Nie od dziś każdy wie, że
picie napojów wyskokowych jest polską narodową tradycją. A tradycja rzecz
święta, jak matka. Jakież było zatem zdumienie dyrektora olszyńskiego
gimnazjum, kiedy podtrzymując ową świętą, narodową tradycję, został on
zatrzymany, kiedy sunął radośnie drogą krajową nr 30 lekkim zygzakiem. Od tej
pory rozpoczęła się seria pechowych wydarzeń w życiu dyrektora, choć jak się
potem w sądzie okazało, pech męczył go już wcześniej tego wieczora. Jakby wszystkie
złe moce sprzysięgły się przeciwko niemu.
Dyrektor miał koszmarnego
pecha, gdyż został zatrzymany na terenie sąsiedniego powiatu. Ach, gdyby tak
kilkaset metrów bliżej domu, sprawa nie ujrzałaby zapewne światła dziennego. Na
kolegów bowiem zawsze można liczyć. Pech był straszliwy, gdyż policjanci w
okolicach Gryfowa Śląskiego, gdzie nasz bohater został w końcu zatrzymany, byli
z Lwóweckiej Komendy Powiatowej. Nie poznali pana dyrektora i potraktowali go
jak zwykłego, pijanego żula. To pewnie dlatego dyrektor, przewidując dalszy
rozwój wypadków, próbował uciec policjantom, a potem starał się załatwić sprawę
„po koleżeńsku”.
Przecież to całkiem
zrozumiałe i naturalne. „Załatwianie spraw” mamy we krwi, podobnie, jak
promile. Gdyby nie te umiejętności kombinowania już dawno by nas nie było.
Pochłonąłby nas Niemiec, Moskal i „dobry wujaszek” Franciszek -Józef. Dyrektor
zatem zdziwił się, że policjanci nie potraktowali go po koleżeńsku i uparli
się, aby dyrektor dmuchnął w balonik. Zatem dyrektor dmuchnął, bo wyjścia nie
miał i wydmuchnął 1,5 promila alkoholu we krwi.
Ludzie, co to się zaczęło
dziać w powiecie! Dyrektor zarzekał się, że niczego nie pił, że zażył lekarstwo
na łuszczycę. Jak można tak gnębić chorego człowieka!
O wartości przekazywania
świętej tradycji polskiej młodzieży zdaje sobie sprawę również burmistrz, który
dyrektora nie odwołał ze stanowiska. I słusznie, gdyż dyrektor jako wychowawca,
stanowi wzór dla młodego pokolenia. Tradycji nie możemy pozwolić umrzeć!
Jakież było moje
osłupienie, kiedy dziś w lokalnym radio usłyszałam, jaki okropny pech dręczył
dyrektora jeszcze przed zatrzymaniem. Opowiedział on w sądzie bardzo
przekonującą historię. Tylko dlaczego zły sąd nie umorzył warunkowo
postępowania, jak o to prosił oskarżony? Posłuchajcie, co temu biednemu
człowiekowi się przytrafiło:
Brał on udział w
niezwykle absorbującym spotkaniu z gołębiarzami. Tak się zaglębił w tematy
związane z ptaszkami, że świat stracił cały z oczu. Nagle poczuł niewymowne
pragnienie. Sięgnął po szklankę z wodą, wypił, ale niestety, woda okazała się
być wodą ognistą. Zaskoczony niemiłym uczuciem w gardle sięgnął, myśląc zapewne
dalej o ptaszkach, po pierwszą rzecz,
jaka przed nim stała. Niestety, okazało się, że to puszka z piwem. Któż nie
zrozumie spragnionego człowieka?
Ludzie, co za czasy
nastały! Jeszcze kilka lat temu byłoby to nie do pomyślenia, nie móc załatwić
takiej błahej sprawy przy pomocy argumentu brzęczącego lub bodaj po koleżeńsku,
zgodnie z polską, narodową tradycją. Unia Europejska, ta nierządnica brukselska,
ze swoim przetrąconym kręgosłupem moralnym namieszała Polakom w głowach.
Niedługo zmieni nas na tyle, że kieliszka nie tylko w aucie, ale i w pracy nie
wychylisz. Tradycja w narodzie umrze.
Zainteresowanych
szczegółami tej bulwersującej sprawy zapraszam pod tego linka:
Tymczasem, aby zmienić
nastrój, zapraszam Was na króciutką wirtualną wycieczkę po mojej okolicy. Jak
wszędzie, jesień nas rozpieszcza i maluje Tuskulum cudnymi kolorami:
Jesienią wspominam czasy, kiedy czułam się bardzo, ale to bardzo samotna, niezrozumiana, osaczona
i nie kochana. Przy życiu podtrzymywała mnie tylko muzyka. Jesienią wychodzą z
wszystkich kątów stare, przykurzone smuteczki z wczesnego dzieciństwa. Walczę z nimi właśnie
przy pomocy tego, co trafiało do moich uszów, kiedy byłam dzieckiem i co
nadawało sens mojemu życiu w realiach komunistycznego, szarego blokowiska.
Od kilku dni chodzi mi po
głowie piękna ballada zespołu Turbo z czasów, kiedy jeszcze nie grali tak
ciężko, za co ich potem pokochałam.
Jest połowa lat 80-tych-
pamiętacie to? Nie znalazłam dobrego video z epoki, ale to jest doskonałe:
Oj jaki biedny człowiek, wszak stoi napisane: spragnionego napoić. Biedny podwójnie, bo nie dość, że gorzałkę przełknął, to jeszcze musiał ją browarem zakropić, ojoj skrzywdzili dyrektora okrutnie i na dodatek jeszcze, co za czasy kochanieńka moja, żeby nie chcieć tak po ludzku - to się nie godzi. Riannon ten link już jest chyba nieaktualny :( kurcze ta jesień jest wręcz nieprzyzwoicie piękna i muszę powiedzieć, że takiej dorodnej, to ja nie pomnę. Ciekawe co, to oznacza :) Wasze tuskulańskie okolice cudności..
OdpowiedzUsuńJola- A co, są kłopoty z linkiem? Mi normalnie wchodzi. Materiał jest z czasów złapania dyrektora. Na tyle ciekawe są tam wypowiedzi (szczególnie burmistrza), że zdecydowałam się zamieścić linka.
OdpowiedzUsuńOk zadziałało :)
OdpowiedzUsuńStarosta zgorzelecki też przecież swego czasu jadł tylko jabłka... No a potem z rok jeszcze piastował urząd. A z klimatów na końcu, to dla mnie najklasyczniejszy klasyk Turbo to jednak...
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=TroenoOkXHo :).
Pozdrawiam.
a ja się prostacko wproszę z linkiem do siebie
OdpowiedzUsuńhttp://racjonalne-oszczedzanie.blogspot.com/2011/10/drastyczne-kary-dla-pijanych-kierowcow.html
pijanych sk****li trzeba gonić ile wlezie!
Łooo Turbooo! no, masz tu ode mnie "thanka" jak to w tej epoce się mawia ;)
OdpowiedzUsuńPrzemek- Ja Turbo poznałam od płyty "Kawaleria szatana". Długi czas nie wiedziałam, że kiedyś grali nastrojowe ballady. Na "Dorosłe dzieci" trafiłam bardzo późno, na pewno już w latach 90-tych. Jak się trochę wyciszyłam po latach słuchania prawie wyłącznie ciężkiego metalu i otwarłam na inne gatunki, to zaczęłam doceniać taką twórczość. Piosenkę "Jaki był ten dzień" grywałam sobie w podstawówce na gitarze, nie wiedząc, że to Turbo. Stąd dziś sentyment do tego konkretnego utworu.
OdpowiedzUsuńAdmin R-O- zgadzam się z Tobą w 100%. Tu jestem ekstremistką.
byazi- :-)
Cóż, u mnie to też jakoś odwrotnie było, bo na Turbo przyszedł czas po Katach, Emperorach, i Mardukach...
OdpowiedzUsuńI naprawdę zygzakiem jechał mając tylko 1,5 promila? Czy to tylko taka figura retoryczna, żeby pokazać, jakież to wielkie zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego ten biedny człowiek sprowadził?
OdpowiedzUsuńCóż, przeliczając wyczyn na jednolitą "walutę" to będzie ze cztery piwa... Ja tam po jednym małym nawet nie jeżdżę. No, ale pewnie chłop był w boju zaprawiony.
OdpowiedzUsuńWitam . U mnie też już dawno o tym pisali :)http://www.lwowekslaski.net/1766/w-lwoweckim-sadzie-ruszyl-proces-dyrektora/
OdpowiedzUsuńViola- U mnie też dawno, ale jakoś wczoraj mnie to mocno poruszyło, ten pech dyrektora.
OdpowiedzUsuńJacek- Nie, no oczywiście, jedynym zagrożeniem jest fakt, że następnym razem, przestraszony przygodą, nie golnie sobie wsiadając do auta. Będzie to miało bardzo tragiczny wpływ na skład jego płynów ustrojowych.
Riannon - czy Chłop już zaczął budować bunkier?
OdpowiedzUsuńa Jacka pogląd bazuje chyba na tym, że po 3 browarach jeździł passatem po swojej posesji i nie rozjechał żadnego konia
OdpowiedzUsuńAdmin R-O- He, he... a na cóż mi tu bunkier? Mamy kilka podziemnych piwnic w tym takie , o których nikt nie wie. Są to nie ruszone piwnice pod nieistniejącymi już domami. Zamierzam przygotować jedną z nich na miejsce, gdzie będzie dojrzewać wino. To ja się zastanawiam, gdzie Wy w mieście te bunkry na Niemca budujecie, pod placem zabaw dla dzieci? :-D
OdpowiedzUsuńOdpowiedź Chłopa- "Budowa bunkra jest działaniem defensywnym. Chłop działa ofensywnie. Pozdrawiam, Chłop."
OdpowiedzUsuńOdpowiedź Admina R-O: "Admin R-O tylko sonduje sytuację i pozdrawia Chłopa"
OdpowiedzUsuń