Każde pokolenie ludzi wygląda nieco inaczej. Dotyczy to również dzieci. Składają się na ten wizerunek zarówno ubranka, jakie wkładają na ich małe ciałka rodzice, artefakty, które dzierżą w rączkach, ale również miejsca, gdzie zdjęcia pamiątkowe są robione.
Dziś wpadły mi w ręce fotografie sprzed prawie stu lat i moje własne, robione trzydzieści lat temu. Moje-z lat 70-tych- wydały mi się byt szare na tle przedwojennych. Pobawiłam się więc trochę teksturami.
Najpierw jednak pokażę te, których zmieniać nie trzeba, gdyż same w sobie prezentują artystyczne walory.
Wujek męża. Zdjęcia z końca lat 30-tych. Futerko niestety prawdziwe, z jakichś ślicznych zwierzątek.
Babcia męża z charcikiem. Zdjęcie z około 1920 roku.
Ktoś z rodziny, niestety, nie rozpoznany.
Ta fotka już się pojawiła przy okazji posta o jabłkach. Ale szczególnie mnie ujmuje ta dziewczynka (babcia) z koszem jabłek.
I nasze szare lata 70-te. Tak je pamiętam. W sumie słabo pamiętam, bo świadomość otaczającego mnie świata zyskałam w roku 1979. Moim pierwszym wspomnieniem, który wiąże się z ogarnianiem rzeczywistości, jest ta data, gdyż nauczyłam się wówczas rozumieć kalendarz i odczytywać godziny z kuchennego zegara. Moje świadome dzieciństwo wiąże się z koszmarnie ciężkimi latami 80-tymi, kiedy sklepy świeciły pustkami, bananów nie było nawet na święta, a czekoladę (o koszmarnym smaku) robiło się w domu z margaryny i pseudo kakao z odpadów. Nie mieliśmy rodziny za granicą, nie dostawaliśmy paczek, nie byliśmy w żaden sposób uprzywilejowani. Dlatego w kwestii zdjęć wracam chętniej do nieświadomego dzieciństwa, beztroskich lat 70-tych, gdzie moim jedynym (ale za to traumatycznym) zmartwieniem było, czy mama odbierze mnie z przedszkola, zanim ostatnie dziecko pójdzie do domu. Ot, skutek uboczny znania się na zegarku :-)
Z mamą na balkonie. Antyczny balkon to tekstura. Nasz był betonowy.
Ze starszą siostrą
Riannon w stanie larwalnym :-)
Z kuzynkami. Ja po prawej, w szytej przez mamę sukience w kratkę. Mam wrażenie, że gdzieś mój mózg zachował wspomnienie o tej sukience.
Z siostrą pod blokiem ciotki.
Z mamą. Sądząc po minie świeżo zaliczyłam glebę i zastanawiam się, czy ryknąć, czy nie.
Tak! To ten czas przedszkolnej traumy :-)
I szczęśliwe chwile z siostrą na wsi w Beskidzie Żywieckim-rodzinnych stronach ojca. To jeden z niewielu momentów, gdy miałam ją tylko dla siebie. Większość czasu bowiem upływało nam na przechytrzaniu siebie nawzajem. Siostra bowiem miała towarzystwo prawie pokolenie ode mnie starsze. Co dwudziestolatki mogą robić z sześciolatką? Tylko się od niej opędzać. Co sześciolatka może robić dwudziestolatkom? Wkręcać się w towarzystwo, nastawiać ucha i uczyć się od nich być dorosłą.
Wyjeżdżam jutro na cały weekend. Powdycham spaliny z wrocławskiej komunikacji miejskiej, wytarzam się na łonie rodziny, nauczę się wreszcie porządnie podstaw decoupage'u. Mam nadzieję przywieźć trochę inspiracji.
Obiecałam Wam pokazać wykończoną doniczkę. Tak właśnie sobie to wymyśliłam:
Do zobaczenia w przyszłym tygodniu ;-)
Muszę przyznać, że nic się nie zmieniłaś od tych lat 70tych:))) Pozdrów Wrocek, ja go w sobotę odwiedzę dopiero ;)))))
OdpowiedzUsuńFajne to stadium larwalne ;-)
OdpowiedzUsuńHe, he... powiedzmy, że trochę urosłam :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję, pozdrowię :-)
A ja miałam takie futerko z białych królików jak na pierwszych fotkach, wyglądałam jak kula śniegu, masakra... Ładne wspomnienia :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie, kiedyś ludzie wyglądali trochę inaczej... a te stare fotki mają wiele uroku :)
OdpowiedzUsuńA Twoje fotki i wspomnienia są równie urokliwe :)
Pozdrawiam i liczę, że jeszcze poszperasz trochę w albumach ze zdjęciami...
Zdjęcie dziewczynki z koszem jabłek jest niesamowicie urokliwe. Przyjemnie się na nie patrzy...
OdpowiedzUsuńinkaw- przywiozłam od rodziców trochę fajnych fotek, na pewno wkrótce zamieszczę :-)
OdpowiedzUsuńmaroccanmint- to jedno z moich ulubionych zdjęć :-)