O mnie

Moje zdjęcie
Kobieta wciąż zadziwiona otaczającym ją światem. Z wykształcenia archeolog, z wyboru Wolny Człowiek i Kustosz we własnym Muzeum. Z urodzenia Wrocławianka, z wyboru mieszkanka małej wsi. Na pytania miejskich kolegów: "co ty robisz do licha na tej wsi"??? odpowiada: "żyję!!!". Zawsze niepokorna i pozostanie taką do śmierci. Wyznaje w życiu maksymę: "Ludzie posłuszni żyją, aby spełniać oczekiwania innych. Nieposłuszni realizują swoje marzenia". Kobieta owa ma wciąż wiele pomysłów, które uparcie realizuje na powyższej zasadzie. Posiadaczka 2 psów i 1 Chłopa. Chce się dzielić z ludźmi swoim kawałkiem życia prowadząc Gospodarstwo Agroturystyczne, Muzeum Dwór Feillów oraz Hodowlę Psów Rasy Golden Retriever.

wtorek, 6 listopada 2012

Mam wreszcie warunki!


Żyjąc przy rodzicach we wrocławskim mieszkaniu o wielkości 46 metrów kwadratowych  (włączając w to balkon), miałam naprawdę mało miejsca. Tak było go niewiele, że do mojego pokoju nie dało się już wstawić biurka. Przez szkolne lata za stół do pisania służył mi blat barku. Po jego otwarciu ukazywały się książki i zeszyty, czyli wszystko co uczennicy i studentce potrzebne jest do edukacji. 
Ale moi drodzy, czasy się zmieniły! Kiedy podczas weekendowego pobytu u rodziców otworzyłam swój dawny barek celem uporządkowania notatek z pierwszych zajęć, oczom moim ukazał się taki widok.



Spójrzcie, jakie mam teraz warunki do nauki!

Najbardziej zaintrygowała mnie pewna rzecz na pierwszym planie, która wyglądała jak słoik z moczem. Cóż, rodzice są już w podeszłym wieku, należy spodziewać się pewnych tego typu znalezisk.

Otóż nie! Dyskretny wywiad wykazał, że jest to święte wino, w którym kąpała się Matka Boska Gidelska. Od razu na wstępie usłyszałam, że nie jestem godna, aby go spróbować i szczerze mówiąc odetchnęłam z wielką ulgą nie mogąc się pozbyć wizji moczu. Spodziewałam się, że może zostanę przymuszona, aby to spożyć, by wygonić diabła spod mojej skóry. Uspokoiwszy się, że nie zostanę podstępnie napojona, zażyczyłam sobie uszczegółowienia tematu. Rzecz przeszła moje najśmielsze oczekiwania.

Otóż pewnego dnia moja matka pojechała z własną flaszką do niejakich Gidel koło Częstochowy, gdzie, jak podejrzewam za solidną opłatą, zanurzono w owym winie wykopaną niegdyś na polu figurkę Matki Boskiej. Akurat wróciłam z wykładu z prawa dotyczącego ochrony zabytków i zwęszyłam niezły kryminał. Na szczęście dziś sprawdziłam, że rzecz dotyczy wieku XVI, a sądząc po stanie zachowania figurki, niewiele opowieść o oraczu ma wspólnego z rzeczywistością. Jak widać i emeryci potrafią się świetnie zabawiać :-)

 święta figurka kąpana w winie

Któraś z tych wiśnióweczek, bądź promieniująca aura świętego wina, którego niegodna byłam spróbować,  mocno mi zaszkodziła, ponieważ wróciłam do domu w kiepskim stanie. Leżąc i jęcząc, przeżywając sensacje żołądkowe odczytałam list (prawdziwy list, taki na papierze, ręcznie pisany!) od pewnego czytelnika, w którym na końcu stało:
„...Zapomniałem napisać o Twoim największym skarbie. Jest to oczywiście Twój Chłop. Powinnaś iść na kolanach do Częstochowy w podzięce za męża...”

No żesz kurza blada twarz! Leżę, cierpię, jedną ręką głaszczę stęsknione psy, w drugiej trzymam list, podświadomie układam menu na kolację dla równie, jak psy  stęsknionego Chłopa, choć nie wiem, czy dam radę w ogóle wstać z łóżka! 
Dlaczego? Dlaczegóż to, do licha ciężkiego, Chłop nigdy nie dostał listu, gdzie byłoby napisane, że w podzięce za taką babę powinien co tydzień zlizywać księdzu piankę z kolan?

P.S. Drogi czytelniku. Dziękuję za list i intrygujący prezent na którym napisano: otworzyć po Mikołajkach. Odezwę się zatem do Ciebie po Mikołajkach :-)

28 komentarzy:

  1. Haha, w tych warunkach nauka sama Ci wejdzie do głowy... Nawet nie trzeba spać z notatkami pod poduszką. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak się właśnie zastanawiam, czy nie zdrowiej byłoby się trzymać jednak z daleka od tego bareczka :-)

      Usuń
  2. Ale jajca ! warunki rzeczywiście są :)Aż ciężko uwierzyć że wciąż wciska się ludziom takie "cuda" jak : św. wody, egzorcyzmy, figurki, obrazy, medaliki to jak w średniowieczu kostki świętych na rzemyku ;D Po prostu święte jest wszystko co ksiądz chce opylić :) Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najbardziej ohydną i odrażającą z tego typu praktyk wydaje mi się kawałkowanie i obnoszenie zwłok, tzw relikwie. Jest przecież na coś takiego paragraf mówiący o bezczeszczeniu zwłok. Mam wrażenie, że część ludzi bezkrytycznie przyjmuje coś, co w dzisiejszych czasach wydaje się być absolutnie niepojęte.

      Usuń
    2. A odpusty?? Najlepszy biznes świata,sprzedać coś czego nie ma . A moja rodzicielską ostatnio przynisła do domu dwie flachy z wodą i już widząc ,jak je tuli, zaczęłam węszyć spisek. I co?? Okazało sie że to woda z rzeki Jordan,tak TEN Jordan ,do przewiezienia ,której namówiła ciotkę ktora Święte Ziemie wizytowala. A po co woda? A bo będzie sie rytualnie obmywac....brak słów.

      Usuń
  3. Spójrz na to z drugiej strony: Twoi rodzice nareszcie mogą podchodzić do swojego barku... na luzie..?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, na luzie mówisz? :-) Ja się zastanawiam, jak im to nie szkodzi, skoro mnie z nóg zwaliło?! :-)

      Usuń
    2. A bo oni to inne pokolenie, ich byle co z nóg nie zwali ... wiem co mówię ... obserwuję swoich teściów :)))

      Usuń
  4. A ja myslalam, ze to jeszcze twoje zapasy z czasow studenckich:)
    Swiete wino powiadasz, lalll! To chyba leczy wszystko.
    Zdrowka zycze:)

    A w slubnej sukni ( bez wzgledu na swoje przekonania) wygladalas pieknie, jak ksiezniczka. I twoj Chlop powinien isc w podziece na kolanach, no moze nie do Czestochowy:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiesz, po takim liście to aż boję się pomyśleć, jaki może byc prezent. A może podaruj go Krzyśkowi, wszak Chłop za silniejszego jest uznawany:)
    Co do trunków...No nie wiem, a jak zamiast wiśnióweczek jakies skisłe czary - mary tam są? Ja bym nie ryzykowała.
    I w kiecce ślubnej rzeczywiście wygladałaś pięknie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zapytałam o proces produkcji, to mi się zrobiło słabo, zatem możesz mieć rację z tymi skisłymi czarami-marami :-)

      Usuń
  6. Hmmm - tak mi się wydaje, że na kolanach i do Częstochowy to w wypadku gdy wracasz do domu a tam: psy wygłaskane, wybiegane i stęsknione za ukochaną Pańcią, na stole czeka obiad ugotowany przez Chłopa i ciasto własnoręcznie przez niego upieczone oraz przysmaki na późniejszą kolacje wraz z winem. W przypadku kłopotów gastryczno-zdrowotnych miast wina w try miga pojawia się zaparzony rumianek lub też inna mięta, a Chłop klęka przed Tobą i szepcze zbielałymi wargami - "Pani moja, jam stóp twoich nie godzien całować..." Ech!
    A.

    OdpowiedzUsuń
  7. Riannon superowo, że wróciłaś.
    Posikałam się ze śmiechu, Riannon niegodna nalewki z Gides:-)))
    Bałabym się otwierać prezentu od Mikołajka, ale czad!Co to za czytelnik, hmmmmm....Typujesz kogoś?
    Halyna

    OdpowiedzUsuń
  8. No to nieźle się zaczyna...Nalewka z Gides, tajemniczy Czytelnik - Mikołaj, list pisany ręcznie. Ubawiłam się czytając. Dziękuję i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. No popatrz, a ja już myślałam, że facet, który kocha żonę i troszczy się o dom, to stan normalny (i statystycznie najczęściej występujący) a nie cud godny pielgrzymki dziękczynnej.

    Wino "maryjne" do mnie też nijak nie przemawia, no ale jeśli ktoś w to wierzy, to może i mu pomaga. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, nie jest to stan normalny. Rzekłabym nawet, że raczej rzadko występuje. My Tysiu rzeczywiście jesteśmy farciary, że mamy takich facetów. Jednak w sytuacji, w jakiej się znalazłam we wpisie, czasem mam wrażenie, że oni mają jednak większe szczęście do nas :-)

      Usuń
  10. hmm, barek na bogato,

    jak dla mnie jest OK, znak dobrych czasów

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko co mi z tego, jak teraz odważę się jedynie na to popatrzeć? :-)

      Usuń
  11. sądząc po barku to sesyjka pójdzie płynnie :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Wybierzcie się na kolanach do tej Częstochowy razem ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ależ mnie ciekawość zżera co też ten Mikołaj Tobie podaruje :)
    Nic a nic nie podglądnełaś co tam jest ? Ja bym chyba nie wytrzymała :)))
    A może to sam Chłop wysłał ten list, no nie bo byś
    charakter pisma poznała, bo to chwalenie takie podejrzane jest :)))
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak do Mikołajków, to do Mikołajków! :-) E, nie. Chłop nie umiałby tak długo trzymać kamiennej twarzy :-) Zazwyczaj to ja mu robię wkrętki :-)

      Usuń