Przyniosła je znajoma wiedząc, że łapczywie ratujemy od zniszczenia każdy drobiazg.
-Weźcie je- powiedziała- Jak mój mąż je odnajdzie, to pójdą do pieca.
Tak jak na opał porąbał młockarnię i inne sprzęty rolnicze pozostawione przez niemieckich gospodarzy. Młockarni, tak jak kilku fotografii, nie da się ot tak wynieść z domu bez wiedzy chłopka. Propozycję wykupu tudzież wymiany na drewno opałowe nie przyjął do wiadomości. Lepiej spalić, niech idą z dymem i te resztki, które jeszcze pozostały. Taka mentalność.
Wyrwane z albumu zdjęcie (ślad na odwrocie) zrobione zostało w Gryfowie Śląskim na Banhofstrasse 19a. Dziś to ulica Kolejowa, a zakład fotograficzny jeszcze przynajmniej kilka lat temu istniał. Odkąd wybudowali markety dookoła miasta, rzadko bywam w Rynku i nie śledzę zmian. Do miasta mnie nie ciągnie. Szybko robię zakupy i wracam do domu. W związku jednak z tym zdjęciem, jutro zajrzę, czy ów zakład jeszcze istnieje, czy pokonała go konkurencja związana z fotografią cyfrową. Gdy kilka lat temu trafiliśmy na to studio, rzuciło się nam w oczy stare wyposażenie i atmosfera, o jaką dziś trudno w takich miejscach.
Sama fotografia wydaje się być zrobiona w latach 20-stych, może wcześniej. Nie mogę oderwać od niej wzroku. Dziewczynka ma przecież na nogach prawdziwe glany! Wstążka we włosach i glany :-) Bez wątpienia istnieje jakieś genetyczne powiązanie pomiędzy modą z tamtych lat, a dzisiejszymi stylami. Mnie kojarzy się ze stylem gothic.
Widokówka wysłana w 1913 roku. Ma niemal sto lat! Ręcznie kolorowana. Na odwrocie niemieckie odręczne pismo, dziś nie do odczytania być może i dla rodowitego Niemca.
Zagubiona fotografia. Na odwrocie widnieje data 3.8.1946 rok. Ci chłopcy wraz z rodzinami chwilę potem zostali wyrzuceni ze swojego domu i powęrowali gdzieś w nieznane. Zostawili po sobie ten ślad. Być może dlatego, abyśmy dziś pochylili się nad tragedią tysięcy ludzi, pozbawionych swoich budowanych przez dziesiątki pokoleń, małych ojczyzn.
Z tych okruchów, starych zdjęć, fragmentów porcelany, przedmiotów użytkowych odnajdywanych po leśnych śmietniskach, mebli i naczyń zagubionych na strychach, czy w nieużytkowanych pokojach, układamy sobie obraz tamtych lat, jak nigdy niedokończone puzzle. Dla nas tamte czasy mają niemal mityczny wymiar, gdyż to nie my jesteśmy spadkobiercami tamtej tożsamości.
Styl gotycki jak najbardziej, spokojnie mogłaby śmigać do Bolkowa na Castel party:)))))) niestety nie dbamy jako naród o pamięć tych, którzy żyli lub zginęli na naszych ziemiach. Smutne ale taka jest prawda.:)
OdpowiedzUsuńHe, he... Wyobraziłam sobie tę panienkę z dobrego domu na Castel Party :-) To też osobna historia. Chciałam w tym roku, bo wreszcie ten dzien miałam wolny (zawsze wypada mi wystawa psów pod Legnicą) podejść na Castel Party, ale jak zobaczyłam cenę wejściówki, to mi się odechciało. Mam wrażenie, że jest to już impreza tylko dla zblazowanych, bogatych dzieciaków :-(((
OdpowiedzUsuńA odnośnie tożsamości. Ktoś mógłby powiedzieć, że nie powinniśmy martwić się ich losami, że to hitlerowcy i mają to, na co sobie zasłużyli. Tak jak nie wszyscy Polacy byli dawniej komunistami, tak Ci rolnicy, mieszczanie, przedsiębiorcy, których rodowód na tych ziemiach sięga XIII wieku, nie interesowali się polityką, a mimo to skazani zostali na wygnanie.
OdpowiedzUsuńAleż wprowadziłaś klimacik;-)Też mam kilka takich zdjęć,pieczołowicie przechowuję je w albumie,od czasu do czasu wyciągam,oglądam i wspominam--moja Babcia jako panna na wydaniu, potem jako świeżo poślubiona małżonka,a jeszcze później jako młoda matka...
OdpowiedzUsuńI najcenniejsze zdjęcie mojego pradziadka z robót u bauera,niestety nie jestem w stanie odcyfrować nazwy miejscowości;-(
To prawdziwe skarby. Skanuj, wklejaj, ocal od zapomnienia. Ja ostatnio zabrałam mamie najstarszy album. Oddam, jak zeskanuję. Boję się, że też mógłby kiedyś popaść w zapomnienie, gdybym w porę nie zorientowała się, że wspomnienia to nasza tożsamość.
OdpowiedzUsuńA co do klimaciku to cóż...hm... Przy moim całym poczuciu szczęścia duszę mam wciąż, jak u nastolatki, targaną bólem istnienia:-) Obawiam się, że taki klimacik od czasu do czasu będzie tu gościł :-)
Aaaaa jak tak to już się zanęciłam, będę wpadać częściej;-)
OdpowiedzUsuńBędzie mi bardzo miło gościć Cię i innych, co tu wpadają, w mojej przestrzeni :-)
OdpowiedzUsuńWitam:) i od razu bliski mi temat! dodamtylko, ze nie ma gwarancji ze to Niemcy byli..cale mnostwopolskich rodzin robilo zdjęcia u niemieckich fotografów, całe mnostwo polskich zakładów fotograficznych nosiło niemieckie nazwy.pozdrowienia:)
OdpowiedzUsuńPo strojach sądząc, były to jednak niemieckie dzieci. W 46-stym Polacy tak się nie ubierali. A już na pewno nie Polacy, którzy z kresów trafili na prowincję. Nie ten styl. Inna sprawa, że to może być zdjęcie przesłane tutaj do kogoś z Niemiec. Może jakaś rodzina tu została.
OdpowiedzUsuńA dziewczynka w glanach zrobiła sobie fotkę z okazji konfirmacji. To ewangelicki obrzęd, co również sugeruje niemieckie pochodzenie.
El, dziękuję że tu wpadłaś. Mnie również podoba się Twój blog, z przyjemnością dołączę do Twoich czytelników :-) Pozdrawiam :-)
Podziwiam,że znajdujesz tyle czasu,aby coś napisać,a fotki są świetne.Mój małżonek też pieczołowicie przechowuje stare fotografie:)
OdpowiedzUsuń