O mnie

Moje zdjęcie
Kobieta wciąż zadziwiona otaczającym ją światem. Z wykształcenia archeolog, z wyboru Wolny Człowiek i Kustosz we własnym Muzeum. Z urodzenia Wrocławianka, z wyboru mieszkanka małej wsi. Na pytania miejskich kolegów: "co ty robisz do licha na tej wsi"??? odpowiada: "żyję!!!". Zawsze niepokorna i pozostanie taką do śmierci. Wyznaje w życiu maksymę: "Ludzie posłuszni żyją, aby spełniać oczekiwania innych. Nieposłuszni realizują swoje marzenia". Kobieta owa ma wciąż wiele pomysłów, które uparcie realizuje na powyższej zasadzie. Posiadaczka 2 psów i 1 Chłopa. Chce się dzielić z ludźmi swoim kawałkiem życia prowadząc Gospodarstwo Agroturystyczne, Muzeum Dwór Feillów oraz Hodowlę Psów Rasy Golden Retriever.

wtorek, 1 stycznia 2013

Jak świętujemy w Tuskulum.

Święta w Tuskulum przebiegły bardzo spokojnie. Od kilku już lat, z powodów obiektywnych (głównie choroby w rodzinie), spędzamy wszyscy ten czas osobno. Organizując sobie w taki sposób życie, czyli przenosząc się na wieś i mając pod opieką stadko psiaków, świadomie zrezygnowałam z wszelkich wspólnych z Chłopem dalszych wyjazdów, czy to na święta do rodziny, czy na wakacje. Od samego początku, jak tylko osiedliśmy na wsi, moi rodzice na zimowe święta przyjeżdżali do nas. Niestety, ciężka choroba ojca, początkowo mająca związek z niewydolnością nerek, a potem już posypała się reszta, spowodowała, że od trzech lat rodzice nie mogą już do nas przyjeżdżać i zostać kilka dni. W tym układzie rodzice szli na Wigilię do siostry, lecz w tym roku mój ojciec jest już w takim stanie, że nawet nie może za bardzo ruszyć się z domu.

Najbardziej przejęta tym faktem była moja mama. Zadzwoniła do mnie prawie z płaczem w Wigilię, kiedy z pełnym brzuchem leżałam w fotelu i powiedziała, że to jej pierwsza Wigilia bez rodziny. W zasadzie można powiedzieć, że spędziła ten dzień sama, bo ojciec ma tak mocno posuniętą chorobę Alzhemera, że nie wiedział nawet, co to jest opłatek. W kółko pytał, czemu jest inaczej niż zwykle, denerwował się i nie mógł się nadziwić. Niestety, z ojcem nie ma prawie już kontaktu, cud że poznaje mamę, bo mnie już niekoniecznie. Kiedy spędzam weekendy we Wrocławiu mówi do mnie wprawdzie imieniem, które używane było przez rodziców w moim wczesnym dzieciństwie -„Anuś”, ale pytania, jakie mi zadaje, głównie „a jak się czuje twój tatuś?”, świadczą, że kompletnie nie kontroluje rzeczywistości. Dobre w tym wszystkim jest to, że boi się wychodzić z mieszkania i tylko tam czuje się bezpiecznie. Przynajmniej na razie nie ma obawy, że wyjdzie i nie wróci.

W październiku kuzyn przywiózł moich rodziców do nas na kilka godzin. Już po 15 minutach ojciec stał się nerwowy i zażądał powrotu do domu. Nie poznawał otoczenia, bał się stracić z oczu mamę. To wszystko mnie przeraża i przerasta.

Nasza Wigilia jest skromna. To tylko barszcz z uszkami, pierogi z kapustą i ryba (karp i łosoś).
Bardzo mi smakuje opłatek, więc sobie nie odmawiam :-)

Pierwsza nasza Wigilia kilka lat temu, tylko we dwójkę, była dziwna i sentymentalna, ale szybko dotarło do mnie, że ma ona wiele plusów. Nie muszę przygotowywać tony jedzenia, nie mordujemy karpii, nie muszę wysłuchiwać marudzenia o pójście w święto do kościoła. Mogę jeść sernik na śniadanie i kutię na kolację, a obiad przyrządzić o dowolnej porze dnia. I mogę sobie robić, co chcę. W tym roku pogoda sprzyjała, aby pojeździć sobie po okolicy, lecz mnie ogarnął turystyczny leń. Zasiadłam do przebudowy mojej strony internetowej. Jeszcze nie jest ona do końca gotowa, zostały mi drobiazgi, ale już dziś zapraszam do zerknięcia na jej nową szatę graficzną i częściowo zmienioną merytoryczną. Wszelkie uwagi dotyczące treści, co ewentualnie powinno się jeszcze znaleźć z punktu widzenia Was-czytelników, jako potencjalnych klientów gospodarstwa agroturystycznego, proszę kierować do mnie na maila. Być może ktoś z Was podsunie mi jakiś pomysł. Strona jest dostępna pod tym linkiem: Agroturystyka Góry Izerskie.
 ******
Również stało się to już utartym zwyczajem, że po spokojnych świętach przybywają spędzić u nas Sylwestra nasi stali zaprzyjaźnieni goście. Gwarantuje to zawsze miłą zabawę w sprawdzonym towarzystwie. A że „nadajemy na tych samych falach” buzie nam się nie zamykają i czas nie wiadomo kiedy mija. Dobrze, że jest telewizor, dzięki któremu kontrolujemy sytuację. W zasadzie, gdyby nie było telewizora, to jest teściowa, która ma chyba jakieś wtyki w telekomunikacji, ponieważ ZAWSZE w Sylwestra dzwoni o północy, kiedy stukamy się lampkami.

W sumie nie wiem czemu, być może dlatego, że tuż przed imprezą przeczytałam sobie minimalistyczny i wstrzemięźliwy wpis kolegi na temat zgubnych skutków alkoholu i suto zakrapianych imprez, poczułam nieodpartą chęć urżnąć się w cztery dupy :-) Było to o tyle ułatwione, że na stole stanęła półtoralitrowa butla domowego gronowego wina, tym razem nie tuskulańskiego, ale mającego pewne tuskulańskie wpływy. A że Halynka trunkowa nie jest, a druga jej połowa coś niedomagała (życzymy zdrówka!), ze wstydem muszę stwierdzić, że wtrąbiliśmy tę butlę na spółę z Chłopem! Ale żeby nie było, uznałam owo urżnięcie się za test konsumencki, który w zasadzie powinien znaleźć się na blogu Korzystne Zakupy. Jednak z uwagi na fakt, że blog weźmie udział w poważnym konkursie organizowanym przez mennicę wrocławską, muszę być tam poprawna politycznie :-)

Degustacja zatem wypadła następująco:
Okoliczności przyrody: osób 4 sztuki i kilka psów, plus telewizor transmitujący zabawę sylwestrową na wrocławskim Rynku.
Przedmiot testowany: gronowo-jabłkowe domowe wino bez dodatków żadnej chemii, w ilości półtora litra.

Po drugim kieliszku, kiedy to w normalnych warunkach i w dzień powszedni walę się pod płot, (co opisałam tutaj), zaczął podobać mi się Tomasz Kamel :-) Dowodzi to, że powiedzenie „nie ma brzydkich kobiet, tylko wina czasem brak” działa również w drugą stronę. Nie dotyczy Oliwiera Janiaka, który wszedł mi w ekran TV po zakończeniu imprezy i niezliczonej ilości trunku :-)

Po trzecim kieliszku zaczęłam śpiewać razem z chłopakami z Lady Punk, bo wyraźnie kiepsko im szło „zamki na piasku, gdy pełno w szkle”. Halynka, jak wróci do domu, zaśpiewa na pewno dziś część drugą: „poranna witaj zmiano, to życie me”. Specjalne pozdrowienia dla Halynki i życzenia miłego dnia na jutrzejszej porannej zmianie.
Do życzeń dla Halynki załączam specjalną muzyczną dedykację :-)



Po Jerzym Połomskim i Krzysztofie Krawczyku przestałam liczyć kieliszki i przeszłam w nastrój sentymentalny. Kiedy goście poszli już spać, a Chłop zabrał na spacer psy, popłakałam się rzewnymi łzami podczas interpretacji piosenki „Dziwny jest ten świat” wykonanej przez  Michała Szpaka :-) Podejrzewam, że nawet na trzeźwo bym się popłakała.  Sami zobaczcie:
http://www.youtube.com/watch?v=90gldqTQBsQ

Dopiero wtedy, wzruszona do granic możliwości, uwaliłam się pod płotem.
Skutków ubocznych w postaci kaca nie było. Oto jest zasadniczy walor win domowych :-)

Na imprezie jak zwykle nabardziej fotogeniczne były psy :-)

Domownik Jaskier

Gościówa Goldie

Bardzo dziękujemy naszym gościom za mile spędzony czas :-)
A wszystkim moim czytelnikom życzę spełnienia marzeń w Nowym Roku :-)

21 komentarzy:

  1. Kolega minimalista zgodnie z obietnicą nie zległ i dziś ubija kapitalistyczne interesy nie zważając na święto :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolega nie ma żadnego poszanowania dla świętej tradycji przodków! :-)

      Usuń
  2. Dobrego roku. Niech się Wam spełniają marzenia i życzenia

    OdpowiedzUsuń
  3. "Hafanana...na na na..":-) zwana w domu ''Szanelą bukanellą:-)
    to jest hit nad hity!
    Możesz Mi kupić CD z tym hiciorem:-)
    Goście dziękują bardzo za wspólnego Sylwestra:-)
    Następny będzie jeszcze fajniejszy,już rezerwujemy.
    Tomasz Kamel jest brzydki.Z powyższymi opiniami nt.artystów zgadzam sie z Tobą. Lady Punk...to był horror jakiś...
    Dlaczego uważasz Riannon,że najbardziej fotogeniczne były tylko psy?
    Kończę i zaśpiewam jutro rano „poranna witaj zmiano, to życie me” Baj baj...



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak napisałam, żebyś mi się nie ważyła publikować moich fotek bez zrobienia mi makijażu w photoshopie :-)

      Usuń
    2. Rozumiem , że makijaż ma być wieczorowy?

      Usuń
    3. Tak! I nie zapomnij o karnawałowej maseczce :-)

      Usuń
    4. Maseczka ściągająca pory czy nawilżająca?
      Z ogórka czy nagietka?
      :-))
      Maseczka na zorro może?

      Usuń
  4. Wszystkiego najlepszego w tym Nowym Roku :)

    OdpowiedzUsuń
  5. I jeszcze słówko na temat Szpaka. Coś mnie w nim pociąga, jest sobą i ma piękny głos. A że ostatnio mam w swoim otoczeniu osobę Trans, z którą trochę czasu przegadałam, więc oswoiłam sobie ten temat. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie osoby stanowią wyzwanie dla ludzi, którzy uważają, że mają prawo oceniać innych po pozorach i zaglądać ludziom w majtki. Szpaka "kupuję" jako całość, ale to jego głos i interpretacje go uwiarygodniają. Jest jak Jack Sparrow, tylko że jest prawdziwy. W tym dziwnym kraju pełnym różnego rodzaju fobii, jego odwaga aby być sobą, zasługuje na wielki szacunek.

      Usuń
  6. Wszystkiego dobrego w Nowym Roku, zdrówka i spełnionych marzeń oraz zrealizowanych planów:)
    Trochę zaniepokoiłam się Twoja sympatia do Kamela, tym bardziej że w tym czerwonym kubraczku wyglądał jak niedorobiony krasnoludek. Ale chyba zdecydiowanie wolę Kamela niz Janiaka.Ale uznam to za plus trunku wybornego, który nawet brzydotę zamienia w piękno:)
    Czekam na te fotki z makijażem:) ha ha ha

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobrego roku Tuskulanie!
    Miałam tak samo, a właściwie, najbardziej moja mama miała, w ostatnie lata życia taty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy bardzo :-*
      Właśnie to w tym jest dla mnie najbardziej przytłaczające, że ze względu na odległość oraz specyfikę choroby, niewiele mogę mamie ulżyć czy pomóc.

      Usuń
  8. Niemen tez mnie rozwala, albo rycze jak bobr, albo tancze na stole, czasami nawet z nim spiewam, ale tylko wtedy kiedy goscie juz leza pod plotem:)
    Kocham tego goscia calym serduchem.

    Telefon od tesciowej powalil mnie na kolana, i tak zastanawiam sie, czy przypadkiem nie mamy tej samej kochanej mamuski tesciowej:)))
    Wszystkiego co najpiekniejsze, zycze Wam w tym Nowym 2013!
    Zawsze z wielka przyjemnoscia wpadam do Tuskulum, buziaki:)



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rany, co to by była za impreza, jakbyśmy tak razem ryczały na Niemenie :-) Ja śpiewam już po pierwszym kieliszku, ale jeszcze nigdy tak się nie urżnęłam, żeby tańczyć na stole!!! :-) Podejrzewam, że z Tobą to bym zatańczyła na stole nawet na trzeźwo :-)
      Dzięki za dobre słowo. Też zaglądam w Twój świat, tylko ostatnio w biegu :-*

      Usuń
  9. Dobrego Nowego Roku dla Waszego stadła i stada :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie dziwie się, że ciężko Ci z chorobą taty. Mnie przeraża myśl o jakiejkolwiek chorobie moich rodziców. Dobrze że Sylwester nadrobił straty po smutnych refleksjach :) Co prawda z racji osobistych rodzinnych doświadczeń, bardziej przychylam się do umiaru niż urżnięcia się w trupa, tym bardziej że pomimo że abstynentka, zawsze brana jestem na imprezach za najbardziej pijaną, wiec lepiej nie myśleć co bym wyrabiała pod wpływem ;)

    OdpowiedzUsuń