Telemarketing jest plagą naszych czasów, ale skoro od lat
ten proceder trwa, to znaczy że ma się dobrze. Cóż, prowadzę taką działalność,
że moje dane muszą być upublicznione w Internecie. Z tego powodu liczę się z różnymi
skutkami ubocznymi. Nie ma zatem tygodnia, żebym nie miała minimum 3 telefonów
z bzdurnymi propozycjami dotyczącymi przede wszystkim przebadania mnie od stóp
do głów, od zewnątrz i od środka na jakimś niby super nowoczesnym sprzęcie.
Pół biedy, jak indywiduum z drugiej strony druta/fali chce mi
coś sprzedać, towar lub usługę. Czasem
nawet jest to zabawne, jak w przypadku historyjki, kiedy zadzwonił do mnie DuchLata. Nigdy nie korzystam z żadnej propozycji kupna czegokolwiek tą drogą,
jednak rozumiem, że są ludzie, którzy z tego właśnie źródła czerpią informacje
o niezbędnym w swoim domu produkcie lub usłudze. Rozumiem to, nie czepiam się,
pogodziłam się z tym faktem, choć uważam, że mimo wszystko powinnam mieć możliwość
nie zgadzania się na tego typu telefony. Świata jednak nie zmienię, nie
zamierzam się przejmować takimi rzeczami, bo nie mam na to wpływu.
Jak
wspomniałam, czasem jest zabawnie:
-Czy jest pani zadowolona z wysokości swojego abonamentu?-
zapytał mnie przez słuchawkę miły młody męski głos dzwoniący z polecenia firmy
telekomunikacyjnej.
-Tak, jestem bardzo zadowolona- odparłam rozbawiona, bo
akurat byłam w dobrym humorze, spowodowanym nie ilością alkoholu, a jedynie
dobrym towarzystwem –wyjaśniam tak na wszelki wypadek :-)
Yyyy…- zabrzęczało coś po drugiej stronie.
No tak, tego scenariusza nie przerobili z kolegą, bo przecież
każdy jest niezadowolony z wysokości abonamentu. Choćby ten abonament był w
wysokości 5 zł, też będzie to powód do niezadowolenia. A czemu? Bo po prostu
jest, a my chcielibyśmy mieć wszystko za darmo. Cóż, tak nas natura stworzyła i
to jest wykorzystywanie przeciwko nam.
Dalsza rozmowa była niemal standardowa. Miły młody człowiek usiłował
mi jednak podnieść abonament dodając do oferty jakieś pierdoły, które nie były
mi potrzebne. Bardzo długo trwało udowadnianie mi, że ta oferta jest mi
potrzebna, na co równie długo odpowiadałam, że skąd on może na boga wiedzieć,
co zwykłam byłam uważać za niezbędne i co mnie do życia potrzebne jest? Im
bardziej brnął w temat, tym częściej przechodziłam na składnię łacińską
(czasownik na końcu zdania) i czas zaprzeszły (zwykłam byłam), co u mnie
oznacza, że jestem bliska furii i lada moment zacznę krzyczeć, a rozmówcę
wybija z tematu.
Durna rozmowa, niczym dziada z obrazem, skończyła się tym, że
w akcie desperacji chłoptaś stwierdził, że nie mogę odrzucić tej oferty, że
jest to oferta obowiązkowa dla każdego klienta, na co rzekłam, że w takim razie
proszę mi przygotować i przesłać kurierem dokument rozwiązujący naszą umowę z
firmą świadczącą usługę. W tym momencie włączył się Wielki Brat i rozmowa
została przerwana. Koleś się po prostu zagalopował, ja oczywiście rozwiązania
umowy nie dostałam (na czym mi tak naprawdę wcale nie zależało) i o dziwo
mogłam pozostać przy starej ofercie.
Lepszy numer zrobił Chłop babie usiłującej wcisnąć mu
książkę, która (książka, nie baba) miała w tytule wybitne osoby, kluczowe w dziejach świata. Ważne jest tu słowo „wybitne”.
-Przygotowaliśmy dla pana książkę o wybitnych osobach, które
miały wpływ na losy naszego świata. Oczywiście znajdzie pan w niej życiorys
naszego papieża Jana Pawła II…- tu nastąpiło streszczenie życiorysu naszego
papieża Jana Pawła II, bo przecież na Wojtyle można zbić największy kapitał w
poszukiwaniu głupków. A o głupków akurat w tym kraju trudno nie jest.
Zobaczyłam radosny wyraz na pysku Chłopa i szelmowski błysk
w jego oku.
-A jest tam może rozdział na temat Adolfa Hitlera?- zapytał Chłop
natchnionym głosem.
Idiotka po drugiej stronie fali, bo inaczej nie można jej
nazwać, zachłysnęła się przeczuwając fana Adolfa i pewnie sobie pomyślała, że skoro
w papieża naszego Jana Pawła II nie trafiła, to może lepiej jej pójdzie z
Hitlerem.
-Ależ tak, oczywiście, biografia Adolfa Hitlera jest opisana
na kilku stronach…
-No wie pani co?!- przerwał jej ze "świętym oburzeniem" Chłop-
to jest niedopuszczalne, żeby postać Adolfa Hitlera była w jednej książce z
postacią świętego naszego papieża Jana Pawła II! To jest oburzające proszę
pani, ja się na to stanowczo nie zgadzam!- piłował Chłop, a ja sobie mogłam
tylko wyobrazić minę rozmówczyni. –Ja stanowczo odmawiam zakupu takiej książki!-
rzekł Chłop na finał i rzucił słuchawką. To znaczy kiedyś by się to nazywało, że rzucił
słuchawką. Skutkiem ubocznym telefonów mobilnych, nawet stacjonarnych jest to,
że nie można już dosłownie rzucić słuchawką, aby dać wyraz swojemu oburzeniu.
Po tej rozmowie jeszcze z pół dnia turlaliśmy się ze śmiechu
po dywanie.
Miarka jednak przebiera się, kiedy dzwonią do mnie oszuści,
którzy wykorzystują moją ufność w dobre intencje ludzi i wiarę w prawdomówność
osoby, z którą rozmawiam. Nie mam wtedy poczucia humoru. Próba oszustwa i
wyłudzenia ode mnie pieniędzy na podstawie fałszywych informacji budzi mój
sprzeciw i prawdziwe oburzenie. Nie wiem, czy są to przypadki kwalifikujące się
do zgłoszenia ich odpowiednim organom ścigania, ale raczej nie. Myślę, że
oszukany w ten sposób człowiek nie znajdzie zrozumienia, zostanie potraktowany,
jak głupek, który dał się naciągnąć. Kwoty też nie są takie, aby wzbudzały
zainteresowanie, raptem kilkaset złotych ściągnięte od frajera. Jedyne, co mi
pozostaje, aby się bronić przed tego typu oszustami, to nawciskanie epitetów
rozmówcy, tudzież obnażenie mechanizmu oszustwa na blogu. Może w ten sposób uda
się mi ostrzec kilka osób.
-Mamy do pani taką sprawę- rzekła strapionym, pełnym
ubolewania i współczucia głosem osoba po
drugiej stronie fali, kiedy już upewniła się że rozmawia z właścicielką „firmy”
Tuskulum. Notorycznie przez naciągaczy jesteśmy traktowani jako firma i nie
dlatego, abyśmy poczuli się dopieszczeni, tylko z niewiedzy, co do charakteru
naszej działalności.
–Mamy klienta, który chce u nas wykupić domenę tuskulum pl
Sprawdziliśmy, że macie państwo adres tuskulum.republika.pl i poczuliśmy się zobowiązani,
aby poinformować was o tym i zaproponować wykupienie domeny, zanim inny klient
to zrobi.
Naprawdę się zmartwiłam, ponieważ jak wspomniałam, wciąż mam
wiarę w dobre intencje ludzi i ich prawdomówność. Nie jestem jednak aż taka
głupia, aby wierzyć bezwarunkowo, zatem założyłam sobie trzy scenariusze:
-Strapiona szczerze kobieta mówi prawdę
-Kobieta perfidnie udając strapioną, próbuje wymusić na mnie
zakup domeny
- Jakiś nieżyczliwy mi skurwysyn próbuje naświnić mi w sieci
i zabrał się za to od strony mojej internetowej witryny.
Ostatni punkt był o tyle prawdopodobny, że akurat w tym
czasie był taki jeden, który świnił mi w necie.
Nie mając żadnych dowodów na próbę oszukania mnie, sama się
stropiłam i rzekłam, że za domenę nie zapłacę, gdyż musiałabym również wykupić inne
adresy, takie jak net, com, eu, etc. A na takie rzeczy mnie po prostu nie stać.
Wolałabym, aby ten ich klient nie wykupywał adresu z nazwą mojej „firmy”, ale
oczywiście nie mam na to wpływu, bo rządzą tutaj prawa rynku. Tak szczerze
zmartwiona pogadałam sobie na temat etyki w sieci, bezpieczeństwa, poprosiłam
panią, aby uprzedziła klienta, że moja strona z nazwą Tuskulum ma już z dziesięć
lat i może niech sobie ich klient wymyśli inną nazwę, bo będziemy sobie
wzajemnie przeszkadzać. Rozstałyśmy się z panią w atmosferze wzajemnego
strapienia, ja z powodu niezrozumiałej sytuacji, ona, jak się później okazało z
powodu nieudanego interesu.
Sprawa się rypła, gdy pół roku później zadzwoniła nie wiem, czy
ta sama pani i strapionym głosem rzekła, że ich firma zajmuje się sprzedażą
domen internetowych i właśnie zgłosił się do nich klient, który chce wykupić
adres muzeumzapusta pl, a że my mamy podobny adres, to zwraca się do nas,
powodowana względami etycznymi i troską, że jeśli zgodzimy się wykupić ten
adres, jakże nam potrzebny, to ona temu klientowi odmówi.
Trafił mnie jasny szlag i nawet nie potrzebowałam okresu
przejściowego związanego z czasem zaprzeszłym, aby zacząć się drzeć.
Niech Was nie zwiedzie ten uśmieszek.
Jak trzeba, to przypieprzę! :-)
fot.Paweł Sosnowski
Najpierw
dobitnie i dosyć głośno wytłumaczyłam głupiej cipie (przepraszam za wyrażenie,
ale dla oszustów nie mam miłosierdzia), że Zapusta to malutka wioska, gdzie są
trzy domy na krzyż, a muzeum w takiej pipidówie to jest kuriozum. Kto na
świętego boga miałby interes wymyślić taką samą nazwę i chcieć ją wykupić pod
podobnym adresem? Wrzeszczałam długo nazywając ją i ich firmę po imieniu (czyli
oszustami i to w dodatku głupimi, skoro wymyślili sobie wyłudzenie ode mnie
kasy na podstawie takiego adresu) i dziwię się, że kretynka się nie rozłączyła,
tylko mnie słuchała. W końcu ja się rozłączyłam, bo już nie miałam o czym
wrzeszczeć. W głowie mi się do dziś nie mieści, do jakich metod posuwają się ludzie.
Tego już nie można nazwać manipulacją, to już jest według mnie oszustwo.
Oczywiście, nic się z tym dalej zrobić nie da, ale co się nawrzeszczałam i co
się głupia baba nasłuchała, to moje.
Wtedy zrozumiałam, że telemarketing stracił swoją niewinność
rodem ze wspomnianego Ducha Lata. Zaczęłam się zastanawiać, do czego jeszcze
mogą posunąć się naciągacze i wyłudzacze pieniędzy metodą telefoniczną. Zwracam
uwagę, że nie piszę tu o przestępstwach kryminalnych typu „na wnuczka”, które
podpadają pod ściganie, ale o rzeczach niby błahych, które jednak budzą niesmak
i sprzeciw, a jak dasz się naciągnąć, czynią z ciebie frajera i durnia.
I przekonałam się dzisiaj. Wczesnym popołudniem, kiedy
zbierałam się do lasu, by pomóc Chłopu przy zwózce drewna, zadzwonił telefon.
-Czy dodzwoniłam się do hodowli?- zapytał żeński głos po
drugiej stronie fali.
-Taaaak… -rzekłam nieco spłoszona, bo głos nie wyjawił
swojego interesu, a ja mam akurat przerwę w hodowli, zatem interesantów raczej
nie obsługuję. Ale zawsze może trafić się ktoś, kto chce się o coś zapytać.
–A w jakiej sprawie pani dzwoni?- zapytałam.
-Jesteśmy firmą (tu padła jakaś nic nie mówiąca skrótowa
nazwa, która sugerowała, że jest to firma z dupy) i zajmujemy się wystawianiem
certyfikatów jakości. Przygotowaliśmy dla pani firmy znak jakości, który jest
prestiżowy i będzie mogła go sobie pani powielać na każdej ze stron, na
reklamach. To będzie świadectwem dla pani klientów, że pani hodowla jest
wiarygodna, że jest wysokiej jakości… Taki znaczek kosztuje jedynie 220 zł
netto, ale jak mówię, jest świadectwem jakości pani firmy. Proszę potwierdzić,
czy możemy przygotować dla pani taki certyfikat?
Słucham i uszom nie wierzę, bo czekam na inne informację.
-A proszę mi powiedzieć, na jakiej podstawie, prócz tego, że
zapłacę państwu te 22o zł, zostanie mi ten znaczek nadany? Czy ja mam się
spodziewać jakiejś komisji, ktoś przyjedzie, sprawdzi w jakich warunkach żyją
moje psy, jak odchowuję szczenięta?
-Ale czemu od razu komisja? – moja rozmówczyni traci spokój
ducha i słyszę zdenerwowanie- Może to klient
polecił panią.
Zastanawia mnie słowo MOŻE. Zaczynam się drzeć:
-Pani sobie chyba żartuje?! Proponuje mi pani kupienie
jakiegoś znaczka, który ma świadczyć o jakości mojej hodowli? A na jakiej w ogóle podstawie,
na podstawie tego, że zapłacę wam pieniądze???
Robię oddech, który wykorzystuje moja rozmówczyni:
-Żal mi pani, że tak pani myśli…-mówi i rzuca słuchawką.
Baranieję. Co za bezczelność?! Rozłączyła się, zanim zaczęłam
naprawdę wrzeszczeć i wyzywać ją od oszustów. Jestem niepocieszona i jednocześnie
zbulwersowana. Ze swoimi klientami, którzy o mnie pamiętają, mam kontakt. Nie
sądzę, aby osoba, która mi dobrze życzy, chciała wmanewrować mnie w płacenie
ponad 200 zł za jakiś wirtualny znaczek. Kolejna metoda na perfidne
wielokierunkowe oszustwo. Kupując jakiś znaczek, zostaje się oszukanym,
ponieważ ten szemrany certyfikat nic nie znaczy. Umieszczając ten znaczek na
swoich stronach oszukuje się swoich klientów, którzy wierzą, bo chcą wierzyć w
uczciwość sprzedawcy. Może w innych branżach nie jest to tak bulwersujące, ale
sprzedaż żywych stworzeń za ciężkie pieniądze ludziom którzy ci zaufali, oparta
na oszustwie, jest czymś, co mnie się w głowie nie mieści.
Jest jeszcze inna sprawa. Jakim trzeba być kretynem, żeby
kupić sobie nic nie znaczący znak jakości, który można sobie samemu stworzyć za
pomocą bezpłatnych graficznych programów ogólnie dostępnych w sieci?
Jeśli spotkaliście się z podobnymi absurdalnymi próbami
wyłudzenia od naiwnych ludzi pieniędzy, podzielcie się ze mną w komentarzach.
Niektóre telefony tak mnie zaskakują, że na poczekaniu nie zawsze potrafię
właściwie zareagować. Przygotowana lepiej wykorzystam swój dar wrzeszczenia na tych,
na których niestety nie ma innej metody.
Zdjęcie ujmujące :)
OdpowiedzUsuńPodzielić się nie mam czym, bo do mnie nie dzwonią... Ale chyba powinnam się z tego cieszyć ;)
Oczywiście, że powinnaś się cieszyć :-) Nie wiem tylko, jak ci się udało uchronić swój numer przed telespamerami. Wszystkie podmioty, którym udostępnia się swój nr telefonu, handlują danymi, nawet jeśli nie wyrażamy na to zgody. Ja złapałam jeden urząd gminy i bank, którym jako jedynym instytucjom, podaliśmy nr komórki. Nr komórki nigdzie nie ogłaszam, jest zarezerwowana do celów tylko prywatnych, zatem łatwo było zidentyfikować, skąd wyszedł przeciek.
UsuńNumer mają znajomi, podaję go przy zakupach internetowych itd. itp., ale (puk puk) jest spokój. Ciekawe, jak długo :)
UsuńNo to Twój portal zakupowy ma dobre zabezpieczenia.
UsuńDziś odkryłam jeszcze jeden perfidny sposób pozyskiwania danych. Przesłała mi spam osoba podpisująca się pewnie fikcyjnym imieniem i nazwiskiem. Ta sama osoba dwa dni wczesniej wysłała zapytanie o kupno domu przez formularz kontaktowy jednego z portali, w którym ogłaszam nieruchomość. I przyszedł spam o kartach kredytowych, a pod spodem, że zgodnie z prawem, bo zgodziłam się na udostępnienie danych. A ja tylko odpisałam osobie zainteresowanej kupnem mojego domu, rzeczowo i na temat. To są dopiero jaja!
Do mnie kiedyś zadzwoniono (nie mam pojęcia co to u licha było) i pani po drugiej stronie słuchawki przemiłym głosem zadała mi pytanie:
OdpowiedzUsuń"Dzień dobry! Dzwonię do pani z pytaniem czy jest pani hot czy not?!".
Serio, zatkało mnie i jedyna odpowiedź jaką byłam w stanie z siebie wydusić to "yyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyy...". No ale biorąc pod uwagę fakt, że na głupie pytania są głupie odpowiedzi, to poszło mi całkiem nieźle. Tak myślę ;)
Innym razem zadzwoniono do mnie z banku i tam się chłopak produkuje, jakie to oferty dla mnie ma i w ogóle, a ja w końcu mówię do niego tak:
"Proszę pana, pan do mnie dzwoni, to pewnie ma pan tam na monitorze pogląd mojego konta. Proszę zobaczyć ile ja tam mam. Już? No to już pan rozumie, że z tym nie ma co szaleć". I w sumie oboje zaczeliśmy się śmiać i na tym się skończyło. Ale tak, dzwonią, dzwonią, dzwonią non stop...
O, przypomniało mi się jeszcze jedno. Kiedyś zadzwoniła do mnie jakaś pani, która już wpadła w swój słowotok. Ja jej jednak przerwałam i grzecznie podziękowałam mówiąc, że nie jest mi potrzebne to, co ona mi oferuje. Na to pani z wielkim oburzeniem zaczęła wykrzykiwać, że jak to? że ja przecież jeszcze nie wiem, co ona mi chce zaoferować, to skąd mam wiedzieć, że mi to niepotrzebne? W takich chwilach człowiek się zastanawia "WTF i skąd?!" ;)
pozdrawiam! ;)
No nie, cóż można odpowiedzieć na boga na pytanie hot czy not? :-) Czego ona oczekiwała? Po takim pytaniu chyba należy jednak oczekiwać opierdzielenia, bo czego innego? :-) Ale powiem szczerze, że mnie by to zaintrygowało i chyba bym drążyła temat dalej choćby po to, aby mieć temat na bloga :-)
UsuńDobrze,że masz łopatę i to jaką solidną:):) al e w sumie przez telefon Ci się nie przyda za bardzo....
OdpowiedzUsuńChyba najprostszy sposób nie słuchać, przerywać rozmowy...
Masz lekcję cierpliwości zdałoby się powiedzieć
Pozdrowienia slę
Tak, oczywiście, to jest sposób i 90 proc rozmów tak kończę. Czasem jednak miarka się przebiera :-)
UsuńŻyczę wytrwałości!!!!
UsuńFotka piękna, ale nie wierzę, że mogłabyś komuś przypakować. Słownie tak, ale żeby rękoczyny? E, nie twój styl:)
OdpowiedzUsuńTemat niestety coraz bardziej aktualny.
Przede wszystkim zbulwersowała mnie historia ze znaczkiem, ale już widzę, jak taki certyfikat wykupią szemrane "hodowle" i okaże się, że kto znaczka nie ma, ten jest kiepski. Niestety, tak to zaczyna działać. Aby zdobyć niektóre certyfikaty, obojętnie w jakiej sferze działalności, wystarczy zapłacić lub wypełnić ankietę lub jakiś inne bzdety. Certyfikat jest, można go używać i być na topie, Ciemny naród zobaczy znaczek, dyplom itp. i daje mu wiarę. Masakra!!!
Do mnie często dzwonią z banku i traktuję krótko: głównym właścicielem konta jest mąż, proszę dzwonić do niego. A maż traktuje krótko i zwięźle.
Gdy zbliża się koniec umowy tel. komórkowego również dzwonią, ale tu naciskam czerwony przycisk.
Natomiast wiele firm takich jak tel. komórkowe czy dostawcy Internetu nie mogą zrozumieć, że ktoś z umowy jest zadowolony i nie chce jej zmieniać. Jest to dla nich niezrozumiałe, jak klient może być tak zacofany i głupi, ze nie chce skorzystać z nowości, za które sprzedawca ma prowizję. Mam takie doświadczenie z UPC, gdzie kiedyś w promocji wyczailiśmy atrakcyjną ofertę 3w1. Już dawno jej nie ma, ale my tak ją pokochaliśmy, że nie chcemy zmieniać. Firma ma z nami mękę, ale czy to moja wina? Już nawet nie dzwonią, pogodzili się z porażką:)
Inny przykład. Kupowaliśmy drukarkę, szukaliśmy ofert w necie. I gdy po jakimś czasie otworzyliśmy net w zupełnie innym celu pojawiły się na bocznym pasku reklamy właśnie tych wybranych przez nas modeli drukarek. Szpiclowanie, wieczna inwigilacja.
A na koniec. Szkoda mojego czasu na głupie gadanie. Nie odbieram telefonów, gdy wyświetla się numer prywatny czy nieznany, również omijam numery zaczynające się od 22 (Warszawa). Jak chcą gadać, jest sekretarka.
Jednak oglądałam kiedyś program o ankieterach i robią złośliwości za niemiłe ich traktowanie. To ich praca, rozumiem, ale mój czas i prywatność.
Osoby prywatne mogą liczyć na więcej spokoju, ale jak prowadzisz działalność to już gorzej.
Mnie jednak najbardziej wkurzają domokrążcy. A może sąsiedzi, którzy takowych domofonem wpuszczają? Jak widzę gościa z jajkami za drzwiami to dostaję białej gorączki. A Jehowi - tragedia.
I tak oto dobrnęliśmy do ważnej w dzisiejszych czasach kwestii wolności, prywatności i ochrony danych.
Oczywiście, że nikomu nie przypakuję rydlem, to tylko mój typowy żarcik, jak ten z mafią :-D
UsuńWłaśnie o to się boję. Niestety, szemranych hodowli jest bez liku, a klienci na szczenięta to z reguły ufni, pełni dobrej energii ludzie. Finalnie oni padną ofiarą i zapłacą za takie oszustwo najwyższą cenę.
Tak, tak, mąż to najlepszy wytrych :-) Też co mogę, zwalam na Chłopa, ale on nie zawsze jest z tego zadowolony :-)
Ku mojej zgrozie, Chłop wita Jehowych z otwartymi rękami i wdaje się z nimi w dyskusje. Mówi im, że piekła nie ma, ba, że boga nie ma, a potem się dziwi, że Jehowi jacyś tacy niezadowoleni się z nim żegnają :-) Ale kurka wodna, zawsze wracają!!!
U mnie z Jehowymi krótka piłka, won i już, ale babę z jajami, to bym chętnie powitała :-)
Acha, i niestety, nie mogę sobie pozwolić na nieodbieranie telefonów z zastrzeżonych, prywatnych numerów, czy wszelkich innych, bo dosyć sporo klientów właśnie dzwoni do nas spod anonimowych numerów. Jestem zatem skazana na telespamy :-(
UsuńTo, co piszesz na temat szukania w sieci - to po prostu "inteligentna przeglądarka" (ha ha ha) zapamiętała i sama Ci podsuwa ;) No, takie czasy - każdy każdemu chce coś sprzedać... Choć już nawet nie sprzedać, a tylko wcisnąć i zgarnąć kasę.
OdpowiedzUsuńCzyli po prostu wina ciasteczek :-) W tym bajzlu i morzu naciągaczy uważam to za niewinny marketing.
UsuńDarmowe pokazy garnków, masaże cudownym urządzeniem, badanie uzdrawiającym aparatem, wełniane wspaniałe wyroby bez żadnych zobowiązań. Gdy ktoś dzwoni i pyta, czy jestem pełnoletnia, to mówię że mamy nie ma. Gdy pyta, czy rozmawia z osobą decyzyjną, to mówię, że nie. Również dość często mówię dziękuję i do widzenia zanim zacznie się słowotok. Staram się być uprzejma w miarę , bo jak sobie wyobrażam tych ludzi , jak się gimnastykują tam, po drugiej stronie telefonu, to mi ich szkoda...Oszustów jeszcze nie spotkałam przez telefon. I oby tak dalej. Wytrwałości życzę.
OdpowiedzUsuńOstatnio miałam taki telefon i to na w miarę czystą komórkę. Pani próbowała wziąć mnie na litość, żebym się zgodziła na pokaz w moim domu jakiegoś urządzenia do masażu. Nie muszę go kupować, ale ona prosi, bo mężowi płacą za każdy pokaz. Oczywiście, kategorycznie odmówiłam, na szczęscie asertywności mi nie brakuje.
UsuńWiem, jak ciężkie mają życie telemarketerzy i zawsze grzecznie odmawiam, dziekując za ofertę. Oszustwa jednak wywołują u mnie święte oburzenie i stąd ostre reakcje.
Zlikwidowaliśmy w domu telefon stacjonarny, bo każdy ma komórkę, a tam dzwonili tylko właśnie różni nagabujący; i teraz jest spokój; nigdy nie wchodziłam w dyskusje, kategoryczne "nie" i koniec, szkoda zdrowia na denerwowanie się; pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTo prawda, szkoda zdrowia. Nie denerwuję się po każdym telefonie. Krew mnie zalewa, kiedy ktoś po prostu w perfidny sposób usiłuje mnie oszukać. Dobrze, mnie nie oszuka, ale w końcu znajdzie naiwnych (często starszych ludzi), od których wyciągnie kasę.
UsuńCzasem tacy ludzie robią to bezmyślnie, nie zastanawiając się nad tym, co mówią. A może jak usłyszy kilka razy przez telefon, że to co robi, to zwykłe oszustwo, to się otrząśnie i przestanie naciągac ludzi w taki sposób. W końcu mało kto lubi być wyzywanym od najgorszych, nawet przez telefon.
Riannon, ja do Ciebie nie zadzwonie lecz napisze na blogu. Mam dla Ciebie propozycje :) Wystawie Ci certyfikat jakosci Twojej cierpliwosci jedynie za usmiech :) Pozdrawiam cieplo i nie daj sie tym naciagaczom :)
OdpowiedzUsuńHe, he... taki przyjmę z przyjemnością :-)
UsuńTo prawdziwa katastrofa z tymi telemarketerami, szału można dostać. Jak mi się wyświetla numer nieznany albo podejrzany, to nie odbieram. Na komórkę zdarzają się znacznie rzadziej. Do największej furii doprowadzają mnie telefony ranną porą w sobotę. Ostatnio rozmowa była taka: jest godzina 8.05, sobota oczywiście. Telefon, budzę się i wściekła odbieram. Słyszę oczywiście słodki głosik pani telemarketerki, przerywam jej wpół słowa (bardzo niegrzecznie z mojej strony)i (bardzo spokojnie i przez zaciśnięte zęby) mówię: "Proszę pani. Jest sobota, godzina 8,05. Ja śpię. Pani mnie budzi. (I teraz wrzask) A ja sobie kategorycznie tego nie życzę!!!!!!!! Po drugiej stronie zachłyśnięcie "hyyyy..." Ja grzecznie: "Żegnam panią ozięble". Trzask słuchawką.
OdpowiedzUsuńZ tym naciąganiem i oszukiwaniem to jeszcze gorzej i to należy tępić zdecydowanie. Kilku z moich znajomych z tego powodu zlikwidowało telefony stacjonarne, ale nie zawsze jest to możliwe, tak jak w twoim przypadku. Popłakałam się ze śmiechu przy rozmowie Chłopa z panią od książki.
Pozdrawiam was gorąco. Ślę coś adekwatnego na maila.
Tak, tak, znamy to nagranie. Niezmiennie wzbudza u mnie spazmy śmiechu :-) Myślę, że to nie żart, ludzie też mają poczucie humoru, a każda rozmowa jest przecież nagrywana. Mało tego, puszczenie tej rozmowy w sieć, to reklama dla firmy.
UsuńTelefon o 8 rano zdarzył mi się raz, też o kupno książki, ale na szczęście dla dzwoniącej (starsza pani, to też zanim się krzyknie, człowieka zatyka) byłam rozbudzona, zatem tylko grzecznie podziękowałam.
Niestety, nie mogę sobie pozwolić ani na likwidacje stacjonarnego, ani na nieodbieranie podejrzanych telefonów, bo za każdym może kryć się poważny bogu ducha winny klient.
Nie pozostaje nic innego, jak ze spokojem brać wszystko na klatę :-)
A słyszałaś o firmie z Warszawy, która za wpis do Krajowego Rejestru Podmiotów Gospodarczych czy coś takiego (co w ogóle nie istnieje) każe sobie wpłacić 160 zł? Jak mój niemąż założyl firmę, to zaraz przyszło pocztą pisemko a la urzędowe, czerwona pieczątka, z balnkietem do wpłaty... Z tego co wiem, wiele osób się na to nabrało i wpłaciło tej firmie... Tak się zarabia kaskę...
OdpowiedzUsuńAle numer, nie nie słyszałam, dzięki za ostrzeżenie.
Usuńa ja prawie nigdzie nie podaję nr.tela..i spokój..@ wystarcza jak chcą napisać..
OdpowiedzUsuńMnie nie wystarcza, telefon to moje narzędzie pracy. E-mail też. O spamach mailowych to już nawet nie ma co wspominać, to dopiero bagno. Nie każdy lubi posługiwać się e-mailem, sporo ludzi woli kontakt bezpośredni, aby zapytać o pewne sprawy, zanim zainwestują w urlop w moim domu.
UsuńHa!
OdpowiedzUsuńTeż mogłabym opowiadać :))) Raz zadzwoniła do mnie pani oferując mi samojeżdzący odkurzacz - prezentacje znaczy się ,byłam bardzo zainteresowana ale pani nie chciała zrobić mi prezentacji bo ja jestem niezamężna i koniecznie chciała mieć w domu mojego męża.. miałam niezły ubaw..Niestety tez mój telefon jest w sieci, bo się ogłaszam z projektowaniem wszędzie gdzie mogę .Bardzo nieprzyjemna sprawę mam z jedną firmą windykacyjną działająca już podobno poza granicami prawa - znaleźli gdzieś mój numer i od czasu do czasu zasypując mnie głuchymi telefonami , musiałam zablokować połączenia z zastrzeżonych numerów , a smaczku całej sprawie dodaje fakt że ja nie mam nic do windykowania, wszystko mam na bieżącą a często przed czasem, a pani która raz odebrałam przez 15 minut usiłowała rozmawiać z panem Tadeuszem , jak wreszcie dotarło do niej że ja nie znam żadnego Tadeusza, to przystąpiła do wyciągania ode mnie danych osobowych na zasadzie ale pani mieszka w mieście... zje... ja przez telefon równo i dokładnie.. niestety znajomy prawnik pracujący w policji powiedział że nic z moim zgłoszeniem nie zrobią i mam się nie wysilać...:( Zdarzają się tez śmieszne momenty - wczoraj taki miałam : Naczytałam się w necie jak to jacyś naciągacze dzwonią z zagranicznych numerów i ściągają gruba kasę za połączenie. Wczoraj patrzę a tu mi dzwoni jakiś zagraniczny numer... no to na drzewo nawet nie odbieram... dzwoni jeszcze raz... ja znów odrzucam połączenie... za trzecim razem coś mnie tknęło ,sprawdziłam kierunkowy. Uk.. i się zaczęłam zastanawiać intensywnie..za czwartym razem zaryzykowałam, odebrałam... a tam moja koleżanka :))) Kwiczałyśmy ze śmiechu ,bo oczywiście opowiedziałam jej cała sytuacje z odrzucanymi połączeniami :))))
Ciekawa jestem, na co był tej pani potrzeby Twój mąż? Czyżby wyszło im w badaniach rynku, że to mężczyźni są bardziej skłonni wydawać krocie na cuda techniki? :-)
UsuńDzięki tym cholernym oszustom człowiek niedługo będzie drżał z nerwów, zanim odbierze telefon! :-(
Myślę że z badania rynku wyszło im że jedna pensja nie wystarczy na raty za ten odkurzacz ;) Niesłusznie założyła bo spokojnie było mnie wtedy w tych złotych czasach na te raty stać , cóż jeden klient mniej , ja nie żałuje bo potem widziałam to "cudo" i już wiem że kompletnie by się nie sprawdziło ;) Mój brat ma świetny patent - czesto jak dzwonią to pierwsz eco to informują ze rozmowa będzię nagrywana ze względu na blablabla.. i raz mnie zatkało b o mój brat przy mnie odebrał telefon i wyraźnie powiedział- "NIE ZGADZAM SIĘ NA NAGRYWANIE ROZMOWY" i pani sam się wyłączyła w ciągu sekundy i jeszcze przeprosiła.. padłam z wrażenia :)))
UsuńO, to dobry patent. Ale dawno nikt mnie nie informował, że rozmowa będzie nagrywana, a przecież zawsze tak jest :-(
UsuńO rany,Ty to się masz Anetko!!!!
OdpowiedzUsuńAż wierzyć się nie chce do czego ludzie są zdolni....
Ja jak wracałam z urlopu do domu i czekając ponad dwie godziny na jakikolwiek autobus w Działoszynie,odebrałam telefon i pani przemiłym głosem usiłowała mi wcisnąć,że właśnie teraz potrzebne mi coś tam jest....nie słuchałam o co chodzi,bo jak usłyszałam,że rozmowa zajmie mi 5 minut-powiedziałam stanowczo nie!!! Takie 5 minut to przeważnie jest 30-40 minut,a i tak nie wiadomo o co chodzi....
Miałam też niesamowicie cudowną ofertę z sieci,w której mam telefon i przez 40 minut tłumaczyła mi zalety,ale kiedy zapytałam,dlaczego tego wszystkiego nie mogę otrzymać na mój obecny numer telefonu,usłyszałam,że to przygotowano specjalnie dla mnie z nowym numerem...itd....zaczęło się od początku...musiałam się rozłączyć,bo inaczej się nie dało....
Anetko,życzę Ci jak najmniej takich telefonów i wytrzymałości.
Pozdrawiam Was cieplutko :)
Oj takiej cierpliwości nie mam. Jeśli w ciągu dwóch minut nie dowiem się, o co chodzi dzwoniącemu, pytam wprost i z reguły od razu potem mam pretekst, aby się wyłączyć. Kiedyś z litości braam udział w teleankietach, ale już teraz zawsze odmawiam. Pytania z reguły są durne i naruszają moją prywatność (np o zarobki).
UsuńEch, takie plagi naszych czasów...
OdpowiedzUsuńMy wciąż jeszcze mamy stacjonarny, telefon jest na poddaszu, w sypialni i często-gęsto lecę po schodach, żeby odebrać, a tam ktoś usiłuje wcisnąć mi "super-ofertę". Nie powiem, jestem uprzejma, tzn. uprzejmie spławiam - odkąd moja córka pracowała dwa miesiące jako telemarketerka, mam zrozumienie dla osób, które próbują zarobić na życie ;) Ale faktem jest, że z takiimi bezczelami, co chcą dać mi certyfikat za pieniądze, nie spotkałam się ;-))
Nie wiem, jak tam u Was w R, ale u nas zasięg na komórkę najlepszy nie jest. Jesteśmy skazani na stacjonarny telefon. Problem biegania po dużej w końcu posesji częsciowo rozwiązuje bezprzewodowa słuchawka. Komplikuje to skleroza, bo czesto nie pamiętamy, żeby słuchawkę zabrać gdzieś w swoje pobliże. Efekt? Telefon dzwoni niemal zawsze, jak jesteśmy na podwórku, a słuchawka została w sypialni :-)
UsuńInna rzecz, ludzie dzwonią i po 3 sygnałach się rozłączają, a my lecimy do tego telefonu, ale zanim dobiegniemy już jest "po ptokach" :-) Nie ma obawy- naciągacze zawsze zadzwonią drugi raz.
Gratuluję trzeźwości umysłu i zimnej krwi w odporze.
OdpowiedzUsuńNa tej zasadzie, to i ja mogę jakieś znaczki zacząć sprzedawać = może nawet ładne będą. Mój mąż dostał kiedyś Order i Dyplom Wielkiej Błękitnej Skrobaczki - ale wtedy to był dowcip znajomych na wysokim poziomie.
Nie dawać się !!!
Pozdrawiam.
Nie dajemy się, czujność zachowana :-) Po prostu trzeba być jeszcze bardziej stanowczym. Nie wiem tylko, czy warto przestać się oburzać na tego typu propozycje, bo jeśli wszyscy uznamy to za normę, to będzie na podobne działania społeczne przyzwolenie. A wtedy naprawdę sporo ludzi da się oszukać :-(
UsuńBardzo mi się spodobał Wasz Order, serdecznie gratuluję :-D
P.S. Ja też uważam, że sama mogłabym sobie ładniejszy certyfikat jakości wyrzeźbić w GIMP-ie i to całkiem za darmo :-)
Ta ostatnia rzutem słuchawki załatwiła Cię - bez dwóch zdań ;)
OdpowiedzUsuńTelefon z pytaniem o zadowolenie z abonamentu - i dokładnie tak samo jak Ty powiedziałem, że i owszem. Ale nie było konsternacji tylko lista propozycji które są mi niezbędne - w jego odczuciu oczywiście ;)
Ostatnimi czasy (mam ten komfort) mówię, że nie jestem właścicielem (swojego) telefonu, ani klientem jakiegoś banku i w ogóle wyjechałem za granicę. Teraz (bank) przysyła listy :) Ogólnie gonię to towarzystwo argumetując, że szkoda mi ich czasu na mnie :)
Owszem, załatwiła mnie, bo zbaraniałam ;-) To chyba mnie powinno być jej żal, że w życiu jej nie wyszło i nie ma perspektyw na lepszą, uczciwą pracę, tylko musi się posuwać do oszustwa.
UsuńW każdym razie będę bardziej przygotowana na tego typu telefony i mam nadzieję wykazać się na przyszłość lepszym refleksem.
Dobry pomysł z tym wyjazdem za granicę, ale to działa tylko w ograniczonym zakresie, na oszustów, naciągaczy nie zadziała :-(