O mnie

Moje zdjęcie
Kobieta wciąż zadziwiona otaczającym ją światem. Z wykształcenia archeolog, z wyboru Wolny Człowiek i Kustosz we własnym Muzeum. Z urodzenia Wrocławianka, z wyboru mieszkanka małej wsi. Na pytania miejskich kolegów: "co ty robisz do licha na tej wsi"??? odpowiada: "żyję!!!". Zawsze niepokorna i pozostanie taką do śmierci. Wyznaje w życiu maksymę: "Ludzie posłuszni żyją, aby spełniać oczekiwania innych. Nieposłuszni realizują swoje marzenia". Kobieta owa ma wciąż wiele pomysłów, które uparcie realizuje na powyższej zasadzie. Posiadaczka 2 psów i 1 Chłopa. Chce się dzielić z ludźmi swoim kawałkiem życia prowadząc Gospodarstwo Agroturystyczne, Muzeum Dwór Feillów oraz Hodowlę Psów Rasy Golden Retriever.

poniedziałek, 17 stycznia 2011

Riannon-szczegółowa wiwisekcja.

Zostałam wkręcona przez Kontrolerkę w łańcuszek blogowy, który ma za zadanie opowiedzenie o sobie rzeczy, o których normalnie na blogu się nie pisze. No, może pisze, ale pomiędzy wierszami. Jednym słowem- mam się obnażyć i pokazać „sekretną twarz”. Najpierw wpadłam w panikę, ale że lubię wyzwania, zaczęłam zastanawiać się nad sobą. Przejrzałam sobie, jak inni podeszli do tematu (podążyłam wstecz za łańcuszkiem) i odkryłam, że ludzie opisują zarówno to, co robią poza monitorem komputera, jak i to, jaki prezentują stosunek do świata, co lubią, co oglądają, jakie mają cechy charakteru, etc. Znalazłam u siebie mnóstwo dziwactw i tajemnic. Prędzej czy później i tak to wylezie, więc czemu nie skorzystać z okazji i przekazać hurtem?

1. Byłam „metalówą”. Na początku 90-tych każdy weekend spędzałam na koncertach, trzepałam łbem, wrzeszczałam wraz z Sepulturą: „nonconformity in my inner self, only I guide my inner self” i inne piękne cytaty. Podczas tych wspaniałych i szalonych lat wtrzepałam sobie wraz z muzyką następujące wartości, które dziś są moim moralnym kręgosłupem:
-umiłowanie wolności ocierające się o anarchię.
-nonkonformizm do bólu.
-poczucie sprawiedliwości.
-stawanie po stronie słabszych, gdy walczą o swoje prawa i w moim rozumieniu są krzywdzeni. Robię to nawet, jeśli problem mnie nie dotyczy.
-tolerancję wobec odmienności w każdej dziedzinie, od fryzury, poprzez ubiór i preferencje seksulane,  po poglądy na życie.
-miłość do zwierząt i jedność z naturą.
-nieuznawanie żadnych autorytetów.
-nie uleganie zjawisku „owczego pędu”, robienie swojego wbrew trendom i modom.
-utożsamianie kłamstwa z tchórzostwem. Nie kłamię.

2. Tajemnicą i marzeniem mojego życia, niestety niezrealizowanym, było zostać gwiazdą rocka. Nie w znaczeniu błyszczenia, ale grania lub śpiewania na scenie. W tym celu już od podstawówki uczyłam się gry na gitarze. Potem grałam w zespole na gitarze elektrycznej, ale poza scenę MDK nie wyszliśmy. W realizacji marzenia przeszkodziłam sobie sama. Nie poradziłam sobie z lękiem przed publicznymi wystapieniami. Nie znoszę być w centrum uwagi. Cóż, może w przyszłym wcieleniu uda się zrealizować to marzenie? Gdyby ktoś dał mi dziś szansę, nie mogłabym z niej skorzystać, bo sobie podarowałam i przestałam się rozwijać. Obecnie śpiewam (mówią, że ładnie) i gram poezję i szanty do kotleta.

3.Widziałam UFO i na szczęście mam na to świadków, którzy widzieli je wraz ze mną.

4. Raz miałam spotkanie z duchem, ale tu świadków nie znajdę, bo ścierwo (zły to był duch) przyszło tylko do mnie, więc lepiej nie rozwinę tematu. Niech będzie, że to był sen.

5. Mam wiele fobii, w tym kilka przedziwnych. O takich popularnych fobiach, jak słabnięcie i omdlenia na widok krwi, czy lęku wysokości nie warto wspominać. Ciekawe, dziwne i głupie są:
-paniczny lęk przed ćmami i motylami. 
-lęk i panika przed telefonem. Nie jestem w stanie wystukać numeru, by do kogoś zadzwonić. Jeśli już to zrobię, jestem roztrzęsiona i spocona. Głupie nie? Porozumiewam się za pomocą maili i SMS-ów. Niestety, wszelkie próby odczulenia nie powiodły się. Lepiej mi idzie odbieranie telefonów, ale też nie przepadam.
-lęk przed kobietami w ciąży. Na szczęście panuję nad nim na tyle, aby nie krzyczeć na ulicy i nie uciekać w panice na widok ciężarnej. Gorzej, gdy goszczę takowe we własnym domu.
-konsekwencją poprzedniej fobii jest paniczny lęk przed porodem. Trochę dziwny z racji mojego hobby- hodowli. Na szczęście Chłop staje na wysokości zadania, jest głównym akuszerem, a porody w końcu tak często u nas nie następują. Zazwyczaj podczas rodzenia się moich szczeniąt leżałam przed drzwiami (po drugiej stronie) i jęczałam. Wchodziłam tylko podwiązać pępowinę. Od dwóch miotów uczestniczę osobiście, ale nie jest to komfortowa dla mnie sytuacja.

6. W życiu codziennym uwielbiam rutuały. Czas liczę od jednej kawy do drugiej. Jestem uzalezniona fizycznie i psychicznie od kawy.

7. Jestem gadżeciarą- uwielbiam wszelkie pierdułki, jak kubki, figurki, medale i pucharki z wystaw. Cieszę się, jak dziecko z lizaka, z drobnych gadżetów. Trzeba mnie widzieć w sklepie z chińską tandetą. Oczy mi błyszczą. Na szczęście niewiele tam kupuję, bo rozum jeszcze jako tako działa.

8. Czytam przy jedzeniu. Nie umiem jeść obiadu bez książki. Oczywiście, nie jak są goście.

9. Nie zasnę, zanim Chłop nie podrapie mnie po plecach.

10. Paniczne obrzydzenie odczuwam, gdy faceci całują mnie w rękę. Może to powinno znaleźć się w punkcie „fobie”. Zamieniam się natomiast w sopel lodu i traktuję jak powietrze facetów, którzy pomijają kobiety przy powitaniu lub pożegnaniu, nie podając jej ręki, podczas gdy stojcemu przy niej chłopu podają.

11. Nie ufam facetom w marynarkach i pod krawatem. Z resztą tylko tacy rzucają mi się do całowania rąk, może to dlatego?

12. Mam słabość do facetów z długimi włosami. Nie takimi, co przykrywają łysinę kilkoma kosmkami, ale normalnymi, zdrowymi, estetycznymi włosami. To atawistyczne uczucie, gdyż długie włosy są oznaką zdrowia i dobrych genów. Brzydzę się natomiast dredów.

13. Intrygują i zaciekawiają mnie faceci z makijażem. To też pierwotne zachowanie. W pradziejach (i niektórych nowożytnych epokach) mężczyźni malowali twarze. Zarówno krótkie włosy, jak i brak makijażu jest wymysłem naszej kultury. Nie uważam więc, że jestem zboczona, albo preferuję zniewieściałość. Podążam po prostu za pierwotnymi instynktami.

14. Malować zaczęłam się jeszcze w podstawówce, ale tuszu do rzęs użyłam pierwszy raz rok temu. Nigdy nie pomalowałam paznokci, ani nie zapuściłam pazurów. To nawyk z czasów grania na gitarze. Z resztą dziś też pogrywam, więc tylko by mi przeszkadzały.

15. Nigdy nie założyłam i nigdy nie założę butów na wysokim obcasie.

16. Jestem niecierpliwa, jak coś sobie wymyślę, chcę mieć natychmiast to zrobione.

17. Niekiedy mam zachowania infantylne. Potrafię się rozpłakać, gdy nie zdobędę czegoś, co sobie zaplanowałam, czy upatrzyłam.

18. Odczuwam potrzebę kontroli otoczenia.

19. Jestem niekonsekwentna w postrzeganiu świata. Z jednej strony racjonalistka, która naukę uważa za swoją religię, z drugiej strony wierzę w złą i dobrą energię, jaką generujemy i która do nas wraca. Staram się wszystko robić tak, aby generować i przechwytywać pozytywną energię.

20. Próbowałam nauczyć się stawiać tarota. Niestety, do tego trzeba być albo jasnowidzem, albo umieć ściemniać. Ja nie umiem żadnej z tych rzeczy. Kolekcjonuję więc talie tarota (wystarczy mi, jak trzymam je w ręku), od czasu do czasu sama sobie coś postawię i zinterpretuję. O dziwo- sprawdza się.

21. Wykazuję ogromne zainteresowanie ludźmi i ich spojrzeniem na życie. Lubię przegadywać z nimi problemy, podsłuchuję rad. I tak zawsze zrobię po swojemu, ale czasem ktoś podpowie mi coś fajnego.

22. Uważam, że każdy człowiek jest niebanalny, więc nie będę pisać, że zwracam uwagę  tylko na takich ludzi. Mam jednak swoje priorytety. Na pierwszym miejscu zwracam uwagę na artystów, im bardziej niszowi, tym większym cieszą się zainteresowaniem z mojej strony. Doceniam też inne pasje ludzi, tu oczywiście działa ten sam mechanizm-im bardziej „od czapy”, tym dla mnie ciekawsi. Rodzaj pasji nie ma dla mnie znaczenia. Może to być hobby typu rąbanie drewna, czy hodowla dżdżownic. Liczy się człowiek i jego podejście do tego, co kocha robić.

23. Nie dam się oszukać, nikt nie naciągnie mnie na kasę. Pożyczki nie podżyruję nawet najlepszemu przyjacielowi. Dbam o swoje interesy finansowe. Wynika to z tego, że mamy niskie i nieregularne dochody. Z tego muszę się nakombinować, jak zapewnić komfort życia dwóm osobom, pięciu psom i jednemu kotu. Nie jestem z tej przyczyny w stanie wspierać finansowo żadnych akcji dotyczących pomocy.
Wykazuję natomiast nieracjonalne zachowania altruistyczne i lubię pomagać, że tak powiem, w naturze. Poświęcę swój czas i swoją pracę bez oczekiwania na zapłatę każdemu, kto takiej pomocy potrzebuje. Więcej, czasem się wtrącam i robię rzeczy, których nikt ode mnie nie oczekuje i o nie nie prosi.
W dziedzinach, z których się utrzymuję i za co biorę pieniądze, zawsze daję więcej, niż zakłada plan pierwotny. Oznacza to, że moja rola hodowcy nie kończy się na sprzedaży szczenięcia i wzięciu za to pieniędzy, ale nabywca może liczyć na moją radę i pomoc w każdym momencie życia swojego/naszego psa. Rola gospodarza zaś nie musi kończyć się na wynajęciu pokoju i wzięciu za to pieniędzy. Jeśli turysta czegoś potrzebuje, zapomniał, ma jakieś ekstra wymagania, które jesteśmy w stanie spełnić, może na nas liczyć.
Do naciągaczy i cwaniaków mam nosa, wiem, kiedy jestem wykorzystywana i oszukiwana. Wówczas wykazuję bezwzględność.

24. Jestem dyskalkuliczką. Nie umiem liczyć. Dodaję na palcach do dziesięciu, bez kalkulatora nic nie odejmę. Jakie ja miałam kłopoty z tego powodu w szkole, tego ludzkie słowa nie opiszą. Nie sądzę, aby był to debilizm, bo z całą resztą śpiewająco dawałam sobie radę, to raczej defekt mózgu.

25. Nie mam instynktu macierzyńskiego. Wczoraj pierwszy raz w życiu dotknęłam niemowlęcia. Koleżanka wykorzystała moje koszmarne zmęczenie bieleniem drzewek w sadzie i posadziła mi swojego synka na kolanach. Nie miałam siły zaprotestować.

26. Niezdrowo podniecają mnie katastrofy. Nie znaczy to, że nie odczuwam żalu i współczucia dla osób dotkniętych kataklizmami. Fascynują mnie same zjawiska, szczególnie dotyczy to katastrof przyrodniczych.

27. Mam ciężką nerwicę, co skutecznie utrudnia mi niekiedy życie. Niestety, Chłopu często też. Ale widziały gały, co brały. Został uprzedzony, powiedział, że podoła. To niech podoływa.

28. Moja największa tajemnica. Wyjawię ją, bo pewnie kiedyś przyjdzie mi pojęczęć i poszukać wsparcia. Poza tym niewielu zapewne dotrwało dokońca moich wynurzeń. Jak miałam 20 lat spędziłam 2 miesiące na oddziale reumatologii. Zdiagnozowano u mnie rzadką autoimmunologiczną chorobę genetyczną, taką samą, jaką ma Mick Mars- gitarzysta Motley Crue. Kto ciekawy, niech sobie rozwiąże tę zagadkę sam. Grozi mi, że za kilka/kilkanaście/kilkadziesiąt lat żywcem zesztywnieję, więc póki jestem gibka, choć tu i ówdzie obolała, zamierzam czerpać z życia pełnymi garściami.
Nigdy nie byłam fanką Motley Crue i o chorobie Micka dowiedziałam się w zeszłym roku z programu LA Ink. Innym dziwnym zbiegiem okoliczności jest to, że urodziliśmy się z Mickiem dokładnie tego samego dnia i miesiąca (4 maja), ale w różnych latach. 
Przykład Micka działa na mnie budująco. Choć w dziwnej pozycji, ale można funkcjonować. On zastygł w pozie gitarzysty. W jakiej ja mam zastygnąć? Mam tyle zainteresowań, jakbym chciała przeżyć życie w przeciągu kilku zaledwie lat. Póki jestem w miarę giętka, zacznę myśleć, co będę chciała robić jako sztywniaczka do końca życia? A co będzie, jeśli nie przewidzę prawidłowo przyszłości? W końcu zastyganie to proces długotrwały i raz przyjęta, nieco utrwalona pozycja, nie powinna być zmieniana, bo można utknąć na pozycji pośredniej do niczego się nie nadającej. Myślę o tym, że jeśli zastygnę w pozycji dajmy na to dekupażystki, to co będzie, jak przyjdzie kryzys i zapowiadane przez niektórych załamanie systemu ekonomicznego? Może na wszelki wypadek warto zastygnąć w pozycji oracza?
A Wy drodzy wytrwali czytelnicy, gdybyście mieli wybrać jedną pozycję do końca życia, co chcielibyście robić do późnej starości?

Z racji tego, że wywnętrzyłam się za dziesięciu, złamię zasady i nie wskażę nikogo palcem. Wiem, że nie wszyscy lubią łańcuszki, a część z Was nawet zastrzega sobie, iż takowych sobie nie życzy. Nie pamiętam, którzy to. Nie chcąc zrobić nikomu przykrości, tudzież wprawić w zażenowanie, proponuję zabawę każdemu, kto ma na to ochotę.

34 komentarze:

  1. Podziwiam, nie miałabym chyba odwagi się tak otworzyć.
    Choć niektóre punkty się nam pokrywają np. słabość do długowłosych facetów i ostrej muzyki ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale mi się czytało..;))) Podziwiam odwagę:) Ciekawa rzecz, kiedy czuję do kogos sympatię, odruchowo szukam jakichś wspólnych z tą osobą cech - a może własnie dlatego, że te cechy widzę - budzi się sympatia;) No i cóż - widzę parę punktów spójnych;) Że wymienię słabość do długowłosych (od licealnych czasów, hehe), nerwicę, czytanie przy jedzeniu, potrzebę kontroli otoczenia, słabość do artystycznych osobowości, nieumiejętność funkcjonowania z dłuższymi paznokciami, nieumiejętność odejmowania w pamięci;) i jeszcze parę innych;))) Ufo nie widziałam, ale wszystko przede mną;)
    Zesztywniające zapalenie stawów kręgosłupa - wizja nieciekawa, bierzesz jakieś leki? Ja mam w rodzinie chorego na inną autoimmunologiczną chorobę, wiem trochę na ten temat, chociaż wcale bym nie chciała tej wiedzy posiadać. Serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. takie banalne, ale muszę zapytać: naprawdę nigdy nie umalowałaś sobie paznokci???
    koniecznie spróbuj w najbliższej przyszłości- w życiu (prawie)wszystkiego trza spróbować...pomaluj- mówię Ci: odlot !!!!!

    a można głosować, żeby pewne punkty rozwinąć się spytam??

    OdpowiedzUsuń
  4. Margo- :-)))
    Asjah- masz szczęście, bo chciałam Cię wytypować. To pierwsze wrażenie. Ja też się przeraziłam, a potem doszłam do wniosku, że mogę się pewnymi rzeczami podzielić. Mam bardzo duży dystans do swojej osoby. I akceptuję siebie taką, jaka jestem ze wszystkimi wadami. Cieszę się, że potrafię uznać swoje niektóre cechy za dziwne, czy głupie, podczas, gdy inni ukrywają i się wstydzą swoich cech. Cieszy mnie to, że potrafię z siebie żartować. Zapewne do czasu, ale jednak.
    Blog daje też u mnie poczucie nierzeczywistości. Istnieję tylko ja przed monitorem, a cała reszta świata, która tu zagląda, to abstrakcyjna, wirtualna rzeczywistość :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czaroffnico- kiedyś, w podstawówce w ramach eksperymentu, pomalowałam sobie jeden paznokieć. I poczułam, że mój paznokieć się dusi pod warstwą lakieru! Było to tak nieprzyjemne, że nigdy więcej nie podjęłam tematu.
    Oczywiście, mogę rozwinąć (eee...pewnie ten z duchem?) Trochę się martwię, że wyjdę na wariatkę :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Sunsette- witam serdecznie :-) I właśnie o to mi też chodziło, znaleźć pokrewne dusze :-) Może więcej takich tu trafi :-)
    E tam, są gorsze choroby, np rak.
    Oczywiście, że biorę od wielu lat (w zależności od pogorszenia lub polepszenia) leki immunosupresyjne (dzięki czemu łapię każdą infekcję), sterydy naprzemiennie z niesterydowymi przeciwzapalnymi i przeciwbólowymi. Obecnie cieszę się od dwóch lat okresem remisji choroby i sięgam tylko po niesterydowe przeciwzapalne/przeciwbólowe.

    OdpowiedzUsuń
  7. Eeee, co tam. Przecież Cię kręcą pozytywnie zakręceni. I nas, Twoich czytelników, również ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. To ja teraz wiem za co Cię tak lubię!
    Bezkompromisowość wytrzepana, wolność, miłość do zwierzątek i reszta składowych to moja bajka!
    Mnie też pazury pod lakierem się duszą!
    Szkoda, że nie możesz zastygać w dwóch wariantach - byłoby bezpieczniej. Zachłanność na życie sprawia często cuda, medycyna wobec upartej baby może być bezsilna - znam wiele takich przypadków.
    Życzę Ci pełnego, ciekawego, spełnionego życia bez względu na pozę w jakiej zastygniesz - lub nie zastygniesz!
    Dzięki temu postowi stałaś mi się bliższa. Uściski!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Osz kuźwa !!! Odnalazłam tyle punktów wspólnych,że szok !
    Ja była pankówą, do dzisiaj posiadam spodnie w paski szt.1, oraz czerwone dżisy szt. również 1
    + zajechane glany.
    Motyle, porody, kobiety w ciąży, świerszcze(!),głupota ludzka - fuj!!!
    A jeżeli będziesz chciała pomarudzić i pojęczeć -
    wysłucham i pocieszę !!!
    Pozdrawiam cieplutko !!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Podwiązujesz szczeniakom pępowiny???????????
    :-DDDDDDD

    OdpowiedzUsuń
  11. Magoda i Kontrolerka- ludzie czasem sami nie wiedzą, dlaczego podświadomie czują do siebie sympatię. Dlatego warto było powiedzieć coś więcej, aby dać ludziom szansę zdecydowania, czy zabłądzili tu do mnie i tak naprawdę, to moje postrzeganie świata, to nie ich bajka, czy wręcz przeciwnie, mają wiele wspólnych cech, a cała reszta mojej dziwnej osobowości im nie przeszkadza.
    Niezwykle się cieszę, że zaliczacie się do drugiej grupy, gdyż od początku odczuwałam Was jako pokrewne dusze :-)

    Oczywiście, choroby autoimmunologiczne są nieprzewidywalne. Każdy przypadek jest indywidualny, a stan zdrowia może zależeć od najmniejszej nawet pierdułki (np 5 minut więcej przebywania na słońcu i na drugi dzień nie wstajesz z łóżka). Dlatego nie zamierzam żyć zamartwiając się, bo wszystkiego nie da się uniknąć czy przewidzieć. Owszem, staram się o siebie dbać, jak umiem i nie szkodzić sobie, ale akurat zdrowy tryb i styl życia zalecany jest każdemu, nie tylko osobom zagrożonym.
    Perspektywa zesztywnienia jest dla mnie tak abstrakcyjna, że sama nie mogę w nią uwierzyć, dlatego potrafię sobie z tej sytuacji żartować.
    Wisielczy humor-nawiasem mówiąc- to też jedna z cech mojej osobowości :-)

    Dziękuję Wam za wsparcie i miłe słowa, poczułam się od rana naprawdę wspaniale odczytawszy te komentarze :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Go i Rado- podwiązuję białą niteczką i bardzo trzęsą mi się przy tym ręce. Bobaski są zazwyczaj niezwykle ruchliwe i czasem zdarza mi się przyłapać nogę lub ogonek :-)
    Wiem, że niektórzy tylko zaciskają kikuty pępowin, ale ja boję się, że zrobię to za słabo, lub z jakiegoś powodu pępowina się otworzy, a maleństwo bezsensownie umrze z powodu wykrwawienia.
    Nigdy nie miałam żadnych komplikacji czy zakażenia z powodu użycia nitki.
    A czemu pytasz? Nie podwiązujesz?

    Wyjaśnię jeszcze, dlaczego to Chłop jest akuszerem w domu. Pochodzi on z rodziny hodowców, jego rodzice mają sporą hodowlę psów. Chłop już od małego dziecka uczestniczył i samodzielnie odbierał porody szczeniąt.

    OdpowiedzUsuń
  13. I jeszcze zapomniałam:
    Kontrolerka- punk i metal to przenikające się nurty w muzyce rockowej. Nieobce mi są i te dźwięki :-)
    Najważniejsze przesłanie obu nurtów jest takie:
    "A co nam ktoś będzie mówił, jak mamy żyć!!!"
    I tego się trzymam :-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Pomyślałam, podumałam i się odważyłam ;-)
    Przy okazji zapraszam na candy ;-)

    OdpowiedzUsuń
  15. Oj dużo wspólnego, ale jedno mnie aż przeraziło. Ja też nienawidzę telefonów. Ani dzwonić ani odbierać. To jakaś przedziwna fobia ;))) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie podwiązujemy. Ufamy Matce Naturze. Raz nam się zdarzyło, że pierworódce trzeba było pomóc wyjąć pierwsze szczenię z pęcherza płodowego. (Bo się biedna przestraszyła i uciekła. Po przecięciu nożyczkami pęcherza wróciła i dokładnie wylizała) i raz zdarzyło się, że trzeba było wyjąć szczenię którego suka nie miała już siły wypchnąć do końca. (Niedotlenione szczenię zdechło po 3 tygodniach dokarmienia co 2 godz. Koszmar.) Nigdy nie słyszałem od zaprzyjaźnionych hodowców (czasem z ogromnym doświadczeniem) o problemach związanych z pępowiną. Dlatego pomyślałem , że może troszkę podpuszczasz. Nie gniewaj się. Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  17. Asjah- nie omieszkam zaraz zajrzeć :-)

    Zawrócony- to świetnie, bo do tej pory nie znalazłam nikogo z taką fobią :-)

    Go i Rado- a nie, nie gniewam się :-) Wręcz przeciwnie, lubię i liczę na wymianę doświadczeń w tym temacie. Są różne szkoły, a ja mam w hodowli ograniczone zaufanie do Matki Natury. Niewiele pozwalamy suce robić samej przy porodzie. Dzięki temu nie straciliśmy nigdy żadnego malca. Tzn jednego straciliśmy, ale utknął w drogach rodnych na tyle głęboko, że nie dało się po niego sięgnąć. Urodził się uduszony. Wielokrotnie wyciągaliśmy na wpół podduszone maluchy, które pozostawione same suce na pewno by nie przeżyły (reanimacja). Z doświadczeń innych hodowców wiem, że zdarza się, iż suka, przegryzając pępowinę, zostawi za krótki kikut i malce się wykrwawiają. Nawet nie ma do czego nitki podwiązać, jeśli się chce szczenię uratować. Wypadki mogą się zdarzać i przy odpakowywaniu szczenięcia z błon płodowych. Wszystko to robimy sami. Nawet inseminujemy sami, bo czasem i w tym temacie natura zawodzi. Np suczka ma fochy.
    Na swoje usprawiedliwienie dodam, że goldeny są rasą mniej pierwotną od ogarów, potrzebują więcej pomocy i uwagi człowieka w takich sprawach, w których decydującą rolę odgrywał kiedyś instynkt. Nie można już do końca na ten instynkt liczyć. Po prostu zmniejszamy w ten sposób prawdopodobieństwo przydarzenia się nieszczęśliwego wypadku.
    Myślę, że każda rasa ma swoje inne wymagania i specyfika hodowli może być troszkę inna. Dlatego zapewne niejednego się jeszcze w tym temacie dowiemy od siebie nawzajem :-)

    OdpowiedzUsuń
  18. Acha, od wczoraj zapominam wstawić komentarza Chłopa:

    "I ja muszę z tym wszystkim żyć!
    Pozdrawiam. Chłop" :-)

    Uzupełniłam punkt 23, bo bez kontekstu mógł być źle zrozumiany.

    OdpowiedzUsuń
  19. Zresztą nasze suki tak dokładnie pepowinę odgryzają i wylizują, że niemożliwe byłoby złapanie kikutka w palce.....
    Poza tym, tak naprawdę, to Ci "normalni" są nienormalni!!!!!
    :D

    OdpowiedzUsuń
  20. Go i Rado- Ja w ogóle nie ufam ludziom bez dziwactw. Każdy ma jakieś "zboczenia" i podejrzewam, że ci, co twierdzą ich nie mają, ukrywają naprawdę coś podłego pod skórą.
    Minęliśmy się z komentarzami :-) Komentarz do pępowin i hodowania napisałam wyżej :-)))

    OdpowiedzUsuń
  21. Pozdrawiam Chłopa ;-)
    Powiedz mu, że zawsze mogło być gorzej, np. mogła mu się trafić taka baba jak ja ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  22. He, he, dziękuję pozdrowię i przekażę. Chłop wpada co 15 minut do domu i widząc mnie nadal przykutą do komputera, pyta: "czy już ktoś mi współczuje?" :-)))

    OdpowiedzUsuń
  23. Przeczytałam wszystko z dużym zainteresowaniem, tym bardziej, że okazało się iż mamy wiele wspólnych punktów :)
    A żeby nie było smutno Twojemu chłopu, to ja mu powspółczuję :) ale tylko i wyłącznie tego odbierania porodów - mnie to przeraża...
    Pozdrawiam :) i życzę Ci żebyś nie zastygła w żadnej pozycji i dalej była pełna życia i energii !!!
    Acha - ja również prosiła bym o rozwinięcie punktu o duchu :)

    OdpowiedzUsuń
  24. W takim razie o duchu zrobię wkrótce osobny wpis, żeby duch znalazł się w odpowiednim kontekście :-)

    OdpowiedzUsuń
  25. aaa- a ja chciałabym rozwinięcie punktu nr 3 :]

    OdpowiedzUsuń
  26. Napiszę o tym też osobno i to może nawet dziś lub jutro, bo mi się coś jeszcze w związku z tym UFO przypomniało, co warto opowiedzieć :-)

    OdpowiedzUsuń
  27. No powiem Ci że jestem pod wrażeniem, moja spowiedź to mała miki :-)

    OdpowiedzUsuń
  28. fire.woman - witam serdecznie i dziękuję :-)

    OdpowiedzUsuń
  29. ja już nigdy nie zaneguje nikogo kto twierdzi, że miał kontakt z duchem, zwłaszcza od czasu jak ja takowy kontakt dwukrotnie zaliczyłem

    ja, realista, umysł ścisły, itp.

    duch uratował życie moje i ojca, przy kolejnym kontakcie kolejnej bliskiej mi osoby

    OdpowiedzUsuń
  30. Otóż to. Można być realistą, ale głupotą jest twierdzenie, że jeśli ktoś czegoś nie widział, to tego nie ma. Racjonalizm z tą tezą się wcale nie kłóci. 100 lat temu nikt nie wierzył, że poza naszym jest we wszechświecie jakiś inny układ planetarny. To, że nie mamy jeszcze jednoznacznych metod badawczych opisujących pewne zjawiska, nie oznacza że takowych nie ma.

    OdpowiedzUsuń
  31. Oj Riannon - offowa kobieto! cieszę się, że trafiłam na Twój blog, oj ciszę :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Oczywiście na końcu też miało być "cieszę", a nie "ciszę" :)

    OdpowiedzUsuń