O mnie

Moje zdjęcie
Kobieta wciąż zadziwiona otaczającym ją światem. Z wykształcenia archeolog, z wyboru Wolny Człowiek i Kustosz we własnym Muzeum. Z urodzenia Wrocławianka, z wyboru mieszkanka małej wsi. Na pytania miejskich kolegów: "co ty robisz do licha na tej wsi"??? odpowiada: "żyję!!!". Zawsze niepokorna i pozostanie taką do śmierci. Wyznaje w życiu maksymę: "Ludzie posłuszni żyją, aby spełniać oczekiwania innych. Nieposłuszni realizują swoje marzenia". Kobieta owa ma wciąż wiele pomysłów, które uparcie realizuje na powyższej zasadzie. Posiadaczka 2 psów i 1 Chłopa. Chce się dzielić z ludźmi swoim kawałkiem życia prowadząc Gospodarstwo Agroturystyczne, Muzeum Dwór Feillów oraz Hodowlę Psów Rasy Golden Retriever.

środa, 17 listopada 2010

Spisek


... jaka wieś, taki spisek...

Wczoraj burmistrz zaszczycił swoją obecnością sąsiednią wieś, która przynależy do naszego okręgu wyborczego. Chłop, roznosząc listy do wyborców, spotkał się z dużą życzliwością i zainteresowaniem ludzi, postanowił więc wziąć udzial w owym zebraniu. Może rzeczywiście zdarzy się, że zostanie radnym. Będzie wówczas miał wstępny obraz, czego ludzie oczekują od decydentów, z jakimi problemami się zmagają. W pewnym momencie, podczas monologu burmistrza na temat, ileż to on zrobił dla gminy w mijającej kadencji, sekretarz gminy, ku ogromnemu zdziwieniu Chłopa, wyciągnęła z dokumentów nasz list do wyborców, a burmistrz powiedział, co następuje:
-Tylko obecny pan radny dba o wasze interesy. Na nikogo innego nie można w tej kwestii liczyć. Przykładem jest wyremontowana własnymi rękami świetlica- tu wskazał nasz wiejski lokal publiczny.
- Tylko radny i pani sołtys przy niej pracowali-mówił dalej.

Na te słowa Chłop wstał i poprosił o głos. Wyjaśnił, iż kandydowanie na stanowisko radnego nie ma nic wspólnego z osobistymi sprawami pomiędzy obecnym radnym, a nim. Po prostu pewne rzeczy widzimy inaczej i chcemy innej rzeczywistości, niż ta, jaką zastaliśmy 10 lat temu, a która trwa i trwa i końca nie widać.
Kwestia świetlicy dała wyjaśnić się bardzo prosto.
Na ostatnim zebraniu wyraziliśmy chęć odremontowania jej własnym nakładem pracy. Sama chciałam wziąć udział w malowaniu, bo bardzo lubię operować pędzlem. Nie ważne, czy robię decoupage, maluję ściany w pokoju, czy drzewka w sadzie. Radny, wraz z sołtyską, poinformowali nas, że nie możemy tego zrobić, gdyż na remont musi być przetarg. Zrobi to wyłoniona firma. I pewnego pięknego wieczoru, pod osłoną mroku, nakryliśmy panią sołtys wraz z radnym, jak w pośpiechu, niczym mróweczki, krzątali się przy malowaniu i porządkowaniu świetlicy.
Nawiasem mówiąc, panią sołtys i naszego radnego-kawalera lat 50, łączy jakaś tajemnicza więź, mam nadzieję, że tylko emocjonalna. Z resztą, co mnie to obchodzi, jaka. W każdym razie, gdy zwracamy się do radnego, pani sołtys poczytuje to za atak na jej pupila. Traktuje go jak chorego pieska, którym ma obowiązek się opiekować. Przeszkadza nam to w kontaktach z radnym i nie ukrywam, koszmarnie mnie wkurza.
Remont ów, przeprowadzony cichaczem, był elementem kampanii wyborczej, kto wie, czy nie samego burmistrza. Podejrzewam, że odbyło się to tak:
-Pani sołtys, tu są ekstra fundusze, weźmie pani radnego, nic nikomu nie powie, a potem powie się tym, co chcą głosować na konkurencję, a nie na naszego radnego, że oni nic nie robią, tylko nasz radny pracuje.
Nie podejrzewam bowiem naszej pani sołtys o taki spisek.
To są oczywiście moje przypuszczenia, mogło być troszkę inaczej. W każdym razie, nie ważne, kto był inicjatorem tej manipulacji, od razu spisek został przez nas zrozumiany i mieliśmy czas przygotować się na tę okoliczność. Chłop wytłumaczył zebranym, jak to z naszą świetlicą było. I komu było łyso? Argumentów drugiej stronie zabrakło.

Gdy wieczorem usłyszałam od własnego chłopa relację ze spotkania, mowę mi odjęło, że burmistrz przechowuje w swoich dokumentach nasz list. Widzę oczami wyobraźni, jak obecny radny biegnie z kartką w pysku na skargę do burmistrza. Dostarczyliśmy go radnemu pod same drzwi. Z listu jestem dumna. Chciałam zawrzeć w nim swoje rozczarowanie, w miarę możliwości, w kulturalny sposób. Jestem poruszona, że burmistrz pochylił się nad nim i podjął dyskusję. Tylko, że taką dyskusję powinien podjąć radny. W końcu Chłop nie kandyduje na stanowisko burmistrza i nie musi wchodzić z nim w bezpośrednią konfrontację. Ale z drugiej strony merytoryczna rozmowa robi dobre wrażenie. Chcąc czy nie, burmistrz wyświadczył nam przysługę.
Z drugiej strony, co to za metody, jeżdżenie po wsiach i opowiadanie ludziom, że mieszkańcy naszej wsi są aspołeczni, że nic nie robią, że udziela się jedynie pani sołtys i radny. W jakim świetle stawia to ludzi, którzy są bogu ducha winni, gdyż nikt ich nie poinformował o planowanych pracach?

Dziś rano, przed naszym własnym wiejskim zebraniem, Chłop wsiadł na rower i rozwoził ludziom swój list wyborczy. Zdał ludziom relację ze wczorajszego spotkania w sąsiedniej wsi. Ludzie mają własne problemy, z którymi się zmagają. Jak jeszcze usłyszeli o zarzucie lenistwa i braku ich zaangażowania w remont świetlicy, szlag ich trafił.

-Rozmawiałeś na temat świetlicy z panem Z?- pytam. Pan Z to również przesiedleniec z dużego miasta. Starszy człowiek, który emeryturę chciałby spędzić w spokojnym miejscu, niekoniecznie w cieniu wiatraków.
-Tak, rozmawiałem.
-Coś powiedział?
-Tak
Czekam chwilę, aby usłyszeć, co powiedział pan Z. Nie doczekałam się.
-No powiesz mi wreszcie, co powiedział?
-A to chuje!

---------------------------------------------------------------------------------------------------------
...relacja z dzisiejszego spotkania, a właściwie refleksje z nim związane, w następnym poście.




9 komentarzy:

  1. Lepiej nie można tego określić i mam tu na myśli politykę w ogóle, a to chuje!!! Pozdrawiam:)))))

    OdpowiedzUsuń
  2. No jesteś, :) i masz się całkiem dobrze, to super.
    Czekam na relacje z zebrania.
    Opinia pana Z. ... bezcenna :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam się ogólnie dobrze, bo też dobrze zebranie poszło, całkiem po naszej myśli. Ale mam tak bardzo dużo refleksji po nim, że spędzam właśnie noc bezsenną :-) Owe refleksje przeleję, niegdyś się mawiało na papier, a teraz jak powiedzieć? Na monitor? :-)
    Zawrócony- ja nadal nie kojarzę samorządu, tego na najniższym szczeblu, z polityką. Ale może jestem naiwna. W takich małych społecznościach głosuje się personalnie na ludzi, nie na ugrupowania, czy partie polityczne.
    Poza tym wszystkim, mam identyczne zdanie, jak sąsiad Z :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nepotyzm w lokalnych społecznościach służył systemowi (tak komunistycznemu, jak teraz nadal służy unijnemu) do rozbicia wspólnot lokalnych od środka. Stwarza się szansę, pokazuje cukierek, oferuje stanowisko i pomaga komuś miejscowemu do niego dojść, a potem ten jest już w sieci uzależnień nie do zerwania, nawet gdyby chciał. Jest psem, pośrednikiem skazanym na lojalność wobec "próżniaczej klasy rządzącej" (jak mawia pewien znany bloger). Oni przedstawiają się mu jako "swojacy", a reszta ludu to barachło do manipulacji i dojenia.
    W praktyce jednak są lokalni urzędnicy, którzy zachowują równowagę, nie ruszając swoich pod karą ostracyzmu. Ci mają swoistego schiza, którego tylko bezmyślnością można tolerować. Bo np. za biurkiem urzędnik ściga z urzędu "nielegalne" (tj. bez pieczątki i pobrania myta skarbowego) budowy, remonty, wycinki drzew, itd.itp. a po godzinach pracy zatrudnia "pana Czesia", który podatków państwu nie płaci, przy własnym remoncie albo kupuje na wiosce pół świni czy worek kiełbasy, na które żaden weterynarz nawet nie pierdnął, a co dopiero przybił pieczęć. O samogonie nie wspomnąc.
    Pozdrawiam
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurcze, podziwiam Was i wspieram duchowo ;-)))Mam nadzieję,że uda Wam się ruszyć tą skisłą atmosferkę,taki hmmmm...wiew świeżego powietrza.Z Panem Z.przybijam "piątkę" z pełnym zrozumieniem hihihihi.
    Pozdrawiam cieplutko i ściskam !

    OdpowiedzUsuń
  6. Ewa-Jest dokładnie tak, jak piszesz. A w takich malutkich społecznościach, widać to, jak na dłoni. Dlatego jakoś tak za bardzo nie liczę i nie będę płakać po ewentualnym przegranym starciu. Kto wie, czy takiemu niezależnemu, niepokornemu radnemu nie zamieniliby życia w piekło. Niemniej jednak są ludzie, którzy oczekują nowej jakości. To kiedyś pierdyknie z hukiem.

    Kontrolerka- to duchowe wsparcie jest nam bardzo potrzebne, szczególnie mi. Chłop czerpie energię z dokuczania "władzy", a ja po nocach nie śpię :-(

    OdpowiedzUsuń
  7. Riannon, wsparcie duchowe i ode mnie, w razie "W" pisz do mnie, daleko nie mam a w kupie zawsze raźniej;) Zawsze byłem nonkonformistą, więc wszystkie odchylenia od normy gorąco popieram. Mam nadzieję że jednak wygracie z korzyścią dla okolic. Trzymam kciuki i nie pękaj:))))))

    OdpowiedzUsuń
  8. Przesyłam dużo pozytywnej energii, chciałabym bardzo by Wam się udało.
    Też mieszkam w takiej małej wiosce, więc chyba rozumiem co czujecie.
    Tylko u mnie jest jeszcze problem koligacji rodzinnych, w kogo bym nie rzuciła kamieniem to czyjaś rodzina.
    Kiedyś rodziny były, przynajmniej tutaj, baaardzo wielodzietne. I wszystko pożeniło się w okolicy. Potem ich dzieci też, dopiero wnuki lekko wychodzą poza granice gminy.
    I potem się dziwią, że choroby w rodzinie, jak to wszystko jedna wielka rodzina :-)
    I właśnie dla nowych we wsi te koligacje są praktycznie nie do pokonania.
    Trzeba chyba czekać aż ze dwa pokolenia odejdą ....
    Będzie dobrze, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zawrócony- Nonkonformizm, to moje drugie imię, na trzecie mam Marudzenie :-) Nie pęknę, obiecuję, tylko przemarudzić sprawę muszę :-) Jak będę organizować "ustawkę", to na bank Cię zaproszę :-)))

    Mirka- na szczęście jesteśmy stosunkowo młodzi. Jeśli nie teraz, to za kilka lat powinniśmy doczekać zmian. Wystarczy mi, że teraz zamieszania narobiliśmy. To się jeszcze tej władzy, w tej okolicy nie przydarzyło.

    OdpowiedzUsuń