Wczoraj Chłop przyniósł numer z Agencji
Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa dla naszego Muzeum. Natychmiast stał
się moim Bohaterem. A było to tak...
W poniedziałek postanowiliśmy uderzyć w miejsce do tej pory
nie ruszane, w GUS, aby uzyskać przynajmniej REGON. Wydawało się to być
najłatwiejsze. Problem polegał jedynie na tym, że GUS mamy w Jeleniej Górze- 35
km od domu, a od piątku w naszym regionie panuje prawdziwa zima.
Telefoniczna rozmowa ze znudzoną urzędniczką w GUS-ie
dawała wiele nadziei na sukces:
-Uaaaa... słucham?- rozległo się w słuchawce najpierw
głębokie ziewnięcie, a potem pojawił się jakby przebłysk zainteresowania- A to
powstało, jakieś nowe muzeummmm...?
Na miejscu nie było już tak łatwo. Pani urzędniczka upierała
się bowiem, aby nas zarejestrować jako spółkę cywilną, bo oczywiście nigdy nie
spotkała się z takim przypadkiem, jak prywatne muzeum.
I tutaj chciałam serdecznie podziękować właścicielowi
prywatnego Muzeum Oręża i Techniki Użytkowej w Kobyłce za spontaniczną i
bezinteresowną pomoc polegającą na przesłaniu nam wszystkich swoich dokumentów związanych z prywatnym muzeum.
Dzięki temu, że Chłop podstawił pod nos pani urzędniczce zaświadczenie o
numerze identyfikacyjnym REGON dla wyżej wymienionego muzeum, nagle okazało
się, że wystarczy wpisać odpowiedni numerek w odpowiednie miejsce i zostaliśmy
zarejestrowani we właściwy sposób.
Nawet mi się nie chce tego roztrząsać, na kim spoczywa
obowiązek orientowania się, w którą rubryczkę należy wpisać jaki numerek, bo
najważniejsze że sprawa została załatwiona. Dalej poszło już z górki. Regon
Chłop Mój Bohater :-) otrzymał na miejscu i można było spokojnie przedyskutować
sprawę NIP-u w skarbówce.
Urzędniczka w skarbówce mając REGON i odpowiednie numerki w
odpowiednich rubryczkach łatwiej zorientowała się w sytuacji. NIP Chłop Mój
Bohater :-) odebrał we wtorek, upewniwszy się wcześniej, że obowiązują nas
najbardziej, jak tylko to możliwe, uproszczone księgi rachunkowe. Za późno było
by jechać do terenowego oddziału ARiMR po wymarzony i najpotrzebniejszy numerek,
zatem Mój Bohater odłożył sobie sprawę numerka z Panienką z Agencji na środę.
-To nie jest żadna Agencja! Agencja, to jest w mieście.
Tutaj, na tym zadupiu, to jest najzwyklejszy, ordynarny burdel! – rzekł Chłop
Mój Bohater, kiedy oznajmiłam, że dzwoniła do niego w sprawie numerka Panienka
z Agencji akurat w czasie, gdy załatwiał w skarbówce NIP.- A czego chciała?
-Nie wiem, nie chciała ze mną rozmawiać. Ciekawe, dlaczego...? :-)
Na miejscu w ARiMR, w obecności naczelnika, okazało się, że
ŻADEN numer konta nie jest potrzebny do rejestracji (na tydzień przed planowaną
wypłatą środków należy go podać), a potrzebny jest jedynie REGON. Gdybym tam
była, na pewno by mnie trafił szlag na miejscu.
Panienka z Agencji usiłowała wprawdzie jeszcze wyegzekwować od Chłopa pełnomocnictwo w sprawie reprezentowania Muzeum i w jej blond głowie nie mogło się pomieścić, iż musiałby sobie Chłop sam to pełnomocnictwo wystawić.
Panienka z Agencji, mimo, że namieszała w sposób
niewyobrażalny i spowodowała totalny chaos w naszym życiu przez blisko tydzień,
była wciąż: nieuprzejma, obrażona i burkliwa. Naprawdę, powinna zmienić rodzaj Agencji, w której pracuje, bo wyraźnie ta praca nie daje jej satysfakcji :-)
Ale w Agencji mamy już wreszcie swój numer i to jest najważniejsze.
Co nas nie zabije, to nas wzmocni!
Przy okazji dowiedzieliśmy się z przepisów, że muzea mogą
prowadzić każdą działalność przeznaczając środki na cele statutowe. Dochody są
zwolnione od podatku, właścicieli nie obejmuje obowiązek innego niż do tej pory
ubezpieczenia. Mogę zatem spokojnie bez obaw o to, że zawinie mnie skarbówka,
czy ZUS, sprzedawać rękodzieło, organizować warsztaty i przeznaczać dochody na renowację
zabytków, ponieważ robi to muzeum, jako instytucja, a nie ja, jako osoba
fizyczna.
Wracamy zatem wkrótce na jarmarki.
Dziękuję wszystkim tym, którzy trzymali za nas kciuki i
którzy nie uwierzyli, że się poddam! :-)
Dziś Mikołajki. Być może niektórzy pamiętają, że do tego
dnia czekał na mnie prezent przesłany przez czytelnika.
Jak się domyślam, jest to szablon drukarski. Będę
potrzebowała jeszcze kilku informacji, aby trafił do naszej muzealnej gablotki. Czytelnikowi -Andrzejowi K- przesyłam ogromne podziękowania.
Gratulacje! Nie bardzo się orientuję w tym całym zamieszaniu urzędowym (tj. czytałam Twoje wpisy, ale nic nie mogłam pojąć), w każdym razie najważniejsze, że dopięliście swego!
OdpowiedzUsuńNawet urzędnicy się w tym nie orientują, zatem nie wymagam od czytelników, aby nadążali za ich tokiem myślenia :-) Chociaż słowo "myślenie" w ich przypadku użyte jest na wyrost :-)
UsuńNie no, wybacz, ja nadążam! I baaardzo się cieszę, że już po wszystkim. Toż to prawdziwy horror był! Fajnie, że pod szyldem Muzeum możesz np. sprzedawać rękodzieło, to ważna informacja i nareszcie możesz czuć się bezpiecznie.
UsuńA co do pięknych okoliczności przyrody - terenówkę uważam za niezbędną rzecz w Waszym gospodarstwie! I coraz poważniej rozważam przyjazd na to winko czereśniowe:-)
Oczywiście - sprawną i niezawodną terenówkę:-)!!!!
UsuńCieszę się, że ktoś nadąża :-) Póki co, nie możemy sobie pozwolić na inny samochód, ale uprę się, że jak będzie trzeba, będzie to terenówka.
UsuńWłaśnie winkiem czereśniowym świętowaliśmy nadanie numerka :-)
Chylę przed Wami czoło!!!
OdpowiedzUsuń:-)
UsuńDwa lata temu upatrzyłam sobie byłą strażnicę koło rozdroża izerskiego i chcialam to kupic,niestety posyłano mnie od Jeleniej Góry przez Polanicę Zdrój,Lwówek.Lubań.Budynek podobno do nikogo nie należy a już w geodezji miasta Lubań to panienka pobiła rekord głupoty oglądała mapę geodezyjną trzymając ją do góry nogami.Dostalam piany na pysku i powiedziałam z jadowitą uprzejmością,że nabór pracowników do tych urzędów to napewno był wwedług kryterium analfabetyzmu funkcjonalnego patrz wikipedia i że im głupszy tym lepszy,pozdrawiam rajka
OdpowiedzUsuńW geodezji też kiedyś napyskowałam :-) Trzy razy chodziłam po jakiś papierek, w dodatku trzeba było za niego zapłacić jakieś spore pieniądze. Ciekawe, czy dożyję czasów, kiedy każdy urzędnik będzie człowieka normalnie traktował. Przypominam, że to podatnicy płacą im pensje!
UsuńRówniez gratuluje, nie mogło byc inaczej. Kto wyrusza na wojnę z Wami, musi mieć sie na baczności, bo w Waszym słowniku nie ma słowa "przegrana". Trzymałam kciuki i trzymam nadal. Może tak miało być, abyś ze spokojem mogła prezentować rękodzieło, bez strachu, że dowalą Ci niespodziewjkę podatkową lub karę.
OdpowiedzUsuńŻyczę Wam, by wszelkie plany zostały zrealizwoane.
Szczególne usciski dla Bohatera Twego, który Syfem Wielkim mógł pod urząd zajechać:)
W Syfie Wielkim wysiadły akumulatory, to by nie podjechał :-(
UsuńIstotnie, nic nie dzieje się bez przyczyny. Z tym, że tutaj raczej cieszę się, że wpadłam na pomysł napisania wniosku i tym samym rejestracji Muzeum w ARiMR, mniej mi się za to przysłużyła "wiedza" panienki o jej obowiązkach.
No, i to mi się podoba. Poszedł załatwił i po sprawie. Konkretni ludzie. Wierzyłam w Was. Gratuluję.
OdpowiedzUsuńJa ostatnio mam tez przeboje urzędowe, więc nie komentowałam na żywo, ale czytałam z zapartym tchem, jak dobry kryminał, obgryzając skórki od paznokci :P. Szkoda tylko że to jest nasza rzeczywistość :) Gratuluje samozaparcia i zwycięstwa z kołtunem :).
OdpowiedzUsuńDziękuję, mam nadzieję, że na dłuższy czas mam spokój od urzędasów. Rozumiem, że z powodu spraw zawodowych masz więcej do czynienia z urzędami. Mam nadzieję, że ignorancja i niekompetencja to mimo wszystko już mniejszość w urzędach. Oby Ci gładko z nimi szło :-)
UsuńBrawo Chłop, brawo Riannon :D
OdpowiedzUsuńA'propos burdel i Panienki z Agencji przytoczę taki żarcik:
OdpowiedzUsuńO, przepraszam! Przed wojną mój szwagier miał w Radomiu burdel. I tam, to był porządek!
pozdrawiam
Wierzyłam, że dacie radę. Gratulacje! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDzięki :-)
UsuńGratuluje :-)
OdpowiedzUsuńJak znajde kiedys czas bedac w rodzinnych stronach na urlopie to koniecznie zajrze do Muzeum... Pozdrawiam !
A, serdecznie zapraszamy :-)
UsuńBrawo! Śledziłem tę walkę z zapartym tchem. Jesteście wielcy!:)
OdpowiedzUsuńW przyszłości koniecznie musicie naprawić system od środka. Chłop na burmistrza!
A zimą u Was równie pięknie jak latem
Jesteśmy po prostu uparci i zdeterminowani. Oj, jest tu silna grupa zorganizowana, która miałaby się czego bać, gdyby Chłop wskoczył na stołeczek burmistrza :-) Nie pozwolą na to. A i my się nie spieszymy, aby sprzątać ten gminny burdel, który prowadzi od dziesięcioleci obecny burmistrz.
UsuńWidzisz w Jeleniej jest wszystko! szkoda ,że takie pustki na ulicach ... ach, pamiętam jeszcze tłumy...
OdpowiedzUsuńMam książeczkę;) pt. "Żywa historia, muzea w Euroregionie Nysa" i tam są matryce do nadruków na płótnie
m.iw pocz. XX w. takie jak Wasz nowy eksponat,pochodzą ze zbiorów Muzeum Mieszczańskiej Uprawy Roli i Pszczelarstwa w Reichenbach.
Ale z pewnością znajdzie się coś bliżej:) Pozdrawiam i trzymam kciuki za Wasze Muzeum !
Piękna zima (sprawę urzędów wszelakich i z nimi przebojów sobie odpuszczę, bo mam alergię i już ;) ). Czy to czarne pod płotem na pierwszym zdjęciu to Gajka?
OdpowiedzUsuńPrzepiękne zdjęcia zimy, bardzo mi się podobają, zwłaszcza te przysypane owoce na drzewie. U nas zima (jak zwykle) marniejsza, ale gdzieś w duszy Wam zazdroszczę tych zasp. Pozdrawiam serdecznie :)
Tak, to oczywiście Gajka, zwyczajowo wyszła, jako czarna plama :-)
UsuńOj, nie ma czego zazdrościć. Ledwo udało mi się w piątek dotrzeć przez te śniegi do Wrocławia i wrócić po weekendzie do domu. To już nie są żarty.
Pozdrawiam również :-)
Od samego poczatku bardzo Wam kibicowalam, dzieki swojemu uporowi i determinacji dopieliscie swego - wielkie gratulacje!
OdpowiedzUsuńChlop to prawdziwy BOHATER, a Ty tez jestes niesamowita.
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie:)
Dziękujemy :-*
UsuńOch urzędy…
OdpowiedzUsuń