O mnie

Moje zdjęcie
Kobieta wciąż zadziwiona otaczającym ją światem. Z wykształcenia archeolog, z wyboru Wolny Człowiek i Kustosz we własnym Muzeum. Z urodzenia Wrocławianka, z wyboru mieszkanka małej wsi. Na pytania miejskich kolegów: "co ty robisz do licha na tej wsi"??? odpowiada: "żyję!!!". Zawsze niepokorna i pozostanie taką do śmierci. Wyznaje w życiu maksymę: "Ludzie posłuszni żyją, aby spełniać oczekiwania innych. Nieposłuszni realizują swoje marzenia". Kobieta owa ma wciąż wiele pomysłów, które uparcie realizuje na powyższej zasadzie. Posiadaczka 2 psów i 1 Chłopa. Chce się dzielić z ludźmi swoim kawałkiem życia prowadząc Gospodarstwo Agroturystyczne, Muzeum Dwór Feillów oraz Hodowlę Psów Rasy Golden Retriever.

poniedziałek, 20 września 2010

Rzecz o szczęściu.

Miałam nie produkować tego typu wpisów, nie obnażać się emocjonalnie, ale chyba po prostu nie potrafię tak nie pogadać sobie w moim stylu o tym, co mnie dręczy. A od wczoraj uwiera mnie niemiłosiernie... moje własne szczęście. Jestem bowiem zawstydzona, zażenowana własnym szczęściem. A nie powinno tak być. Zamierzam się więc z tym uczuciem rozprawić raz, a dobrze.

Ten szczególny wpis poświęcam szczególnej dla mnie osobie, ale może komuś też przyda się jako temat do rozmyślań. Osobie owej nie byłam w stanie przekazać tego w bezpośrednim dialogu. Ot, taki mam defekt mózgu-lżejsze pióro, niż słowo mówione :-)

Po wpisie Istota Tuskulum mam wrażenie, że niektórzy mogą pomylić szczęście ze stanem posiadania. Uzależniają swój stan emocjonalny od innych osób i rzeczy nabytych. Owszem-czuję się szczęśliwa, owszem-mam piekny dom i kochanego męża. Mam dokąd wracać, mam po co i dla kogo żyć. Ale czy to właśnie czyni mnie szczęśliwą? Mam też kilka swoich problemów, fobii, koszmarów, które powodują, że budzę się niekiedy w nocy zlana potem. Czy to ma zniszczyć moje poczucie szczęścia?

Otóż szczęście rozumiem jako stan umysłu nezależny od stanu posiadania. Bo gdyby było inaczej, to jak spojrzeć na gościa pod Biedronką w Gryfowie, który z gitarą w ręku zbiera grosiki do kapelusza? Z uśmiechniętych, o dziwo trzeźwych ust usłyszałam: „nigdy w życiu nie zapłaciłem państwu ani złotówki podatku i nigdy nie zapłacę”. I kto co mu zrobi, jeśli jego stanem posiadania są ciuchy, które ma na sobie i instrument? Dlaczego sama będąc szczęśliwą zazdroszczę mu jego szczęścia? Nie chcę już nawet rozwodzić się nad prawdziwym szczęściem pana A, gdy siedzi pod sklepem w Biedrzychowicach z butelką nalewki „Amoretto” za 3,86 zł.

A moje szczęście? Sama go zbudowałam. Ze szczególnym naciskiem na „ja”. Nie jestem szczęśliwa, bo mam dom i męża, a wiele osób tak właśnie mnie postrzega.: „jej jest łatwo, ona ma druga połówkę, duże gospodarstwo”. Tyle, że to moje szczęście to suma własnych życiowych wyborów, kształtowania swojej rzeczywistości tak, abym czuła się w moim świecie jak najlepiej. Wyborów moich i tylko moich wbrew okolicznościom i „dobrym radom”. Wyprowadzając się na wieś narażona byłam na krytykę, ośmieszanie, poddawano w wątpliwość moje zdrowie psychiczne. Moja matka histerycznie krzyczała: „nie po to uciekałam ze wsi w czterdziestym siódmym, aby moje dzieci na powrót tam wracały!”. Cóż za wsparcie. I wówczas nie było możliwe wytłumaczenie jej i innym, że dziś mieszczuch na wsi żyje tak samo jak w mieście, tylko ogródek ma większy. Że nie ma konieczności trzymania kur, orania w polu i pędzenia bimbru w stodole. Że można mieć dwie łazienki i internet.

Wbrew najbliższym wywalczyłam sobie to szczęście i dlatego tak bardzo boli mnie i rani, gdy padają słowa: „ty tego nie rozumiesz, bo masz wszystko i jesteś szczęśliwa”. Owszem-nie rozumiem! Nie rozumiem, jak można uzależniać swoje szczęście od obecnosci drugiego człowieka czy rzeczy martwych. Są na świecie milony osób posiadające domy, rodziny, a szczęśliwe nie są.

Kobiety od dziecka programuje się, że naszym szczęściem będzie w przyszłości mąż i gromadka dzieci-przyszli obywatele państwa. Tak naprawdę chodzi tu o wydanie na świat pracowników, którzy mają utrzymać nas na starość. Tylko ci, wierzący zazwyczaj w boga ludzie, zapominają, że ów bóg dał ludziom wolną wolę. Ze świętych ksiąg to nie wynika, ale zakładam, że w dzisiejszych czasach słowo „człowiek” odnosi się również do kobiety. Nawet jeśli jesteśmy agnostykami, w niektórych z nas nadal tkwi potrzeba spełniania oczekiwań innych zgodnie z wolą bożą, której wyrazicielami są nasi ojcowie/matki.

Tymczasem szczęście kształtujemy sobie sami niezależnie od stanu posiadania. Ono tkwi w naszej głowie, a składają się na nie właściwe decyzje i wybory, które nie zaspakajają potrzeb innych ludzi, lecz pozwalają spełniać własne marzenia. Szczęście trzeba chwycić, mocno trzymać, karmić nastepnymi dobrymi decyzjami.

Proszę, niech nikt nie zazdrości mi szczęścia. Wywalczyłam je sobie sama i wiem, że każdy ma potencjał i siłę w sobie, aby również poczuć się szczęśliwym. Niezależnie od chłopa, psa czy domu z ogródkiem, każdy na szczęście zasługuje i każdy może je sobie zbudować.

A może ja się mylę? Być może tak jak inni otrzymali dar wiary, tak ja otrzymałam dar bycia szczęśliwą? Może to „taka karma”-jak mawia jedna moja znajoma?

5 komentarzy:

  1. Bądź sobą, reszta jest bez znaczenia :*

    OdpowiedzUsuń
  2. To takie nieprzyzwoite być szczęśliwą osobą i podejrzane ;) szczęście to stan ducha, harmonia pomiędzy sobą a światem zewnętrznym, to uśmiech poranny do lustra. Jestem szczęśliwy choć smucę się często, choć baby nie mam ani domu a i pieniędzy niewiele ale żyję w zgodzie z samym sobą a to wystarczy by być szczęśliwym. Pozdrawiam:))))))))))

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajrzałam i napiszę tak: bądź szczęśliwa, tak po prostu i nie czyń sobie z tego powodu wyrzutów.A jeżeli uda Ci się tym szczęściem z kimś podzielić...to.....kto się dzieli, temu niech się mnoży:-)))szczęście chociażby na przykład!I pozdrawiam cieplutko!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Mocny wpis. Gratuluję: odwagi i determinacji. Nie zawsze jest łatwo iść za głosem serca, szczególnie że głos rozumu ludzi wokół jest wrogi naszej prawdziwej woli. Szczęście, to życie w zgodzie ze swoją prawdą, nie przesłonioną społecznymi konwenansami, oczekiwaniami - wręcz żądaniami - innych osób. Gdy zamykamy się na swój wewnętrzny głos stajemy się przyduszeni, zszarzali i stetryczali. Doświadczyłem tego w swoim życiu. Nie ma niczego piękniejszego jak promienienie szczęściem. Jasne, nie zawsze jest łatwo i kolorowo. Jednak prawie 100% naszego jutra zależy od interpretacji naszego dzisiaj.

    Trzymaj się i kontynuuj swoją podróż w świecie szczęścia.

    Zapraszam na swojego bloga:
    http://akadszczescia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Mocne wpisy to są dalej, gdyż dopiero się rozkręcałam :-) Zapraszam i sama już składam rewizytę u Ciebie :-)

    OdpowiedzUsuń