Początkowo myślałam, że znalazłam dokumentację z budowy
dworca w Wiedniu. Nie zagłębiwszy się w treść marzyłam na jawie, że może to coś
cennego, unikatowego za co austriacy sypnęliby groszem. Najpierw jednak
rozczarował mnie Chłop słowami, że jeśli nawet, to oni mają takie rzeczy
skompletowane. Nie doświadczyli przecież radosnych rajdów Niemców i Bolszewików
po swojej stolicy. Potem okazało się, że jest to dokumentacja dworca zwanego
wiedeńskim, w Pilznie. Cóż, tylko w bajkach, na strychu lub na końcu tęczy, odkrywa
się skarby, które pozwalają dzielnym, skromnie żyjącym prostaczkom, po pańsku
się wzbogacić.
Skąd się wzięły te dokumenty? Tym razem cofniemy się aż do
prapradziadka Chłopa, Wiktora Jenknera, który był absolwentem Politechniki
Wiedeńskiej i również na inżynierów kształcił swoich dwóch synów Gustawa i
Władysława. Przed II wojną św. Prowadził firmę "Wiktor Jenkner i Synowie", która
budowała dworce kolejowe, mosty oraz inne budowle użytku publicznego. Mamy
sporo zachowanych planów... toalet ze Lwowa z czasów wojny :-) Podczas wojny firma
prowadziła prace przy odbudowie dworca kolejowego we Lwowie, a po wojnie
odbudowywała dworzec we Wrocławiu. Mamy tak wiele zachownych planów z budowy
wrocławskiego dworca, że ich opracowanie będzie wymagało sporo czasu. Na moje nieśmiałe
zapytanie, czy przypadkiem te rzeczy nie powinny być w jakimś archiwum
budowlanym, Chłop postukał się w głowę. Wrzucą je w jakiś ciemny kąt i tyle
z tego będzie- orzekł. Ale o planach z powojennej odbudowy dworca
wrocławskiego napiszę kiedy indziej, bo i tak czeka mnie inwentaryzacja i
skatalogowanie tej przeogromnej teki.
Póki co, wracamy do czasów austrowęgierskich, na dworzec w Pilznie, które to miasto mnie kojarzy się bardzo dobrze ze względu na smaczne piwo Pilsner Urquell :-)
Projekt peronu
Fragment zeszytu z wszystkimi obliczeniami
Zachwyciły mnie projekty tuneli kolejowych:
Inżynier musiał też zaprojektować solidny płot na potrzeby nowoczesnego dworca kolejowego. Jakie czasy takie płoty :-) Zachęcam właścicieli zagród do skorzystania z tego solidnego projektu :-)
Tak wyglądają stuletnie zeszyty i ćwiczenia z Politechniki Wiedeńskiej:
Zawartość pudła nie została jeszcze wyczerpana. Będę prezentować ją sukcesywnie pomiędzy innymi aktywnościami. A zanosi się na to, że będzie ich w tym roku wiele, oj będzie się działo :-)
O Boże chyba bym oszalała ze szczęścia,jak bym takie znaleziska na strychu miała,te szkice...Ale niestety w mojej rodzinie przodkowie byli chyba maniakami wywalania starych rzeczy;p.W znaleziskach dominują weki z lat 60-tych^^
OdpowiedzUsuńJa już się przez lata życia ze szpargałami trochę przyzwyczaiłam i zaczynam mieć wymagania :-) Weki też przerabialiśmy, wyprowadzając się z Wrocławia. One chyba jeszcze Niemca pamiętały, bo kto w komunie widział małże w słoikach? :-)
UsuńToż Wy najprawdziwsze skarby tam macie! A ja przy porządkach na strychu znalazłam tylko stare ciuchy, jeszcze starsze skarpetki i kilka mysich mumii... No i parę książek, które i tak już miałam. Ech, życie...:-)))
OdpowiedzUsuńDo ciuchów nie mam serca- przy pierwszych porządkach poszły do spalenia, ale to same szmaty były. Stare ciuchy po przodkach albo zabrała teściowa, albo poszły na śmietnik. Nie dało się wszystkiego zabrać z Wrocławia.
UsuńNasze ciuchowe znaleziska też w większości poszły z dymem... Do niczego innego się nie nadawały:-)))
Usuń"Grubość minimalna wraz z korą"... no cudne! Tez bym oszalała, mając w rękach takie skarby ;-)
OdpowiedzUsuńAle napiszę, pozornie bez związku z aktualnym postem, że mój "chłop" czyli Padre, od wczoraj zagłębia się w lekturze WSZYSTKICH Twoich wpisów, od samiutkiego początku ;-)) Jest zachwycony!
I kazał mi napisać, że my też znaleźliśmy wieżę widokową - pokazałam ją u mnie na blogu: http://czule-inkwizytorium.blogspot.com/2012/02/u-schyku-zimy.html
i szukamy informacji o niej.
I jeszcze: szukamy domu w okolicy... Może coś podpowiecie?
Ściskam czule...;-)
Bardzo mi miło, że zyskałam nowego czytelnika. Pozdrowienia dla Padre ;-)
UsuńNie znam tej wieży, poszperam wieczorem, może coś w literaturze znajdę.
Ach, na razie tu w okolicy jest więcej chętnych na domy, niż domów. Nawiązałam teraz na dniach kontakt ze Stowarzyszeniem Domów Przysłupowych i postaram się rozeznać w temacie, czy i ile domów czeka na przygarnięcie. Ludzie boją się "ruder" tymczasem warto zachowywać nasze regionalne budownictwo i ratować te resztki. To kiedyś będzie majątek.
My się rudery nie boimy, jakby co, daj znać ;-)
UsuńBędę pamiętać :-)
UsuńA widzisz, jednak nie wiadomo nic o tej wieży NA PEWNO; Mateus napisał:
UsuńTak "na szybko" znaleźliśmy analogie w postaci niemal identycznych w formie (czyli z tego samego okresu) i nadal czynnych wież widokowych na Bazaltowej Górze koło Paszowic i Radogoście koło Kłonic. Podobno podobnych wież było w okolicy pięć ale nie wiem czy ta "Wasza" jest zaliczana do tych trzech ,które nie ocalały (bo jest w ruinie) czy jest jeszcze dodatkową- szóstą. W każdym razie prawie na pewno jest częścią szerszego programu budowy większej liczby punktów widokowych wokół (?) Jawora w jednym okresie- pod koniec XIXw. (na to właśnie może wskazywać ich podobieństwo).
A Przemek - Neustechow:
"...SGTS 19 wspomina o wieży na Damianku / Domsberg (285 m). Lakonicznie dość: wieża widokowa, kon. XIX wieku, 12 m. wys. 4 m. średn, ruina, okna ostrołukowe..."
Jest dla mnie, laika, z innej bajki, niż "Wasza".
Dziękuję za podrążenie tematu, mam nadzieję że mogła być to frajda dla Was (dla mnie wielka!)
Pozdrawiam!
Jasne, póki nie znajdą się dokumenty, albo jakieś rzetelne stare źródło pisane konkretnie o obiekcie, to to są jedynie dywagacje. Pewnie, że było fajnie :-)
UsuńW mojej familii wyrzucało się wszystko bez sentymentów, nie tylko "papiery", ale też meble i naczynia, a rodzinka uwielbiała przeprowadzki (nawet z jednego kontynentu na drugi)i częste zmiany dekoracji. To genetyczne zwyrodnienie dotknęło też mnie w pewnym stopniu.
OdpowiedzUsuńSzkice i projekty płotów cudne. Czekając na następny odcinek "Wnętrza starego pudła" pozdrawiam serdecznie
To pewnie zależy od miejsca, jakim się dysponuje. Moja rodzina, gnieżdżąca się dosłownie na kilku metrach kwadratowych, nie zachowała nic. W rodzinie Chłopa mam wrażenie, że nic nigdy nie wyrzucano :-) Rozumiem dokumenty, ale że weki sprzed 80 lat i wiadro kapsli, to już przesada :-)
UsuńUwielbia takie znaleziska! Pozytywny zastrzyk adrenaliny :)
OdpowiedzUsuń:-)
UsuńNo nie, a teczkę TW "Bolka" też macie? Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńBiorąc pod uwagę, że w stanie wojennym rodzina Chłopa przechowywała jakieś trefne opozycyjne dokumenty pod łóżkiem, deponowane przez działaczy, to kto wie, czy wyżej wymieniona teczka gdzieś się nie zagubiła. Przypominam, że to tylko jedno pudło. Czeka nas jeszcze sprzątanie całego strychu :-)
UsuńŚwietne. Czekam z niecierpliwością na nastepny odcinek. A pomysleć, że całe życie na widok podręcznika do historii odwaracałam się z obrzydzeniem. No jak to podejście zmienia się z wiekiem...
OdpowiedzUsuńWszystko zależy od sposoby podania wiedzy. Ja tak mam z fizyką. W szkole ledwo na trójach, dziś to jedna z moich pasji.
UsuńEch, a mój dziadek w latach bodaj 60-tych czy nawet wcześniej (czyli grubo zanim się pojawiłem) oddał całą masę dokumentów do jakiegoś muzeum. A dziadek był przedwojennym, a wcześniej białym oficerem.
OdpowiedzUsuńi trochę offtopowo - ponieważ robicie z Chłopem wina to może zainteresuje cię www.biowin.pl
Tak, oczywiście. Zanim zabraliśmy się za domowe alkohole to przewertowaliśmy i biowin i inne strony :-)
UsuńA piwo domowe jakie dobre, cud malina.
OdpowiedzUsuńNa moim przedremontowym strychu były cudne owalne okieneczka i stare drzwi. Majstry się porządziły, wyjęły, porabały i nie mogły pojąć o co robię raban.
Na razie produkujemy wina, ale wszystko przed nami :-) Majstrów było za jajca powiesić! ;-)
UsuńA my się kochamy w galicyjskich dworcach kolejowych. Niestety, prawie nikt o te w mniejszych miejscowościach nie dba, choć to i zabytki i często śliczne budynki. Jakbyście się kiedy do Pilzna wybierali to napraszamy się na przewodników. Kilka strasznie fajnych rzeczy w Pilźnie i okolicach można zobaczyć.
OdpowiedzUsuńPzdr.
Wybralibyśmy się chętnie, ale jak tu ze sobą ten psi majdan zabrać? :-D Chwilowo nie ma na to szans.
UsuńWiecie co, macie szczęście. Od czasów prapradziadka, pewnie było z 20 osób, które mogły mieć te papiery na własnym strychu/piwnicy/w ciemnym kącie. Ja też bardzo lubię stare pamiątki, ale w mojej rodzinie trafiły do kogoś innego, niestety. A jak tam tańce z maszyną do szycia? Zadowolona jesteś?
OdpowiedzUsuńSporo wartościowszych rzeczy ma teściowa. Planuję chociaż wypożyczyć do publikacji a zdjęcia do zeskanowania, by do końca nie wyblakły.
UsuńMaszyna i ja na niej sprawuje się bardzo dobrze. Na razie sobie obszywam to i owo, zatem nie ma co prezentować, ale już wkrótce przyda mi się do poważniejszych projektów.
Toż to prawdziwe skarby! I ta czcionka!
OdpowiedzUsuńŻałuję, że nie ma takiej stworzonej na potrzeby komputerów. Albo że sama nie potrafię tak pisać. Znalazłam za to piórko, którym pewnie robiono ową kaligrafię.
Usuń