Niezwykle skutecznym środkiem przeczyszczającym na urzędy,
które "lecą sobie w kulki", jest wizja sprawy w Sądzie
Administracyjnym. Warto korzystać z tej formy walki o swoje, kiedy czujemy, że
mamy rację, a urząd po prostu działa niezgodnie z prawem. Jak niektórzy
pamiętają, poczuliśmy się oszukani przez Dolnośląski Urząd Marszałkowski, kiedy
odmówiono nam wydania decyzji o przyznaniu dofinansowania na remont Muzeum.
Złożyliśmy skargę, która w zasadzie była gotowym pozwem dla Sądu
Administracyjnego i chyba tak też została zrozumiana, ponieważ natychmiast
zaczęliśmy być traktowani poważnie. Przyjechała do nas kontrola, wszystko
zostało potwierdzone i wyjaśnione. Dwa tygodnie temu udaliśmy się do Wrocławia
i podpisaliśmy z Urzędem Marszałkowskim umowę. Dofinansowanie remontu zostało
nam przyznane.
Zasadnicze prace związane z remontem Muzeum rozpoczną się
wiosną, natomiast do zimy musimy wstawić okna i zamki antywłamaniowe, aby
spełnić wymagane ustawą o muzeach warunki. Wtedy też możemy się zwrócić do
Ministerstwa o zdjęcie z regulaminu parafki „w organizacji”. Niezwykle nam to
ułatwi dalszą współpracę z urzędnikami, którzy nie potrafią czytać ze
zrozumieniem paragrafów i uporczywie frazę „w organizacji” pojmują w sposób
potoczny. Uważają, że Muzeum jeszcze nie ma.
A Muzeum jest i hula na całego, mimo tymczasowego,
kiepskiego wystroju obórki, czy jak kto woli, jego braku.
Jednym z regulaminowych założeń naszego muzeum jest
prowadzenie działalności naukowo-badawczej. W związku z tym faktem zwróciliśmy
się do Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków o udostępnienie nam wykazu stanowisk
archeologicznych i kart inwentarzowych zabytków wraz z wszelkimi informacjami
na ich temat.
publikuję nasz wniosek, jako przykład
Pogórze Izerskie jest białą plamą jeśli chodzi o informacje
o stanie badań na tym terenie. Nasza ogólna wiedza o Dolnym Śląsku, nabyta podczas studiów, sięgała do granic Złotoryi. Dalej,
równie dobrze, mogła się rozciągać Kraina Psiogłowców.
Im dłużej zapuszczam korzenie w tym miejscu, tym większą
czuję potrzebę zgromadzenia rzetelnej wiedzy, a w przyszłości opracowania i
opublikowania tematu związanego z pradziejami tego miejsca. Nie uda mi się to,
jeśli nie będę miała dostępu do informacji, które od wieków leżą i kurzą się w
WKZ-cie. Według obecnie publikowanych materiałów, historia pobytu
ludzi na tym terenie rozpoczyna się od XIII wieku. To nie jest prawda. Co rusz
natykamy się na rzeczy, których nie możemy zweryfikować, ponieważ nie
udostępnia się informacji. W Gradówku koło Gryfowa Śląskiego jest rasowe,
wypasione grodzisko. Potencjalny, wspaniały obiekt turystyczny. Czy ktoś o nim
wie? Prawie nikt. Ile jeszcze jest takich stanowisk i artefaktów, o których
historia zapomniała? Tego próbowaliśmy się dowiedzieć od Wojewódzkiego
Konserwatora Zabytków we Wrocławiu.
Przed zabraniem się za rozmowę z WKZ-tem, zorientowaliśmy
się, jakie mamy szanse wyciągnięcia interesującego nas inwentarza w normalny
sposób, czyli zwracając się z wnioskiem o przesłanie nam
dokumentów. Okazało się, że nie mamy żadnych szans, nawet jako instytucja
Muzeum.
Zgodnie z ustawą o informacji publicznej, tego typu
dokumentacja, tworzona za publiczne pieniądze, musi być wydana każdemu, kto
sobie tego życzy. Z niewiadomych przyczyn (trochę wiadomych, ale o tym może
powiem kiedy indziej) urząd Konserwatora uważa, że dokumenty są jego
własnością, którą mogą sobie swobodnie dysponować i udostępniać według własnego
widzimisię. Ja się w tym miejscu pytam, a niby z jakiej racji Urząd
Konserwatora ma nie przestrzegać prawa?
Wiedząc, że będzie to trwało długie miesiące, rozpoczęliśmy
kilka tygodni temu działania zmierzające do dokuczenia instytucji Wojewódzkiego
Konserwatora Zabytków. Jak się okazuje, zatwardzenie jakie tam panuje jest
potężne, nawet się nie spodziewaliśmy, że aż tak bardzo.
Wysłaliśmy powyższy wniosek, jako instytucja Muzeum, o wydanie
interesujących nas dokumentów i wyobraźcie sobie, że pismo to zostało zignorowane.
Zgodnie z przepisami o informacji publicznej, urząd miał obowiązek przesłać nam
dokumenty lub wydać decyzję odmawiającą ich udostępnienia, wraz z uzasadnieniem
odmowy, w ciągu dwóch tygodni.
Niewiele się zastanawiając, bo strategię mieliśmy
już przygotowaną, Chłop-Dyrektor :-) wysmarował śliczną i soczystą skargę na
bezczynność urzędu do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Pozew złożyliśmy
okrężną drogą, prosto do Sądu we Wrocławiu, ponieważ istniała obawa, że WKZ nie
prześle tej skargi wraz ze swoim ustosunkowaniem się do sprawy, dalej. W
związku z powyższym, to Sąd przesłał naszą skargę do Urzędu i rozpoczęło się
oczekiwanie na odpowiedź WKZ-tu.
Minęły ustawowe dwa tygodnie. Nie jesteśmy złośliwi, ani
wredni ;-) Zdajemy sobie sprawę, że ktoś może nie znać ustawy o informacji
publicznej chociaż, w przypadku urzędników państwowych, jest to nie do
pomyślenia! Wykazując się dobrą wolą, poczekaliśmy zatem 30 dni. Gdzieś koło
40-tego dnia Chłop-Dyrektor zadzwonił do Sądu i okazało się, że nic z WKZ-tu do
nich nie wpłynęło.
Doznaliśmy w tym miejscu synchronicznego opadu szczęki. Rozumiem, że można zlekceważyć małe, prywatne Muzeum gdzieś w Krainie Psiogłowców, ale żeby
lekceważyć Sąd? Jakież tam musiało być potężne zatwardzenie, że nie
przeczyściło go nawet pismo z Sadu?
W międzyczasie WKZ wydało niewielkie pierdnięcie w naszą
stronę. Dostaliśmy płytkę z wykazem stanowisk archeologicznych. Widniały tam
tylko: powiat, miejscowość i rodzaj obiektu. Tak dowiedzieliśmy się o grodzisku w Gradówku.
Oczywiście, nie o takie informacje nam chodziło. Dostaliśmy też list, z którego
treści ogólnie wynika, że WKZ nie jest urzędem i nie dotyczy go ustawa o
informacji publicznej. O, to bardzo ciekawe... :-)
W przypływie litości przeszło mi przez myśl, aby napisać do
nich prywatnie i pouczyć o obowiązkach oraz uprzedzić, że jeśli się nie
opamiętają, wyciągniemy te wszystkie materiały poprzez Sąd Administracyjny. Przypuszczamy, że nam się to uda, ponieważ w innych województwach zapadły już
wyroki WSA dotyczące nakazu wydania kart inwentarzowych i to ludziom wcale nie
związanym z branżą. W tej chwili wszyscy oczekujemy na prawomocny wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego, który rozwieje wszelkie wątpliwości i będzie
stanowił punkt odniesienia dla Wojewódzkich Sądów.
Po namyśle, jednak nie zdecydowaliśmy się na prywatne
pertraktacje. Przeciągniemy WKZ przez WSA dla przykładu, utorujemy tym samym drogę dla
innych. Oczywiście, przyklejeni do środowiska, mieliśmy dwie propozycje pomocy,
czyli załatwienia sprawy po znajomości (ten zna tego, co tam pracuje, a tamten
to w ogóle zna wszystkich świętych).
Nie chcę niczego załatwiać po znajomości! Chcę, aby urzędnicy zaczęli przestrzegać prawa i działali zgodnie z
obowiązującymi paragrafami, które i tak są kulawe, ale są. Może to nieżyciowe i
w którymś momencie zderzę się ze ścianą, ale działam zgodnie ze swoim kodeksem
moralnym.
W tym samym dniu, w którym podpisaliśmy umowę o
dofinansowanie remontu Muzeum, korzystając z wizyty we Wrocławiu, podreptaliśmy
do Sądu Administracyjnego, by złożyć wniosek o wymierzenie grzywny Wojewódzkiemu
Konserwatorowi Zabytków z tytułu nieprzekazania skargi do Sądu.
Wklejam wzór, może się komuś przyda:
Obecnie
czekamy, kiedy wreszcie zastosowane przez nas środki podziałają na WKZ
przeczyszczająco.
Najbardziej w tym wszystkim denerwuje mnie fakt, że grzywna nie jest dla urzędników żadną karą. Ot, po prostu przeleje się paręset złotych z jednej puli z budżetu państwa do drugiej puli. Najwyżej w WKZ-cie będzie mniej funduszy na popijawę pod koniec roku, kiedy przyjdzie do szybkiego upłynniania pozostałych środków z rocznego budżetu. Gdyby urzędnik musiał zapłacić tę grzywnę z własnej kieszeni, urzędy pracowałyby jak szwajcarskie zegarki.
****************************
Zaproszenia:
Na Korzystnych Zakupach zastanawiamy się nad pułapkami, jakie czyhają na nas w mieszkaniach
a na Blogu Turystycznym zabieram Was na wycieczkę na Ostrzycę.
****************************
Zaproszenia:
Na Korzystnych Zakupach zastanawiamy się nad pułapkami, jakie czyhają na nas w mieszkaniach
a na Blogu Turystycznym zabieram Was na wycieczkę na Ostrzycę.
Oj, jak mi się podoba Twoja (Wasza) niezłomna postawa i skuteczność (!!) w walce z urzędami ;-) Ciśnie się na usta pytanie: dlaczego musi to być walka, a nie może - współpraca? No właśnie... Tym bardziej przeczołgajcie ich dla przykładu. Będę kibicować!
OdpowiedzUsuńps
tak mi coś chodzi po głowie,że jednak urzędnicy mają płacić za błędnie wydane decyzje z własnej kieszenie... ale nie jestem pewna dokładnie...
Nie wiem, nie znam się. Myślę jednak, że gdyby płacili z własnej kieszeni to pewnie byliby bardziej skrupulatni, a przede wszystkim świadomi prawa i wydawanych decyzji. A tak zakamuflują, przeleję z jednego w drugie, gdzieś po drodze dochodząc do porozumienia i krzywdy sobie zrobić nie dadzą.
UsuńWedług mojej wiedzy padają jedynie propozycje, aby urzędnicy płacili z własnej kieszeni za wydawanie błędnych decyzji naruszających prawo. Podnosi się wówczas ogromny wrzask, że ludzie będą bali się pracować. Moim zdaniem, dzięki odpowiedzialności finansowej, urzędy przestaną być przechowalnią nierobów, wykruszą się głupki, które nie potrafią czytać ze zrozumieniem, a zostaną ludzie kompetentni i mądrzy, czego sobie i Wam wszystkim życzę.
UsuńI tak trzymać! Widzę, że rozwinęliście skrzydła w wymierzaniu sparwiedliwości urzędasom i za to wiekie wyrazy uznania!!!
OdpowiedzUsuńPowiem tak: nie wierzę w radykalną poprawę sytuacji w zakresie działania tego typu urzędów, ale taki mały upiardliwy komar, też może zmęczyć i zmusić choćby do kiwnięcia palcem. Bądźcie więc dalej takim komarem, ponieważ działacie zgodnie z prawem, z czystych pobudek, świadomi swoich racji, chcąc tylko osiagnąć to, co prawo gwarantuje, a nie to, czego zabrania. Żyjecie w zgodzie z moralnością, sumieniem, miłością do tego, czym się zajmujecie i tylko to się liczy. Kibicuję Wam bardzo i cieszę się choćby z najmniejszego sukcesu lub kroku naprzód.
Buziaki:)
Dzięki za wsparcie :-*
UsuńBrawo! Najwyraźniej nikt wcześniej niczego podobnego sobie od tego wysokiego urzędu nie zażyczył. Zresztą po co to komu? Każdy pilnuje swojego stołka w muzeum i zastanawia się, co można zrobić w ramach żałosnego budżetu.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie ! Z całych sił kibicujemy. Sąsiedzi.
Też mam takie wrażenie, że jeszcze nie zetknęli się z taką "bezczelnością" ;-) Mam wrażenie, że nieprzesyłanie spraw z WKZ-tu do WSA świadczy o tym, że w ogóle nie mają pojęcia, co robić i jak się zachować. Poradziłabym im wynajęcie adwokata, ale to ich sprawa. Im prawnik nie pomoże, bo paragrafy są po naszej stronie.
UsuńHej, pierwszy raz się wypowiadam na tym blogu,nie chciałbym być źle zrozumiany, albo zgoła odebrany jako głos wrogi :) wydaje mi się jednak że przedstawianie WKZ jako instytucji gdzie cytuję "Najwyżej w WKZ-cie będzie mniej funduszy na popijawę pod koniec roku" i gdzie ludzie jedynie unikają jakiegokolwiek działania nie do końca odpowiada prawdzie. Żeby była jasność nie jestem konserwatorem, nikt z mojej rodziny nim nie jest, jednak zdaję sobie sprawę że ilość spraw którymi ten urząd musi się zajmować może sprawić ze nie ślinią się tam na myśl o powstaniu nowego ośrodka który "czegoś od nich chce". Sam miałem pewne niemiłe przejścia z WKZ, jednak smutno mi jakoś tak że odnoszę wrażenie, ze ta wojna podjazdowa sprawia Wam przyjemność i przynosi satysfakcję.
UsuńZ innej nieco beczki, gratuluję Muzeum, mam nadzieję zwiedzić Waszą wystawę jeszcze w tym roku (o ile remont nie spowoduje ze będzie zamknięta), błagam nie traćcie tylko z oczu tego co wartościowe :)
Witaj. Wydaje mi się, że jasno wyraziłam motywy takiego, a nie innego postępowania. Nie widzę powodu, aby urzędnika, który łamie prawo i lekceważy moje prawa, głaskać po głowie w nieskończoność.
UsuńZnam niestety mechanizm pożytkowania publicznych pieniędzy przez urzędy i instytucje. Przykro mi, ale teza o zapracowaniu urzędników w WKZ jest, delikatnie mówiąc, niepoważna. Prawo jest takie samo dla małej czy dużej instytucji.
My się też nie ślinimy na myśl o płaceniu podatków na ich utrzymanie.
To nie jest poprawnie polityczny blog, tylko kawałek mojego życia. Musi się z tym liczyć każdy, kto tu zagląda.
Nie zgadzam się na pewne schematy postępowania, jakie fundują nam urzędy. Niedobrze mi się robi, kiedy słucham, że w innych krajach jest normalnie, a u nas wciąż taki sam marazm i brak kompetencji.
Nie rozumiem Twojej troski o to, że tracimy z oczu to, co wartościowe (niby co?). Wydaje mi się, że jeśli nie można normalnie, to trzeba wykorzystać każdą drogę, aby bez przeszkód funkcjonować. Nie tylko chodzi tu o mnie, bo rozumiem, że sugerujesz, że mogliśmy tę sprawę załatwić po znajomości, po cichu. Mnie chodzi o zasadę. Inni nie mają odwagi, czy siły przebicia, aby walczyć o swoje. Jeśli mogę ludziom to umożliwić, zrobię to z przyjemnością.
Oczywiście, że sprawi mi przyjemność, jeżeli dzięki Sądowi lub nagłośnieniu sprawy w internecie, zaczniemy w tym kraju żyć choć z grubsza normalnie.
Heh, no nie wiem w gdzie i kiedy mówiłem o załatwianiu czegoś po cichu czy po znajomości, szczerze cieszę się ze brak w tym miejscu poprawności politycznej i w ogóle wszystko naj naj, gratuluje nadziei że poprzez sprawę w sądzie i internet dojdziemy do jakiejś normalności.
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko że za cel swojej krucjaty wybraliście akurat WKZ, ale może to dopiero początek i następne urzędy zaczynają już mieć pełne portki strachu ;)
Co straciliście z oczu? może nigdy tego nie widzieliście, a ja wziąłem was za kogoś innego :( Pozostaje mi życzyć powodzenia i wielu owoców Waszej działalności...
Chyba poniosły Cię emocje. Ja naprawdę chciałam wiedzieć, co masz na myśli pisząc, że tracimy coś z oczu. Może tracimy i tego nie wiemy?
UsuńCo to znaczy, że szkoda, że wzięliśmy sobie na cel WKZ? Czy to jest jakaś groźba pod naszym adresem?
WKZ nie przestrzega prawa. Czy ta teza w obliczu faktów, jakie przedstawiłam, jest nieprawdziwa? My działamy w ramach prawa i domagamy się normalnego traktowania. Nie wymagamy niczego, ponad to, co nam się należy. Nie wymagamy specjalnego traktowania. Daliśmy WKZ-owi wiele czasu na opamiętanie się i załatwienie tej sprawy w normalny sposób. Nie doczekaliśmy się. Mamy spuścić głowę, odwrócić się i odpuścić?
Życzenia Twoje są niestety bardzo nieszczere, zatem nie podziękuję :-(
Kurcze, ja naprawdę piszę w dobrych intencjach, trochę to śmiesznie brzmi, że grożę Wam czy coś, jakbyście byli jakimś oblężonym obozem, otoczonym przez tajemniczych wrogów (nie podchodzę do tematu zbyt emocjonalnie, czego nie mogę powiedzieć o Tobie :), nic z tych rzeczy, po prostu miałem na myśli że WKZ jest jedną z najmniej chyba szkodliwych instytucji w tym kraju i obracanie nań swej furii jest mało poważne, tak jak towarzyszące temu poczucie misji...
Usuńczytając Twój post pomyślałem sobie po prostu, ze taką energię i zaciętość można przecież jakoś lepiej ukierunkować, nie mogłem też oprzeć się wrażeniu, ze gdzieś tam po drodze znika problem dostępu do dokumentacji, pozostaje natomiast zwykła chęć dokopania urzędasowi...
Ostatnia sprawa to moje życzenia, za ich szczerość ręczę, choć miałem raczej na myśli powstanie muzeum, gromadzenie zbiorów i organizację wystaw...
Kurcze, jak ma nie podchodzić emocjonalnie? Czytałeś historię dotacji, traktują Cię jak oszusta i nie chcą Ci dać należnej kasy. Od samego czytania mnie nosi.
UsuńLudzie chcą działać dalej, mają chęć i energię eksplorować obszary dotąd nieruszane (a bardzo interesujące) i są olewani.
Nawet jeśli urząd olewa kogoś, bo jest bardzo zajęty, to jest ok? Nie osoba dopominająca się o swoje prawa ma się tłumaczyć (ze swoich emocji), ale urzędasy ze swojej indolencji i ignorancji! Kto tu nie robi swojej roboty?
A wizja imprezek podsumowujących budżety w budżetowych instytucyach albo durne, obowiązkowe wyjazdy integracyjne to wyssane są z palca? Nikt nie mówi, że tak jest w dostojnym WKZ, ale my prywaciarze nie mamy się czasu w tyłek podrapać, a tam jest czas na urlopy i zabawy, a nie ma na robotę?
Kaiser soze- To przecież naturalne, że swoje życie przeżywamy emocjonalnie. To nie jest artykuł w prasie, to mój kawałek życia. Jak mam inaczej do tego podchodzić?
UsuńNie wiem, jak można było wywnioskować z mojego (bardzo wyważonego, jak na moje standardy posta), że moim celem jest jedynie dokuczanie urzędnikom. Moim celem jest normalne, spokojne życie i możliwość robienia tego, co pozwala mi się realizować. Jedynym moim grzechem jest fakt, że odważyłam się marzyć i żyć inaczej niż średnia krajowa.
Więcej grzechów nie pamiętam, za żaden nie żałuję.
Dla mnie moje plany i ich realizacja to priorytet. Nie interesuje mnie samopoczucie urzędników, którzy źle wykonują swoją robotę, lub jej wcale nie wykonują, a biorą za to publiczne pieniądze. Jeśli mam określone w granicach prawa możliwości realizacji swoich marzeń, nie zawaham się ich użyć.
Nie, w tym wypadku nie ma furii, gdyż z góry ustaliliśmy drogę postępowania i nastawiliśmy się na długą przeprawę. Mój post jest bardzo wyważony i bardzo konkretny. Uwierz mi, nie chciałbyś spotkać się z moją furią :-)
To nie jest blog PR-owy, zatem nie dbam o to, czy ktoś sobie o mnie źle, czy dobrze pomyśli. Zastanów się natomiast, czy masz prawo oceniać mnie, nie tłumacząc mi swoich argumentów. Takie frazy "tracicie coś z oczu", "szkoda, że akurat za WKZ", są dla mnie po prostu niezrozumiałe, a przez to niepokojące.
Dziś jest nowy dzień, emocje przygasły. Jednak podziękuję Ci za życzenia i nie będę się zastanawiać, na ile były one szczere :-)
Pasjami lubię Cię czytać! Brawo za wytrwałość, za konsekwencję, za wiedzę i samozaparcie. Trzymam kciuki za powodzenie.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze! U nas nie dość, że przepisy są z innej planety, kompletnie nieadekwatne do życia, to jeszcze kompetencje urzędników jeśli można to nazwać kompetencjami, w niestety porażającej większości są tragiczne. Często spotykam się z tym problem również w mojej działalności zawodowej. Ot, pani wydaje decyzję o możliwości rozbudowy domu, ustalając granice tejże rozbudowy biegnąca przez środek istniejącego budynku :P. Jak może jednak wydać coś lepszego, skoro nigdy w życiu nie miała do czynienia z urbanistyką, architekturą, ba nawet z domowym remontem...a z wykształcenia jest technikiem ekonomii?. Myślę że to jest dramat naszej administracji, bo mało kto z wiedzą i kompetentny, przyjmuje się obecnie do urzędu - ze względu na beznadziejny początkowy poziom zarobków, a Ci co już dzieżą stanowiska czuja się panami. Tak zwany syndrom ciecia się to nazywa :P . Żeby nie było - spotkałam również kompetentnych, wspaniałych urzędników, którzy uważali że są dla ludzi, a nie odwrotnie, niestety giną oni w morzu całej reszty... To jest jak hydra, urwiesz jeden łeb, dwa nowe wyrastają. Najgorsze jest to że jak mówi przysłowie ryba psuje się od głowy.. coraz to nowe idiotyczne przepisy , które utrudniają funkcjonowanie i których nikt nie rozumie... ;/
OdpowiedzUsuńZgadzam się, tez spotkałam miłych, życzliwych urzędników, ale to na zasadzie wyjątek potwierdza regułę. Masz rację, że giną w morzu reszty.
UsuńA Riannon ma rację, że walczy i popieram ja całym sercem. Wielu ludzi odpuszcza, lub kładzie uszy po sobie, woli przemilczeć. Te właśnie przemilczenia utwierdzają urzędasów w bezkarności. Trzymam kciuki, aby cele zostały osignięte i sprawiedliwość wzięła górę!
Riannon, podziwiam Was, wiele osób machnęłoby ręką... I pewnie dlatego urzędy funkcjonują jak funkcjonują. Mam nadzieję, że dopniecie swego!
OdpowiedzUsuńMy również Wam kibicujemy :) Ściskamy cieplutko :***
OdpowiedzUsuńBardzo Wam wszystkim dziękuję za wsparcie :-*
OdpowiedzUsuńPo opublikowaniu tego tekstu, dowiedzieliśmy się, że istnieje duża grupa ludzi mocno zainteresowanych i zaangażowanych w poprawę jakości pracy urzędniczej w WKZ-ach w całym kraju. Kaiser soze wziął nas za przedstawicieli tej grupy.
Całym sercem popieramy owe stowarzyszenie. Na pewno w sprawach merytorycznych będziemy korzystać z pomocy ludzi bardziej doświadczonych w walce z urzędniczą złośliwością i niekompetencją. Działamy jednak na własną rękę i wyłącznie w celach, które przedstawiłam w tekście, czyli materiały potrzebne mi są do opracowania historii terenu.
Bardzo dziękuję pracownikom i sympatykom WKZ-tów za "troskę" o przyszłość i pracę naszego muzeum :-) Zrozumcie, że Wasz wizerunek zależy tylko od Waszej pracy i traktowania przez Was klientów. Ignorancja wobec ludzi, buta i zarozumiałość, nie zyskują Wam szacunku.
Trzymam kciuki!
UsuńI tak na marginesie, polecam przeczytać w wolnej chwili "Biurokrację" Ludwiga von Mises, ciekawa pozycja :)
Riannon, najwazniejsze jest to, aby walczyc o swoje i wy to robicie swietnie. Niepoddajecie sie, bo znacie swoje prawa.
OdpowiedzUsuńJa rowniez kieruje sie zasada,i nie korzystam ze znajomosci. W koncu to urzednicy sa dla nas a nie my dla nich.
Brawo! Tak trzymajcie!
Pozdrawiam serdecznie:)
Prywata będzie: Makbecik prosi o głos: http://klubkotajasna8.blogspot.com/2012/09/konkurs-wrzesien-2012-gosujemy-gosujemy.html :-)))
OdpowiedzUsuńAsia
Zagłosowałam :-) Jest cudny! :-*
Usuń