W tym roku rozpoczęliśmy świętowanie już 21 grudnia, bowiem tego dnia wypadają urodziny Chłopa. Z powodu surowych warunków pogodowych i trudnościach z wydostaniem się z gospodarstwa (tudzież z powrotem, jak uda się wyjechać) zapasy świąteczne zostały zgromadzone dużo wcześniej. Na cóż więc było czekać?
Dzień później świętowaliśmy-jak co roku- dzień przesilenia zimowego. Pogańskim przodkom też należy się szacunek. Celebrując zjawiska przyrody byli oni bliżsi rzeczywistości niż współcześni, którzy uważają, że wątpliwa historycznie osoba, zmarła dwa tysiące lat temu, ma jakiś wpływ na nasze obecne życie. Na nasze życie mamy wpływ my sami.
Starożytni, obserwując rytm przyrody, wiedzieli, że Słońce jest realnym dawcą wszelkiego życia. Choć dziś mało kto czci Słońce w charakterze boga, współczesna nauka uświadamia nam, że atom każdego pierwiastka w naszym ciele powstał miliardy lat temu w jakiejś poprzedzającej nasze Słońce gwieździe. Za następne miliardy lat nasze Słońce, umierając, stworzy podwaliny dla nowej generacji życia, gdyż w przyrodzie nic nie ginie, lecz podlega ciągłym przemianom. Oto nieustający ciąg fizycznych narodzin i śmierci na każdym poziomie, który będzie trwał przez eony.
A potem przyszedł czas na tradycyjne święta Bożego Narodzenia. Mimo, iż przypadają w mroźny czas, najcieplejsze, najbardziej rodzinne i niezależnie od wyznawanego światopoglądu, przepełniające nasze serca nadzieją na przyszłość. Nadzieją wyrażaną przy łamaniu się opłatkiem podczas kolacji wigilijnej.
W tym roku owe święta spędziliśmy we dwoje, dzięki czemu, ze spokojnym sumieniem, złamaliśmy większość obowiązujących, sztywnych konwenansów i rodzinnych tradycji.
Na wigilijnym stole pojawiły się cztery potrawy. Karpiowi powiedzieliśmy stanowcze „nie”, i odmawiając uczestnictwa w masowej histerii amatorskiego mordowania żywego stworzenia, nabyliśmy na jego miejsce martwego dzikiego łososia norweskiego.
Postawiłam w kąciku alternatywną „choinkę”, która nie przypomina świerczka, lecz tak cieszy oko, jak żadne inne tradycyjne drzewko.
Stół wigilijny: barszcz z uszkami, pierogi z kapustą i grzybami, łosoś, kutia.
Dymiący barszczyk z uszkami
Łosoś norweski
A na deser sernik lub piernik
Tradycje są piękne i potrzebne do czasu, gdy nie stanowią ograniczeń. Dostosowując tradycje do własnych potrzeb i swojej estetyki, stworzyliśmy nie tylko nową jakość, ale uczyniliśmy te święta wyjątkowymi, innymi niż przez ostatnie dziesiątki lat. Poczuliśmy się w tym czasie wolni i swobodni. To był spokojny, szczęśliwy czas, taki ze zwyczajowych życzeń na bożonarodzeniowych kartkach „spokojnych Świąt”.
Po świętach, wytarzani na łonie rodziny, z pełnymi brzuszkami po tradycyjnych sytych biesiadach przy rodzinnych stołach, zjechali się na wypoczynek goście.
Sylwester spędziliśmy więc w większym gronie, znów nie napinając się i nic nie musząc, ot po prostu tak, jak wszyscy lubimy. Hitem i głównym punktem programu było ulubione przez nas ostatnio sushi.
Dwie minuty przed północą polewam :-)
Ostatni goście wyjechali wczoraj. Pozostawili po sobie miłe wspomnienie oraz nadzieję na przyszłe spotkania. Nasza gościówa Aga pozostawiła przepiękne fotografie okolicy naszego gospodarstwa w mroźnej zimowej scenerii. Uzyskałam zgodę na ich opublikowanie, za co serdecznie dziękuję.
Nasza kicia- Tissaia de Vries
Świąteczne spacerki:
Biesiada zatem dobiegła końca. Czas się ogarnąć i wejść w rytm powszednich dni. Miałam wiele oczekiwań w stosunku do minionego roku, podobno mojego roku- tygrysa. Był przeciętny, może troszeczkę bardziej aktywny niż zazwyczaj. Nie czuję jednak, aby moje życie jakoś wyjątkowo się zmieniło. Nie należy więc spodziewać się cudów, które niczym manna, spadną nam z nieba. To jeszcze jeden dowód na to, że sami wykuwamy sobie los. Nic w życiu nie jest nam dane, na wszystko składa się suma naszych małych kroczków i podejmowanych decyzji. Życzę sobie i Wam wszystkim podejmowania tych najtrafniejszych.
Na 2011 rok mam kilka małych marzeń i planów związanych z gospodarstwem.
Ma to być rok szczeniaczkowy. Chciałabym powołać do życia nowe stworzenia, które dadzą radość i szczęście swoim przyszłym właścicielom. Staną się dla nich najlepszymi przyjaciółmi i członkami rodziny. Takie jest moje życzenie, które nie do końca zależy ode mnie, lecz w sporej części od natury.
Jednodniowe szczenię golden retriever
Musimy, po prostu musimy w końcu postawić wędzarnię z prawdziwego zdarzenia. Wędzenie w beczce jakoś mnie nie przekonuje. Dla mnie to różnica, jak pomiędzy samolotem, a drzwiami od stodoły. Niby polski pilot i na drzwiach poleci, ale jakoś to nie to samo, co samolot.
Materiał na wędzarnię leży na miejscu przyszłej budowy od dwóch lat, a wciąż wypadają nam pilniejsze sprawy. Uważam, że w obecnych czasach wędliny sprzedawane w sklepie są niejadalne, a te lepsze zbyt drogie na naszą kieszeń. Jako, że nie święci garnki lepią, nie mam wątpliwości, że wędzić się nauczę, jeśli się za to zabiorę.
Do remontu są dwie szafy Ludwik-Filip, które mają stanąć w sypialni oraz na zmontowanie czeka łóżko z bali modrzewiowych.
Prócz tego mam marzenie dalszego upiększania Tuskulum pod względem dekoracji zarówno wewnątrz budynku, jak i w otoczeniu. Mam fajny pomysł na dekory w sadzie ale nie wiem, czy uda się go zacząć realizować w tym roku.
W ciągu tych dziesięciu lat sporo zostało już zrobione, ale na ogarniecie czeka chyba jeszcze więcej. Mamy robotę na tyle lat, na ile sił nam starczy. Co nam uda się w tym roku zrobić, czas pokaże.
;-)
OdpowiedzUsuńI tego wszystkiego, żeby się spełniło, Wam życzę :)
OdpowiedzUsuńŻyczę wytrwałości, konsekwencji i szczęścia w realizacji zamierzeń!
OdpowiedzUsuńA jednodniowy goldenek rozczulił mnie bo pewnie tak samo w tym "wieku" wyglądały nasze panny :)
Pozdrowienia i uściski!
Życzę spełnienia wszelkich planów i marzeń. Piękna choinka;))
OdpowiedzUsuńNajwazniejsze, ze macie wytyczone cele na przyszlosc. Dazac do ich realizacji zycze Wam aby to nie byly male kroczki ale olbrzymie kroki.
OdpowiedzUsuńChoinka alternatywna wyglada swietnie. Widze, ze i na zewnatrz przystrojona bombkami.
Bardzo ladnie prezentuje sie wasz dom i otaczajace zwierzaki, psinki piekne.
Wszystkiego najlepszego!
Wszystkiego dobrego w nowym roku, pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńdobrze, a nawet- bardzo dobrze, że ja już po kolacji...
OdpowiedzUsuńpyszne święta :)
a na Nowy Rok- wszystkiego dobrego dla Was!Niech się wiedzie!
Jak ja lubię tu przychodzić :)
OdpowiedzUsuńLubię czytać o Waszych przygodach. Lubię oglądać zdjęcia.
Trochę zawstydzona, bo mam wrażenie, że zagladam do Twojej głowy, ale bardzo mi się podoba to, co tam mogę zobaczyć.
Fajne mieliście święta, takie podobne do naszych ;)- tylko nasze były miejskie. Niby różnica taka jak miedzy samolotem, a drzwiami od stodoły ;), ale mnie chodzi o samo podejście.
Pierwsze zdjecia autorstwa gościówy- Agi jest przepiękne. Tak, jakby za pomoca pierścionka Arabelli przeniosło mnie 100 lat wczesniej.
Życzę spełnienia marzeń.
Aga :)
Piękne zdjęcia, jak zawsze spokojnie i smacznie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję wszystkim za życzenia. Z taką pozytywną energią, jaką od Was otrzymuję, na pewno się spełnią.
OdpowiedzUsuńAgik- ja bezwstydnie wchodzę do Waszych głów i Ty więc się nie krępuj :-) Na pewno nie napiszę tu niczego, czego nie chcę pokazać światu.
Magoda- tak, wszystkie goldenki wyglądają identycznie w wieku 1 dnia, Twoje sunie również były takimi kluseczkami. Jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli, będę prezentowała na blogu rozwój maluszków. Wszyscy zatem pomożecie mi je odchować :-)
Ataner- mam w ogrodzie kilka miejsc, na których wieszam bombki. Jodła koreańska przed domem oraz takie dziwne drzewko-octowiec, które również przybieram.
I ja chcę się przyłączyć do życzeń - niech sie Wam spełni to, czego chcecie :)
OdpowiedzUsuńDodam, że wszystkie fotki są przepiękne, a ten jednodniowy maluch super słodki :).
Choinka daje radę, a przy zdjęciach ciasta się obśliniłam ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco :-))))
nom urokliwa okolica..i zwierzaczków dużo :)..ładne niebieskie talerze i ekologiczna choineczka!..a kto tak ładnie deski futryny wycinał? :)
OdpowiedzUsuńZa obietnicę relacji z dorastania maluchów z góry dziękuję!
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać!
Pozdrawiam i uściskuję!
Magoda- ja też nie mogę się doczekać, suczce się coś nie spieszy, klienci czekają na maluszki, a tu nawet "produkcja" jeszcze nie ruszyła.
OdpowiedzUsuńGrey Wolf- zwierzęta pchają się nam oknami i drzwiami, sarny podchodzą niemal na wyciągnięcie ręki. Mimo, że mam ogrodzony siatką leśną ogród na tyłach domu, przyłapałam zołzy na dewastacji rododendrona.
Kontrolerka, Inkaw- dzięki, ogromne buziaki :-)))
Acha, zapomniałam. Do Grey Wolf- futryny pozostawił nam wraz z domem poprzedni właściciel :-) Zostały zrobione w latach 70-tych.
OdpowiedzUsuńnom sarenki niebojaźliwe :)
OdpowiedzUsuńczyli już zabytkowe ;)
to maluszki już pozamawiane?
Eeee... to ja już chyba też zabytkowa jestem, bom z lat 70-tych :-)
OdpowiedzUsuńNa maleństwa jest już lista oczekujących, ale wciąż otwarta. Nigdy nie dopuszczam suczki, gdy nie mam zamówień na szczenięta. Nie jest problemem wydanie na świat piesków, ale spoczywa na nas odpowiedzialność umieszczenia ich w odpowiednich domach. Nie każdemu też się sprzedaje, więc na tym etapie zamówienia są niezobowiązujące. Weryfikacja potencjalnych właścicieli następuje po urodzeniu się malców. Nie ukrywam, że część ludzi się wycofuje,jak przychodzi do zadatkowania pieska, więc niezależnie od tego, ile mam ludzi na liście oczekujących, wciąż przyjmuję zamówienia.
Oby wszystkie plany udało się zrealizować, wszystkie marzenia spełnić a do tego mieć to co najświętsze na świecie - spokój:-) pozdrawiam:-))
OdpowiedzUsuńLotnico- bardzo dziękuję :-) Spokój to wartość, którą cenię sobie najbardziej :-)))
OdpowiedzUsuńA'propos "biesiadowania". Ostatnio nasze 3 letnie Młode, czyli Cyprian, na pytanie "co byś zjadł Synku?" odpowiedział tekstem z kreskówki: "Banana w cieście! Ale bez ciasta!". Zatkało mnie. Ja w każdym razie mogę wcinać na okrągło barszcz z uszkami. Nawet bez barszczu. Pzdr.
OdpowiedzUsuńP.S.
Też chcemy szczeniaki w tym roku. :D Więc tym mocniej Wam kibicujemy
Młode wie, co dobre :-)
OdpowiedzUsuńA co do planów szczeniaczkowych, to w takim razie będziemy sobie wzajemnie kibicować. Tym bardziej doczekać się nie mogę :-)