O mnie

Moje zdjęcie
Kobieta wciąż zadziwiona otaczającym ją światem. Z wykształcenia archeolog, z wyboru Wolny Człowiek i Kustosz we własnym Muzeum. Z urodzenia Wrocławianka, z wyboru mieszkanka małej wsi. Na pytania miejskich kolegów: "co ty robisz do licha na tej wsi"??? odpowiada: "żyję!!!". Zawsze niepokorna i pozostanie taką do śmierci. Wyznaje w życiu maksymę: "Ludzie posłuszni żyją, aby spełniać oczekiwania innych. Nieposłuszni realizują swoje marzenia". Kobieta owa ma wciąż wiele pomysłów, które uparcie realizuje na powyższej zasadzie. Posiadaczka 2 psów i 1 Chłopa. Chce się dzielić z ludźmi swoim kawałkiem życia prowadząc Gospodarstwo Agroturystyczne, Muzeum Dwór Feillów oraz Hodowlę Psów Rasy Golden Retriever.

piątek, 7 września 2012

O tym, jak Chłop wyrwał starą rurę.

To, że mamy fajne zabytki w naszym młodym wiekiem muzeum, od dawna wiedziałam.
Mimo to, pewnego dnia, zaskoczył mnie telefon od pewnego pana, który reprezentował jedną z placówek muzealnych na drugim końcu Polski.

-Interesuje mnie ten świder do drążenia drewnianych rur, który macie w swoim muzeum- powiedział. –To jedyny taki okaz, jaki widziałem w Polsce. W jednym muzeum na Słowacji taki mają. Skąd go macie?
Co miałam mu powiedzieć? Że Chłop wyhandlował go od sąsiada za czteropak?

-To miejscowe znalezisko, znajdował się tutaj, we wsi- postanowiłam okrężną drogą wybrnąć z niewygodnego pytania.
-To pewnie mieliście tu gdzieś wytwórnię.
-Być może tak było, lecz nie wykluczam, że ktoś go przed wojną przywiózł z dalekich stron.
-A moglibyście go dać do naszego muzeum w depozyt?
Jeszcze czego- pomyślałam sobie, co to w ogóle za propozycja?

-To proszę pana, absolutnie nie wchodzi w rachubę.
-Ale dlaczego?- facet wyraźnie się oburzył moim stanowczym tonem- Wy macie tylko ten świder, a my mamy całą do niego resztę.
-Mamy jeszcze drewnianą rurę...- zasyczałam do słuchawki nieźle już wkurzona. Co to w ogóle za negocjacje? Niby z jakiej racji mamy się pozbywać najlepszych zabytków? Co oni sobie myślą, że jak ktoś ma małe prywatne muzeum, to nie może mieć czegoś oryginalnego i rzadkiego? Ciekawe, jaki miałoby sens nasze muzeum, jeśli rozdawałabym swoje zabytki na prawo i lewo?

-Taki zabytek powinien znaleźć się w kontekście!- facet nieźle się podniecił i wyraźnie zirytował.
Ciśnienie mi się podniosło. A co, tutaj to niby nie jest w kontekście? W końcu pochodzi z tej wsi i zapewne wszystkie tutejsze rury były właśnie nim drążone.

Zmięłam w buzi brzydkie słowo. Policzyłam sobie w duchu do dziesięciu, bo pomyślałam sobie, że w takich sytuacjach trzeba zachować się profesjonalnie. Tymczasem facet zarzucił mnie potokiem słów i zaczął negocjować warunki.

-My byśmy ten świder oddali do Instytutu Archeologii (tu padła nazwa szacownej uczelni), aby tam archeolodzy go zakonserwowali na nasz koszt.
I co on sobie myślał, że na słowo „archeolodzy” wyskoczę z majtek? Od kiedy to w ogóle archeolodzy zajmują się konserwacją? :-) Nie pojęłam też, w jaki sposób miałaby przebiegać owa konserwacja, gdyż świder jest w idealnym, nienaruszonym stanie. 
Jeszcze niejedną rurę by przeleciał!

Aby skończyć głupią rozmowę i nie dać się ponieść irytacji, zapisałam numer telefonu i obiecałam zastanowić się nad propozycją.
Świder nie jest w kontekście?! Ja ci jeszcze pokażę kontekst!- pomyślałam.

Górne Łużyce to miejsce, gdzie tradycyjnie od wieków używano drewnianych systemów wodociągowych. Nawet część wystająca nad powierzchnię-pompa była drewniana.

obrazek ze strony:
http://www.brunnenbau-bartsch.de/brunnenbau-holzpumpen.html
Jak takie systemy były zbudowane, możecie prześledzić tutaj, na stronie zakładu, który w dzisiejszych czasach trudni się tradycyjnym wyrobem drewnianych wodociągów. Tekst dostępny jest w języku niemieckim, ale obrazki i tak mówią wiele.

Szansa na kontekst pojawiła się kilka dni temu, kiedy Chłop przytargał do domu, wyrwaną ze studni starą rurę. Była to zupełnie inna stara rura od tych, które już znajdują się na terenie gospodarstwa. Owa rura bardzo mnie zaskoczyła i zainteresowała. 

Tutaj niby nic ciekawego-rura jak rura...

Otwór jednak jest nieco inny, niż w znanych rurach wodociągowych

A tu- niespodzianka- drewniana kratka

Chodziłam za Chłopem cały poranek, aby napisał coś swoimi słowami na temat ciekawego znaleziska oraz jego pozyskania. Udało mi się go namówić i dzięki temu możecie przeczytać jego relację.


Głęboka studzienka, głęboko kopana...
...a raczej kuta w skale. Ale od początku.
Kolega poprosił mnie o pomoc przy czyszczeniu starej studni w domu po dziadkach. Woda z wodociągów coraz droższa, więc własne ujęcie wody jest bardzo pożyteczne. Studnia „od zawsze” zasypana śmieciami, sięgała jakieś 9 metrów w głąb. Niżej był sam gruz i śmieci.
-Ile ma głębokości?- spytałem.
-Nikt dokładnie nie wie, ale dziadek wspominał, że około 18 metrów.
-Dobrze, w wolnych chwilach pomogę ci ją odkopywać.
Wcześniej trzeba było zgromadzić odpowiedni sprzęt, trójnóg, wciągarki. Odkopywanie szło wolno, ale systematycznie, w tempie około 1 metra dziennie. To, co wyciągaliśmy na powierzchnię dosyć dobrze obrazowało historię materialną Polski ostatnich lat. Na samej górze były puszki po piwie, plastikowe butelki, części samochodowe. To wszystko to lata 90-te. Potem pokazały się pamiątki z lat komuny, czyli butelki po żytniej, musztardówki. To było widoczne zubożenie śmieci właściwe podłym czasom, kiedy nawet odpadki były reglamentowane. Następnie plastik zniknął na stałe. Doszliśmy do warstw bierutowsko-gomułkowskich.

Zamiast 18 metrów studnia miała 30 (!!!). Przez cały czas natykaliśmy się na jakieś luzem walające się kołki. Co za cholera? 

zdjęcie ze strony:
http://www.neupert-brunnenbau.de/de/brunnenbau-sachsen

Przy dnie czekała na nas prawdziwa niespodzianka- drewniana rura- czerpnia wody do pompy. Jaka to musiała być konstrukcja, która podnosiła wodę na 30 metrów?! Zwykła pompa ssąca "abisynka"  nie poda wody z głębszej studni niż 8 metrowa. To jest fizycznie niemożliwe. Na dnie studni musiał znajdować się jakiś mechanizm tłoczący wodę do góry. To wszystko było wykonane z drewna, jak wynika z zachowanych na dnie szczątków.

Czerpnię oczywiście zabrałem ze sobą. Po konserwacji zostanie wyeksponowana w naszym muzeum. Będzie tworzyć ciekawy komplet, wraz z posiadanym przez nas świdrem do drążenia rur wodociągowych.
Zagadką dla nas wciąż pozostawała konstrukcja samej drewnianej pompy. Tu z pomocą przyszedł internet. Szukając w polskich zasobach, nie natrafiłem na nic ciekawego, ale już wpisując „holzpumpe”, ukazały się bardzo ciekawe materiały.Okazuje się, że drewniane pompy są wciąż produkowane przez kilku rzemieślników w Niemczech. Zabytkowa drewniana pompa znajduje się w Goerlitz. Niestety, na naszym terenie nie zachował się prawdopodobnie żaden taki zabytek.

I co?! Nie mamy kontekstu?!
:-D

26 komentarzy:

  1. Się ciesz, że Chłopa bardziej stare rury niż młode interesują, bo byś mogła być zazdrosna...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam w sumie luz, jeśli chodzi o TE sprawy. Wiesz, co mówi się o żonach archeologów? Im starsza, tym lepsza :-)

      Usuń
  2. Najwyraźniej chłop po drugiej stronie telefonu myślał, że trafił na przypadkowych zbieraczy co to im nie zależy .. no i się zdziwił :P Gratuluje znalezienia fantastycznego kontekstu :D

    OdpowiedzUsuń
  3. I bardzo dobrze, że się postawiłaś, bo jak widać Wasz kontekst lepszy od ichniego! Poślij Chłopa na dalsze wykopaliska, to temu od głupiej propozycji spadną buty i uzna Waszą wyższość. Trzeba się cenić, małe muzeum, czy wielkie, swój dorobek ma:)Niech negocjuje ze Słowacją.
    Buziaki:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja gdzieś taki swider widziałem. Chyba w Markersdorf. Tylko kontekstu nie pamiętam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że za Nysą ani takich gadżetów, ani kontekstu nie brakuje. Oni nie mieli potrzeby dewastowania swojego dziedzictwa.

      Usuń
    2. To akurat DDR, a tam różnie bywało.

      Usuń
  5. A u mnie na działkach takim sprzętem " fachowcy " od podgruntowej wody, wykopują ludziom pseudostudnie:) U mnie też tak było :) Potem do otworu wsadza się " grot" , czyli rurę z osiatkowanym przodem,po to by woda w miarę klarowna była:) Sprzętu nie oddawaj :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że świder do drążenia studni to jednak inne urządzenie, ale znając polskich 'fachowców' to wszystko jest możliwe.
      Ani mi w głowie oddawanie :-)

      Usuń
  6. Grunt to asertywność... Normalnie, z tym "kontekstem" to jakiś późny wielbiciel Pana Samochodzika się ujawnił!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszyscy (mam na myśli archeologów sprzed epoki Lary Croft) jesteśmy fanami Pana Samochodzika :-)

      Usuń
    2. Ja też się wychowałem na Panu Samochodziku, oglądałem wszystkie filmy i przeczytałem każdą z książek.
      Lara przy Panu Samochodziku to cienka, plastikowa rura jest.
      Pozdrawiam, Tomek :)

      Usuń
  7. Zastanawiam się czy to też nie pasowałoby do kontekstu :))
    Bo masz to, a pewnie zapomniałaś.
    Stara świstawka geologiczna. Przyrząd do pomiaru głębokości lustra wody zwany potocznie gwizdek ( od dźwięku który wydaje w zetknięciu z wodą )
    Mierzy nie tylko głębokość, ale też służyć może jako sprzęt zaczepno - obronny ;)
    Jak facet się pojawi to radzę przemyśleć czy aby nie użyć :)
    I teraz instrukcja obsługi na potrzeby własne :)
    Można W NIĄ gwizdnąć dla przegonienia intruza ;) ALBO NIĄ gwizdnąć :) W końcu przypomina jednostronnie nunczako :)
    Rozlega się wtedy albo głośny gwizd ;) albo jęk :) czasami oba dźwięki na raz :)
    Ale wtedy radzę od razu wyciągnąć pehametr :) i sprawdzić czy facet czasem nie miał w tym dniu totalnego pecha ;))

    OdpowiedzUsuń
  8. Przypominam jak się sprawdza na pehametrze :) poziom totalnego pecha - skala ani drgnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam coś takiego?! Kurde blade! Gdzie???!!!
      To ja na przyczajonego w krzakach zombiaka wyskakuję z cepem, a mam prawie profesjonalną broń, hm...
      :-D

      Usuń
  9. Ja tam nie wiem gdzie to teraz schowane :) 10 lat minęło.
    Przypomnę tylko jak dałam :)
    Byliśmy na mokrej robocie :) czytać: analizy chemiczne waszej wody ze studni :) Przy okazji wpuszczało się do studni - coś co gwizdało - to było to :) Spytaj Chłopa :-)
    Jak miejscowe Mamuny ( czy jak im tam ) na złom nie wynieśli, to gdzieś musi leżeć :-*
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomnieliśmy o Chłopie i jego wkładzie w kontekst :)
      Tekst o głębokiej studzience ubawił mnie tak, że przysłowiowego małpiego rozumku dostałam :)
      Wymiękłam przy warstwach bierutowsko - gomułkowskim, bo wyobraziłam sobie w tym jego stylu, opisany profil archeologiczny albo geologiczny :))
      Brawo :) Chłopie masz talent i do znalezisk i do pisania
      Chłop ;) podejdź no do płota ;) będą ; ) serdeczności ;)

      Usuń
    2. Świstawka się znalazła, Chłop panuje, jak się okazuje, nad naszym domowym chaosem :-)

      Usuń
  10. Oj, macie kontekst jak nie wiem co;-) Ten gość to bezczel jakiś... nie znoszę takich, co innych traktują z góry. Ale rośnie Wasze muzeum, aż miło ;-) Uściski

    OdpowiedzUsuń
  11. Niesamowite, czego można się dowiedzieć z Twojego bloga!

    Znalezisko wspaniałe,no i kontekst jest jak byk!

    OdpowiedzUsuń
  12. Gratuluje nerwow, chyba bym nie miala tyle cierpliwosci :p

    OdpowiedzUsuń