O mnie

Moje zdjęcie
Kobieta wciąż zadziwiona otaczającym ją światem. Z wykształcenia archeolog, z wyboru Wolny Człowiek i Kustosz we własnym Muzeum. Z urodzenia Wrocławianka, z wyboru mieszkanka małej wsi. Na pytania miejskich kolegów: "co ty robisz do licha na tej wsi"??? odpowiada: "żyję!!!". Zawsze niepokorna i pozostanie taką do śmierci. Wyznaje w życiu maksymę: "Ludzie posłuszni żyją, aby spełniać oczekiwania innych. Nieposłuszni realizują swoje marzenia". Kobieta owa ma wciąż wiele pomysłów, które uparcie realizuje na powyższej zasadzie. Posiadaczka 2 psów i 1 Chłopa. Chce się dzielić z ludźmi swoim kawałkiem życia prowadząc Gospodarstwo Agroturystyczne, Muzeum Dwór Feillów oraz Hodowlę Psów Rasy Golden Retriever.

poniedziałek, 14 lutego 2011

I z prawa i z lewa...

Wczoraj przyłapałam Chłopa na czytaniu mojego ostatniego wpisu na blogu.
-I co?- pytam- Podoba ci się?
-Nie!
-Dlaczego???
-Bo nie ma tam Chłopa.

Dziś zatem w roli głównej wystąpi nie tylko Chłop, ale jeszcze w dodatku mamuśka!

Czwartkowy wieczór. Dokańczam jakieś swoje sprawy na komputrze. Spieszę się, gdyż za 10 minut zaczyna się „Castle”, a potem „House” W owe 10 minut zamierzam przygotować szybką kolację, by w miłej atmosferze odmóżdżyć się przed telewizorem.
Telefon zaś dzwoni, jakby chciał, aby ktoś go odebrał.
Zerkam na wyświetlacz- numer teściów. Odbiera go z drugiego pokoju Chłop. Dochodzi mnie niepokojąca treść rozmowy, Chłop bowiem tłumaczy się, jęczy, coś jakby mówił „nie, nie dam ci jej do telefonu”... „jest zajęta”...
O jezu, mamuśka”!- Myślę sobie, -„Chyba nawaliłam”!
Chłop wobec argumentów mamuśki prezentuje marną siłę przebicia. Tylko w konfrontacji mamuśka i ja, zdarza mu się jęczeć i wyrywać resztki włosów z głowy: „Boże, te baby..., już nie wytrzymam!” Nie poczytuję mu tego za seksizm, gdyż czasem muszę przyznać, iż sporo ma racji.
-Odbierz telefon, mamuśka chce z tobą rozmawiać.
-Chyba żartujesz?! Nie ma mowy!!!
-Odbierz!
-Nie chcę, boję się! Zapytaj, czego ode mnie chce, to ja to zrobię! Nie chcę z nią gadać!
-Odbierz, ona chce rozmawiać tylko z tobą.
Z teściową trzymam sztamę w sprawach dekorów. Jest plastykiem, w dodatku obdarzona przez naturę talentem, pomaga mi merytorycznie i czasem nawet podsyła materiały. Myślę więc sobie, a może faktycznie ma mi coś do powiedzenia? I wiecie, co ja durna zrobiłam? Odebrałam telefon! I zaczęłam zbierać, jak dziad do wora: że ja sobie chyba żartuję, że nie wstawiłam zdjęć szczeniąt na jej stronę internetową, że ona głupią z siebie zrobiła, że straciła klientkę, że podała chętnej na psa adres strony i tłumaczyła, gdzie na zdjęciu jest pies, którym się interesuje, a tam zdjęć nie było i że co ja sobie w ogóle wyobrażam?
To było pytanie retoryczne, gdyż wcale nie chciała słuchać odpowiedzi. Ledwo coś bąknęłam na swoje usprawiedliwienie, że „nie miałam czasu bo...”  okazało się, że teściowa jest specjalistką od prowadzenia stron internetowych.
-Przecież to ci zajmie kilka minut, co ty mi tu, że czasu nie miałaś!
Pozostało mi tylko odpowiedzieć w krótkich żołnierskich słowach „Towarzyszko mamuśko, melduję, że rozkaz zostanie wykonany za 10 minut”!
-Dobrze, dobrze, zaraz wkładam zjęcia. Ale bez ozdobników- dodałam.
-A na cóż mi twoje ozdobniki?! Zdjęcia mają być!- usłyszałam dźwięk rzucanej słuchawki.
Nacisnęłam przycisk „off” i ręka mi drgnęła. Z wielkim trudem powstrzymałam odruch rzucenia telefonem przez zamknięte z racji pory roku okno. Pomyślałam, że niektóre szybki są w naszym domu zabytkowe, robione jeszcze starą metodą odlewniczą, szkoda ich tak po prostu zniszczyć jednym rzutem.
-I co?- usłyszałam Chłopa za swoimi plecami.
Rany boskie, czy faceci nie mają instynktu samozachowawczego? Zaraz oberwie za mamuśkę, bo we mnie narasta coś, czego nie potrafię nazwać.
-Co CO???- wybucham- Musisz mnie wołać do telefonu, skoro wiesz, że dzwoni tylko po to, aby mnie opierdzielić? Co to w ogóle są za obyczaje, żeby jeździć po człowieku, jak po łysej lamie?!
Chłop się troszkę skulił.
-I co teraz?- zapytał
-To, że kolacji nie będzie!!!

Owa historia, której poniżej będzie ciąg dalszy, stanowi pretekst, aby pokazać Wam maluszki, jakie urodziły się i oczekują na nowych właścicieli w hodowli z Niedźwiedziej Gawry. Hodowla to bowiem stara i z tradycjami.  Kiedy spotykam na ulicy nowofunlanda, bernardyna, czy berneńczyka, myślę o wkładzie, jaki kilkadziesiąt lat temu miała mamuśka w rozpropagowanie tych ras. Hodowla z Niedźwiedziej Gawry wywarła znaczny wpływ na rozwój tych ras i do czasu otwarcia się Polski na świat, prawie wszystkie (albo wszystkie) urodzone w Polsce psy wyżej wspomnianych ras, pochodziły lub miały w rodowodzie przodków z Niedźwiedziej Gawry. Więcej szczegółów na temat historii hodowli tutaj.
Czasy się zmieniają, nawet rasy psów ulegają trendom i modom. W rozmowie ze mną mamuśka dała mi do zrozumienia, że tęskni za starymi liniami swoich sztandarowych ras i nie akceptuje tego, co się dziś z nimi wyprawia. Przyznaję jej rację, gdyż często oglądając na wystawie przebudowane bernardyny i coraz bardziej upodabniane do nich berneńczyki, do których mam szczególną słabość, czuję, że nie bardzo chciałabym mieć psy o takich cechach.

Mamuśka spełniła obecnie marzenie swojego życia i od kilku lat hoduje duże szwajcarskie psy pasterskie (do niedawna zupełnie u nas nie znane, w latach komuny absolutnie niedostępne) oraz popularniejsze buldogi angielskie i szpice w różnych, ale tylko małych odmianach.

Skoro przeze mnie mamuśka straciła klientkę (co to za klientka, co nie poczeka jeden dzień na fotki!) to postanowiłam się zrehabilitować i wrzucić maluszki na bloga. Może akurat ktoś szuka porządnych, rodowodowych, szwajcarów czy szpicków w przystępnej cenie?

Duży szwajcarski pies pasterski, miot urodzony 8 stycznia. Do odbioru po przeglądzie hodowlanym, tatuażu,  i kwarantannie poszczepiennej wraz z metryczką i książeczką zdrowia w wieku ok 8 tygodni. W ciągu weekendu zamówione zostały dwa pieski z tego miotu, na właścicieli czeka jeszcze jeden piesek i suczka.



Mamuśka zaczęła gadać ludzkim głosem, więc szczeniorki wsadziłam w ramki :-)

Przy wpisie dotyczącym Triss wspomniałam o zjawisku, które nazywam magią imienia. Z racji tego, że mamuśka od kilkudziesięciu lat przelatuje alfabet od A do Z i to wielokrotnie, brakuje jej już imion dla swoich psów. Często prosi mnie o pomoc w wyszukaniu oryginalnych, ale nie pretensjonalnych i ekstrawaganckich (jak to jest w mojej hodowli) nazw, co sprawia mi, nawiasem mówiąc, niezłą frajdę. I wyobraźcie sobie, że z całego miotu urodzonego 14 września zeszłego roku, tylko GODOT, obecnie pięciomiesięczny piesek, nie znalazł nowego domu. Jeśli jest w eterze ktoś, kto CZEKA NA GODOTA, proszę o bezpośredni kontakt z hodowlą. W odróżnieniu od postaci literackiej nasz Godot istnieje w realu :-)


Godot z rodzeństwem kilka miesięcy wcześniej

W hodowli jest jeszcze półtoraroczny DIAMONT z Niedźwiedziej Gawry, który  również szuka nowych właścicieli. Może ktoś woli pominąć cudny, ale lekko upierdliwy okres szczenięcy i preferuje odchowane psiaki.





I jeszcze słodkie, małe kuleczki, pieski z "innej bajki". Jeśli kogoś interesują szczegóły, proszę zajrzeć tutaj

Szpic mały biały

Poniżej szpic mały kolorowy współczesny:




Jeśli ktoś ma dylematy dotyczące psów rodowodowych i tych bez, lub po prostu chciałby wyrobić sobie obiektywne zdanie na ten temat, proszę zapoznajcie się z tą stronką stop pseudohodowcom. To nie jest propaganda hodowców, ale kampania społeczna mająca na celu dobro zwierząt. Myślę, że jeszcze niejednokrotnie poruszę ten temat.

Kolacja jednak była. Wrzucenie fotek w ów czwartek na stronę zajęło mi 7 minut, na zrobienie prostej kolacji zostały trzy minuty. Zawsze można, hm... „liczyć" na punktualność TVP, więc zyskałam dodatkowe dwie. Niestety, po miłej atmosferze nie został nawet lekki smrodek. Na skutek niemożności dania upustu swym uczuciom, strzelam focha, czyli inaczej -zaliczam blokadę. Blokada jest całkowita i nie podlega mojej woli, objawia się kamiennym milczeniem. Smaruję sobie te kanapki w grobowym milczeniu, atmosfera tak zagęszczona, że można siekierę zawiesić. Chłop się kręci, zagaduje, próbuje wykrzesać ze mnie odrobinę emocji, w końcu zniecierpliwiony macha ręką.
-Aaaaa... bo wiesz ty co? Na blogu to ty jesteś taka i z prawa i z lewa, a jak przychodzi co do czego, to na mnie wszystko się skupia!
Jezus Maria! Co to oznacza, że jestem na blogu i z prawa i z lewa? Blokada jest jednak silniejsza od ciekawości.
Oglądam oba filmy, ale cały czas nurtuje mnie to „i z prawa i z lewa”. Blokada na chwilę pęka, gdy House pod koniec odcinka mówi: „jestem największym popaprańcem na świecie”.
-He, he,he...- wydaję zduszony rechot, bo znam większych.

Przed snem odblokowało mnie częsciowo, gdyż błysnęła mi myśl obsmarowania mamuśki na blogu.
Przewracam się z boku na bok, sen nie nadchodzi. O 1.00 czuję potrzebę porozmawiania o tym nurtującym mnie określeniu, ale Chłop śpi snem kamienym. Zatem się wiercę. Chłop śpi. Hm... jeszcze raz, wiercę się i wiercę. Chłop nadal śpi. Wiercę się, wiercę, wiercę i wiercę... Chłop zaczyna się wiercić.
-Śpiiiiisz?- zadaję to ulubione przez wszystkich w środku nocy pytanie i czekam na reakcję.
-A co?
-A bo ja nie mogę spać.
-No ja też- ku mojemu zdumieniu odpowiada Chłop.
Lekko baranieję, bo głowę bym dała sobie uciąć, że przed chwilą słyszałam miarowe delikatne pochrapywanie, ale nie to mnie akurat zajmuje.
-Powiedz mi, co to znaczy, że ja na blogu jestem i z prawa i z lewa?
-CO????
-Tak powiedziałeś, jak robiłam kolację, że na blogu to ja jestem i z prawa i z lewa, a jak przychodzi co do czego, to na tobie się wszystko skupia. Ja tego nie rozumiem. I zdania nie rozumiem, a kontekstu, to już wcale.
-Co ty gadasz?! Ja nic takiego nie mówiłem, coś ci się przyśniło! Idź spać!

Ja pierdzielę!!!


Mam tak codziennie.
U nas nazywa się to, że
mamuśka ma zepsuty głośnik w telefonie :-)



Wszystkim nas odwiedzającym życzymy słodkich walentynek :-)


51 komentarzy:

  1. kobiety! heh!

    2 dni temu wkurzyłem się na moją - nie chciała się podzielić chipsami

    złapałem zatem co pod ręką na przekąskę

    traf chciał, że to było 700g suszonych śliwek

    uuuuu...

    już wiem, że jak będę kiedyś chciał porobić z kumpli jaja - to im nasypie śliwek na przekąskę do piwa

    OdpowiedzUsuń
  2. R-O -Uuu... pewnie bolało :-) I długo w kibelku się siedziało :-) Ja mam szczęście, Chłop rąbie na masową skalę słodycze, których ja nie lubię, a czipsy z Biedry mam tylko dla siebie :-)))

    OdpowiedzUsuń
  3. R-O- ostatnio w komentarzach zahaczyliśmy o problem rasowych psów. Wkleiłam jeszcze w posta link, z którym warto się zapoznać:
    http://www.stoppseudohodowcom.org/

    OdpowiedzUsuń
  4. ja też prawie w ogóle nie jem słodyczy, ciast, itp. zawszę się nagimnastykuje u rodziny aby nie jeść ciasta które człowiekowi wpychają pod dziub

    dla mnie musi być tłusto, mięsnie, ostro, kwaśno, ryby, owoce morza, oliwki

    śliwki takie pachnące dymem były - smakowite

    właśnie smażę warzywa na smalcu na przykład

    OdpowiedzUsuń
  5. To bym się chyba dobrze czuła przy Twoim stole (nie że się wpraszam, broń boże :-) Wszystko jem i robię na ostro i o wyrazistym smaku. Lubię i tłusto, ale z tym jednak uważam i nie często sobie pozwalam.

    OdpowiedzUsuń
  6. jak już coś to ja się wproszę prędzej na twoją agroturystykę z rodziną jak się cieplej zrobi

    OdpowiedzUsuń
  7. R-O A zapraszam serdecznie. Ja nic nie chcę mówić, ale wypoczynek u nas jest i racjonalny i oszczędny :-) A z racji tego, że jest kameralnie, można się poczuć, jakby się miało własny domek na wsi :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. W ostatniej chwili chłop wykazał się instynktem samozachowawczym, inaczej byłby atakowany i z prawa i z lewa przez resztę nocy ;))))) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zawrócony- Dziękuję :-) Właśnie po cichutku liczę, że ktoś ma teorię, czemu ja jestem na blogu i z prawa i z lewa :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Niestety takiej teorii nie mam bo zupełnie nie czuję żebyś była i tu, i tu. :)))

    OdpowiedzUsuń
  11. Zawrócony- "I tu i tu", to już jakaś teoria, tylko kontekstu nie chwytam. Czepiłam się, bo mam przeczucie, że zdanie tytułowe, od którego wykręca się i nie chce o nim gadać mój Chłop, stanowi ów tajemniczy klucz do porozumienia duszy kobiety i mężczyzny. Być może, jeśli ta zagadka zostanie rozwiązana, magia związku pryśnie. Zatem sama nie wiem, czy warto.
    Eeee... idę się stuknąć kieliszkiem z Chłopem z okazji Walentynek, zamiast tu filozoficzne problemy poruszać :-)))

    OdpowiedzUsuń
  12. Filozoficznych problemów mój umysł dzisiaj nie ogarnia, bo jeszcze mi uszami dymi po przeczytaniu od deski do deski Art&Decoration, które zresztą uwielbiam. Ale muszę, po prostu muszę rzec, że kocham berneńczyki miłością absolutną, która to miłość odpryskiem dosięga też Łyse, jak to pieszczotliwie właściciele bernów mówią na Duże Szwajcarskie Psy Pasterskie. Proszę zatem o przekazanie Teściowej wyrazów sympatii od lekko zwariowanej na punkcie Szwajcarów blogowej koleżanki...

    OdpowiedzUsuń
  13. A mi się jakoś objawiło, że Chłop mówiąc "że jesteś taka od lewa do prawa" miał na myśli: wygadana. Bo tu jak ktoś Ci konkretnie na odcisk nadepnął to machnęłaś posta i już. A teściówce to języka jakbyś zapomniała :P
    Tylko, że w nocy to Chłop zapomniał co miał na myśli, bo spać trzeba a nie słuchać jak Baba za długo nadaje ;)

    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Asia - wyrazy sympatii oczywiście przekażę, bardzo dziękuję :-) Natomiast muszę to zrobić w tak delikatny i wyważony sposób, aby mamuśce nie przyszło do głowy podreptać do jakiejś koleżanki i przeczytać, co tu wysmarowałam :-) Nie daję głowy bowiem za jej poczucie humoru i dystans do siebie :-)
    W berneńczykach zakochałam się po uszy, gdy mieszkaliśmy z teściami i codziennie miałam do czynienia z ostatnimi, niestety psiakami z jej linii. Mam ogromne wyrzuty sumienia, gdyż u suni, którą osobiście wybrałam (najcudniejsza na świecie!) do dalszego prowadzenia hodowli, rozwinęła się z czasem dysplazja i została wykluczona z rozrodu. Tak skończyły się berneńczyki z Niedźwiedziej Gawry. Nie miałam jeszcze warunków, aby sunię sobie zabrać, bo hodowli berneńczyków nie miałam i nie mam w planie, chciałam tylko mieć takiego psiaka. Myślałam, że będę mieć w przyszłości szczeniorka po niej, ale wyszło, jak wyszło. Teraz oczywiście pojawia się zawsze pytanie, czy jeśli mam miejsce na kolejnego dużego psa, nie powinien być to jednak golden, a nie berneńczyk. I tak przez całe życie rozdarta jestem pomiędzy sercem, a rozumem :-)
    Dlatego z ogromną przyjemnością podglądam sobie Wasze "bernikielki"- jak my tu nazywamy berneńskie :-)))
    Gdzie się nabywa Art& Decoration? (Empik? Pytam, bo tu na wsi naprawdę takie rzeczy są nie do dostania i ja jestem przez to mocno do tyłu). Szaleję za takimi czasopismami, też by mi się pewnie zadymiło. Ja ostatnio złupiłam teściowej jakiś stary numer włoskiej Casamii i oderwać się nie mogę, tyle tam inspiracji! :-)

    OdpowiedzUsuń
  15. Anovi- wszelkie teorie mile widziane, Twoja jest logiczna i spójna :-) Ale powiem Ci jedną mądrą, życiową rzecz: Teściowej się nie pyskuje, bo teściowa to wyższa instancja :-)

    OdpowiedzUsuń
  16. Jak się stuknąć kieliszkiem?Przecież zamulona jesteś i to z prawa i lewa
    :-)
    Miłych Walę tynków!

    OdpowiedzUsuń
  17. Halynka, no zmuliło mnie i dlatego jeszcze czekam, może mi przejdzie (nie jestem przyzwyczajona do tylu słodyczy). Ale Ty sama powiedz, jak w taki dzień można się z własnym Chłopem nie stuknąć?! (kieliszkiem!!! :-)))

    OdpowiedzUsuń
  18. Stuknąć się stuknąć, i to z prawej i to z lewej :) i od góry i od dołu :) ...oczywiście kieliszkiem :-)))
    Powiedz teściowej, że białe szpice są piękne ... a ta reszta ...ładna!!!
    dla mnie wszystko co białe a jeszcze jest szpicem jest boskie :)
    pozdrawiam wygadaną Babę

    OdpowiedzUsuń
  19. Riannon wiem :)9 lat byłam posłuszną synową, ale coś się skończyło pewnego pięknego dnia. Czara się przelała i się ulało, potem rozlało i pozamiatane. Ale to długi temat i może kiedyś o tym napiszę. Póki co ze swoją od przeszło 3 lat nie rozmawiam, nie widuję się, nie utrzymuję kontaktu :) I mam święty spokój o!

    OdpowiedzUsuń
  20. Art decoration kupuję w empiku, ale wynalazłam fajna mozliwość prenumeraty:http://www.europress.pl/produkt/art__decoration.php
    Zamierzam więc zaprenumerować. Casamia też uwielbiam, ale od czytania po włosku zaczynam mieć mroczki w oczach i dymi mi się już zewsząd, a nie tylko z uszu:-)))
    Wracając do bernów - moja Mila miała być sunia hodowlana, ale wyszło HDC, na granicy HDD. Niby wpisane ma HDC i mogłabym robić hodowlankę, ale obawiałam się, że szczonki mogłyby później mieć problemy ze stawami. I maluchów nie było i nie będzie. A Niuś jest bez rodowodu - ze schroniska. Zresztą ja chyba nie jestem stworzona na hodowcę:-))) wole robić za tymczas.

    OdpowiedzUsuń
  21. Ja bym powiedział, Riannon, że jesteś i z prawa i z lewa, równie bezkonkurencyjna! Pozdrawiam serdecznie...

    OdpowiedzUsuń
  22. gadałem dziś z żoną podczas podróży i jest wstępnie przekonana co do wypadu do was w lecie, o ile się nie wyprowadzimy na 2gi koniec Polski na wiosnę,

    ja bym się chętnie Syfem przejechał

    jak jesteś przekonana, że taki wypoczynek jest racjonalny i oszczędny to proszę - jak ci się chce, skrobnij parę słów o tym na mój blog - do tego jakaś fajna fotka, linki - będzie reklama

    OdpowiedzUsuń
  23. Kochana, jak Chlop tak powiedzial to znaczy, ze ma racje:) Ty super kobitka jestes z kazdej mozliwej i niemozliwej strony.
    Psiaki cudne i jakie fotogeniczne.
    Pozdrawiam serduszkowo.

    OdpowiedzUsuń
  24. Wybacz Riannon zapętliłem się powyżej, i z prawa i z lewa, i lepiej było post usunąć niż wyjaśnieć następnym co się miało na myśli. :D Interesuje mnie czy istnieją na świecie rasowe berneczyki, których przydatność hodowlaną ktoś sprawdza jeszcze pod względem "użytku"? Bo w podhalanach np. niestety nie i jak ktoś chce kupić psa którego rodzice wykazywali cechy psychiczne pasterskiego psa to musi kupić kundla od Bacy. Berny są piękne. Zawsze walczyły w moim sercu o lepsze z podhalanami (z ras pasterskich). Pies z papierem owszem - ale i z potwierdzoną odpowiednimi próbami Rasowością, gdyż Rasowy = nadający się do właściwej swemu przeznaczeniu pracy - użytkowy. :D Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  25. Mirka- dziękuję przekażę :-)

    Jacek, Ataner- Wasze interpretacje póki co najbardziej mnie osobiście odpowiadają, powiedziałabym nawet, że są... super i bezkonkurencyjne :-)

    Anovi- jestem przekonana, że masz swoje powody. Czasem lepiej jest uciąć kontakt nawet z najbliższą rodziną, jeśli okazują się toksycznymi ludźmi.

    Asia- dzięki za linka, również rozważę prenumeratę. Mieszkając już 10 na tym moim cudownym zadupiu, wpadając do empiku we Wrocławiu co 4-5 miesięcy, czuję się tam, jak dziecko w hurtowni zabawek. Wychodzę obładowana, ale wiele też przegapiam z tego, co mnie interesuje.
    Nie czytam oczywiście po włosku :-) W "Casamia" oglądam same obrazki i to w zupełności wystarczy, aby padać na twarz z wrażenia. Są tam pomysły z zupełnie innej bajki, jakich nigdzie wcześniej nie widziałam.

    Tak, do hodowli trzeba mieć odpowiednie cechy charakteru i nie każdy to udźwignie. Obawiam się, że gdybyście się zdecydowali rozmnożyć suczkę z HD-C, spotkalibyście się z ostracyzmem i niewybrednymi opiniami w środowisku. Nawet jeśli przepisy na to pozwalają, modne jest dziś być bardziej świętym od papieża. Troska o szczenięta, to najważniejsza sprawa, jednak hodowca (mówimy tu o uczciwych hodowcach) wie, na ile sobie może pozwolić. Jeżeli pies/suczka ma wybitne inne cechy, to lekko zmienione stawy nie powinny być decydujące w sprawach hodowlanych. Hodujemy bowiem nie stawy, a psy. Aby podejmować takie decyzje trzeba być pewnym tego, co się robi i umieć obronić swoje stanowisko.
    A Mila z jakiej jest hodowli? Może też pośród przodków ma kogoś z Niedźwiedziej Gawry?

    OdpowiedzUsuń
  26. R-O Dziękuję za propozycję zareklamowania się u Ciebie, ale myślałam troszkę o czymś innym. Jakoś wydaje mi się nieeleganckie reklamować się na cudzej stronie.
    Jeśli faktycznie dotrzecie do nas, czy w jakiś wiosenny weekend, czy latem, możemy porozmawiać na temat oszczędnego wypoczynku i skonfrontować pewne rzeczy. Pamiętaj, że ja mogę być nieobiektywna. Uczciwiej wobec Twoich czytelników będzie, jeśli sam obiektywnie przeanalizujesz tę sprawę opierając się na swoich doświadczeniach i moich argumentach.
    Jeśli nie dotrzesz, to mogę na priv podesłać Ci moje argumenty, a Ty sobie zrobisz z tego wpis. Ewentualnie zrobisz temat, a ja się wtrącę w komentarzu.
    W każdym razie chodzi mi o to, że nie chcę robić sobie u kogoś reklamy, ale skonfrontować swój subiektywny punkt widzenia z rzeczywistością.

    OdpowiedzUsuń
  27. Go i Rado- Trochę wypadliśmy z obiegu (nawet mamuśka!), aby jednoznacznie odpowiedzieć na zadane pytanie. Na pewno kiedyś były wymagane dla berneńczyków, do uzyskania kwalifikacji hodowlanej, próby psychiczne, gdyż był kłopot z płochliwością w tej rasie. W pewnym okresie była ona bardzo psychicznie niestabilna. Nie wiem, czy już udało się to wyeliminować i wyprostować. Wątpię, czy ogólnie można na tyle zaufać każdemu berneńczykowi i w ciemno kupić psa, mając nadzieję, iż okaże się użytkowy. Dotyczy to każdej innej rasy również. Dlatego tak ważne jest, od kogo kupujesz psa. Miłośnicy rasy (tacy zwariowani, jak my na punkcie swoich goldenów) na pewno będą starali się, aby ich psy były nie tylko piękne, ale i użytkowe. Mało tego, hodowca- miłośnik nie wciśnie Ci psa, jeśli czuje, iż nie spełni on Twoich kryteriów. Dam przykład. Goldeny to psy myśliwskie. Gdy dzwoni do mnie myśliwy i pyta o nabycie szczenięcia, tłumaczę, że owszem, dziadkowie szczeniąt (czyli wszyscy rodzice moich hodowlanych psiaków) mają zaliczone próby pracy. Moje goldeny nie, bo nie przyłożyłam się do tematu, choć codziennie dają świadectwo swojej użytkowości. Wiem, że podołałyby wyzwaniu, ale wolę zasugerować myśliwemu, aby poszukał hodowców stawiających na pierwszym miejscu użytkowość. Nie sprzedam też szczenięcia osobie, która szuka goldena do dogoterapii i jest tylko na to ukierunkowana, bo nigdy nie mieliśmy możliwości sprawdzenia swoich zwierząt, ani ich przodków w tej właśnie dziedzinie. A są hodowle wyspecjalizowane pod tym właśnie względem. Myślę, że u berneńczyków, czy w każdej innej rasie jest podobnie. Zanim świadomie zakupi się psa, trzeba trochę koło tematu pochodzić, bo to przecież zobowiązanie na kilkanaście lat.

    OdpowiedzUsuń
  28. Riannon, proszę bardzo mój mail roboczy RWKS/maupa/tlen/kropencja/pl - normalnie maila nie używam prawie w ogóle - więc jeśli coś wyślesz proszę powiedz mi to w komentarzu, bo inaczej nie sprawdzę skrzynki.

    Zaproponowałem wpis ponieważ autentycznie myślę, że agroturystyka to oszczędny i niedoceniany sposób spędzania wolnego czasu - a Dolny Śląsk to niedoceniana perła.

    Ludzie z mojego miasta popisują się między sobą wycieczkami do Tunezji - a nie mają pojęcia choćby o takich pobliskich cudach jak zamek w Grodźcu i cały rejon Złotoryi, Lubiąż... mniej niż godzina jazdy samochodem.

    Co do reklamy to nie mam, żadnego tam antykomercyjnego nastawienia - o ile nie jest to nachalne i chamskie - akceptuję reklamy.
    Z twojego bloga mam trochę czytelników, więc i tak jestem Ci winny jakiś link, itp.

    OdpowiedzUsuń
  29. R-O Dobrze, jak się ogarnę, to naskrobię na maila i zostawię info u Ciebie na blogu.

    A z innej beczki:
    U mnie w ogrodzie wyszły dzisiaj pierwsze PRZEBIŚNIEGI!!! Hura, wiosna!!! :-)))

    OdpowiedzUsuń
  30. I gdzie zdjęcia przebiśniegów co?

    OdpowiedzUsuń
  31. Riannon, Mila jest z Szumiącej Kniei i ma wśród swoich przodków berneńczyki z Niedźwiedziej Gawry - po stronie dziadka Ala Zeusa Buona Fortuna, u którego w trzecim pokoleniu mamy Inez z Nieźwiedziej Gawry, a w czwartym Arnikę. Zeus jest ojcem Kory z Szumiącej Kniei - mamuni naszej Mili ( hodowlane imię to Maisa ). I nadal uważam, że Szumiąca Knieja to jedna z najlepszych hodowli - piękne psy, o fantastycznym charakterze. Mam kontakt i z hodowczynią i z... większością Miluniowej rodzinki:-))) - Dzięki forum miłośników szwajcarskich ras pasterskich.
    Pozdrawiamy z mroźnego i absolutnie nie wiosennego Siedliska!

    OdpowiedzUsuń
  32. Riannon, ok, ja się też nie chcę ci narzucać, tematów mam setki :)

    OdpowiedzUsuń
  33. Halynka (za horyzontem)- nie wygłupiaj się, przebiśniegi odkryłam po zachodzie słońca wychodząc z psiakiem, świecąc na nie latarką, jak te zdjęcia niby miałyby wyjść :-) Kwiaty są jeszcze nie rozwinięte. Głowę bym dała, że w dzień ich nie było :-) Ale dziś rano nadal są, więc to nie zwidy. Może za wcześnie ogłosiłam wiosnę, bo coś zimno, ale ten widok spowodował wyrzut endorfin.

    Asia i Wojtek- Zerknęłam na stronę Szumiącej Kniei, faktycznie, berneńczyki mają bardzo ładne w typie. To jest zapewne taka hodowla, o której pisałam wyżej- prawdziwi miłośnicy rasy. Cieszymy się tu rodzinnie, że i Niedźwiedzia Gawra miała swój wkład w eksterier i charakter Waszej suczki (a pewnie i Niusia też, któż to wie), całusy w noski dla berneńskich, ciepłe pozdrowienia dla Was. Niebawem i do Was wiosna zawita :-)

    OdpowiedzUsuń
  34. R-O Nie żartuj sobie, to ja nie chciałabym się narzucać, zdaję sobie sprawę, że tematów masz od licha i trochę. Musiałabym na głowę upaść, aby nie skorzystać z Twojej uprzejmości zaprezentowania mojej formy wypoczynku na Twojej stronie.
    Potrzebuję tylko przysłowiowej minutki czasu i skupienia, aby napisać sensownego maila, gdyż być może będziesz go chciał w całości wykorzystać u siebie na blogu. Jeszcze raz z góry dziękuję za taką możliwość i na dniach spodziewaj się wiadomości :-)

    OdpowiedzUsuń
  35. hmm, z innej beczki, mam tego bloga równo miesiąc i dwa dni (za sprawką jacka z boskiej woli i ludzi z agepo)

    jest 6000 gości na razie, mogłabyś mi powiedzieć jako bloggerka z doświadczeniem czy to jest dobrze?

    czuje się jeszcze trochę zielony, z tego co mi wszyscy podpowiecie korzystam na razie

    OdpowiedzUsuń
  36. R-O Nie mam wprawdzie tego szpiegowskiego programu, o jakim wspominał Jacek i ufam statystyce w panelu, ale moim zdaniem, to jest bardzo dobry wynik. W pierwszym miesiącu miałam ok 2000 wejść, w tej chwili zerknęłam, że przez ostatni miesiąc przewinęło się 5500 osób. W znaczeniu wejść oczywiście, bo on rejestruje wyświetlenia strony.
    Jak dla mnie Twój wynik wydaje mi się być na dobrym poziomie. I trudno się spodziewać, że może być inaczej. Masz tematyczny, konkretny blog użyteczny w sumie dla każdego, a u mnie lecą popierduszki. No, ale mi nie o statystykę chodzi, więc na to nie zważam.
    Żadna ze mnie bloggerka z doświadczeniem, te pół roku minęło jak z bicza strzelił, nadal czuję się trochę nowa, ale już się przynajmniej rozkręciłam i się nie przyczajam, jak na początku :-)

    OdpowiedzUsuń
  37. a to fajnie,
    w sumie dla mnie to jest jakaś zabawa z tymi statystykami

    nie mogę jakoś dospać ostatnio, jak się trochę dobudzę jakimś redbullem to zainstaluję sobie ten program, o którym mówił jacek

    jak się ma zdjęcia w postach to fajny jest ten programik link within, co jest pod postami - chyba było ze 3 kliknięcia i to zainstalowałem - mi się bardzo podoba i statystyka pokazuje mi, że czytelnikom się to podoba - też podpatrzone na boskiejwoli :)

    OdpowiedzUsuń
  38. Ja jeszcze w kwestii użytkowości psów do pracy - bardzo trudno jest dobrać psa z przeznaczeniem do konkretnej pracy już w wieku szczenięcym. Wiele cech ujawnia się dopiero później. Mój pierwszy berneńczyk - nieżyjący już Czoperek był psem pracującym. Od trzeciego miesiąca życia szkolony był do dogoterapii i z dziećmi przepracowaliśmy wspólnie ponad 6 lat. Kupując Milę prosiliśmy hodowczynię o wybranie szczenięcia śmiałego, ale nie dominującego - wybraliśmy hodowle, gdzie szczenięta są doskonale socjalizowane od urodzenia. I Mila do dogoterapii się...nie nadaje. Jest po prostu klasyczną wariatką. Nie potrafi się wyciszyć. Ale i tak ją kochamy oczywiście! No i berneńczyki nadal musza przechodzić testy psychiczne - większość z nich miewa swoje " odjazdy"- czasami boja się najmniej spodziewanych rzeczy.... ( Riannon - przepraszam za offa )

    OdpowiedzUsuń
  39. Asia i Wojtek- nie ma sprawy, u mnie pieskowe tematy można obracać dowolnie :-) Zatem jest identycznie, jak z każdą inną rasą, można w hodowli uchwycić pewne predyspozycje, ale to, czy piesek będzie się w stu procentach sprawdzał w danej dziedzinie, pokazuje dopiero czas. Dlatego ja wolę, jeśli ktoś szukając psiaka, jest elastyczny w swoich oczekiwaniach. Czy pies będzie preferował jakiś psi sport, czy sprawdzi się w dogoterapii, czas pokaże, a człowiek się dostosuje.

    OdpowiedzUsuń
  40. Właśnie został uśpiony amstaff teścia. Suczka, rodzinny pieszczoch... smutno trochę

    OdpowiedzUsuń
  41. R-O Bardzo mi przykro. Smutno stracić przyjaciela :-(((

    OdpowiedzUsuń
  42. Riannon, dzieki za tego posta, ja jeszcze cała obolała, mój Kot zawsze wszystko robił żebym nie była smutna, więc staram się usmiechać, a Twój post sprawił, że się serdecznie uśmiałam :D
    Ja się bardzo zastanawiam - do mojego przyszłego domu - chce drugiego dużego psa- żeby robił "wrażenie" na przechodzących ;). Zastanawiam sie właśnie miedzy bernami, szwajcarami ( bez kudłów :) ) a podhalanami :) To juz dobrą hodowlę szwajcarów mam namierzoną :D

    OdpowiedzUsuń
  43. Sarenzir- miło mi, że udało mi się w tym ciężkim dla Ciebie czasie, na chwilkę wywołać Twój uśmiech.
    Jeśli w przyszłości zdecydujesz się na szwajcara, to serdecznie zapraszamy, wiesz, gdzie nas szukać :-)
    Powiem szczerze. Jako psy, z wyżej wymienionych przez Ciebie ras, najbardziej podobają mi się berneńczyki. Jednak ze względu na charakter i użytkowość konkretnie w dziedzinie "robienia wrażenia", to szwajcary biją je na głowę. Berneńczyki, choć i bronić niejeden potrafi, mają opinię (i często takie są) maskotek. Do szwajcara, nawet najbardziej milutkiego, nikt obcy Ci nie podejdzie.
    Przekonał się o tym kiedyś mój Chłop, kiedy odwiedziwszy mamuśkę (odwiedzamy się rzadko, bo mamy 200 km do siebie), radośnie wkroczył do ogrodu, a tam wyskoczył na niego szwajcar, złapał go zębami za rękę i czekał, czy mamuśka pozwoli mu zacisnąć szczękę na przedramieniu chłopa. Mamuśka kazała puścić. Od tej chwili traktował chłopa,jak swojego. Dodam, że mamuśka nie jest treserem i pies nie był szkolony. Te psy po prostu mają predyspozycje do tego, aby stać się zrównoważonymi, mądrymi przyjaciółmi człowieka i obrońcami ich dobytku.
    Nie mam zielonego pojęcia o cechach podhalanów. Nie znam żadnego hodowcy tej rasy, a tylko od takich czerpię wiedzę i wyrabiam sobie opinię o rasach.

    OdpowiedzUsuń
  44. A to mój Niuś ma to samo! Któregoś dnia przyjechali panowie zapytać, czy mamy złom. Niuś z Milą byli na podwórku. Mila - wiadomo - wszystkich kocha. Ale Niuś za furtkę wpuścił. A potem stanął przed facetem i czekał co Pańcia powie. Jak Pańcia zawołała - ok. znaczy się może gościu podejść... Ale to wyjątek. Tak myślę:-)))

    OdpowiedzUsuń
  45. Dzielny Niuś :-))) Ja to bym sobie czasem chciała, aby moje goldenki zamieniły się na chwilkę w takie charakterne "brytany". Na przykład, jak mi bezczelnie ludzie kradną czereśnie z sadu. Ale mam za to szpica "bojowego". Słabo ją wprawdzie widać, taka mała, ale za to jak ją słychać, to amatorzy czereśni z drzew spadają :-)

    OdpowiedzUsuń
  46. A ja mam pytanie jak to się robi takie zdjęcia maluchów w tych koszyczkach?
    Bo mam coraz więcej kozich dzieci i chętnie bym im taką fotkę strzeliła tylko to tatałajstwo się rozłazi zanim włączę aparat.
    Czy one są na prochach? :)))
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  47. Magoda- prawie :-) Szczenięta do 5 tygodnia zachowują się, jakby były na prochach, ale one same z siebie tak mają :-) Najlepiej fotki robi się im około 4 tygodnia, gdy już przypominają pieski, a jeszcze ich ruchy i reakcje są niemrawe. Oczywiście, nie na tyle, aby spokojnie bez końca fotki cykać.
    Na pewno sprawę ułatwia nam fakt, że zarówno mamuśka, jak i ja mamy proste zwykłe cyfrówki, których się nie ustawia, tylko pracuje na automacie. Po drugie, musisz mieć drugą osobę do pomocy, która trzyma w gotowości obie ręce, aby złapać delikwenta. Bezpieczeństwo przede wszystkim.
    Zrób kózkom takie fotki, może się uda. Ustaw sobie wcześniej aparat, poproś drugą osobę, aby włożyła kózkę do koszyka i szybciutko, korzystając z zaskoczenia kózki dziwną sytuacją, cyk, cyk, cyk... najlepiej fotosnajperem :-) wiadomo, że dobrze wyjdzie jedna fotka na ileś tam, ale cóż to za problem w obliczu aparatów cyfrowych. Kiedyś robiliśmy analogami, tyle się taśmy przy tym marnowało! :-(
    Czekam na rezultaty, działaj :-)))

    OdpowiedzUsuń
  48. !!! ja w kwestii formalnej. zmieniłam adres URL mojego bloga i nie jest jeszcze znajdowany przez wyszukiwarki. więc jeśli chcesz nadal do mnie zaglądać, to pobierz nowy i wklej w miejsce starego : http://www.antropologiapowszednia.blogspot.com/

    pozdrawiam serdecznie!
    baj!

    OdpowiedzUsuń
  49. Oczywiście, że chcę! :-) Dzięki za informację, zmienię to sobie, pa :-)

    OdpowiedzUsuń
  50. My jesteśmy zdecydowani na podhalana (może dwa) do pracy. Wymyśliliśmy sobie kiedyś, że u nas będą zwierzęta wyłącznie polskich ras. :D Poza tym to będzie chyba bardzo malowniczo wyglądać na naszych wzgórzach - białe kozy karpackie pod opieką białych psów. @Serenzir zarejestruj się na Forum Podhalanów i poczytaj. http://www.podhalan.fora.pl/ Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  51. Go/Rado- świetny pomysł w specjalizowaniu się w rodzinie w polskich rasach! :-))) Pomijam fakt, że bardzo patriotycznie :-) Trzymam kciuki za owe stadko, mam nadzieję na rychłe oglądanie Waszych spełnionych marzeń na blogu :-) Buziaki :-*

    OdpowiedzUsuń