O mnie

Moje zdjęcie
Kobieta wciąż zadziwiona otaczającym ją światem. Z wykształcenia archeolog, z wyboru Wolny Człowiek i Kustosz we własnym Muzeum. Z urodzenia Wrocławianka, z wyboru mieszkanka małej wsi. Na pytania miejskich kolegów: "co ty robisz do licha na tej wsi"??? odpowiada: "żyję!!!". Zawsze niepokorna i pozostanie taką do śmierci. Wyznaje w życiu maksymę: "Ludzie posłuszni żyją, aby spełniać oczekiwania innych. Nieposłuszni realizują swoje marzenia". Kobieta owa ma wciąż wiele pomysłów, które uparcie realizuje na powyższej zasadzie. Posiadaczka 2 psów i 1 Chłopa. Chce się dzielić z ludźmi swoim kawałkiem życia prowadząc Gospodarstwo Agroturystyczne, Muzeum Dwór Feillów oraz Hodowlę Psów Rasy Golden Retriever.

czwartek, 6 grudnia 2012

Numerek w Agencji.


Wczoraj Chłop przyniósł  numer z Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa dla naszego Muzeum. Natychmiast stał się moim Bohaterem. A było to tak...

W poniedziałek postanowiliśmy uderzyć w miejsce do tej pory nie ruszane, w GUS, aby uzyskać przynajmniej REGON. Wydawało się to być najłatwiejsze. Problem polegał jedynie na tym, że GUS mamy w Jeleniej Górze- 35 km od domu, a od piątku w naszym regionie panuje prawdziwa zima.









 Z tej oto przyczyny ustaliliśmy, że do Jeleniej Góry pojedzie sam Chłop, ponieważ podróż w takich warunkach nie gwarantuje szczęśliwego powrotu do domu. Mając gospodarstwo zagubione w śniegach i zwierzęta pod opieką, trzeba nauczyć się tak działać, by zminimalizować skutki ewentualnych kłopotów.

Telefoniczna rozmowa ze znudzoną urzędniczką w GUS-ie dawała  wiele nadziei na sukces:
-Uaaaa... słucham?- rozległo się w słuchawce najpierw głębokie ziewnięcie, a potem pojawił się jakby przebłysk zainteresowania- A to powstało, jakieś nowe muzeummmm...?

Na miejscu nie było już tak łatwo. Pani urzędniczka upierała się bowiem, aby nas zarejestrować jako spółkę cywilną, bo oczywiście nigdy nie spotkała się z takim przypadkiem, jak prywatne muzeum.

I tutaj chciałam serdecznie podziękować właścicielowi prywatnego Muzeum Oręża i Techniki Użytkowej w Kobyłce za spontaniczną i bezinteresowną pomoc polegającą na przesłaniu nam wszystkich swoich dokumentów związanych z prywatnym muzeum. Dzięki temu, że Chłop podstawił pod nos pani urzędniczce zaświadczenie o numerze identyfikacyjnym REGON dla wyżej wymienionego muzeum, nagle okazało się, że wystarczy wpisać odpowiedni numerek w odpowiednie miejsce i zostaliśmy zarejestrowani we właściwy sposób.

Nawet mi się nie chce tego roztrząsać, na kim spoczywa obowiązek orientowania się, w którą rubryczkę należy wpisać jaki numerek, bo najważniejsze że sprawa została załatwiona. Dalej poszło już z górki. Regon Chłop Mój Bohater :-) otrzymał na miejscu i można było spokojnie przedyskutować sprawę NIP-u w skarbówce.

Urzędniczka w skarbówce mając REGON i odpowiednie numerki w odpowiednich rubryczkach łatwiej zorientowała się w sytuacji. NIP Chłop Mój Bohater :-) odebrał we wtorek, upewniwszy się wcześniej, że obowiązują nas najbardziej, jak tylko to możliwe, uproszczone księgi rachunkowe. Za późno było by jechać do terenowego oddziału ARiMR po wymarzony i najpotrzebniejszy numerek, zatem Mój Bohater odłożył sobie sprawę numerka z Panienką z Agencji  na środę.

-To nie jest żadna Agencja! Agencja, to jest w mieście. Tutaj, na tym zadupiu, to jest najzwyklejszy, ordynarny burdel! – rzekł Chłop Mój Bohater, kiedy oznajmiłam, że dzwoniła do niego w sprawie numerka Panienka z Agencji akurat w czasie, gdy załatwiał w skarbówce NIP.- A czego chciała?
-Nie wiem, nie chciała ze mną rozmawiać. Ciekawe, dlaczego...? :-)

Na miejscu w ARiMR, w obecności naczelnika, okazało się, że ŻADEN numer konta nie jest potrzebny do rejestracji (na tydzień przed planowaną wypłatą środków należy go podać), a potrzebny jest jedynie REGON. Gdybym tam była, na pewno by mnie trafił szlag na miejscu.
Panienka z Agencji usiłowała wprawdzie jeszcze wyegzekwować od Chłopa pełnomocnictwo w sprawie reprezentowania Muzeum i w jej blond głowie nie mogło się pomieścić, iż musiałby sobie Chłop sam to pełnomocnictwo wystawić. 
Panienka z Agencji, mimo, że namieszała w sposób niewyobrażalny i spowodowała totalny chaos w naszym życiu przez blisko tydzień, była wciąż: nieuprzejma, obrażona i burkliwa. Naprawdę, powinna zmienić rodzaj Agencji, w której pracuje, bo wyraźnie ta praca nie daje jej satysfakcji :-)
Ale w Agencji mamy już wreszcie swój numer i to jest najważniejsze.


Co nas nie zabije, to nas wzmocni!
Przy okazji dowiedzieliśmy się z przepisów, że muzea mogą prowadzić każdą działalność przeznaczając środki na cele statutowe. Dochody są zwolnione od podatku, właścicieli nie obejmuje obowiązek innego niż do tej pory ubezpieczenia. Mogę zatem spokojnie bez obaw o to, że zawinie mnie skarbówka, czy ZUS, sprzedawać rękodzieło, organizować warsztaty i przeznaczać dochody na renowację zabytków, ponieważ robi to muzeum, jako instytucja, a nie ja, jako osoba fizyczna.
Wracamy zatem wkrótce na jarmarki.
Dziękuję wszystkim tym, którzy trzymali za nas kciuki i którzy nie uwierzyli, że się poddam! :-)

Dziś Mikołajki. Być może niektórzy pamiętają, że do tego dnia czekał na mnie prezent przesłany przez czytelnika.


Jak się domyślam, jest to szablon drukarski. Będę potrzebowała jeszcze kilku informacji, aby trafił do naszej muzealnej gablotki. Czytelnikowi -Andrzejowi K- przesyłam ogromne podziękowania.

28 komentarzy:

  1. Gratulacje! Nie bardzo się orientuję w tym całym zamieszaniu urzędowym (tj. czytałam Twoje wpisy, ale nic nie mogłam pojąć), w każdym razie najważniejsze, że dopięliście swego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet urzędnicy się w tym nie orientują, zatem nie wymagam od czytelników, aby nadążali za ich tokiem myślenia :-) Chociaż słowo "myślenie" w ich przypadku użyte jest na wyrost :-)

      Usuń
    2. Nie no, wybacz, ja nadążam! I baaardzo się cieszę, że już po wszystkim. Toż to prawdziwy horror był! Fajnie, że pod szyldem Muzeum możesz np. sprzedawać rękodzieło, to ważna informacja i nareszcie możesz czuć się bezpiecznie.
      A co do pięknych okoliczności przyrody - terenówkę uważam za niezbędną rzecz w Waszym gospodarstwie! I coraz poważniej rozważam przyjazd na to winko czereśniowe:-)

      Usuń
    3. Oczywiście - sprawną i niezawodną terenówkę:-)!!!!

      Usuń
    4. Cieszę się, że ktoś nadąża :-) Póki co, nie możemy sobie pozwolić na inny samochód, ale uprę się, że jak będzie trzeba, będzie to terenówka.
      Właśnie winkiem czereśniowym świętowaliśmy nadanie numerka :-)

      Usuń
  2. Chylę przed Wami czoło!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dwa lata temu upatrzyłam sobie byłą strażnicę koło rozdroża izerskiego i chcialam to kupic,niestety posyłano mnie od Jeleniej Góry przez Polanicę Zdrój,Lwówek.Lubań.Budynek podobno do nikogo nie należy a już w geodezji miasta Lubań to panienka pobiła rekord głupoty oglądała mapę geodezyjną trzymając ją do góry nogami.Dostalam piany na pysku i powiedziałam z jadowitą uprzejmością,że nabór pracowników do tych urzędów to napewno był wwedług kryterium analfabetyzmu funkcjonalnego patrz wikipedia i że im głupszy tym lepszy,pozdrawiam rajka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W geodezji też kiedyś napyskowałam :-) Trzy razy chodziłam po jakiś papierek, w dodatku trzeba było za niego zapłacić jakieś spore pieniądze. Ciekawe, czy dożyję czasów, kiedy każdy urzędnik będzie człowieka normalnie traktował. Przypominam, że to podatnicy płacą im pensje!

      Usuń
  4. Równiez gratuluje, nie mogło byc inaczej. Kto wyrusza na wojnę z Wami, musi mieć sie na baczności, bo w Waszym słowniku nie ma słowa "przegrana". Trzymałam kciuki i trzymam nadal. Może tak miało być, abyś ze spokojem mogła prezentować rękodzieło, bez strachu, że dowalą Ci niespodziewjkę podatkową lub karę.
    Życzę Wam, by wszelkie plany zostały zrealizwoane.
    Szczególne usciski dla Bohatera Twego, który Syfem Wielkim mógł pod urząd zajechać:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Syfie Wielkim wysiadły akumulatory, to by nie podjechał :-(
      Istotnie, nic nie dzieje się bez przyczyny. Z tym, że tutaj raczej cieszę się, że wpadłam na pomysł napisania wniosku i tym samym rejestracji Muzeum w ARiMR, mniej mi się za to przysłużyła "wiedza" panienki o jej obowiązkach.

      Usuń
  5. No, i to mi się podoba. Poszedł załatwił i po sprawie. Konkretni ludzie. Wierzyłam w Was. Gratuluję.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja ostatnio mam tez przeboje urzędowe, więc nie komentowałam na żywo, ale czytałam z zapartym tchem, jak dobry kryminał, obgryzając skórki od paznokci :P. Szkoda tylko że to jest nasza rzeczywistość :) Gratuluje samozaparcia i zwycięstwa z kołtunem :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, mam nadzieję, że na dłuższy czas mam spokój od urzędasów. Rozumiem, że z powodu spraw zawodowych masz więcej do czynienia z urzędami. Mam nadzieję, że ignorancja i niekompetencja to mimo wszystko już mniejszość w urzędach. Oby Ci gładko z nimi szło :-)

      Usuń
  7. Brawo Chłop, brawo Riannon :D

    OdpowiedzUsuń
  8. A'propos burdel i Panienki z Agencji przytoczę taki żarcik:

    O, przepraszam! Przed wojną mój szwagier miał w Radomiu burdel. I tam, to był porządek!

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Wierzyłam, że dacie radę. Gratulacje! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Gratuluje :-)
    Jak znajde kiedys czas bedac w rodzinnych stronach na urlopie to koniecznie zajrze do Muzeum... Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  11. Brawo! Śledziłem tę walkę z zapartym tchem. Jesteście wielcy!:)
    W przyszłości koniecznie musicie naprawić system od środka. Chłop na burmistrza!

    A zimą u Was równie pięknie jak latem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteśmy po prostu uparci i zdeterminowani. Oj, jest tu silna grupa zorganizowana, która miałaby się czego bać, gdyby Chłop wskoczył na stołeczek burmistrza :-) Nie pozwolą na to. A i my się nie spieszymy, aby sprzątać ten gminny burdel, który prowadzi od dziesięcioleci obecny burmistrz.

      Usuń
  12. Widzisz w Jeleniej jest wszystko! szkoda ,że takie pustki na ulicach ... ach, pamiętam jeszcze tłumy...
    Mam książeczkę;) pt. "Żywa historia, muzea w Euroregionie Nysa" i tam są matryce do nadruków na płótnie
    m.iw pocz. XX w. takie jak Wasz nowy eksponat,pochodzą ze zbiorów Muzeum Mieszczańskiej Uprawy Roli i Pszczelarstwa w Reichenbach.
    Ale z pewnością znajdzie się coś bliżej:) Pozdrawiam i trzymam kciuki za Wasze Muzeum !

    OdpowiedzUsuń
  13. Piękna zima (sprawę urzędów wszelakich i z nimi przebojów sobie odpuszczę, bo mam alergię i już ;) ). Czy to czarne pod płotem na pierwszym zdjęciu to Gajka?

    Przepiękne zdjęcia zimy, bardzo mi się podobają, zwłaszcza te przysypane owoce na drzewie. U nas zima (jak zwykle) marniejsza, ale gdzieś w duszy Wam zazdroszczę tych zasp. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to oczywiście Gajka, zwyczajowo wyszła, jako czarna plama :-)
      Oj, nie ma czego zazdrościć. Ledwo udało mi się w piątek dotrzeć przez te śniegi do Wrocławia i wrócić po weekendzie do domu. To już nie są żarty.
      Pozdrawiam również :-)

      Usuń
  14. Od samego poczatku bardzo Wam kibicowalam, dzieki swojemu uporowi i determinacji dopieliscie swego - wielkie gratulacje!
    Chlop to prawdziwy BOHATER, a Ty tez jestes niesamowita.
    Pozdrawiam Was bardzo serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń