O mnie

Moje zdjęcie
Kobieta wciąż zadziwiona otaczającym ją światem. Z wykształcenia archeolog, z wyboru Wolny Człowiek i Kustosz we własnym Muzeum. Z urodzenia Wrocławianka, z wyboru mieszkanka małej wsi. Na pytania miejskich kolegów: "co ty robisz do licha na tej wsi"??? odpowiada: "żyję!!!". Zawsze niepokorna i pozostanie taką do śmierci. Wyznaje w życiu maksymę: "Ludzie posłuszni żyją, aby spełniać oczekiwania innych. Nieposłuszni realizują swoje marzenia". Kobieta owa ma wciąż wiele pomysłów, które uparcie realizuje na powyższej zasadzie. Posiadaczka 2 psów i 1 Chłopa. Chce się dzielić z ludźmi swoim kawałkiem życia prowadząc Gospodarstwo Agroturystyczne, Muzeum Dwór Feillów oraz Hodowlę Psów Rasy Golden Retriever.

wtorek, 16 kwietnia 2013

Katastrofy po zimie.


Przerywam na chwilę moje prowansalskie wspomnienia, gdyż z powodu pięknej pogody, utknęłam w trakcie obróbki zdjęć z podróży. Wiosna, która przyszła bardzo późno, ale za to od razu z przytupem (przez 2 dni mieliśmy plus 19 st) nie sprzyja ślęczeniu przed komputerem, ale wymaga nadrobienia zaległości w obejściu. Ostatnie dni spędziłam głownie na zewnątrz, usiłując ogarnąć zimowe zniszczenia i przygotować sobie plany na następny sezon.


A zniszczeń po zimie zawsze mamy sporo. Przede wszystkim trzeba naprawiać fragmenty płotów i wymienić niektóre przegnite słupki. Jeszcze jesienią, na skutek nadmiernego obciążenia jabłkami, w sadzie połamało się wiele grubych gałęzi. Zanim rozbucha się nieprzyzwoicie trawa, trzeba to wszystko uprzątnąć. Przeglądu i remontu zawsze po zimie wymaga nasz 20-letni już seat. Wciąż nas zadziwia, że jest na chodzie. Po wyspawaniu na nowo całego zawieszenia, o czym jakiś czas temu pisałam, nadal nam służy i sami jesteśmy ciekawi, jak  jeszcze długo pociągnie. Chłopu marzy się wypiaskowanie i zrobienie na nowo blach dla Syfa, ale chyba nie da rady. Mamy w tym roku sporo pilniejszych prac. Trzeba wreszcie naprawić komin, który jakby z lekka się zapadł i to już w zeszłym roku, wyremontować Muzeum, zaaranżować miejsce na wystawę maszyn rolniczych- czyli przygotować ekspozycję zewnętrzną. To chyba będzie dla nas największe wyzwanie, ponieważ teren mamy trudny, nieustawny, w dodatku nie panujemy nad rozbuchaną zielenią. Nie wspominam o takich oczywistych sprawach, które powtarzają się co roku, jak wybielenie domu, aranżacja skalniaka, bo jak zwykle coś wymarzło i zdechło, etc.




Remont Muzeum idzie dosyć powoli, głównie ze względu na tę przedłużona zimę. Najtrudniejsza rzecz- tynki są już położone i schną. Póki schną, nie mogę wejść z malowaniem. Chłop w pocie czoła skuwa tynk ze stropu, ale idzie mu niesporo, bo ma mało czasu. Strzałem w dziesiątkę okazała się rada Przemka z bloga Neustechow, który zasugerował użycie młotka pneumatycznego. Rzeczywiście, ostrożnie rzecz traktując, młotek spisuje się świetnie. Niestety, zakupiony używany kompresor zepsuł się już po 3 dniach, zatem odczuwamy coś jakby rzucanie kłód pod nogi :-/ Pocieszeniem jest dla mnie fakt, że Chłop potrafi naprawić wszystko, pod warunkiem, że nie ma tam współczesnej elektroniki. Jestem pewna, że mimo zblazowanej miny, świetnie sobie z tym problemem poradzi. Mnie sen z powiek spędzają te mokre tynki, bo czas goni, otwarcie wystawy na 26 maja zbliża się galopem, a my znajdujemy się w przysłowiowym lesie.



Tymczasem w trakcie ostatnich tygodni otrzymaliśmy kilka wspaniałych wiadomości związanych z funkcjonowaniem naszego muzeum.

Po pierwsze, dzięki wyrokowi Wojewódzkiego Sądu Administracyjnemu, uzyskaliśmy wreszcie od Dolnośląskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków karty archeologiczne stanowisk na Pogórzu Izerskim. Były osoby, które mocno wątpiły w nasz sukces nie ze względu na brak życzliwości, ale z powodu realiów. W urzędach konserwatorskich z reguły panuje taki bałagan, że scenariuszy związanych z odmową wydania nam kart było wiele. Prorokowano, że tych kart nie ma, że są niekompletne, aż wreszcie jedna z osób stwierdziła, że nie mogą nam tego wydać, ponieważ wyjdą na jaw jakieś przekręty. Karty mamy, przekręty chwilowo nas nie interesują. Interesuje mnie osobiście to, że te materiały pomogą mi w realizacji kolejnego mojego projektu.


Pamiętacie nasze przeboje z panienką z agencji? Pisałam o tym tutaj i tutaj. Nasze nerwy nie poszły na marne, choć wciąż uważam, że taka sytuacja w oddziale ARiMR nie powinna była się wydarzyć i ktoś za to powinien ponieść jakieś konsekwencje. Dzięki uzyskaniu tego cholernego numerka mogliśmy złożyć wniosek o dofinansowanie pewnego projektu, o którym nie chciałam wcześniej szerzej pisać z tego względu, że nie bardzo wierzyliśmy, że uda się nam go przepchnąć. Pamiętam, jakie problemy mieliśmy z akceptacją w Urzędzie Marszałkowskim poprzedniego projektu i spodziewaliśmy się rzeczy podobnej. Tymczasem po wniesieniu małych uzupełnień (ostatniego dnia przed moim wyjazdem do Prowansji) wczoraj otrzymaliśmy informację, że nasz wniosek został zaakceptowany i zostaliśmy zaproszeni do podpisania umowy.


Wniosek dotyczy stworzenia strony internetowej, która ma promować historię regionu obrazowaną fotografiami wybranych naszych muzealiów oraz niektórych zabytków w terenie. Projekt nosi nazwę: „Odkryj dziedzictwo Pogórza Izerskiego”  i jest kierowany zarówno do turystów, jak i do mieszkańców, którzy z reguły nie utożsamiają się z dziedzictwem zastanym po wojnie po „Niemcach”.

W międzyczasie na aukcji w Niemczech udało się nam zakupić dokument z 1750 roku. Jest to spis mieszkańców z naszej wsi opracowany dla celów podatkowych. Uważam, że to duża gratka. Nasza wieś jest naprawdę maleńka- liczy sobie kilkadziesiąt mieszkańców. Każdy tego typu stary dokument w takiej społeczności traktuje się bardzo osobiście. To chyba fajnie, że zamiast leżeć gdzieś w stercie bezimiennych papierów w głębi Niemiec, odnalazł swój kontekst.

fragment z datą

Dostaliśmy też kopie z oryginalnych drzeworytów  znanego dolnośląskiego przedwojennego artysty Bodo Zimmermanna (nie mylcie go z generałem niemieckim czasów II wś o tym samym imieniu i nazwisku), który dzieciństwo i młodość spędził w Świdnicy. Ten artysta jest bardzo ceniony w Niemczech, u nas w sposób naturalny, nieco zapomniany. Tworzył grafiki, drzeworyty, ilustracje dla czasopism. Jego rysunki były często powielane na przedwojennych widokówkach. Mamy dwie kopie oryginalnych drzeworytów (zakupionych na aukcji w Niemczech przez naszego znajomego) związanych z krajobrazem wsi sudeckiej.



I na koniec chciałabym Was zaprosić na stronę naszego gospodarstwa i muzeum na Facebooku. Prawie codziennie wpuszczam tam krótkie notki dotyczące bieżących spraw ściśle związanych z tematem muzeum oraz z naszymi zbiorami. Nie ma tam miejsca na rozważania, na analizowanie spraw, gdyż to dzieje się tutaj na blogu. Jeśli ktoś lubi mieć podane krótkie informacje na ściśle określony temat, taka konwencja będzie mu odpowiadać.


Wiem, że pośród czytelników panują różne zdania co do Facebooka. Sporo osób uważa go za stratę czasu i po prostu za głupie narzędzie. Tymczasem, czy tego chcemy, czy nie, media społecznościowe są nowoczesną formą marketingu internetowego, jakiego jeszcze nie znał świat. Dzięki nim możemy dać się poznać ludziom nie płacąc za to agencjom reklamowym i nie wydając pieniędzy na ulotki. Dla mnie Facebook to nie tylko rozrywka, ale przede wszystkim narzędzie pracy, dzięki któremu mogę zwrócić uwagę innych na swoje Muzeum. Jeśli ktoś nie ma możliwości przyjechać do Zapusty i odwiedzić Muzeum osobiście, może przyjrzeć się i przeczytać notki o muzealiach w zaciszu swojego domu oraz podzielić się tym ze swoimi znajomymi przy pomocy jednego kliknięcia. Czy to nie jest piękne?
A może ktoś inny, widząc naszą pasję, zechce przyjechać i odwiedzić nas osobiście? Choć bloguję już od niemal trzech lat i konto na FB posiadam od 2008 roku -jeszcze od czasów, kiedy był on w wersji anglojęzycznej, dopiero pół roku temu dotarło do mnie, jaką siłę mają media społecznościowe i w jaki sposób umożliwiają nam komunikację z całym światem nie po to, aby popychać pierdoły, lecz by dać się poznać innym.

Będziemy bardzo wdzięczni, jeśli zechcecie polubić Tuskulum na Facebooku i tym samym pokazać nas swoim znajomym. 
Serdecznie zapraszamy :-)

10 komentarzy:

  1. Jeszcze raz gratuluję decyzji o dotacji na muzeum! A co do facebooka - moim zdaniem to fantastyczne narzędzie promocyjne. Bardzo szeroki zasięg i...mała czasochłonność:-)))
    Pozdrawiam serdecznie
    Asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to. Zamiast ignorować i fochać się na to narzędzie, warto dostosować je do swoich potrzeb. To nie narzędzia są złe, ale czasem ludzie źle je wykorzystują. Jeśli ktoś zalewa mnie głupawymi informacjami, jest taka funkcja żeby nie pokazywała się w okienku aktualności aktywność danej osoby.

      Usuń
  2. Zgadzam się z przedmówcami :) Mnie tylko czasem przerażają inwigilacyjne możliwości Fb. Jak od razu Ci skanuje skrzynkę meilową, wszystkie kontakty... No, ale coś za coś...
    Życzę Wam wytrwałości we wszystkich pracach terenowo-administracyjnych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Inwigilacja w necie to zjawisko powszechne i niezależne od FB. Ja byłam w szoku, kiedy np spędzam 2 godziny nad poszukiwaniem w wyszukiwarce odpowiedniego modelu telewizora i przez cały następny dzień dostawałam na maila reklamy firm z branży RTV. Jeśli gdziekolwiek zostawiasz w necie swój ślad- mają Cię. Tylko ja uważam, że nie ma co popadać w paranoję. Na szczęście nie mam manii prześladowczej. Funkcjonuję w necie, jak w normalnym życiu. Nie robię nic złego, żebym miała się bać, że ktoś mnie namierzy.

      Usuń
  3. Po pierwsze cieszę się wraz z Wami mnóstwem dobrych wiadomości, wreszcie:) Oby nadal spływały obficie, tego Wam serdecznie życzę.
    Jak znam życie na tym nie poprzestaniesz i wkrótce znów usłyszymy o czymś nowym. Bardzo słusznie, grunt to iść do przodu.
    Jestem przekonana, że z muzeum sobie poradzicie, gorzej z tą naturą wokół. Jest cudna, ale okiełznanie jej choćby w minimalnym zakresie jest trudne, to nieustanne wyzwanie. A gospodarstwo, obejście? To wieczna praca, wieczna skarbonka. Daje radość, bo dom, to przystań, coś, o co chcemy dbać. Ale czasem brakuje siły rąk, czasu i środków na wszystkie potrzeby. Życzę Wam, aby niczego z tych rzeczy nie zabrakło:)

    Jeśli chodzi o facebooka, to ostatnio próbowałam założyć tam konto. Jednak nie można tego robić w pośpiechu, a ja tak działałam. Poczekam na dłuższą chwilę wolnego, aby poznać to, jakże użyteczne narzędzie i właściwie z niego korzystać. Masz rację, to niezła forma promocji, w każdym zakresie. Świat gna do przodu, przynosi coraz nowsze rozwiązania. Nie można dać się zwariować, ale nad niektórymi rzeczami warto się zatrzymać.
    Pozdrówka:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany, chciałabym na tym poprzestać, bo przecież się nie wyrobię :-)
      Natura zrobiła nas w bambuko i zabrała nam cały marzec na porządki. Człowiek zanim się obróci, to już wszystko zarośnie.

      Niektórzy muszą uważać z facebookiem, żeby go dobrze skonfigurować. Dla mojej działalności dobrze jest, jak ludzie wiedzą o mnie dużo, ale już Twój zawód wymaga dyskrecji. Może być tak samo, jak z Twoim blogiem. Na szczęście fb ma możliwość blokowania wielu funkcji.

      Usuń
  4. Też odpaliłem fanpage na FB, choć nie zamierzam tam publikować moich treści.
    Działa to tak, że wrzucam tam krótkie treści i link związany z tematem postu na blogu. Moje posty trafiają tylko na bloga, bo blog jest moja własnością.
    Generalnie z mojej obserwacji wynika, że FB jest wykorzystywany przez młodsze generacje.
    Jestem sołtysem i uznałem, że to świetny sposób dotarcia do najmłodszych i zobaczenia co ich kręci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To świetny pomysł, który łączy pokolenia. Tak właśnie wyobrażam sobie nowoczesne funkcjonowanie lokalnych włodarzy. Już widzę przerażenie na twarzy naszej p.sołtys, gdybym wspomniała jej o czymś takim :-)

      Usuń
    2. Sama zostań sołtysem :)
      Przejdziesz przyspieszone ukorzeniania w swojej społeczności i .... poznasz wielu fajnych bliższych i dalszych sąsiadów.

      Usuń
    3. Myślisz, że nie próbowaliśmy? Ludzie nawet, jak narzekają na obecną sołtyskę, to i tak boją się zmian. Dużą rolę odgrywa element straszenia. Mówi się im- "zobaczycie, jak ONI przyjdą, to wam pokażą, nie będzie lekko, skończy się picie na ławeczce, etc". Już mi się nie chce walczyć o lepszą jakość dla innych. Skupiam się w tej chwili na tym, na co mam realny wpływ- na swoich sprawach licząc, że sam przykład, bez presji, czy narzucania ludziom swojej osoby, spowoduje u nich przekonanie, że można myśleć i żyć inaczej.

      Usuń