nie jestem jeszcze gotowa ani pod względem zaplecza, ani psychicznie, ale przez ten czas obadam rynek i zorientuję się, co leży w granicach moich możliwości.
OdpowiedzUsuńAchałtekiński ;)
OdpowiedzUsuńSą przepiękne, doceniam ich urodę i użytkowość, ale pod względem typu, jak i temperamentu skłaniam się raczej ku bardziej zimnokrwistym i mocniejszym w budowie koniom. Fryz byłby tu dobrym kompromisem- połączenie mocnej budowy z nieprzeciętną elegancją. Obadać muszę, jak z ich charakterem i dostępnością na rynku.
OdpowiedzUsuńTo może Shire ? Sa boskie, wielkie i zapierają dech w piersiach :D Takie rycerskie konie :D
OdpowiedzUsuńA ja polecam Appaloosa, Pinto :)..no Koniki Polskie, Hucuły też dobre, wytrzymałe, mało wybredne, i chów bez stajenny, i jako juczny, i kłodę drzewa przyciągną..Fryzy pewnie trudne w utrzymaniu, i delikatne, i czesania dużo..a może Falabella? ;)
OdpowiedzUsuńHa, różne są Quady, te dziecięce, sportowe to do niczego, ale te co ma straż graniczna, terenowe to super, mocne :)
Sarenzir- mnie też Shire-y dech zapierają, zarówno swoimi harmonijnymi proporcjami, jak i wielkością. Są jednak za wysokie (daleko do ziemi w razie czego :-)
OdpowiedzUsuńGrey Wolf- konie westernowe są przepiękne, ale nie pasują do mojej koncepcji. Falabella, nie chcę nikogo tu urazić, ale to karykatura konia. Tak jak buldoga angielskiego uważam za karykaturę psa, tak pośród koni, falabella jest dla mnie odpowiednikiem owego buldoga. Są oczywiście fani zarówno buldogów, jak i Falabelli, ale ja się do niech nie zaliczam.
Czesanie i w ogóle krzątanie się wokół konia mi nie przeszkadza (długie włosy uwielbiam u wszystkich gatunków zwierząt z człowiekiem włącznie). Owszem, wolałabym trzymać konia w chowie bezstajennym. Posiadam jednak uroczą wygodną stajenkę na 3 konie (obecnie służy za rupieciarnię), więc gdy zajdzie potrzeba, można i w stajni konia parkować :-)
nom Shire to by zjadł konia z kopytami ;)..ale Falabelle natura stworzyła, nie ludzie..dopiero potem krzyżowali..ej, to ja Ci zabiorę tą stajenkę :)..ja wolę takie niezmanierowane zwierzaki, co i same dadzą sobie radę jak potrzeba :D..a Twoje labradory długowłose?
OdpowiedzUsuńW takim razie w mojej książce ściemniają co do Falabelli. Wynika z info, że to produkt ludzkiej inwencji twórczej. Stajenka moja jest połączona ze stodołą, wynieść się nie da :-) Ale jest naprawdę fajna, przytulna, milutka, szkoda, że się marnuje na rupiecie.
OdpowiedzUsuńJa hoduję nie labradory, ale golden retrievery :-) To zupełnie inna rasa :-) Owszem, są one długowłose. Może nie jak charty afgańskie, ale futro mają gęste i od średniego po długie-zależy od osobnika. Tu dla przykładu jedna z moich suczek:
http://www.tuskulum.republika.pl/htm/mantra.htm
z tego co ja czytałem, to najpierw były konie hiszpańskie, pozostawione na pastwę losu..zdziczały, i stopniowo karłowaciały od surowych i mało pożywnych warunków andyjskich..i od chowu wsobnego..potem jakiś ranczer się nimi zainteresował, i zaczął krzyżować z innymi rasami, aby uzyskać jeszcze mniejsze wymiary, a nazywał się Falabella :)..i tak się potoczyły ich dalsze losy..
OdpowiedzUsuńNom tam się stajenka ze stodółką marnuje , a tu mi brakuje ;)..wszystko da się rozebrać ;)..
A no Goldeny mają dłuższe włoski, i nie takie 'kluchy' się robią :)..ale Mantra ma sztywny ogonek :D..to i medali pewnie sporo ;)..moja Saba też macierzyńska :)
Zdaje się, że jest kilka różnych legend na temat powstania tej rasy, ale wszędzie dają do zrozumienia, że rodzina Falabellów prowadziła planową hodowlę i to im zawdzięczamy ów wygląd konika. Oczywiście, nie mam nic przeciwko temu, sama hoduję psiaki, które w naturze nigdy by nie powstały, gdyby nie selekcja. Sama, jako hodowca dokonuję manipulacji pulą genową, aby moje psiaki miały zarówno odpowiedni charakter, jak i wygląd.
OdpowiedzUsuńMojej stajenki naprawdę rozebrać się nie da, bo jest to w zasadzie pomieszczenie, kamienno-ceglane, połączone ze stodołą a od drugiej strony wbudowane w dom mieszkalny. Niemiecka solidność. A żeby tego było mało, to mam jeszcze w obrębie bryły domu duże pomieszczenie na 12 krów (konie też by tam weszły) :-)
Z ogonkiem Mantry to taki trik. Stałam za nią i ciągnęłam czubkami palców za jej ogon. Do zdjęcia palce wymazałam. Tak wygląda pozycja wystawowa goldena.
Tu króciutka prezentacja Mantry w naturze, kiepska jakość, ale filmik zrobiony na potrzeby chętnych na szczeniaczki, zapraszam:
http://www.youtube.com/watch?v=31-jc-DtUgs
Grey Wolf- wycałuj od nas Sabę :-)))
no tak, ale właśnie prawidłową nazwą jest konik, a nie kuc, w tym wypadku :)..jak np. shetlandy.
OdpowiedzUsuńTo może Tobie Araby potrzebne :)
I hodowle nieraz prowadzą do różnych efektów, wynaturzenia..a ostatnio najbardziej cenne były krzyżówki np. pudla z buldogiem! ;)
Czyli masz za dużo, a ja za mało..tak to już bywa :)..no prawdziwe gospodarstwo było..Grosbauer :)
Tu wcześniej połowa domu też była oboro-stajnią..
A to spryciara z tymi palcami ;D..no na wystawach na wszystko patrzą..a w Przemyślu byłaś na wystawie?..
wow!, ale Mantra wytresowana..Saba umie tylko siad, leżeć, stój :)..a w co ucałować :)
W nos! Psa całuje się w nos :-)))
OdpowiedzUsuńNie byłam na wystawie w Przemyślu- to za daleko. My tu sami jesteśmy i nie możemy zwierząt zostawić na więcej, jak 12 godzin. Podróż do Przemyśla i z powrotem zajęłaby nam ze 3 dni. Sama w taką trasę nie odważyłabym się ruszyć. Wystawiamy się więc w promieniu 150 km od miejsca zamieszkania.
Ludzie, rozmaicie motywując swoje mniej lub bardziej udane pomysły, zamienią wszystko na pieniądze, również kundelki typu buldog-pudel, jakich pełno przecież po schroniskach za darmo. Pośród hodowców wywołuje to akapity zgrozy.
Zdecydowanie nie Araby, jestem pewna, że potrzebny mi Fryz. Dobry z charakteru dla początkującego, choć z tym też nie ma problemu, bo chłop mój z końmi od dziecka jest zaprzyjaźniony :-)
nosek zimny ;)..no właśnie daleko, ja też sam, i ciężko wszystko ogarnąć..schroniska to jak obozy nieraz, nom tylko kasa się liczy wtedy..dziś był reportaż o pławokonikach, płacą po 500 funtów za kilo, czy cóś, i miliony ich wyławiają co roku, niedługo będą na wyginięciu..tak samo kiedyś płacili za skóry bizonów, wilków, nie wspominając o skalpach..jakby płacili za gó..no, to biedni by się rodzili bez d..py :)..
OdpowiedzUsuńAle Fryz na wolne przestrzenie, w terenie dzikim, leśnym, by mu się grzywa, ogon plątały w gałęziach ;)..ja też kiedyś miałem sporo do czynienia z konikami :D