Najbardziej przejęta tym faktem była moja mama. Zadzwoniła
do mnie prawie z płaczem w Wigilię, kiedy z pełnym brzuchem leżałam w fotelu i
powiedziała, że to jej pierwsza Wigilia bez rodziny. W zasadzie można
powiedzieć, że spędziła ten dzień sama, bo ojciec ma tak mocno posuniętą
chorobę Alzhemera, że nie wiedział nawet, co to jest opłatek. W kółko pytał,
czemu jest inaczej niż zwykle, denerwował się i nie mógł się nadziwić.
Niestety, z ojcem nie ma prawie już kontaktu, cud że poznaje mamę, bo mnie już
niekoniecznie. Kiedy spędzam weekendy we Wrocławiu mówi do mnie wprawdzie
imieniem, które używane było przez rodziców w moim wczesnym dzieciństwie
-„Anuś”, ale pytania, jakie mi zadaje, głównie „a jak się czuje twój tatuś?”,
świadczą, że kompletnie nie kontroluje rzeczywistości. Dobre w tym wszystkim
jest to, że boi się wychodzić z mieszkania i tylko tam czuje się bezpiecznie.
Przynajmniej na razie nie ma obawy, że wyjdzie i nie wróci.
W październiku kuzyn przywiózł moich rodziców do nas na
kilka godzin. Już po 15 minutach ojciec stał się nerwowy i zażądał powrotu do
domu. Nie poznawał otoczenia, bał się stracić z oczu mamę. To wszystko mnie
przeraża i przerasta.
Nasza Wigilia jest skromna. To tylko barszcz z uszkami, pierogi z kapustą i ryba (karp i łosoś).
Bardzo mi smakuje opłatek, więc sobie nie odmawiam :-)
Pierwsza nasza Wigilia kilka lat temu, tylko we dwójkę, była
dziwna i sentymentalna, ale szybko dotarło do mnie, że ma ona wiele plusów. Nie
muszę przygotowywać tony jedzenia, nie mordujemy karpii, nie muszę wysłuchiwać
marudzenia o pójście w święto do kościoła. Mogę jeść sernik na śniadanie i
kutię na kolację, a obiad przyrządzić o dowolnej porze dnia. I mogę sobie
robić, co chcę. W tym roku pogoda sprzyjała, aby pojeździć sobie po okolicy,
lecz mnie ogarnął turystyczny leń. Zasiadłam do przebudowy mojej strony
internetowej. Jeszcze nie jest ona do końca gotowa, zostały mi drobiazgi, ale
już dziś zapraszam do zerknięcia na jej nową szatę graficzną i częściowo
zmienioną merytoryczną. Wszelkie uwagi dotyczące treści, co ewentualnie powinno
się jeszcze znaleźć z punktu widzenia Was-czytelników, jako potencjalnych
klientów gospodarstwa agroturystycznego, proszę kierować do mnie na maila. Być
może ktoś z Was podsunie mi jakiś pomysł. Strona jest dostępna pod tym linkiem: Agroturystyka Góry Izerskie.
******
Również stało się to już utartym zwyczajem, że po spokojnych
świętach przybywają spędzić u nas Sylwestra nasi stali zaprzyjaźnieni goście.
Gwarantuje to zawsze miłą zabawę w sprawdzonym towarzystwie. A że „nadajemy na
tych samych falach” buzie nam się nie zamykają i czas nie wiadomo kiedy mija.
Dobrze, że jest telewizor, dzięki któremu kontrolujemy sytuację. W zasadzie,
gdyby nie było telewizora, to jest teściowa, która ma chyba jakieś wtyki w
telekomunikacji, ponieważ ZAWSZE w Sylwestra dzwoni o północy, kiedy stukamy
się lampkami.
W sumie nie wiem czemu, być może dlatego, że tuż przed
imprezą przeczytałam sobie minimalistyczny i wstrzemięźliwy wpis kolegi na
temat zgubnych skutków alkoholu i suto zakrapianych imprez, poczułam nieodpartą
chęć urżnąć się w cztery dupy :-) Było to o tyle ułatwione, że na stole stanęła
półtoralitrowa butla domowego gronowego wina, tym razem nie tuskulańskiego, ale
mającego pewne tuskulańskie wpływy. A że Halynka trunkowa nie jest, a druga jej
połowa coś niedomagała (życzymy zdrówka!), ze wstydem muszę stwierdzić, że
wtrąbiliśmy tę butlę na spółę z Chłopem! Ale żeby nie było, uznałam owo urżnięcie
się za test konsumencki, który w zasadzie powinien znaleźć się na blogu
Korzystne Zakupy. Jednak z uwagi na fakt, że blog weźmie udział w poważnym
konkursie organizowanym przez mennicę wrocławską, muszę być tam poprawna
politycznie :-)
Degustacja zatem wypadła następująco:
Okoliczności przyrody: osób 4 sztuki i kilka psów, plus
telewizor transmitujący zabawę sylwestrową na wrocławskim Rynku.
Przedmiot testowany: gronowo-jabłkowe domowe wino bez
dodatków żadnej chemii, w ilości półtora litra.
Po drugim kieliszku, kiedy to w normalnych warunkach i w
dzień powszedni walę się pod płot, (co opisałam tutaj), zaczął podobać mi się
Tomasz Kamel :-) Dowodzi to, że powiedzenie „nie ma brzydkich kobiet, tylko wina
czasem brak” działa również w drugą stronę. Nie dotyczy Oliwiera Janiaka, który
wszedł mi w ekran TV po zakończeniu imprezy i niezliczonej ilości trunku :-)
Po trzecim kieliszku zaczęłam śpiewać razem z chłopakami z
Lady Punk, bo wyraźnie kiepsko im szło „zamki na piasku, gdy pełno w szkle”.
Halynka, jak wróci do domu, zaśpiewa na pewno dziś część drugą: „poranna witaj
zmiano, to życie me”. Specjalne pozdrowienia dla Halynki i życzenia miłego dnia
na jutrzejszej porannej zmianie.
Do życzeń dla Halynki załączam specjalną muzyczną dedykację :-)
Po Jerzym Połomskim i Krzysztofie Krawczyku przestałam
liczyć kieliszki i przeszłam w nastrój sentymentalny. Kiedy goście poszli już
spać, a Chłop zabrał na spacer psy, popłakałam się rzewnymi łzami podczas
interpretacji piosenki „Dziwny jest ten świat” wykonanej przez Michała Szpaka :-) Podejrzewam, że nawet na
trzeźwo bym się popłakała. Sami zobaczcie:
http://www.youtube.com/watch?v=90gldqTQBsQ
http://www.youtube.com/watch?v=90gldqTQBsQ
Dopiero wtedy, wzruszona do granic możliwości, uwaliłam się pod płotem.
Skutków ubocznych w postaci kaca nie było. Oto jest
zasadniczy walor win domowych :-)
Kolega minimalista zgodnie z obietnicą nie zległ i dziś ubija kapitalistyczne interesy nie zważając na święto :D
OdpowiedzUsuńKolega nie ma żadnego poszanowania dla świętej tradycji przodków! :-)
UsuńDobrego roku. Niech się Wam spełniają marzenia i życzenia
OdpowiedzUsuńBardzo dziękujemy :-*
Usuń"Hafanana...na na na..":-) zwana w domu ''Szanelą bukanellą:-)
OdpowiedzUsuńto jest hit nad hity!
Możesz Mi kupić CD z tym hiciorem:-)
Goście dziękują bardzo za wspólnego Sylwestra:-)
Następny będzie jeszcze fajniejszy,już rezerwujemy.
Tomasz Kamel jest brzydki.Z powyższymi opiniami nt.artystów zgadzam sie z Tobą. Lady Punk...to był horror jakiś...
Dlaczego uważasz Riannon,że najbardziej fotogeniczne były tylko psy?
Kończę i zaśpiewam jutro rano „poranna witaj zmiano, to życie me” Baj baj...
Tak napisałam, żebyś mi się nie ważyła publikować moich fotek bez zrobienia mi makijażu w photoshopie :-)
UsuńRozumiem , że makijaż ma być wieczorowy?
UsuńTak! I nie zapomnij o karnawałowej maseczce :-)
UsuńMaseczka ściągająca pory czy nawilżająca?
UsuńZ ogórka czy nagietka?
:-))
Maseczka na zorro może?
Wszystkiego najlepszego w tym Nowym Roku :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy :-*
UsuńI jeszcze słówko na temat Szpaka. Coś mnie w nim pociąga, jest sobą i ma piękny głos. A że ostatnio mam w swoim otoczeniu osobę Trans, z którą trochę czasu przegadałam, więc oswoiłam sobie ten temat. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTakie osoby stanowią wyzwanie dla ludzi, którzy uważają, że mają prawo oceniać innych po pozorach i zaglądać ludziom w majtki. Szpaka "kupuję" jako całość, ale to jego głos i interpretacje go uwiarygodniają. Jest jak Jack Sparrow, tylko że jest prawdziwy. W tym dziwnym kraju pełnym różnego rodzaju fobii, jego odwaga aby być sobą, zasługuje na wielki szacunek.
UsuńWszystkiego dobrego w Nowym Roku, zdrówka i spełnionych marzeń oraz zrealizowanych planów:)
OdpowiedzUsuńTrochę zaniepokoiłam się Twoja sympatia do Kamela, tym bardziej że w tym czerwonym kubraczku wyglądał jak niedorobiony krasnoludek. Ale chyba zdecydiowanie wolę Kamela niz Janiaka.Ale uznam to za plus trunku wybornego, który nawet brzydotę zamienia w piękno:)
Czekam na te fotki z makijażem:) ha ha ha
Ciekawa jestem, jak wyszedłby test z Ibiszem? :-D
UsuńDobrego roku Tuskulanie!
OdpowiedzUsuńMiałam tak samo, a właściwie, najbardziej moja mama miała, w ostatnie lata życia taty.
Dziękujemy bardzo :-*
UsuńWłaśnie to w tym jest dla mnie najbardziej przytłaczające, że ze względu na odległość oraz specyfikę choroby, niewiele mogę mamie ulżyć czy pomóc.
Niemen tez mnie rozwala, albo rycze jak bobr, albo tancze na stole, czasami nawet z nim spiewam, ale tylko wtedy kiedy goscie juz leza pod plotem:)
OdpowiedzUsuńKocham tego goscia calym serduchem.
Telefon od tesciowej powalil mnie na kolana, i tak zastanawiam sie, czy przypadkiem nie mamy tej samej kochanej mamuski tesciowej:)))
Wszystkiego co najpiekniejsze, zycze Wam w tym Nowym 2013!
Zawsze z wielka przyjemnoscia wpadam do Tuskulum, buziaki:)
Rany, co to by była za impreza, jakbyśmy tak razem ryczały na Niemenie :-) Ja śpiewam już po pierwszym kieliszku, ale jeszcze nigdy tak się nie urżnęłam, żeby tańczyć na stole!!! :-) Podejrzewam, że z Tobą to bym zatańczyła na stole nawet na trzeźwo :-)
UsuńDzięki za dobre słowo. Też zaglądam w Twój świat, tylko ostatnio w biegu :-*
Dobrego Nowego Roku dla Waszego stadła i stada :)
OdpowiedzUsuńNie dziwie się, że ciężko Ci z chorobą taty. Mnie przeraża myśl o jakiejkolwiek chorobie moich rodziców. Dobrze że Sylwester nadrobił straty po smutnych refleksjach :) Co prawda z racji osobistych rodzinnych doświadczeń, bardziej przychylam się do umiaru niż urżnięcia się w trupa, tym bardziej że pomimo że abstynentka, zawsze brana jestem na imprezach za najbardziej pijaną, wiec lepiej nie myśleć co bym wyrabiała pod wpływem ;)
OdpowiedzUsuń