Nie tak miało być. Zgłaszając Mantrę i Fionę na wystawę Psów Myśliwskich na sobotę i na wystawę krajową w niedzielę do Legnickiego Pola, zapowiadano przepiękne słońce. Jedyne, o co się bałam, to o ewentualny upał, który rozleniwia psiaki i po prostu fizycznie je męczy. W piątek okazało się, że przez cały weekend będzie padać deszcz. W Legnickim Polu w sobotę akurat podczas naszej oceny zerwała się nawałnica, która odebrała nam dobry humor i suche ubrania. Jakoś przetrwaliśmy, zabraliśmy dwa medale, jeden złoty (Mantra), drugi srebrny (Fiona) myśląc, że najgorsze mamy już za sobą. Tymczasem okazało się, że parking, gdzie zostawiliśmy auto utonął w błocie. Auta powklejały się, wyciągały je sprowadzone przez organizatorów ciągniki. Nam udało się wyjechać bez pomocy traktora, jednak samo dotarcie do samochodu zapadając się po kolana w błocie nie było zbyt przyjemne. Takiej wystawy nie pamięam i do końca życia będę wspominać. Gdyby nie dalsze okoliczności towarzyszące, być może nie wspominalibyśmy jej tak źle. Ledwo udało się nam powrócić do domu. Na drodze w okolicach Złotoryi i Lwówka Śląskiego powylewały rzeki i okoliczne potoki. Fragmenty drogi były nieprzejezdne, częściowo jechaliśmy zanurzeni po osie kół w wodzie. Potem okazało się, że niewiele za nami drogę zamknięto całkowicie. To, co zobaczyliśmy w Zapuście, przeszło naszą wyobraźnię. Podobno najstarsi ludzie nie pamiętają takiego kataklizmu. Gospodarstwa poddtopione, na asfalcie widać, że jeszcze niedawno płynąl po nim wartki potok. Zgroza.
Kilka fotografii ze wsi:
Te potoczki mają normalnie po kilkanaście centymetrów szerokości
A i tak przyjechaliśmy do domu już jak woda opadła. Powyżej dom sąsiada,nam woda nie poczyniła żadnych szkód.
Jednym słowem sobota dała nam porządnie w kość. Przyjechaliśmy wykończeni psychicznie i fizycznie. A trzeba było pozbierać się na niedzielną wystawę.
Pojechaliśmy inną, bezpieczniejszą drogą przez Lubań. Nadłożyliśmy 30 km, ale mieliśmy pewność, że dojedziemy. Poranek wyglądał podobnie, jak dzień wcześniej-zasnute niebo, lejący deszcz. O 10-tej zaczęło się rozpogadzać. Wyszło słońce i zrobiło się optymistycznie. Choć sobotnia wystawa pod względem lokat nie była taka zła, to w niedzielę naprawdę sędzina nas rozpieściła. Mantra nie dosyć, że wygrała swoją klasę otrzymując złoto i wniosek na czempiona (CWC), to jeszcze została Najlepszą Suką w Rasie i ... szok-wygrała całą rasę (BOB). Na ringu finałowym było niemal tak samo wspaniale. Dostała drugą lokatę na wyborach grupy (II BOG), czyli została vice zwycięzcą grupy. Fiona wygrała klasę weteranów, weszła na ring finałowy do konkurencji Najlepszy Weteran Wystawy, została wybrana spośród kilkudziesięciu weteranów do finałowej szóstki, po czym odmówiła współpracy i nie chciało się jej zrobić trójkąta dla sędziego. Pokazała publicznie, że jest już tak naprawdę babcią i ma to wszystko głęboko gdzieś. Dzięki temu przywieźliśmy dwa pucharki, a nie trzy, bo nie dostała żadnej lokaty.
Zdjęć z wystawy nie mamy, gdyż baliśmy się wziąć aparat w takie ulewy.
Refleksja jest jedna. Trudno cieszyć się z tak wspaniałych wyników, gdy ten weekend w najbliższej okolicy przyniósł tyle nieszczęść.
Ale jednak...
Oto Mantry trofea:
Ten duży za II miejsce w BOG (Best of Group)
Za BOB (Best of Breed-najlepszy golden w rasie)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz