Najpierw wróciłam z Wrocławia. W mieście, jak to w mieście, nic ciekawego prócz tego, że tak już skomplikowali komunikację, iż osoba spoza miasta ma ogromny kłopot ze skorzystaniem z autobusu i tramwaju. Biletu w kiosku nie kupisz, a jak masz lęk przed maszynami i nie masz czasu na oswajanie się z nimi tudzież na czytanie instrukcji obsługi, to pozostaje ci tylko przebieżka na piechotę.
Pojechałam, wróciłam, połowy rzeczy nie załatwiłam, jak zawsze zresztą.
Nie było mnie tylko dwie noce w Zapuście, ale wieczorami tęsknie spoglądałam z balkonu mego rodzinnego mieszkania na zachód, w kierunku DOMU.
Jak byłam taka zupełnie malutka, widziałam, jak w tym miejscu budowano najsłynniejszy wówczas budynek we Wrocławiu (bo najwyższy i z wypasioną windą) Poltegor.
Dziś na jego miejscu stanął SKY TOWER. To też widok z balkonu, tyle, że na południowy zachód.
Mówi się i zapewne słusznie, że w życiu przypadków nie ma. Niemniej jednak pewnego słonecznego dnia, tuż przed moim wyjazdem do Wrocławia, zupełnie przypadkiem, pomyliwszy nie tylko domy, ale i wsie, zawitał do nas pewien renowator zabytków. Jak już przyszedł, to zaprosiliśmy go dalej, bo jest u nas co oglądać. Człowiek ów dysponuje niebywałą w naszej okolicy, a być może i jedyną w swoim rodzaju usługą, bo z taką metodą czyszczenia mebli zetknęliśmy się tylko raz- właśnie u niego. Mianowicie kąpie meble w podgrzanej do 70 stopni sodzie kaustycznej w olbrzymiej, specjalnie zbudowanej na te potrzeby wannie. Od słowa do słowa zgadaliśmy się, że skorzystamy z jego usług, wcześniej składając rewizytę.
Postanowiliśmy kuć żelazo, póki gorące i już kilka dni po nawiązaniu znajomości, zapukaliśmy do drzwi renowatora. Ludzie, czego tam nie było, co ja tam nie widziałam... Ale nie będę o tym pisać, bo to nie moja sprawa.
Zobaczyłam na własne oczy ową osławioną wannę z sodą. Pomimo, że basen był zimny i obłożony gąbkami, natychmiast poczułam ostre szczypanie w gardle i musiałam szybko wyjść.
Zdecydowaliśmy się zainwestować w kąpiel naszych szaf. Usługa kosztuje stówkę od szafy. Nie jest to wygórowana cena, jeśli weźmie się pod uwagę, że robiąc to samemu, musielibyśmy być może więcej zainwestować w środki chemiczne, nie mówiąc już o czasie i nerwach, jakie traci się na tego typu robocie. Wspomnę, że jedną szafę w stylu Ludwik Filip, zwaną przeze mnie "Niebieskim Ludwikiem", gdyż niegdyś nie mając pojęcia, jak się pozbyć białej farby do stalowych konstrukcji, którą ją potraktowano, ja pomalowałam ją na niebiesko, skrobiemy już rok. I nadal będziemy ją skrobać, choćby pazurami i zębami, gdyż posiada piękne okleiny orzechowe. Zniszczyłyby się w sodzie. Ludwik Filip z gołego drewna po renowacji to koszt ok 1500 zł. Ludwik z orzechową okleiną, to już kilka tysięcy.
Postanowiliśmy na początek zawieźć dwie szafy, tylko które? Ot, osiołkowi w żłoby dano. Na pewno jedną z szaf garderobianych, tylko którą: biedermeier, czy drewniany Ludwik Filip? Po krótkiej burzy mózgów wybór padł na bardziej ozdobną, ale pozbawioną płyciny w drzwiach szafę ludwikowską. W końcu kiedyś doskrobiemy "Niebieskiego Ludwika", który również szykowany jest do sypialni.
Tak wyglądała szafa Ludwik Filip przygotowywana do kąpieli:
Drzwi z dyktą zamiast płyciny
Szuflada z pięknymi, oryginalnymi okuciami.
Jaskier jak zwykle pomagał i asystował.
Niebieski Ludwik skrobie się i jeszcze się trochę poskrobie...
Te drzwi już prawie, prawie...
Szafa chlebowa jest elementem pierwotnego wyposażenia naszego domu. Używało ją kilka pokoleń ludzi, była świadkiem zmiany kulturowej, używali ją Niemcy i Polacy. A ja zrobiłam się ostatnio cholernie sentymentalna i uznałam, że warto przywrócić staruszce należne jej miejsce w domu.
Pakowanie szafy do podróży
Drzwi od szafy chlebowej
Szafy pojechały na przyczepie do kąpieli i wróciły prawie czyste niemal takie, jak spod ręki stolarza. Mimo, że kąpiel trwała krótko, jakieś 5 minut, ciecz i czas zrobiły swoje. Chlebówka się troszkę rozkleiła, w wielu miejscach na obu szafach wstały włókna i trzeba było jeszcze je przeszlifować. Dwa ostatnie słoneczne dni wykorzystaliśmy na suszenie i poprawki, po czym nadszedł ten dzień, kiedy trzeba było szafy wnieść na swoje miejsce.
I tu pojawił się problem. Błędem było to, że pierwszego zaczęliśmy wnosić Ludwika, a jest to szalenie ciężki kloc. Trzeba było zacząć od dużo lżejszej szafy chlebowej. Jak Wam to powiedzieć... okazało się, że Ludwik żadną miarą i siłą nie przejdzie przez drzwi korytarzowe. Głównym wejściem nawet nie dał się wciągnąć (stromo), a wejściem przez garaż udało się go wciągnąć do domu, lecz utknął w jednym z wąskich korytarzy i nijak do kuchni, a przez kuchnię do pokoju nie dał się wsadzić. Trzy razy biegaliśmy z tym klocem od jednego wejścia do drugiego, ja z szaleństwem w oczach i brzydkim wyrazem na ustach, bo wszystko mnie bolało od tego ciężaru.
Coś trzeba było zrobić. Albo rozwalamy szafy i wnosimy je po kawałkach, albo rozbieramy drewnianą ścianę-przepierzenie pomiędzy korytarzem, a wejściem na nasze pokoje. Ze zgrozą pojęłam, że Chłop przymierza się do rozbiórki ściany i trochę włosy stanęły mi dęba. Tego jeszcze w Tuskulum nie było! Dzisiaj rozbieramy ścianę, a jutro, co? No dobrze, może nie jest to jakaś zabytkowa ściana, ale bardzo ją lubię.
Widok od strony kuchni, tu stoi lodówka.
Widok od strony korytarza po zaczęciu demontażu.
Moja ściana leżąca w gabinecie!
Ze względu na załamanie pogody, ostatnie roboty przy szafie chlebowej odbyły się w naszym salonie. Szafę trzeba było skleić, bo zaczęła "kłapać".
Ostatnie prace polegają na woskowaniu i przygotowywaniu okuć. Ludwik nie ma drewnianej płyciny w drzwiach. Póki nie znajdziemy jakiegoś niedrogiego stolarza, postanowiłam wykorzystać dyktę, która była w zastępstwie płyciny i zrobić na niej decoupage. Jestem w trakcie pracy, za kilka dni, jak "płycina" będzie gotowa uzupełnię zdjęcie. Na razie moja szafa w sypialni wygląda tak.
A szafa chlebowa? Cóż, jest hitem i pomysłem trafionym w dziesiątkę, sami zobaczcie, jak się prezentuje:
Jeszcze kilka razy dopieszczę ją woskiem, dostanie okucia i mosiężne kółka na te dziury (polujemy na allegro). Nasze stare były z cynku i nie są zbyt piękne.
Dla tych, którzy wytrwali do końca, mam bonusik.
Kilka dni wcześniej, pięknego słonecznego dnia, podjechało do nas auto na niemieckiej rejestracji. Wysiadła z niego starsza, nobliwa pani i coś szwargocze. Chłop, który rozumie ten barbarzyński język, nijak nie mógł się z nią dogadać. Mówił mi potem, że nie wierzył własnym uszom i myślał, że źle ją rozumie. Co się okazało? Niemka próbowała nam sprzedać stary telewizor kineskopowy bardzo mocno kładąc nacisk i wykrzykując w swoim języku, iż jest on KOLOROWY!
Matko boska! Po pierwsze, co oni sobie o nas Polakach myślą? Telewizor kolorowy mam na stanie od 1989 roku, czyli od 22 lat, a po drugie... Przyjeżdżali do nas na handel Ruscy, Cyganie, polskie mamuny różnego sortu, ale żeby Niemcy??? Świat się zmienia. Według Chłopa jest to zapowiedź Dni Ostatecznych :-)
super te szafy i jak sie ciebie czyta to wszystko wydaje sie takie latwe ,luzne . gorzej jak samemu przyjdzie cos robic.zastanawiam sie moze moje polki tez potraktuje soda
OdpowiedzUsuńŚwietnie te szafy wyglądają, chyba chlebówka nawet ładniejsza, przynajmniej póki druga nie ma płyty.
OdpowiedzUsuńFascynująca historia, ale renowacja mebli to dla nas osobiście temat dość bolesny. :DDD Żaden inny nie budzi u nas takiego żalu, że brak nam odpowiednich zdolności, oraz zazdrości jeśli komuś udaje się przywrócić blask staroci. Ech...
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy.
Świetne meble, to się nazywa szczęście, mieć takiego speca z wanna w pobliżu:).
OdpowiedzUsuńSzafa chlebowa jest piękna!!!!!!
Trochę się pocieszyłam czytając, bo myślałam, że tylko u nas, ze względu na mieszkaniową ciasnotę, różne roboty odbywają się w salonie.
Pozdrawiam serdecznie!
Chlebowa szafa wygląda fantastycznie!!!! Ludwiczek też, ale chlebowa do ,mnie bardziej przemawia:-)))Chyba się wezmę za czyszczenie czarnego jak noc ludwiczka z naszego strychu...
OdpowiedzUsuńmajowababcia- usuwając farby z drewna sodą trzeba podgrzać ją bardzo porządnie. to okropna praca, bardzo niebezpieczna. Nie mając takiej usługi pod ręką, półki radziłabym usuwać metodą chemiczną, tak jak skrobiemy Niebieskiego Ludwika Filipa. Zmiękczamy preparatem na bazie chlorku metylenu.
OdpowiedzUsuńYarnAndArt- obie są bardzo fajne, każda w innym kontekście. Chlebówka stoi w fajnym miejscu, bardzo tam pasuje. Ludwik jest ciekawy, ale jak widać, obok stoją współczesne przedmioty, bo to sypialnia, nie muzeum :-) Troszkę niszczą jego klimat. Ludwik dostanie jeszcze koronę w swoim stylu.
Go i Rado- Nie poddawajcie się :-) My też mamy swoje wzloty i upadki. Uważam, że rok skrobania Niebieskiego Ludwika to porażka i skandal! :-)
Ewkiki- nasz salon pełni funkcje w zależności od potrzeb, a że ja nie usiedzę w spokoju, w kółko coś tam się dzieje. Jak nie renowacja, to decoupage czy pirografia :-)
Asia i Wojtek- mam nadzieję, że tak jak ja zaraziłam się od Mateusa ideą, tak zaszczepię ją innym. Ściągajcie Ludwika i do roboty, bo zima długa :-)
OdpowiedzUsuńChlebowa piękna! Do ludwiczków mam szczególny (chyba mało oryginalny :)) sentyment.
OdpowiedzUsuńPodziwiam tego pana kąpiącego meble, że za stówkę robi takie okropne rzeczy. Na samą myśl o jego wannie, leją mi się łzy z oczu i kaszlę! A może czyszczenie mebli jest tylko przykrywką do usługi głównej - usuwanie niewygodnych zwłok?
Pozdrawiam cieplutko!
Doceniam te piękne meble i ogrom pracy w nie włożony. Ja jednak jestem w takiej fazie mojego życia, że najchętniej kupiłbym lekkie do przenoszenia meble "z oklejonego kartonu"
OdpowiedzUsuńOgromnie się boję, żeby czasem w naszym przyszłym (ach, kiedyż to będzie?!) domu nie było posprzątane przed sprzedażą, bo bardzo lecę na jakieś stare sprzęty, z historią i duszą TEGO miejsca... a może i taka szafa chlebowa się trafi...? Ba, marzenie ;-))
OdpowiedzUsuńFajne u Was klimaty. Nasz salon też jest mocno wielofunkcyjny ;-)
Ściskam czule!
ja z kolei jak pisałem kiedyś, coraz bardziej skłaniam się ku radykalnemu minimalizmowi - w moim nowym/starym miejscu, będzie "sprzątnięte" do gołych ścian, a przedmioty z duszą trafią do pasjonatów, którzy je bardziej docenią.
OdpowiedzUsuńM.- Ależ Ty masz wyobraźnię, zapachniało kryminałem :-) No, no, warto wykorzystać pomysł (nie żeby w realu, tylko na potrzeby jakiejś książki :-)
OdpowiedzUsuńAdmin R-O- To raczej nie wykonalne, bo gdzie Twoja Kobieta będzie ciuchy trzymała? Na owych gołych ścianach?
Inkwizycja- No to życzę Ci tego z całego serca. Dziś już trudno o takie wyposażenie, bo szaberek kwitnie i ma się dobrze. Domy opuszczone są obdzierane z wyposażenia, a poprzedni właściciele często zabierają wartościowe meble ze sobą. Nasz poprzednik sporo ze sobą zabrał.
chodzi o to by wyrypać do gołych ścian - urządzić w stylu minimalistycznym, raczej nowoczesnym - oczywiście jakaś garderoba i szafy także - ale i mniej gratów - tym lepiej - taką przyjąłem zasadę i staram się wdrażać ją w życie - powoli, nie radykalnie
OdpowiedzUsuńtylko taki minimalizm nie na zasadzie stal i chrom, ale przyjemny, ciepły
OdpowiedzUsuńPrzypominam sobie taką szafę chlebową, biała, stoi w piwnicy w domu rodzinnym męża, zawsze zastanawiały mnie te wywietrzniki dziurkowane. Świetna sprawa z tą sodą, ile skrobania i czasu zaoszczędza, szorowałam tak bambetle do chatki, kredensik, komodę, bardzo wyczerpujące zajęcie, ale niestety, nie miałam takiego znajomego z kadzią sody, a szkoda. Byłam dziś dzielna, wyciągnęłam z gardzieli parkometru paragon, też mam kłopoty z takimi urządzeniami, pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńSzafę chlebową widziałam, jest świetna.czekam na końcowy efekt jak znajdą się czaderskie okucia.
OdpowiedzUsuńLudwisia też podglądnęłam.
Odnośnie Niemry...Widzisz Riannon jakie zderzenie dwóch światów odnośnie techniki: Niemra wciska Tv kineskopowy (I to jaki:kolorowy) a ostatnio rozmawialiśmy u Was jak idą już pod młotek do niszczenia plazmy.
Riannon - dopiero co skończyłam krzesło:-))) Stała sobie taka sierotka w stodole - o ładnym kształcie, pokryta jakąś niewyobrażalną ilości warstw farby olejnej i obita starą skórą z cielaka. Dwa tygodnie czyszczenia, nowa tapicerka i wosk. Jeszcze jedna warstewka i można będzie je sfocić:-))) A teraz będzie pora na szafkę a'la ludwik, z której chcę zrobić biblioteczkę - stoi w oborze i robiła za półki na różne rupiecie u poprzednich właścicieli, a później szafa, bo na razie nie mam na nią miejsca:-)))
OdpowiedzUsuńNieźle wam poszło.Mam parę uwag,ale raczej szczegółowych niż istotnych. Przed czyszczeniem mebla ,zazwyczaj wyjmuje się z niego płyciny (jest znacznie łatwiej); Farby usuwamy preparatem REM-LACK, szpachelką a następnie myjemy spirytusem ( wełną stalową nr 2 lub 3).Inne zmywacze to kompletne nieporozumienie, nawet jeśli cena tego nie mówi.Zrobienie płyciny do Waszej szafy to chyba jedna z najprostszych i najszybszych prac stolarskich, więc nie dajcie się naciągnąć (a najlepiej poszukać starej).
OdpowiedzUsuńOprócz koron zamontowałbym też laufry (na zdjęciu widać po nich ślady).
Odpuściłbym sobie czyszczenie wnętrza "Niebieskiego Ludwika" bo się zajedziecie. Na podobny kolor malowano wnętrza astriackich późnobiedermaierowskich bibliotek więc jakiś "argument estetyczny" jest ;).
Przed woskowaniem dobrze by było powierzchnię mebla zagruntować by stworzyć płaszczyznę pod wosk( najtaniej- wetrzeć szmatką lakier "Kapon szpachla".
Na koniec uwaga najmniej istotna: Wasze szafy to bardziej wczesne eklektyki niż ludwiki -jedynym ludwikowskim elementem jest "wybrzuszona" górna listwa.
Wiele rzeczy możecie wykonać sami. W razie czego -pytajcie na maila. Służę poradą.
Pozdrawiam serdecznie
PS Mnie również zainspirowały Wasze szafy- może w końcu zrobię swoje ;D
Admin R-O- Brr... mam wstręt do paździerzowych mebli, ale o gustach się nie dyskutuje. Zdaję sobie sprawę, że można stworzyć piękne minimalistyczne, ale funkcjonalne wnętrze, czego Ci życzę. Ale to nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńMaria z PP- Wywietrzniki zakryte sitkiem mają swój sens, bo w szafie przechowywano żywność. Przez sitko nie przeciśnie się ni mysz, ni większy owad.
Za horyzontem- i to mnie niepokoi, bo oznacza, że plazmy są nietrwałe. Jak wiesz, jeden z naszych kineskopowych ma 21 lat i tylko raz był poprawiany, przez Twojego osobistego Chłopa nawiasem mówiąc. Nie umrze on (telewizor, nie chłop) śmiercią naturalną, tylko cywilizacyjną.
Asia i Wojtek- no to macie, jaku nas. Sporo rzeczy odkrywamy pod warstwą farby i stosów gratów, a jeszcze więcej przyjechało z nami z Wrocławia. Cały czas coś się robi, głównie kilka rzeczy na raz.
Mateus- Sprawy merytoryczne są zawsze istotne :-) Dziękuję za porady, na pewno się zastosuję i pozwolę sobie skorzystać z możliwości kontaktu na maila, jeśli utkniemy.
OdpowiedzUsuńOczywiście, nasze Ludwiki to wiejska odmiana tego stylu, prostsza. Jestem pewna, że pochodzą z okolicy, być może nawet z samej Zapusty. Ten okleinowany mógł być zrobiony w Olszynie. Olszyna i okolica słynęła z produkcji mebli. Mieliśmy dwie duże fabryki mebli i mnóstwo mniejszych chałupniczych. Ciekawostką jest to, że z Wrocławia przywieźliśmy piękny stół- ogromny z rozkładanymi blatami- wykonany właśnie w Olszynie w słynnej na cały świat fabryce Ruscheweyh. Mieli patent na produkcję rozkładanych blatów.
Tak, oczywiście, laufry też będą. Łatwiej je znaleźć niż pasującą rozmiarami koronę. Ale że naszą słabością są wykończenia, pewnie trochę to potrwa.
Acha, jeszcze Niebieski Ludwik. Ja też jestem za tym, aby zostawić jego wnętrze, w końcu kto będzie go w środku prócz nas oglądał, ale Chłop mówi, że Ludwik śmierdzi i coś z tym trzeba zrobić :-(((
OdpowiedzUsuńAleż u Was cuda w tej stodole! I Pana od rozpuszczania zwłok też zazdroszczę! Sama muszę się użerać z czyszczeniem za pomocą technik różnych... Gratuluję urody mebli i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńA mam jeszcze słówko do Admina R-O, jak będziesz przekazywał na pensjonaty te przedmioty z duszą - to proszę pamiętaj, że ja to z pewnością docenię :))))
Buziaki i uściski!!!
też nie jestem entuzjastą płyty wiórowej - takie meble posiadam z prostej przyczyny - pieniądze i niepewność co do miejsca zamieszkania
OdpowiedzUsuńpisałem o meblach typu ikea - czyli de facto mocny karton z okleiną - nawet nie wiórówka - lekkie proste, jednorazowe - do ekspresowych przeprowadzek
po prostu teraz, w mojej sytuacji bym to wybrał - a przyszłość? nie wiem - pewnie jednak jakieś skromne i proste meble drewniane - może po prostu sosna
Ja mam tak samo, jak jadę do Krakowa, do córy, gna mnie szybciutko w stronę domu :) Meble przecudnej urody, ten chlebownik po prostu pyszności, oglądamy takie czasami na allegro, są różnej wielkości i kształtu, a w Twojej kuchni wygląda jakby wrócił do domu. Z tym niebieskim Ludwiczkiem, nie zazdroszcze, wiem coś na ten temat, zdarcie tylu warstw farby wymaga sporego zacięcia, dobrych nerwów, i mocnych łapek. Nieźle nabiedziliście się z wnoszeniem tych skarbów, Wy chociaż mogliście rozebrać ściankę, u nas jest większy problem. Skończyłam biurko Tomka, dopieściłam i co, klops, za cholerę nie wlezie na górę, trzeba by schody rozwalać, więc czeka sobie w stodole na stolarza, który go sprytnie rozłoży na czynniki pierwsze. Ma rację chłop, to chyba nadchodzą Dni Ostateczne. Aaa zapomniałabym, wiesz Riannon tak myślę i myślę i jakoś nie przypominam sobie żebym czytała u Ciebie jakieś głupoty :)
OdpowiedzUsuńSzafa Chlebowa jest po prostu powalająca:) Zresztą wszystkie te Wasze mebelki budzą zazdrość:)
OdpowiedzUsuńMagoda- i wciąż na nowo odkrywamy te cuda, bo po dziesięciu latach od przeprowadzki sami nie pamiętamy, co wrzuciliśmy w kąt na tzw odpowiednie czasy. Odpowiednie czasy dla nich właśnie nadeszły. Myślę, że jeszcze ze 2 lata, a wnętrza domu staną się wreszcie takie, jakie być powinny w stylu odpowiadającym charakterowi i specyfice tego obiektu.
OdpowiedzUsuńAdmin R-O- widziałam w telewizji, jak się robi dla Ikei takie kartonowe meble.
Jola- no to rzeczywiście klops z tym biurkiem. My nie zdecydowaliśmy się na rozbiórkę szaf, bo się trochę martwiliśmy, że się zniszczą. To staruszki w końcu i każda ingerencja może je naruszyć.
Tabu- dzięki :-*
aha, moje posty mogą brzmieć jak krytyka, z tym że naprawdę podoba mi się to co robicie
OdpowiedzUsuńpodziwiam waszą pracę - ale ja w obecnej chwili nie miałbym cierpliwości :)
Admin R-O- Nie, nie odbieram tego, jako krytyki. Rozumiem, że znajdujesz się w tej chwili na jakimś rozdrożu i planujesz wyprowadzkę. To niesamowite logistyczne zadanie. Gdybym miała się z moim majdanem przenosić w inną część kraju, to bym chyba oszalała i też pragnęła cudownej przemiany drewna w tekturę, byle potem ten proces się odwrócił. Poza tym do pewnego rodzaju wnętrz pasują inne meble. W nowoczesnym domu funkcjonalizm nie razi. W dziewiętnastowiecznym, przysłupowym domu byłoby profanacją wstawić meble z Ikei. Głupio byłoby też wyposażać wiejski dom w stare meble z miejskich kamienic.
OdpowiedzUsuńNiestety, dziesięć lat temu, nie mając innego wyjścia, bo musiałam funkcjonować, zakupiłam tu i ówdzie (byle szybko i tanio) meble Bodzio. W tej chwili po kolei się tego pozbywam i wymieniam na stary wiejski, ale regionalny, autentyczny styl. Niestety w sypialni, obok Ludwika Filipa stoi jeszcze szafka nocna Bodzio i łóżko hotelowe. Mam nadzieję, że to ich ostatnie chwile w naszym domu, szczególnie łóżka, bo lada moment się zapadnie.
Wszelkie farby sciągamy z drewnianycvh drzwi,w spsób w maire latwy,czyli uzywam elektrycznej opalarki,dany element płaszczyzny podgrzany władciwie(do powstania takiej bulby podniesionej ) idealnie schodzi przy uzyciu szpachelki.
OdpowiedzUsuńDo metalowych okuć ,klamek i innych cudów ,pomalowanych olejną uzywamy specjalnego płynu ,smaruje sie nim element,owija folią (szybciej działa) potem pozostawia na chwilę ,preparat robi sie taki glutowaty ,żelowaty, po czym sie go sciera.Zrące toto jest ale działa pięknie. My mamy jakies niemieckie cus,ale u nas na rynku jest preparat o nazwie Scansol.
Faby olejne miałam na myśli.
OdpowiedzUsuńDora- my też używamy opalarki, ale do rzeczy, które są mniej cenne- do drzwi, framug, etc. Najbardziej lubię zdzierać farbę papierem na wiertarce, ale to też dosyć ryzykowny, bo siermiężny sposób. Opalarka może meble nadpalić tym bardziej, że Niebieski Ludwik ma pod spodem białą farbę niekonwencjonalną. Przypuszczamy, że to farba do konstrukcji stalowych lub lakier samochodowy. Pomysłowość ludzi w komunie nie znała granic i diabli wiedzą, jaką farbę udało się nabyć naszemu poprzednikowi. Ta farba schodzi (nie bez kłopotów, dlatego tyle to trwa) tylko wspomnianym Rem Lackiem.
OdpowiedzUsuńWszystkie okucia lądują u nas w sodzie. Soda wyżera wszystko :-)
"Soda wyżera wszystko" O Matko! :DDDDDDD
OdpowiedzUsuńDużo zachodu żeby się pozbyć okuć.
Cium.
Ach te moje skróty myślowe. Soda wyżera wszystkie syfy, łącznie z rdzą, zostaje sam goły metal :-)
OdpowiedzUsuńA kuku! I ja do Ciebie zagladam i niesmiao pukam:-)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie stare szafy. Nie mialam pojecia o istnieniu czegos takiego jak szafa chlebowa :-)
Moze ta kobieta chciala oddac ten telewizor w prezencie po prostu? Jezyk barbarzynski powiadasz...mam nadzieje, ze to zart. Mowie nim na co dzien i nie wydaje mi sie barbarzynski ;-)
SoapBakery- witaj :-) Można pukać śmiało, zawsze będziesz tu mile widziana. Nie, pani spoza granicy zachodniej naprawdę chciała sprzedać swój telewizor. A język... oczywiście, że to był żarcik. Lubię nabijać się ze stereotypów, czasem niby je podtrzymując, niezależnie, jakiej nacji dotyczą. Jeśli będziesz miała czas i ochotę pogrzebać u mnie na blogu głębiej, to znajdziesz tam trochę rzeczy o tożsamości dolnoślązaków i pękającym u nas micie "złego Niemca". Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńOki doki :-)
OdpowiedzUsuńFajne te meble, też mam takich trochę w swoim domu.
OdpowiedzUsuńCo do szafy ludwikowskiej(niebieskiej) to stanowczo odradzam używanie opalarki. Ponieważ jest to szafa w okleinie, kleje są organiczne i wrażliwe na temperaturę. Potraktowanie jej opalarką mogło by doprowadzić do poważnych uszkodzeń.
Najlepiej jest stosować wspomniany już Remlak lub Scansol, obydwa te zmywacze mają podobną skuteczność. Innych podobnie jak poprzednicy nie polecam.
Pozdrawiam, Tomek.
Jedliska- oczywiście, nigdy nie przyszło mi do głowy użyć opalarki na okleinę. Tu zostaje tylko Rem -LAk, chociaż i tak jest ciężko. Dzięki za wizytę :-)
OdpowiedzUsuńokleinę wystarczy zmatowić lekko papierem ściernym i można malować, również odradzam opalarkę
OdpowiedzUsuń