Od pewnego czasu Chłop chodzi jakiś taki naburmuszony. Coś
pod nosem zamarudzi, burknie, fuknie.
-Co się stało?- pytam w końcu wprost. -Co masz taką skwaszoną
minę?.
-Bo dawno nic nie napisałaś o Chłopie.
No, masz ci los! Lansu mu się zachciało! :-)
We wtorek rano otrzymałam informację z dziekanatu Wydziału
Nauk Historyczno-Pedagogicznych Uniwersytetu Wrocławskiego, że wraz z
początkiem listopada rozpoczynam podyplomowe studia na kierunku Zarządzanie
Dziedzictwem Kultury Materialnej w systemie zaocznym. Wprawdzie termin kultura
materialna zalatuje nieco marksizmem, wszak nie da się oddzielić się jej od
kultury duchowej, to i tak ucieszyłam się, jak dziecko na widok cukierka. W tym
roku mocno nastawiłam się na edukację i byłoby mi przykro, gdyby z powodu małej
frekwencji studia te nie ruszyły. Jest to jedna z zapowiadanych w poprzednim
wpisie, zmian w moim życiu.
Równie mocno, jak ja ucieszył się Chłop. Mam nadzieję, że
nie dlatego, iż będzie miał w co drugi, w dodatku przedłużony weekend, święty i
niczym nie zmącony spokój ode mnie. Chodzi teraz po wsi, dzwoni po rodzinie i chwali
się, że będzie miał żonę studentkę.
-A wiesz, jak teraz wzrośnie mój status, kiedy mam żonę
studentkę?- cieszy się Chłop.
-Hola hola...- postanawiam nieco przytemperować tę radość.- A
wiesz, że żona studentka, to nie tylko przyjemność, ale przede wszystkim
obowiązek?
-Jaki obowiązek?- zastanawia się Chłop.
-Będziesz teraz musiał postarać się, żeby utrzymać taką
żonę-studentkę. Na początek potrzebuję wyprawki.
-Jakie książki, jakie zeszyty?!- mówię patrząc na Chłopa z
ubolewaniem i stukam się w czoło.
-Będę musiała teraz kupić sobie... –myślę chwilę. –No, na
pewno szminkę... i nowe koronki tu i ówdzie- pokazuję palcem wstrząśniętemu
Chłopu, gdzie.
-Będę potrzebowała też tuszu do rzęs, który daje efekt oczu,
jak u lalki.
-Laleczka? – Widzę błysk zrozumienia i rozmarzenie w oczach
Chłopa, który przypomniał sobie oszałamiający efekt stosowanej dawniej przeze
mnie mascary Maybelline intense XXL.
-Ale zaraz, zaraz... –Chłop powoli otrząsa się ze zdumienia.
–Ja myślałem, że ty będziesz STUDIOWAĆ?!
-Nie przypominam sobie, żeby studia w jakiś sposób
wykluczały dobrą zabawę :-)
Zatem obiecuję, że w tym sezonie będę się... pilnie uczyć,
dobrze bawić, poszukiwać nowych inspiracji na potrzeby moich blogów, nadal kpić
z otoczenia i z siebie samej oraz tropić niekompetencję urzędasów, że tak
powiem- u samego źródła. Pewnie będę miała jeszcze mniej czasu, ale wiem, że
dam radę.
Wybór kierunku studiów jest oczywisty i spowodowany
istnieniem naszego muzeum. Chciałabym, na gruncie związanym z lokalną
działalnością, wykorzystać wszystkie możliwości, jakie daje mi stworzona przez
nas placówka. Myślę, że decyzja o dalszym kształceniu się pozwoli mi lepiej i
szybciej zabrać się, wprawdzie za absolutnie niedochodową, może nie zawsze
wdzięczną, ale dającą mi wiele radości i satysfakcji pracę, związaną z
zachowaniem resztek dziedzictwa kulturowego na tych terenach. Działalność ta powoli staje
się drugim, obok golden retrieverów, sensem mojego życia.
Gratulować? Czy poczekać na pierwszą sesję? :)))
OdpowiedzUsuńA zresztą nie odpowiadaj - gratuluję!
Nie pomyślałam o sesji ani przez minutę :-) Mam tyle entuzjazmu i tak świeże spojrzenie na swoją edukację, że czuję, że jeśli nie będę miała do czynienia z wyższą matematyką, zaliczę wszystko :-)
UsuńO rety, Riannon, czy założysz nowego bloga o makijażu, yyy???? ;)
UsuńOooo... na pewno nie! :-)
UsuńCo za wspaniały sens życia, gratuluję Ci i trzymam kciuki. Wszak jak się za coś zabierać, to profesjonalnie, no nie? Buziaki.
OdpowiedzUsuńDokładnie z takiego założenia wyszłam :-)
UsuńBaw się zatem dobrze :)
OdpowiedzUsuńZamierzam :-D
UsuńTeż mnie te studia kusiły. Znaczy, podobne, w Kaliszu chyba. Ale do Wrocławia bliżej.
OdpowiedzUsuńKierunek wydaje się dosyć niszowy. Nie słyszałam o takim w Kaliszu. Mogę prosić jakiś link?
UsuńMnie UAM tym spamował, bo Kalisz do nich należy. Jakoś zaczeli chyba w styczniu, że ostatnie miejsca są. I promocja. I że generalnie, to do jutra mam się decydować. Potem co kilka tygodni słali, że niby to ostatni dzwonek. Mam maile od nich. A to chyba to zresztą: http://www.staff.amu.edu.pl/~wpa/EFS/proj_C/projekt.html . Nie wiem, czy to ruszyło (brak chętnych).
UsuńRzeczywiście, podobne studia. Ciekawa jestem, jak z wysokością czesnego, bo nasze są w połowie dofinansowane. Też były problemy z frekwencją, ale przedłużono termin i studia ruszyły. Szczegóły tutaj:
Usuńhttp://www.wnhip.uni.wroc.pl/files/studia_podyp-16.pdf
Tu też było dofinansownie, 1350 / całość (dwa semestry). Pzdr,P
UsuńTo fajnie, że masz tak pozytywne podejście do sprawy. Mnie "uniwersytet trzeciego wieku", zresztą też we Wrocławiu, tyle że na Uniwersytecie Przyrodniczym najpierw strasznie rozczarował: bałaganem (odwykło się od charakterystycznej dla dziekanatów niezdolności do zorganizowania czegokolwiek i przyzwyczajenia do informowania w ostatnim momencie albo i wcale...) i tym, z jakim lekceważeniem kadra podchodziła do "podyplomowych" - wiadomo przecież było, że i tak wszyscy te studia ukończą i podyplomowy dyplom dostaną, byle tylko frekwencję robili.
OdpowiedzUsuńAle z perspektywy lat 4 stwierdzam, że... dużo się nauczyłem! I że wciąż mi się ta wiedza przydaje - na co dzień...
Nie znam realiów na wrocławskiej Akademii Rolniczej, ale na Uniwersytecie Wrocławskim "uniwersytet trzeciego wieku" rozpoczyna się po 60-tce i dotyczy osób bez wykształcenia akademickiego. Czyżbyś nie zorientował się, że źle Cię skierowali? :-D
UsuńA wiiiidzisz - to dlatego czułem się cały czas takim dziadem..?
UsuńA ja właśnie Cię ( do Boskiej Woli się zwracam) na Twoim blogu spytać chciałam, czy te podyplomowe studia dla hodowców koni coś dają? Ale skoro tutaj zacząłeś, to tu pytam.
UsuńGratuluję i... podziwiam ;-) Wyciśnij z tych studiów, ile się da! ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dziękuję :-) Na pewno tak zrobię :-)
UsuńParafrazując nieco Inkwizycję życzę Tobie, abyś dała wycisk środowisku akademickiemu, żeby studia były twórczym doświadczeniem. Wierzę, że tak będzie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Alicja
Hi hi... mam nadzieję, że na uniwerku zadymy żadnej nie zrobię :-)
UsuńJa też wierzę, bo nic nie dzieje się przypadkiem.
No i mialo byc o Chlopie:)))) Riannon, swietna decyzja! A z tymi koronkami i szminkami nie przesadzaj, bo Chlop bedzie zazdrosny.
OdpowiedzUsuńOj, bedzie sie dzalo. Pozdrawiam Was serdecznie:)
A nie było o Chłopie? :-) Hi hi... Troszkę pikanterii i zazdrości zawsze świetnie robi związkom :-)
UsuńMyślę że szykuje sie nam tu regionalne Broń na urzędników, of course tych niedouczonych i niekompetentnych :-))podziwiam Cię szczerze za zapał :-))
OdpowiedzUsuńDziękuję ;-) Rzeczywiście, chyba będę miała jeszcze lepsze argumenty w załatwianiu "trudnych spraw" :-)
UsuńPo pierwsze gratuluję: zapału, odwagi, chęci,i zwyczajnie tego, zę zostałaś żakiem po raz kolejny:)
OdpowiedzUsuńPo drugie życzę Ci, aby studia okazały się proporcjonalnie intersujące i przydatne do Twojego zapału, by dały Ci nowe spojrzenie, możliwości, pomysły, kontakty, by spełniły Twoje oczekiwania.
Po trzecie już nie mogę doczekać się pikantnych historyjek, trafnych spostrzeżeń i osądów, a wiemy, że wszędzie węszysz temat do bloga i tu świetnie rozprawiasz się z każdym tematem.
A tak poza tym to dałaś biednemu Chłopu popalić. Ale dobrze, niech przedłużone weekendy będą lekko podszyte niepokojem, wszak wypuszcza ukoachaną Kobitkę w szeroki świat. Niech się chwali po wsiach i miastach, ale taka kolacyjka na przywitanie z winkiem i świeczuszkami to dobra rzecz, no nie?
Buziaki dla Ciebie i Chłopa:)
Myślę, że po 3-4 dniach poza domem nie będę wiedziała, w co ręce włożyć i brak będzie już siły na przygotowanie kolacji przy świecach :-) A, że niby Chłop ma przygotować? Niestety, faceci romantyczni są tylko w filmach :-P
UsuńDzięki Kochana za dobre słowo i życzenia :-) Obiecuję odwdzięczyć się jakimiś ciekawymi tematami :-)
No, ale świecę dla ukochanej to może zapali, łoże wygrzeje....Pozdrawiam - fajny blog i ciekawie się czyta.
UsuńWitaj Agniecha, dzięki za wizytę. Bardzo się cieszę, że Ci się podoba :-)
UsuńGdybym zobaczyła na stole świeczkę, to bym sobie pomyślała, że mi Chłopa ktoś podmienił, albo ma coś brzydkiego na sumieniu :-) Ale, żeby nie było, Chłop robi najwspanialszą na świecie kawę :-) I tego się trzymam :-)
Ooo, no widzisz, coś tam jednak umie! A może, jak zatęskni - 3,4 dni to krótko - musisz przedłużyć wyjazdy - to się wykaże i jego ukryte talenty kulinarne rozkwitną jak dzika roża na miedzy...:-)
OdpowiedzUsuńOjojoj ;) Panie Chłopie ;) Hihihi :D:D:D:D Wstydź się ;) Teraz "cała" Polska wie, że do tych romantycznych nie należysz :p Może to i dobrze, bo od nadmiaru słodyczy może zemdlić ;) ale odrobina romantyzmu jeszcze nikomu nie zaszkodziła :p
OdpowiedzUsuńRiannon, życzymy Tobie dobrej zabawy (z niedouczonych studentów na podyplomówce), niezbyt trudnych pytań do prowadzących zajęcia (bo nie wszyscy wykładowcy są zbyt mądrzy niestety), by za szybko się nie zniechęcić ;)
Kto na tym ucierpi? Chłop pewnie myśli teraz, że mowa o nim ;) He, he :), ale... my wszyscy, z utęsknieniem czekający na Twoje wpisy, bo od przyszłego miesiąca będzie ich na pewno zdecydowanie mniej :(
Buziaczki od naszej trójcy ;)
Ej tam zaraz, że cała Polska :-) Tu siedzą "sami swoi" :-) A Chłop ma tyle innych zalet, że te braki mu odpuszczam :-) Najwyżej ryzykuje, że ucieknę kiedyś z jakimś kucharzem :-P
UsuńNo, mam nadzieję, że stęskniona za domem i poddana innym bodźcom, podniosę jakość swojej twórczości blogowej :-)
Riannon kiedy pierwsze zajęcia?
OdpowiedzUsuńBo...obiecałam Ci kupić wyprawkę:-)
Wiesz...tak sobie pomyślałam, że jak będziesz na te weekendy we Wrocławiu, to po zajęciach możemy sobie wyskakiwać np na piweczko, o ile nie będę tyrać do wieczora.
Pewnie się zastanawiasz jaka to będzie wyprawka?
ha ha