O mnie

Moje zdjęcie
Kobieta wciąż zadziwiona otaczającym ją światem. Z wykształcenia archeolog, z wyboru Wolny Człowiek i Kustosz we własnym Muzeum. Z urodzenia Wrocławianka, z wyboru mieszkanka małej wsi. Na pytania miejskich kolegów: "co ty robisz do licha na tej wsi"??? odpowiada: "żyję!!!". Zawsze niepokorna i pozostanie taką do śmierci. Wyznaje w życiu maksymę: "Ludzie posłuszni żyją, aby spełniać oczekiwania innych. Nieposłuszni realizują swoje marzenia". Kobieta owa ma wciąż wiele pomysłów, które uparcie realizuje na powyższej zasadzie. Posiadaczka 2 psów i 1 Chłopa. Chce się dzielić z ludźmi swoim kawałkiem życia prowadząc Gospodarstwo Agroturystyczne, Muzeum Dwór Feillów oraz Hodowlę Psów Rasy Golden Retriever.

środa, 8 lutego 2012

Wszędzie cię dopadną...


...przepisy unijne. Ale o tym za chwilę :-)

Zima, a szczególnie mroźny styczeń i luty miał być dla mnie czasem odpoczynku, nic nierobienia, ładowania wewnętrznych akumulatorów i szykowania się na nowy sezon turystyczny, szczeniaczkowy, remontowo-muzealny. Tymczasem z każdej strony jestem bombardowana zobowiązaniami i sprawami, które sama sobie narzuciłam. Biurko niemal skończone. Stoi na swoim miejscu. 


Do zrobienia zostały szufladki i półki, ale te elementy są rozrzucone po dwóch stodołach. Byłoby wielce niehumanitarne kazać Chłopu w te mrozy przeszukiwać nasze składy i dorabiać zniszczone elementy.

W ramach narzuconego sobie hasła „nigdy więcej nie tracić żadnych życiowych szans” zobowiązałam się też do regularnego pisania artykułów dla Gazety Kolekcjonera (TUTAJ mój kolejny artykuł o znanych już niektórym starym czytelnikom guzikach). Redakcja obiecuje bliżej nieokreślone profity w bliżej nieokreślonym czasie. I popędza. Fajnie, tylko że czuję, że tematów mi już brakuje, hm… A może to zwykłe przemęczenie? Do tego wszystkiego w kolejce po jakieś słowo pisane o Muzeum stoją lokalne portale, czego nie warto lekceważyć, ponieważ promocja na terenie powiatu to bardzo ważna sprawa.

Dzięki renowacji biurka zyskałam dodatkową przestrzeń do pracy. Papierzyska dotyczące wniosku PROW z salonu przeniosły się do gabinetu, a już wkrótce znikną nam z oczu. Jeszcze ostatnie poprawki, kilkukrotne sprawdzenie wniosku pod kątem ewentualnych błędów i niech idzie w cholerę dojrzewać w Urzędzie Marszałkowskim.


Właśnie sobie poszedł i zrobiło się czysto i milutko.




Przy okazji się pochwalę, jaką sobie zrobiłam teczkę na dokumenty Muzeum

Biurko koło biblioteczki zawłaszczyłam sobie na potrzeby dokumentacji Muzeum, pracy z laptopem oraz zamierzam w tym roku na urodziny, czyli w maju, kupić sobie wreszcie maszynę do szycia i tam właśnie się rozkładać z robótkami. Próby nauczenia mnie szycia na przedwojennych poniemieckich maszynach poskutkowały jedynie tym, że na długie lata obraziłam się i zniechęciłam do nauki oraz popadłam w kompleksy. Uznałam, że jestem zbyt beznadziejna, aby posiąść tę umiejętność.
 Guzik prawda! Nie święci garnki lepią, tym bardziej, że nie mam przecież dwóch lewych rączek, co udowodniłam już nie raz prezentując swoje prace ręczne. Poproszę zatem zdolne, szyjące dziewczyny o porady dotyczące zakupu maszyny. Na co zwracać uwagę, czego się wystrzegać, co jest absolutnie niezbędne dla początkującej?

Osobom zadziwionym, którym ręce opadają na mój kolejny pomysł oznajmiam, że uczyć się nowych rzeczy zamierzam do końca życia, aby nie skończyć, jak mój ojciec, który obecnie ma już zaawansowaną postać Alzheimera. Istnieje dosyć mocne przypuszczenie, że kiedy po zimie odwiedzę rodzinę, ojciec mnie nie pozna. Tak samo, jak przed laty jego matka, a moja własna babcia. Może to genetyczne?

Ale wróćmy do tematu. A jest to fragment dla ludzi o specyficznym, bliskim mojemu, poczuciu humoru :-)

Kiedy przerzucając papiery dotyczące wniosku z PROW, mieliśmy już wszystkiego dosyć, a tabelki skakały nam przed oczami, jak wściekłe króliki, Chłop zapytał:
-Czy widziałaś unijną instrukcję obsługi, jaka wisi na drzwiach w kiblu w LGD?

LGD to Lokalna Grupa Działania, w której siedzibie mieliśmy szkolenie dotyczące wypełniania wniosków.

-Nie. Jakoś nie rozglądałam się na boki- mówię zaciekawiona. –Wydaje mi się, że potrafię korzystać z toalety.

Potem okazało się, że rzeczywiście, tylko mi się tak wydawało.

Kiedy Chłop próbuje mi streścić, co widniało w instrukcji, mówię:

-Jedź do nich i zrób po prostu fotkę.

Oczywiście fotka została zrobiona przy okazji, ponieważ w trakcie wypełniania wniosku trzeba było podjechać do LGD uzupełnić pewne kwestie.

Nic na to nie poradzę, że śmieszą mnie takie tematy. Ze zdziwieniem reaguję na ludzi, dla których temat wydalania stanowi tabu, oburzają się i nie potrafią nazywać kupy kupą, tylko wymyślają jakieś neologizmy i wymijające wypowiedzi, które zaciemniają obraz sytuacji i nakazują współrozmówcy domyślać się, o co do licha chodzi? A może moja mała wrażliwość w tym temacie została ukształtowana poprzez ciągłą opiekę nad zwierzętami, podcieranie dupeczek szczeniętom i wieczne sprzątanie psich kup z  posesji? W każdym razie to, co zobaczyłam na drzwiach toalety w LGD okropnie mnie rozśmieszyło, choć też i lekko wstrząsnęło, ale nie zmieszało i w ramach prewencyjnego ćwiczenia mózgu (genetyczne zagrożenie Alzheimerem) skłoniło do głębszej analizy.

Przyjrzyjmy się zatem wspólnie wymogom (rozumiem, że unijnym, skoro wiszą w LGD) dotyczącym użytkowania toalety:


Oto jedyna dopuszczalna pozycja. Dodam jeszcze, że kibelek był koedukacyjny. Być może w głębi były pisuary, nie szukałam. Jeśli nie, facetom współczuję nakazu siusiania na siedząco.
Jeśli o mnie chodzi, to jest znakomita instrukcja, jak skutecznie wymienić się bakcylami chorobotwórczymi z całym powiatem. Chłop się przyznał, że wbrew instrukcji skorzystał na stojąco i że nie było pisuaru. Ja też jakoś inaczej sobie poradziłam- bezdotykowo. Może nie trzeba było się przyznawać, żeby nam wniosku nie wycofali? Skoro wnioskodawca kręci i omija prawo już w toalecie, to może i we wniosku kłamie? :-D


Siusianie do zamkniętego kibelka? Wierzę, że może się coś takiego wydarzyć, ale chyba po osiągnięciu pewnego i to wysokiego poziomu stężenia promili we krwi :-D



Pozycja na skoczka narciarskiego tuż przed wyjściem z progu. Trochę moim zdaniem niewygodna. Gdyby nie instrukcja, nigdy nie przyszłoby mi do głowy w ten sposób skorzystać z toalety. Czuję się zażenowana moją ubogą wyobraźnią :-D


Tu się zaniepokoiłam. Będę jeszcze nie raz korzystać ze szkoleń w siedzibie LGD. Znam możliwości swojego organizmu. Kiedy tematem są finanse, rachunki i tabelki, mój humanistyczny żołądek skręca się i zwija w bólach. Co mam zrobić, jeśli będę musiała ulżyć sobie górą? Czy mam puścić pawia na podłogę, czy może przez okno? Wszak właśnie w ten zakazany sposób- obejmując czule "porcelanowego mumina"- użytkuję swój domowy kibelek, kiedy zachodzi taka potrzeba.


Matko boska! Pozycja na pieska i to w dodatku dominującego. To się rozpoznaje po wysokości podniesionej nogi :-)
-A da się tak?- pytam Chłopa, który równie zafascynowanym wzrokiem wpatruje się w ten obrazek, niczym w pikantną scenę z Kamasutry. 
-Nie próbowałem- mówi z żalem, a ja się zastanawiam, czy przypadkiem nie skorzysta z pierwszej nadarzajacej się okazji.


Tego obrazka nie da się skomentować żadną znaną mi słowną formą artystycznego wyrazu. Jest to arcydzieło ludzkiej myśli. Być może dlatego mnie tak poruszyło, iż nie mam zamiłowań wędkarskich. Tydzień myślałam, co też mogłoby skłonić wędkarza do moczenia wędki w kiblu i z pomocą przyszła mi misyjna telewizja polska. W jednej z reklam prostamolu starszy pan -wędkarz- ma wyraźne kłopoty z prostatą. Co rusz musi biegać oddawać mocz w krzaki, porzucając wędki i tracąc okazje złapania "taaakiej ryby". Teraz wszystko rozumiem. Dotknięci problemami prostaty wędkarze mają po prostu problem rozwiązany. Mogą moczyć kija nie robiąc przerw na siusiu. Co można złapać na wędkę w toalecie? We Wrocławiu na pewno szczura, a bywa, że i anakondę :-D

Ponad rok temu zelektryzowała mnie informacja w radio, że w kibelku jednego z wrocławskich mieszkań znaleziono anakondę. Spróbowałam to sobie wyobrazić. Budzę się rano, zaspana otwieram klapkę, a tu... dwa metry anakondy! Jaka jest pierwsza moja myśl? A to już zależy od sytuacji:

-Jezus Maria, za dużo chyba wczoraj wypiłam” albo:
-Jesus Maria, jakie grzybki wczoraj jadłam?
-Jesus Maria, czy to co łyknęłam przed snem, to był na pewno apap?

A co dzieje się pomiędzy odkryciem znaleziska i podaniem do publicznej wiadomości informacji o tym fakcie? Jakie do licha są procedury, gdy znajdzie się anakondę w kiblu?! Dzwoni się na policję, do zoo czy do szpitala psychiatrycznego?!?!

Zostawiam Was z tymi toaletowymi dylematami, udaję się na strych i w poszukiwaniu inspiracji dla cyklu artykułów ściągam pudło ze "skarbami", o czym pewnie niebawem i tu napiszę.


61 komentarzy:

  1. Można byłoby się pokusić o rozwinięcie tematu jak nie należy korzystać z kibelka (na widok faceta z wędką w kiblu oniemiałem). Widząc anakondę stawiałbym na grzybki ;)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że autor tych obrazków wykazał się taką wyobraźnią, że ja odpadam z tematu jego rozwinięcia :-) Mnie rozłożyła pozycja na pieska, na widok wędki w kiblu rzeczywiście, brakuje słów ;-)

      Usuń
  2. Spłakałam się... ostatnio w publicznych kibelkach różnych urzędów i organizacji można znaleźć rózne obrazki i teksty (niestety nie mam do nich pamięci). Ten bije je wszystkie, ktoś miał łeb.

    Nie obiecuję, że przyjadę na wiosnę, chłop chce remont zaczynać, a to może być trudne do pogodzenia, ale jakby się tak czasem stało to zabiorę maszynę - jeśli oczywiście chcesz. Ogólnie mam takie podejście, by kupić maszynę najdroższą na jaką Cię stać. To zakup czasem na całe życie, a na pewno na najbliższych 10-15 lat, więc warto odłożyć trochę i kupić coś dobrego. Ja polecam Janome, ze swojej jestem bardzo zadowolona.

    Popieram ten całożyciowy pęd do wiedzy, człowiek chociaż ciągle czuje się jak uczniak, czyli młodo :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłoby super, gdybym uczyła się przy kimś. Już mnie nauczyłaś tkać, to i może skorzystam z nauki szycia na maszynie :-)
      Grosza za bardzo nie mam (czeka mnie remont muzeum), zatem będę musiała pójść na jakiś kompromis finansowy z tą maszyną.

      Usuń
    2. http://tfurczy.blogspot.com/2011/09/w-gaszczu-maszyn-do-szycia.html
      ciekawy post o maszynach

      Usuń
    3. O dzięki. Dziś już nie zdążę, bo lepię pierogi, ale od jutra zgłębiam temat :-)

      Usuń
  3. ja w kwestii tabu wokół kupy-

    moi drodzy, patrzeć na nią należy jak najczęściej i obserwować- bo jej zawartość zdradza, co dzieje się w naszym organiźmie. z kupy wiele można wyczytać ;)) poważnie!
    druga kwestia- biurko-

    takie coś to moje marzenie! prawdziwe, drewniane...ach!ja mam tu tylko szklane i podprowadziłabym chętnie(!!) śliczne!!!
    trzecia kwestia-

    ksiadz autorytetem??!!boszeeee. ja wiem, że głową muru nie da rady- ale z podniesioną i wyprostowanym kręgosłupem trzeba wokół TYCH tematów chodzić.

    pozdrawiam serdecznie!!
    p.s.
    zluzuj z pisaniem do gazet- za książkę się bierz!!!większe profity i sława będzie :]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nad swoją się nie pochylam, ale faktycznie, sprawdzam po kupie kondycję psiaków :-)
      Ale Ty mnie agitujesz z tą książką, a ja chciałabym na razie wszystkim wokół dobrze zrobić, hi :-)

      Usuń
    2. W jakimś teście psychologicznym czy nie mamy świra jest pytanie "czy przyglądasz się swojej kupie?"

      Usuń
    3. Nigdy nie brałam udziału w takim teście. A jaka jest dobra odpowiedź? :-)

      Usuń
    4. Właśnie nie ma dobrych odpowiedzi.
      Jest też pytanie o czytanie pism technicznych, słyszenie głosów i chęć bycia sprzedawcą kwiatów.

      Usuń
    5. Wieloczynnikowy Minnessocki Kwestionariusz Osobowości. Kombajn dla psychologa (to pochwała dla tego kwestionariusza). Te pytania brzmią nieco inaczej, ale w teście występują :)

      Usuń
    6. Uwielbiam testy, w których nie ma dobrych odpowiedzi, a jeśli jeszcze pytają o kupy i o chęć bycia sprzedawcą kwiatów... Czy test jest dostępny w internecie, czy tylko wydawany na receptę, jako dodatek do "żółtych papierów"? :-)

      Usuń
  4. No nie, Wisłocka ze swoją "Sztuką kochania" to przedszkole w porównaniu z tą instrukcją :))
    Też jestem za tym byś zaczęła pisać, czyta się Ciebie super.
    A z tym "dogadzaniem wszystkim wokół" .... to no no ....ciekawie brzmi :)))
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra, dobra, bez skojarzeń, hi hi... dogadzam artykułami :-D

      Usuń
  5. Hi, kibelkowe piktogramy przypominają mi instrukcję mycia rąk (notabene unijną) jaką kiedyś widziałam na zapleczu w jednostce żywienia zbiorowego ;)
    Co mi również przypomniało o instrukcji obsługi bodajże pampersa w wersji USA. Kiedyś nawet miałam na dysku, ale nie wiem czy już w tym laptopie czy w poprzednim, który uległ awarii.

    I jeszcze jakieś kwiatki mi po głowie chodzą....

    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Instrukcja pampersa brzmi ciekawie. Jak znajdziesz to podeślij, albo pokaż u siebie na blogu :-)

      Usuń
    2. Pampersa nie znalazłam, jednak instrukcję obsługi dziecka i owszem: http://www.joemonster.org/art/8612/Instrukcja_obslugi_dziecka

      Tylko tak się zastanawiam: chyba jednak gorzko zapłakać trzeba.

      Usuń
    3. Tak, znam tę instrukcję, ale bezustannie mnie ona jednak wciąż śmieszy :-)

      Usuń
  6. Posiusiałam się czytając tekst i oglądając instrukcję, dodam, że zrobiłam to bardzo nieprzepisowo :-. Życzę powodzenia z wnioskiem, składałam w pracy wniosek do PARP-u, droga przez mękę, każdy przecinek, kropka, skreślenie musi mieć swoje miejsce.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj bromba :-) Dzięki za życzenia. To nasz pierwszy wniosek, przewidujemy każdy scenariusz :-)

      Usuń
  7. A ja mysle, ze to apokryf biblii pauperum- stacja 13- upadek u muszli, krzyz dyrektyw unijnych przygniata skazanca

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, muszę się przyznać, że też miałam biblijne skojarzenie. Ja obejmując czule "porcelanowego mumina" wyglądam mniej godnie :-) A ten jakby się do modlitwy zabierał :-)

      Usuń
  8. Przydałaby się do kompletu graficzka z przekreślonym urynoterapeutą :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zdecydowanie brakuje mi tu przekreślonej baraszkującej pary w każdej konfiguracji płci :-)

      Usuń
    2. Już nawet nie napiszę, jak bardzo trzeba przekreślić koprofili! Fantazja poniesie i ściany wysmarują :D

      Usuń
  9. Ostatni rysunek nie zakazuje wędkowania w klopie, tylko uzmysławia Sikaczom, że strumień moczu skierowany do góry, rzadko kiedy załamuje się pod kątem ostrym!
    W ogóle to 10/10! :D Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można to i tak interpretować :-)

      Usuń
    2. Nie sądzę, postać wyraźnie trzyma coś w łapce.

      Usuń
    3. Na pewno nie jestem ekspertem, ale wydaje mi się, że robiąc siusiu facet jednak trzyma coś w łapce ;-)

      Usuń
    4. @Riannon.
      Sam bym tego lepiej nie ujął! :D

      Usuń
  10. Wieki temu, jeszcze jako student, pracowałem w "Super Expressie". W Dziale Zagranicznym - ale po sąsiedzku, przez szybę tylko, miałem Dział Miejski. Którejś nocy (jako "młody" obrabiałem tzw. "nocki", dyżurując przy agencyjnych doniesieniach...) słyszę jakiś nagły zbiorowy rechot, a potem łoskot padających na podłogę ciał: Dział Miejski tarza się po podłodze, dusząc się ze śmiechu.... Przyczyna? Tragiczna! Skuszony obietnicą 100 złotych za donos, zadzwonił pielęgniarz z pogotowia z informacją,że właśnie zgłosił się pacjent który potrzebuje... ekstrakcji chomika, który uwiązł mu w odbycie... Tak więc, jak chodzi o ludzką fantazję - NIC nie jest mnie w stanie zaskoczyć!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://piekielni.pl/20429

      Usuń
    2. Słyszałam o aplikowaniu sobie w odbyt telefonów komórkowych, ale żeby chomika? :-( Mam nadzieję, że przeżył (chomik oczywiście), chociaż słowo "ekstrakcja" nie brzmi zbyt optymistycznie :-(

      Usuń
    3. Opowieść o chomiku przypomniała mi o pewnej anegdocie (chyba prawdziwej skoro znalazła się w Nagrodach Darwina i nawet uzyskała wyróżnienie). http://prison-sober.blog.pl/rakietowy-chomik-zaczerpnite-z-nagrd-darwina,5274614,n

      Pamiętam jak na ćwiczeniach bodajże z fizjologii, nasz pan magister przyniósł książeczkę z Nagrodami Darwina i sobie wspólnie czytalismy na głos. Książeczka szybko przechodziła z rąk do rąk, bo co chwilę nowy czytający doznawał ataku śmiechu i nie mógł czytac, a cała gawiedź próbowała się dowiedzieć, co też takiego rozrechotany czytelnik wyczytał :D

      Usuń
    4. Nagrody Darwina to moja ulubiona lektura. Zgadzam się w pełni z ideą- geny głupoty powinny być eliminowane :-)

      Usuń
  11. @Riannon
    offtopowo;
    Pamiętasz link szkraba z monumentalnym głosem jaki ci podesłałem w grudniu? Na jej oficjalnym kanale na YT jest nowy filmik http://www.youtube.com/watch?v=BoC41Lr9_gk

    OdpowiedzUsuń
  12. Spłakałam się ze śmiechu. Ludzie z sąsiedniej firmy ( za cienką ścianą) pewnie znów będą na mnie patrzeć wzrokiem, który sugeruje konieczność szybkiej wizyty u psychiatry, ale co tam, warto było :) Wspomne tylko, że też jestem za tym, żebyś pomyślała o napisaniu książki, to niezły pomysł i z pewnościa oddali genetyczne zagrożenie;) Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chciałabym być przyczyną Twoich kłopotów w pracy, ale cieszę się, że dostarczyłam Ci z rana rozrywki w ten zimowy, depresyjny czas :-)

      Usuń
    2. Popłakałam się ze śmiechu :D.

      A jeśli o maszynę chodzi to ja na razie kupiłam najtańszą, z Tesco. Wyszłam z założenia, że jeśli mi się szycie nie spodoba albo z talentem początkującej coś zepsuję to nie będzie mi aż tak żal ;). Za to kolejną juz kupuję porządną :)

      Usuń
    3. Hania, jestem dokładnie w takiej samej sytuacji, nie wiem, czy to mi się na tyle spodoba, że będę często używać. Może w Tesco to nie kupię, ale skłaniam się ku Łucznikowi Zofia 2015 za około 300 zł. Ma niezłe referencje, a potem się pomyśli, jak będzie potrzeba, o czymś porządniejszym.

      Usuń
    4. W takim razie trzymam kciuki, żeby Ci się spodobało... i żebyś z maszyną się dogadała - ja z pierwszą z Tesco dogadać się nie mogłam, po 2 dniach została wymieniona na inną [dokładnie ten sam model]. O dziwo obecna mi odpowiada :).
      A swoją drogą, skoro już przy maszynach jesteśmy, to chyba mi jest kopniak w piękne 4 litery potrzebny - od tygodnia szyję spodnie.... szyję.... szyję... szyję... i uszyć za cholerę nie mogę, a same drobiazgi mi już zostały.

      Ps. Birma mi się coś do monitora czepia... czyżby dziewczyna się za Jaskierkiem stęskniła?

      Usuń
    5. To tak jak ja z pisaniem artykułu. Kopniak mi też by się przydał :-)

      Usuń
  13. Instrukcje kibelkowe rozwaliły mnie na łopatki i usmiałam sie do łez :))). Pamiętam ten news o anakondzie, pomyslałam sobie wtedy, że gdyby mnie sie to przytrafiło, przez resztę życia srałabym do wiaderka hahahaha . Zaciekawiła mnie ta informacja:
    "Pozycja na pieska i to w dodatku dominującego. To się rozpoznaje po wysokości podniesionej nogi :-)" NIe wiedziałam że ma to związek :) Teraz juz wiem czemu mój pies ledwo co podnosi nogę, myślałam że z lenistwa a to po prostu charakter :) Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo brak konkurencji w okolicy. Mój jak nie czuje nigdzie samca, to czasem nawet kuca, jak suczka, albo podnosi aby aby. Ale jak wywęszy, że jakiś pies plątał się po okolicy, to tak podnosi nogę, że prawie się wywraca ;-)

      Usuń
    2. Czyli albo łosiek, albo taki pewny siebie hihihii. Konkurencji to raczej sporo ;) Osiedle w środku dużego miasta :)

      Usuń
  14. A poza ikonkami meble extrasuperpierwszaklasa! I ze sami tak to wszystko rychtujecie.;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :-) Trochę to z serca, trochę z musu. Gdybyśmy mieli zlecać, to trudno byłoby finansowo z tym podołać, tyle mamy sprzętu do roboty.

      Usuń
  15. uśmiałam się do łez :-D Na pieska to nawet mój bardzo dominujący samiec nie dałby rady tak wysoko nogi podnieść :-D

    OdpowiedzUsuń
  16. Żyjemy w kraju cudownych metafor, jak śpiewało swego czasu Raz dwa trzy. A teraz do metafor dorzuciła się jeszcze UE ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Nawet nic sensowanego napisać nie mogę, bo wyje ze śmiechu, jak będę w naszym LGD, to koniecznie sprawdzę, czy tam też coś wisi. Na pieska mi się podobało.

    OdpowiedzUsuń
  18. A i przez to wszystko zapomniałam dodać, że biurko godne pozazdroszczenia :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Pisz, pisza Riannon. Tak szybko i milo sie Ciebie czyta ze az nie mozna sie doczekac kiedy kolejna opowieść. Rzekłbym żeś na 2 Konopnicką wyrosła ;DD stąd wniosek ze jestes "naszym polskim dobrem narodowym" :DD
    Pozdrawiam cieplutko w to zimnisko ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rzesz! :-) Nie przepadam za twórczością Konopnickiej :-D Zaszalałeś z tym "dobrem narodowym" :-)

      Usuń