O mnie

Moje zdjęcie
Kobieta wciąż zadziwiona otaczającym ją światem. Z wykształcenia archeolog, z wyboru Wolny Człowiek i Kustosz we własnym Muzeum. Z urodzenia Wrocławianka, z wyboru mieszkanka małej wsi. Na pytania miejskich kolegów: "co ty robisz do licha na tej wsi"??? odpowiada: "żyję!!!". Zawsze niepokorna i pozostanie taką do śmierci. Wyznaje w życiu maksymę: "Ludzie posłuszni żyją, aby spełniać oczekiwania innych. Nieposłuszni realizują swoje marzenia". Kobieta owa ma wciąż wiele pomysłów, które uparcie realizuje na powyższej zasadzie. Posiadaczka 2 psów i 1 Chłopa. Chce się dzielić z ludźmi swoim kawałkiem życia prowadząc Gospodarstwo Agroturystyczne, Muzeum Dwór Feillów oraz Hodowlę Psów Rasy Golden Retriever.

wtorek, 16 października 2012

Pożegnanie z Łużycami.


Nie ukrywam, że jednym z celów mojego zaangażowania się w wędrowanie po Łużycach była chęć podejrzenia sposobu życia i podejścia do swoich zasobów kultury tamtejszych mieszkańców. 

Jak widać na obrazku, Via Regia jest w Niemczech marką, wokół której rozwija się lokalna tożsamość. Miasteczka, takie jak Kamenz, czy Königsbrück czerpią garściami z faktu, że znajdują się, lub w zasadzie wyrosły przed wiekami, dzięki dawnemu szlakowi kupieckiemu i pielgrzymiemu. Entuzjazm i okazywane wędrującym serce oraz szacunek dla gości, przejawia się choćby tym, że po Kamenz oprowadzał nas sam vice burmistrz miasteczka. Słowo daję, że przed wyruszeniem w dalszą trasę, pobłogosławił nas w klasyczny sposób z takim przejęciem, że nawet ja- zakamieniała ateistka, miałam w oczach łzy. Wyobraziłam sobie naszego burmistrza, tudzież panią sekretarz gminy w analogicznej roli. I łzy napłynęły mi jeszcze bardziej, lecz zgoła z odmiennych powodów :-)




Zadanie, które wymyśliłam w poprzednim wpisie, okazało się zbyt karkołomne. Pod ratusz dotarliśmy dopiero kilka minut przed 11.00, a tak naprawdę sporo czasu spędziliśmy tam pomiędzy 11.20 i 11.50. Do tego czasu dotrwał tylko Chłop. Jakość z kamery była tak fatalna, że nie da się rozpoznać szczegółów, ale to niewątpliwie my.


Wciąż szukam pomysłu na moje muzeum. Chciałabym, aby było niebanalne, inne niż takie, do jakich jesteśmy przyzwyczajeni. Dlatego w Kamenz ogromne zainteresowanie wzbudził u  mnie kościół-muzeum Św.Anny, gdzie późnogotycka sztuka sakralna przeplata się z nowoczesnymi formami artystycznego wyrazu. Do sztuki nowoczesnej mam różne podejście, ale ten kontekst mnie zachwycił.










W siedemnastotysięcznym Kamenz urzekło mnie traktowanie mieszkańców przez władze gminy, ponieważ u nas jest to niespotykane. Każdy noworodek jest przyjmowany osobiście w Ratuszu, a wraz z jego przyjściem na świat sadzone jest drzewo. Wydaje mi się, że ten fakt tworzy niesamowitą więź z miejscem i powoduje, że nawet kiedy los rzuca nas na krańce świata, zawsze pamięta się o rodzinnej ziemi i Swoim Drzewie.

Ratusz


Kościół Najświętszej Marii Panny- stary i piękny:





Pobłogosławieni :-) ruszyliśmy do Königsbrück...







Wizyta w Kościele Głównym dała się zapamiętać, jako inna niż wszystkie, ponieważ mieliśmy okazję być na wieży podczas ogłaszania o 17.00- tej biciem dzwonów niedzieli. W sakralnym kalendarzu zachodzi bowiem niebywała i niewątpliwie magiczna rzecz, kiedy w sobotę jest już niedziela. Wolę jednak w to głębiej nie wnikać, gdyż jest to elementem nie logiki, ale wiary. Przeżycie związane z przebywaniem tuż obok wielkich bijących dzwonów uważam za monumentalne :-)





Motyw wędrówki w literaturze i w życiu jest bogaty i niewyczerpany, zarówno w czasie, jak i w przestrzeni. O wędrówce, zarówno fizycznej, jak i mentalnej można pisać bez końca, ponieważ każdy przeżywa życie na swój indywidualny sposób. Podczas tego wędrowania  doświadczamy niezwykłych rzeczy, takich których się nie spodziewaliśmy i które nas samych zaskakują. Dotyczy to przede wszystkim tego, co dzieje się w naszej głowie. Spotykamy również ludzi, którzy nas w jakimś stopniu ubogacają, wnosząc do naszej stabilizacji pierwiastek czegoś nowego, forpocztę zmian. „Jedyną pewną rzeczą w życiu są zmiany”- jak to kiedyś ktoś mądry rzekł.

I ja podczas swojej wędrówki i tej fizycznej przez Łużyce i wędrując przez swoje życie, jak każdy z nas, natykam się na ludzi. Ode mnie zależy, czy otworzę się na kontakt z nimi. Nigdy nie wiem, która z tych osób może mnie zainspirować na dalszą drogę, lub ubogacić moje życie. Zamykając się w kręgu ludzi takich samych, jak ja, zamykam się na rozwój osobisty. My -osiedleńcy, pławiąc się w samozachwytach nad tym, jacy jesteśmy odważni, wspaniali, bo odważyliśmy się żyć życiem innym niż wszyscy, możemy nie zauważyć, że w dzisiejszym galopującym świecie staniemy się śmiesznymi, zgorzkniałymi i zadufanymi w sobie reliktami przeszłości, ponieważ zaleją nas swoją oryginalnością i przeskoczą ze swoim pomysłem na życie inni ludzie. Coś, co było niszowe 10 lat temu, dziś jest zbyt pospolite, aby robiło na kimś wrażenie.

Nie wiem, który z nawiązanych kontaktów jest w moim życiu jedynie ślepym zaułkiem, a a dzięki komu ubogaci się i odmieni moje życie. Może właśnie ten fakt, ta niepewność,  jest najbardziej fascynująca? Jedno jest natomiast pewne. Jeśli raz ruszyłeś szlakiem muszli, trudno jest zejść z tej drogi. Być może, jak ja życzę dziś wszystkim wędrującym do Santiago de Compostela, tak za rok, dwa, pięć ktoś inny rzeknie do mnie:

 :-*

17 komentarzy:

  1. ciekawe i sympatyczne :)

    a co do niszowości osiedleńców.... hmm ciekawe wnioski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może niektórzy osiedleńcy będą mieli mi za złe te słowa, w każdym razie liczę na jakąś konstruktywną polemikę, zarówno z ich strony, jak i osób, które mają na nas spojrzenie z zupełnie innej perspektywy. W każdym razie zdałam sobie sprawę, że od pewnego czasu spotykam w okolicy coraz więcej osiedleńców, bardzo wielu z nich prowadzi identyczną działalność, jak ja, ma te same zainteresowania (rękodzieło). Mało tego, startując ze swoją działalnością w nowszych czasach, lepiej się przystosowali do wymagań turystów. Aby przetrwać, muszę przewartościować swój świat.

      Usuń
  2. Filozoficznie, refleksyjnie, ciekawie jak zawsze. Chyba te wędrówki dały Ci bardzo wiele, ale też napełniły (i nie tylko one) jakąś melanocholią.
    Głowa do góry, uszy też, przyjdzie wiosna, świat otworzy się na nowo, zachwyci tysiącem rzeczy. A teraz kumuluj siły i energię.
    Buziaki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię te moje jesienne melancholie. Są zawsze zapowiedzią większych lub mniejszych zmian w moim życiu. To już nie jest użalanie się nad sobą, ale zaduma poprzedzająca czas działania :-) Mam nadzieję, że zanim zachwycę się wiosną, zachwycę się realizacją moich działań i pomysłów :-)

      Usuń
  3. Wspaniały post!
    Dzięki za trudne do uwierzenia Kamenz.
    Dzięki za naruszenie "mitologii osiedleńców". Tylko spojrzenie z boku jest ożywcze.
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem trzeba zejść ze swojej drogi, żeby spojrzeć na siebie oczami innych :-) Mam nadzieję, że będzie to twórcze. Pozdrawiam i dziękuję :-*

      Usuń
  4. tzw. konstruktywna polemika z jednymi czy drugimi kończy się tym, że tracisz czytelników i robisz sobie wrogów

    próbowałem podjąć konstruktywną polemikę z wegetarianami - wykazując logiczne sprzeczności w tej filozofii - skończyło się to zgrzytami i obrażaniem się

    kilka innych przypadków 'ideologicznych' było... sama wiesz

    ostatnio znów dałem się podpuścić na omówienie relacji rodacy w kraju - emigranci i zaprzeczając jedynej słusznej w tym gronie prawdzie, takiej że: "w Polsce jest piekło i siekierami rzucają zza winkla, a w UK to jest raj i pełny brzuch" straciłem jedynie iluś tam czytelników nie mówiąc o jakiś jątrzeniach, które zdusiłem w zarodku/czy nie podjąłem

    poprzednie serie emigranckie kończyły się kwasami i nagonką...

    wiesz - fajnie mieć swoje zdanie - twarde zdanie i wypowiadać je bez kompromisu, stanowczo waląc pięścią w stół

    zaczynam jako autor jednak mieć na to polewkę

    to się robi męczące prowadzić polemiki w sieci - zwłaszcza, że "polemiki" to jest pełne teraz moje życie w realu

    w necie chcę mieć przyjemnie, lekko i miękko jak kaczuszka

    chcę "full relax" i niech coś się konstruktywnego dzieje

    naruszanie mitów mi osobiście nie przyniesie znacznych korzyści, a jedynie negatywnie zaangażuje mnie psychicznie - za przeproszeniem wolę iść na siłownię

    (chciałaś szczerze z mojej strony - masz - oczywiście zrobisz sama jak ci wygodnie - jak chcesz naruszać mity osiedleńcze - nie mówię, że nie poczytam)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisałam to już kilkukrotnie, ale powtórzę, że ten blog nie jest PR-owy i nie jest nastawiony na liczbę obserwatorów, czy na wejścia na stronę. Każdy obserwator jest mile widziany i cieszy mnie zainteresowanie czytelników, ale to tutaj nie jest priorytetem. To jest miejsce gdzie porządkuję swoje myśli i relacjonuję swoje życie nie zważając na to, czy kogoś urażę, czy nie. Owszem, blog jest publiczny, zatem dbam jedynie o formę i gramatykę. Nie interesuje mnie, kto i za co się na mnie obrazi. Lubię się tu wygłupiać, czy pofilozofować, ale robię to tylko dlatego, że czuję taką potrzebę, a nie pod publiczkę.

      Oczywiście, ja to rozumiem, nie było moim zamiarem naciąganie Cię na polemiki. To moje emocje i absolutnie nie chcę nikogo w nie wciągać. A propos, to powyższe moje emocje wcale nie są negatywne. To jedynie wyartykułowanie czegoś, co chodziło mi już po głowie od jakiegoś czasu.

      Oczywiście, że będę naruszać! I wszelkie mity i wszelkie tabu :-)

      Usuń
    2. kogo jak kogo, ale mnie nie ma nawet możliwości naciągać na tematy osiedleńcze, z prostego powodu

      osiedleńcem nie jestem

      ja także w powyższym poście sobie pofilozofowałem, mój blog główny właściwie przestaje być powoli moim blogiem osobistym - a tak były czasem nużące mnie prawy i tematy

      i tam właśnie sobie zaczynam darować przemyślenia filozoficzne :) męczy mnie ten mix bloga fachowego i prywatnego

      na realnym minimalizmie sobie za to odbijam :>

      Usuń
    3. Minimalistyczna filozofia może okazać się dla mnie grząskim tematem :-) Ale ok, wrzucę sobie na blogrolla, to zacznę ogarniać. W związku z Twoją deklaracją, że chcesz mieć lekko, przyjemnie i mięciutko na blogach, obiecuję, że będę grzeczna :-P Tylko nie obiecuję, że mi się to uda :-)

      Usuń
    4. no nie znaczy, że się mamy ochać i achać i klepać za każdym razem po ramieniu, oczywiście :)

      o minimalizmie możesz pojechać krytycznie, ja kasuję tylko aluzyjne teksty w stylu: "jesteś debilem bo..." ewentualnie bzdury w stylu "prywatne wyznania jurnych rolników co do preferencji seksualnych"

      ten blog filozoficzny założyłem sobie właśnie w takim celu - aby trudniejsze tematy ewakuować z RO, gdzie jak widzisz partnerzy komercyjni zaczynają się "interesować" moja pisaniną

      chcę mieć tu i tam "mięciutko jak kaczuszka" ale i w tej puszystości ma być umiar

      Usuń
    5. Na szczęście jurni rolnicy mają swoje własne miejsce, gdzie się mogą wywnętrzyć, ku ucieszy całej reszty świata :-D

      Usuń
  5. Chyba najlepsza z wszystkich relacja z Via Regia :) Może właśnie przez tą jesienna melancholię, tak przepłynęłam przez ten post :) Początek niedzieli w sobotę ma mniej wspólnego z wiarą, a więcej z tradycją, chociaż wytłumaczenie owszem związane z wiara jest ;) Żydzi zaczynają sobotni Szabat w piątek po południu :) W sumie jak na ateistkę, sporo jest komentarzy u Ciebie do religijności -czy to akurat chrześcijańskiej czy starosłowiańskiej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piszę o sobie stosując skrót myślowy "ateista", bo mało kto zna pojęcie "agnostyk", a jeszcze mniej rozumie różnicę pomiędzy tymi pojęciami :-) Tak naprawdę mam bogate i bardzo pozytywne przemyślenia związane z religijnością, którą postrzegam bardzo globalnie. To, że nie wierzę w staruszka z brodą siedzącego na chmurce i w zmartwychwstanie, nie oznacza, że nie interesuję się religiami. Pierwotne, starożytne religie i wierzenia są moim "konikiem" i zawsze wchodziły w skład moich zainteresowań zarówno zawodowych, jak i prywatnych.

      Usuń
    2. Ach, i dziękuję za miłe słowo :-) Bardzo się cieszę, że relacja się spodobała :-*

      Usuń
    3. Ja akurat rozróżniam agnostyków od ateistów ,dość spora różnica to jest :). Ci pierwsi budzą we mnie dużo cieplejsze uczucia, nie w sensie tolerancji innych poglądów, bo te mam również dla ateistów, ale w sensie bliższego dla mnie zapatrywania się na rzeczy duchowe niż w przypadku całkowitego ateisty :).W sumie to temat na osobna, długą rozmowę :)

      Usuń
    4. Powinnam zrezygnować ze skrótów myślowych :-)

      Usuń