O mnie

Moje zdjęcie
Kobieta wciąż zadziwiona otaczającym ją światem. Z wykształcenia archeolog, z wyboru Wolny Człowiek i Kustosz we własnym Muzeum. Z urodzenia Wrocławianka, z wyboru mieszkanka małej wsi. Na pytania miejskich kolegów: "co ty robisz do licha na tej wsi"??? odpowiada: "żyję!!!". Zawsze niepokorna i pozostanie taką do śmierci. Wyznaje w życiu maksymę: "Ludzie posłuszni żyją, aby spełniać oczekiwania innych. Nieposłuszni realizują swoje marzenia". Kobieta owa ma wciąż wiele pomysłów, które uparcie realizuje na powyższej zasadzie. Posiadaczka 2 psów i 1 Chłopa. Chce się dzielić z ludźmi swoim kawałkiem życia prowadząc Gospodarstwo Agroturystyczne, Muzeum Dwór Feillów oraz Hodowlę Psów Rasy Golden Retriever.

czwartek, 16 lutego 2012

Wnętrze starego pudła, cz.1.

Ostatnio zostawiłam Was w momencie, kiedy wybierałam się na strych ściągnąć pewne stare pudło, którego zawartość nie dawała mi spokoju. Szukałam tam też jakiejś inspiracji do artykułu dla prężnie rozwijającej się Gazety Kolekcjonera. Inspirację, nawiasem mówiąc, znalazłam gdzieś indziej, ale o tym następnym razem. Złożyliśmy też wniosek z PROW, odetchnęliśmy, że mamy to z głowy. Ze mnie zeszło powietrze, jak ze spuszczonego balonika. Miałam objawy "komputerowstrętu" oraz poczułam się intelektualnie wyeksploatowana. Kiedy wczoraj zadzwonił telefon z LGD z przeprosinami, że w pewnej kwestii zostaliśmy wprowadzeni w błąd i wniosek trzeba przeredagować i złożyć ponownie, opadły mi ręce. Ja pierdzielę! :-(

Zostawiłam wszystkie inne problemy na boku i do gabinetu wjechało "starożytne" pudło...



... i znów zrobił się burdel nie z tej ziemi. 


Czy ja nie mogłabym mieć chociaż przez pół dnia porządku?

Pudło zawierało głównie rachunki i plany firmy budowlanej, jaką prowadził w latach przedwojennych oraz w tracie wojny, brat pradziadka Chłopa. Jakim cudem te dokumenty przetrwały, oto zagadka. Brat pradziadka prowadził podczas wojny firmę we Lwowie. Według rodzinnych opowieści, papiery te zostały spakowane i wysłane po wojnie do Wrocławia już po ewakuacji rodziny ze Lwowa.

Pośród tych spisów, rachunków znalazłam kilka ciekawostek. Podzieliłam je na część artystyczną, o której dzisiaj, bo mam "rękodzielniczy nastrój" oraz część techniczną, szalenie ciekawą, być może nawet sensacyjną, z dokumentacją jeszcze z czasów austrowęgierskich. Ale o tym następnym razem, choć już dziś serdecznie zapraszam.

Ze stosu papierzysk wygrzebałam taką oto książeczkę, a przy niej maleńki notesik:


Notesik jest uboższą formą pamiętnika i zawiera wpisane ołówkiem dowody przyjaźni.




Notesik niewątpliwie należy do jakiegoś dziecka z rodziny Chłopa, ale póki co jeszcze go nie zidentyfikowaliśmy.

W osłupienie natomiast wprawiła mnie owa książeczka ze zwierzątkami. Autor, przez skromność zapewne, nie podpisał się pod tymi "częstochowskimi rymami".



Nie tylko strona artystyczna, ale również merytoryczna pozostawia wiele do życzenia:

Wydawało mi się, że lis wygląda trochę inaczej. 
Pewnie miało być ibis, a zecer, czy kto tam to składał, był na bani :-)


Pieczątka świadczy o tym, że właścicielem owej głupawej książeczki był małoletni w latach 30-tych wujek Chłopa. Mam nadzieję, że treść mu nie zaszkodziła. 


Wyobraźcie sobie, że zachowała się brylantyna, ale nie ryzykowałam otwieranie pudełka. Obawiam się, że mogłoby mi pęknąć w palcach.


Znalazłam też kilka pudełek całkiem rześkich zszywek:


Spośród planów, map, rachunków wygrzebałam rarytasy dla babeczek:





Znajduje się tam mnóstwo wzorów na fikuśne poduszki, koronki, hafty. Wszystko zbyt trudne, abym to ogarnęła.

Niemniej jednak ostatnio odczułam zaburzenie równowagi związane ze zbyt częstym przesiadywaniem przy komputerze (wyłącznie praca, żadne rozrywki) i zaczęłam tęsknić za chwilą, kiedy ruszę z kosiarką do sadu, zacznę sprzątać pomieszczenie na muzeum lub następną część strychu. Na wiosnę jednak trzeba jeszcze chwilę poczekać, więc wynajduję sobie inne prace ręczne.


W zeszłym roku narobiłam sporo przetworów oraz wina. Słoiki i butelki ubierałam w czapeczki z miękkiej kanwy. Wraz ze zużywaniem zawartości słoiczków i butelek, pustych czapeczek przybywa, leżą po kątach i się strzępią. Postanowiłam sukcesywnie je sobie obrębić, a nawet co nieco obhaftować:



Tak właśnie wypoczywam od wysiłku intelektualnego i mi z tym dobrze :-)

Kilka dni temu spotkała mnie przemiła niespodzianka. Od Jagody z  Chaty Magoda dostałam prezencik w postaci słoiczka z dżemem marchewkowym. I w ten sposób kawałeczek Chaty Magoda stoi na moim kredensie w jadalni :-) 
Bardzo dziękuję Jagódko za Twoje wielkie, dobre serducho i pamięć o nas :-)



I na koniec z innej beczki:
Dostaliśmy zaproszenie do wzięcia udziału w 12 edycji  Dni Otwartych zabytków Domów Przysłupowych 25-27 maja 2012 roku. Jest to święto na całych Łużycach po stronie Polskiej, Czeskiej i Niemieckiej. Przyznam, że mamy ogromne wątpliwości i mocno się wahamy co do wzięcia w tym roku udziału w tej imprezie. Naszą mocną stroną i wizytówką ma stać się muzeum, które będzie organizowane dopiero w tym roku i gotowe w przyszłym sezonie. Do maja tego roku nie zdążymy. Na razie zostaliśmy zaproszeni na warsztaty, które mają nam pomóc ogarnąć temat. 
Moim celem nie jest spoczywanie na laurach po osiedleniu się na wsi, ale bezustanne rozwijanie się poprzez nawiązywanie współpracy z tego rodzaju stowarzyszeniami i ideami, które promują podobne do naszych wartości.


18 komentarzy:

  1. Z "Modnych robót kobiecych" zamówiłabym pozycję "Artystyczne tkactwo bez warsztatu" ;) Uwielbiam stare reklamy...

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowna zawartość. Zazdroszczę bardzo. A mnie z "Modnych robót kobiecych" wzory do wyszywania przydałyby się, choć póki co nic nie wyszywam i nie wiem, kiedy zacznę, ale plany mam.

    No i co z tym Waszym wnioskiem. Jak nabór zakończony, to ponownie możecie złożyć w następnym rozdaniu, czy jeszcze teraz przyjmą?

    Ale może weźmiecie jednak udział w tej imprezie przysłupów i zaprezentujecie muzeum w trakcie tworzenia. Pozdrawiam i kibicuję Waszym poczynaniom

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Błąd nie wyniknął z naszej winy, zatem spokojnie możemy wniosek podmienić, zanim zostanie wysłany do Urzędu Marszałkowskiego.

      Usuń
  3. Ależ fajna zawartość pudła. Fascynujące są takie znaleziska.
    Robóteczki kochane są cuuuudne, frajdy dają co nie miara. Sama coś tam dziubię i cieszę się z efektów.
    Trzymam za Was kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzemik marchewkowy mnie zaciekawil:-) A Twoich naleweczek bym poprobowala z tworczynia ojojojojoj:-) Mieszczuch pozdrawia:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli będziesz miała po drodze, czasu i ochoty starczy, serdecznie zapraszamy :-)

      Usuń
  5. Fajna zabawa ze starymi szpargałami! Niecierpliwie czekam na "część techniczną". (Może być po rosyjsku). W takich debilnych "rymach żółtych" to ja się, normalnie, kocham! :D
    Pzdr.

    p.s.
    Jak "Dunin-...", to herbu "Łabędź"! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znów biorę naproxen, który niestety, wg ulotki (i widać to prawda) powoduje pustkę w głowie :-) Napisałam "carskich", a chodziło o czasy cesarskie, bo pradziady działali pod Austriakami :-) Będzie więc trochę po polsku i po niemiecku.

      Usuń
    2. Acha, Oni (w znaczeniu rodzina Chłopa) mają z kilku stron tyle herbów, że ja nie nadążam :-)

      Usuń
    3. 1. W latach 1914-1915 we Lwowie siedzieli Rosjanie i planowali, tę "rdzenną część wielkiej Rosji" włączyć bezpośrednio do Imperium. Plątał się był u nas nawet, osobiście car Mikołaj II. Przez chwile łudziłem się, że masz jakieś bezcenne papiery z tego okresu. Może jakaś szpiegowska afera, jak z książek Marka Krajewskiego? :D

      2. I to jest fascynujące w genealogii i heraldyce. :D "Duninów - ...' akurat sobie dobrze pamiętam, bo jest ich kilkadziesiąt różnych Rodzin i wszystkie herbu Łabędź. Swoją drogą, pozazdrościć Rodzinie Chłopa wiedzy o Przodkach. Mało kto pamięta choćby tylko nazwiska panieńskie Prababek, a co dopiero Ich herby.

      Pzdr.

      Usuń
    4. 1.Mam jeszcze trochę nieprzejrzanych starych dokumentów. Kto wie, może i coś takiego się znajdzie :-)
      2.Babcia zadbała o edukację rodziny i pamięć o przodkach. To było takie antidotum na barbarzyńskie komunistyczne czasy.

      Usuń
    5. Z serca życzę Ci odnalezienia historycznej Sensacji, ale obawiam się, że w czasach tamtej Wojny, gdy za samo podejrzenie o "polityczne sympatie" można było z wyroku sądu polowego "zatańczyć na wietrze" nikt przy zdrowych zmysłach nie trzymał u siebie żadnych, nawet tylko potencjalnie dwuznacznych dokumentów. Pzdr.

      Usuń
  6. Te wzory do robótek mnie zaintrygowały; miałam kiedyś cały plik takich wzorów po babuni, i, wstyd się przyznać, po którejś z przeprowadzek zaginęły na amen; przechowuj je, mogą się przydać, pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Na pewno je przechowam, tym bardziej, że ja co jakiś czas mam nowe pomysły. Może kiedyś sięgnę po te wzory i uznam, że jednak dam radę :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. a nie zeskanowałabyś trochę pro publico bono? przepisów, wzorów....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście. Jeśli jest zapotrzebowanie, to na pewno wkrótce zeskanuję i chętnie się podzielę :-)

      Usuń