O mnie

Moje zdjęcie
Kobieta wciąż zadziwiona otaczającym ją światem. Z wykształcenia archeolog, z wyboru Wolny Człowiek i Kustosz we własnym Muzeum. Z urodzenia Wrocławianka, z wyboru mieszkanka małej wsi. Na pytania miejskich kolegów: "co ty robisz do licha na tej wsi"??? odpowiada: "żyję!!!". Zawsze niepokorna i pozostanie taką do śmierci. Wyznaje w życiu maksymę: "Ludzie posłuszni żyją, aby spełniać oczekiwania innych. Nieposłuszni realizują swoje marzenia". Kobieta owa ma wciąż wiele pomysłów, które uparcie realizuje na powyższej zasadzie. Posiadaczka 2 psów i 1 Chłopa. Chce się dzielić z ludźmi swoim kawałkiem życia prowadząc Gospodarstwo Agroturystyczne, Muzeum Dwór Feillów oraz Hodowlę Psów Rasy Golden Retriever.

poniedziałek, 2 stycznia 2012

Stajnia Augiasza w Tuskulum


Straciłam coś ostatnio wenę do pisania. Zacięłam się, niczym ten rozporek w starych gaciach Chłopa. Powoli jednak trzeba zacząć wracać do życia i normalnej aktywności. Zanim przejdę do stajni, pozwólcie, że nadrobię kilka zaległych spraw.

Przede wszystkim bardzo dziękuję za życzenia i prezenty, jakie do mnie spłynęły. Choć nie przypominam sobie, abym była bardziej grzeczna w tym roku, niż w pozostałych, Mikołaj był na tyle miły, iż podrzucił paczuszkę z wymarzonymi mydełkami od Soap Bakery.  Cztery mydełka w kształcie ciasteczek są wprost „do zjedzenia”.





-Trzymaj te mydełka z daleka od dzieci, nie podrzucaj do łazienki gości –instruuje mnie Chłop.
-Czemu?- pytam zdziwiona jego egoistyczną postawą.
-Bo jakiś dzieciak to zeżre i będzie straszna afera.

Mydełka nie tylko wyglądają, ale i pachną tak słodko, że rzeczywiście na razie trzymam je z daleka nawet od Chłopa- ciasteczkowego potwora. Trochę nacieszę się ich widokiem i tak akurat na Święto Kupały, kiedy ludzie na wsiach dokonują rytualnej ablucji, rozpakuję i może nawet użyję :-)
Magdo z Soap Bakery- dziękuję za spełnienie mojego życzenia.

Mam jeszcze zaległe, ale szczere podziękowanie dla Mateusa za wyróżnienie.


Naprawdę myślałam przez całe święta, czego jeszcze o mnie nie wiecie i wychodzi mi na to, że wszystko, co chciałam powiedzieć albo już powiedziałam, albo dopowiem w stosownym czasie i okolicznościach. Z resztą, czym, na boga, może Was jeszcze zaskoczyć dziewucha, która w poprzednim wpisie opowiadała o własnych cyckach???

Może to nie tyle brak weny, co wyciszenie i zamyślenie się z okazji Nowego Roku. Ten czas instynktownie poświęcam na planowanie i układanie sobie w głowie spraw związanych z życiem. Wielu ludzi boi się tego roku. Wszędzie straszą nas apokalipsą, a tych, którzy realniej patrzą na świat- kryzysem. Nie mam wpływu ani na apokalipsę, ani na kryzys, zatem przejmować się tym nie mam najmniejszego zamiaru. Mam wpływ jedynie na sprawy, które są ograniczone płotem na naszej posesji, nawiasem mówiąc, również mocno w stylu vintage. Określenie „mocno w stylu vintage” nie oznacza artystycznego nieładu, a stwierdzenie faktu, że jeżeli coś się z nim nie zrobi, to tu i ówdzie płot zmieni swoją pozycję z pochylonej na całkowicie horyzontalną.

Tymczasem korzystam z dobrodziejstwa zesłania nam przez bozię wiosny zimą i postanowiłam przed planowanym od dawna remontem gabinetu ogarnąć to i owo na strychu, aby zrobić miejsce na niepotrzebne rzeczy, czyli urządzić tak zwany lamus. Strych w Tuskulum jest bowiem synonimem określenia „Stajnia Augiasza”. Już dawno, mniej więcej w okolicach przygody z Iwanem, przestałam kontrolować, co tam jest. 

Antyczne rzeźby, to już lekka przesada, nieprawdaż? :-)

Do tego, co już było wcześniej doszedł dziesięć lat temu spory ładunek z lamusa wrocławskiego. Przez lata wygrzebując potrzebne rzeczy z niepotrzebnych, zrobił się (oczywiście sam) taki bałagan, że szkoda pisać, zobaczcie sami.




Wszelkie próby ogarnięcia tego skazane były do tej pory na niepowodzenie. Dlaczego? Sprzątanie czegokolwiek w towarzystwie Chłopa, już po godzinie grozi popadnięciem w obłęd. Każda rzecz, która ma być tylko przesunięta z kąta w kąt (o wyrzuceniu czegokolwiek nawet przestałam już marzyć) jest oglądana kilka razy ze wszystkich stron. Toczone są przemyślenia, czy jest potrzebna, czy nie. Mało tego, każda z tych rzeczy ma swoją historię i ową historię trzeba mi koniecznie opowiedzieć nawet wtedy, kiedy słyszałam ją już kilka razy. Efekt jest taki, że po tej godzinie może dwie rzeczy zostają przesunięte na bardziej właściwe miejsce. W tym tempie grozi nam, że nigdy nie uporamy się z tym, co powinno było zostać zrobione już dziesięć lat temu.

Zamiast dręczyć się kryzysem (bo na apokalipsę oczekuję z ciekawością) , czy kolejnymi podwyżkami, jakie z nowym rokiem funduje nam rząd, zanurzyłam swój łeb w chaosie, czyli weszłam na strych z mocnym postanowieniem odwalenia tej roboty samodzielnie. Wykorzystałam fakt, że Chłop zajęty jest obecnie innymi sprawami poza domem, zatem przeszkadzać nie będzie.
Pracowałam dzielnie i udało mi się odsłonić kawał podłogi. 


Niestety, po godzinie, kiedy i tak kręgosłup niesympatycznie już zgrzytał i prosił o odpoczynek, natrafiłam na barłóg.


I tu mnie przystopowało, nie tylko ze względu na łupanie w krzyżu. Przypomniałam sobie bowiem, że od paru miesięcy nikt nie słyszał i nie zna losów naszego okolicznego dziada wędrownego, niejakiego Picka, co to zadekował się swojego czasu niedaleko tuskulańskiego płotu. Skojarzyłam też, że od pewnego czasu budzą nas po nocach jakieś dziwne stukoty. Wprawdzie wcześniej prorokowałam, że to komin nam się wreszcie wali, jednak zobaczywszy ów barłóg, wycofałam się uznając, że jednak Chłop jest tu absolutnie niezbędny. Jeśli znajdę pod barłogiem jakieś zwłoki, czy to Picka, czy nawet zwykłej myszy, zawał murowany!

Jaki jest sens tego strychowego szaleństwa? To jest bardzo skomplikowana logistycznie operacja. Żeby zrobić remont gabinetu, muszę wyprowadzić z pokoju koszmarną meblościankę, która miała być prowizorką. 


Aby opróżnić meblościankę z książek i mnóstwa rzeczy, muszę mieć miejsce, aby je gdzieś przenieść na czas remontu. Meblościanka stanie jako lamus na strychu, a ze strychu zostanie ściągnięta biblioteczka z prawdziwego zdarzenia. 


Obecnie biblioteczka jest przywalona rupieciami, a na meblościankę nie ma po prostu miejsca. Czemu nie wstawiliśmy od razu do pokoju biblioteczki? Wymaga ona renowacji, a wymontowanej z mojego wrocławskiego mieszkania meblościance niczego nie brakowało. No może prócz tego, że pasuje do tego domu, jak krowia kupa na salony :-)

37 komentarzy:

  1. A co z barłogiem? Był jakiś trup? Taka mrożąca krew w żyłach opowieść się zapowiadała :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdybys, hmmmm...z jakiegos powodu zdecydowala, ze mebloscianka jest na tyle wazna w Twoim zyciu i nie chcesz sie z nia rozstawac, a biblioteka na strychu jednak Ci przeszkadza, to ja moge sie zaopiekowac...:)A tak serio, to strych masz zupelnie slusznych gabarytow, metraz niezlego mieszkania)Zycze powodzenia- w ubieglym roku walczylam z piwnica mojej matki, brrr. Jak to sie dzieje, ze homo sapiens tak sie lubi zagracac?!?

    OdpowiedzUsuń
  3. ja chcę na taki strych!!!!sprzątać, oglądać, wnosić, wynosić....

    nie zatruwaj się apokaliptycznymi wizjami- 2012 to będzie piękny rok :))) przychylności losu i dużo, dużo dobrego dla Waszej wesołej gromadki :****

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku, usciski:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Piekna biblioteczka, odpalony strych, wspanial dom, rewelacyjny blog!
    Trafilem tu niedawno, tak po nitce (blog Eli scenki) do klebka ( tuskulum) i jestem zachwycony.
    Pozdrawiam noworocznie :-)
    Andrzej

    OdpowiedzUsuń
  6. Ty, to zawsze coś odkopiesz, tudzież odkryjesz. Odwaliłaś kawał dobrej roboty i zgadzam sie z poprzedniczkami biblioteka cudna, ja cały czas szukam, bo potrzebuję takiej okrutnie. Nawet jedną już znalazłam, ale niestety chwilowo jest poza moim zasięgiem, chyba, że jakis wiejski sklep ograbię z kasy. Ma rację Chłop z tymi mydełkami, schowaj je głęboko, bo Ci zeżrą :) i co z tym barłogiem?

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciąg dalszy wyglądał tak...
    Przyszedł Chłop, gwizdnął z cicha z podziwu, po czym urwał w połowie melodii. Okazało się, że poukładałam te wszystkie pudła z książkami równiutko pod krawędzią dachu akurat w miejscu, gdzie przecieka ;-) Na razie przykryłam folią, ale być może trzeba będzie odwalić robotę jeszcze raz. To, że łatwiej jest uszczelnić w tym wypadku dach, Chłop nie wziął pod uwagę :-)

    A z barłogiem było tak... Chłop podumał. Najpierw ustalił, czyje to szmaty. Po dogłębnej analizie okazało się, że nasze. Prawdopodobnie były to kołdry z Wrocławskiego łoża. Potem podniósł lament, że nie wiadomo, gdzie to złożyć. W końcu po czasie, jaki mnie zajęło odsłonięcie powyższego kawałka strychu, barłóg przeniósł się do stodoły. Pod barłogiem nie stwierdzono zaginionego Picka. Stworzeń mniejszych nie było widać, bo panował półmrok. Nie zgodziłam się na założenie oświetlenia na czas prowadzonych przeze mnie prac. Wolę o pewnych rzeczach nie wiedzieć :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Aggie- Nie ma mowy, meblościanka dostała już wyrok, wylatuje :-)

    byazi- Rzeczywiście, strychy mają swój urok, głównie cudze. Choć i na swoim znalazłam dawno zapomniane cuda, np pamiętniki ze szkoły podstawowej :-)
    Osobiście, pomijając globalne problemy, na rok 2012 patrzę z optymizmem. Wchodzę w nowe wyzwania i realizuje nowe projekty życiowe.

    Ataner- Dziękuję i życzę wzajemnie. Buziaki :-*

    Andrzej- Witaj. Bardzo dziękuję za miłe słowa. Serdecznie zapraszam również w przyszłości :-)

    Jola- No niestety, gdybym miała kupować biblioteczkę, też byłby problem. Czasem zdarzają się cuda. Kiedyś mój Chłop wycyganił od... Cygana długo poszukiwaną bieliźniarkę. Więcej nie powiem, bo może warto zrobić o tym wpis. Było wesoło :-) Życzę Ci, aby również Tobie "z nieba spadła" biblioteczka :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Barłóg? Hmm... Ułóż w nim Iwana i, przepraszając za bałagan i opowiadziawszy o zaginionym Picku, wysyłaj uprzejmych gości, żeby Ci coś przynieśli, bo "Ty się brzydzisz pająków".


    Biblioteczka prześliczna! Faktycznie warto zrezygnowac dla niej z meblościanki :DDD
    Nie widać, qrcze, na jej zdjęciu tytułów książek, a tak lubimy pogmerać po cudzych półkach, choćby wirtualnie! :D
    Cium

    OdpowiedzUsuń
  10. Go i Rado- pająków nie, ale ćmy i motyli owszem :-)
    Dobry pomysł z tymi książkami, myślałam już kiedyś o fotkach regałów i przedstawieniu moich lektur.

    OdpowiedzUsuń
  11. ja mam taki sentyment bo w domu rodzinnym tez takowy posiadam :)))ale już ogołocony ze skarbów po babkach i prababkach...
    byłam młoda i głupia i na strychu szukałam jeno zagranicznych radiostacji i podsłuchiwałam CB-radio :))))

    OdpowiedzUsuń
  12. Piękna biblioteczka, sami będziecie ją odnawiać? takie ogromne przestrzenie strychowe prowokują do składowania w nich różnych rzeczy, potrzebnych i niepotrzebnych; a jaki mamy wpływ na ten koniec świata? będzie, co będzie; mydełka jak słodkości, schowaj je, pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Szkoda, że żadnego trupa nie było. Pomyślcie o jakimś duchu ktòry straszyłby w wietrzne noce. Taka dodatkowa atrakcja turystyczna ;)))))

    OdpowiedzUsuń
  14. Oj, tego strychu i ogromnej ilości rzeczy nieznanych to ja wam zazdroszczę ;).

    OdpowiedzUsuń
  15. byazi- :-)

    Maria z PP- Tak, sami. Podobno za wiele roboty nie wymaga, w każdym razie mniej, niż inne nasze meble i można to zrobić już w wyremontowanym gabinecie.

    Zawrócony- Duchów w Tuskulum jest już pod dostatkiem i trochę mamy ich powyżej uszu. Szwenda się jeden były właściciel-niejaki Rożek, który po nocach otwiera szafkę w poszukiwaniu flaszki :-)
    Widziano także scenę morderstwa i wleczenia trupa do piwnicy, obecnej kotłowni oraz biegającą radośnie po pokoju małą blond dziewczynkę. Jak na mój rozum, to już i tak zbyt wiele :-) Tylko, czy ktoś teraz, po tym wyznaniu, będzie chciał tu przyjechać??? :-0

    Hania- Hm... z tego co wiem, to będziesz miała wkrótce do dyspozycji większy. Pusty. Tej pustki obecnie Ci bardzo zazdroszczę :-)

    OdpowiedzUsuń
  16. Riannon, namawiam Cię bardzo do opisania przygód z duchami szerzej. I myślę, że gości Ci nie zabraknie :))

    OdpowiedzUsuń
  17. masz fajny syf - przypomina mi to mój kantorek w firmie (pokój socjalny)

    OdpowiedzUsuń
  18. Mieszkam 5 lat w domu(budowany od nowości) i już strych potrzebuje gruntownych porządków!!!

    A porządkowanie strychów w starych domach to sama przyjemność-zwłaszcza Twego(i pomimo podejrzeń obecności trupa) ;)))


    I wcale nie uważam tego za syf...jak mój poprzednik ;/
    To jest taki swojski bałagan i zapewne nikomu posiadającemu strych nie jest obcy.

    OdpowiedzUsuń
  19. Hmm.. twój krótki opis duchów sprawił, że chętnie bym kiedyś do was przyjechała na parę dni. Lubię takie tam dziwne ;).

    Ze strychami jak chcesz to możemy się zamienić, ja się nie obrażę. A pusta przestrzeń dość szybko przestanie być pusta, jak trzeba będzie klamoty z mieszkania przewieźć i gdzieś upchnąć.

    OdpowiedzUsuń
  20. YarnAndArt- Temat jest delikatny i nie jestem jeszcze gotowa tak ubrać to w słowa, aby nie wyjść na większą wariatkę, niż jestem w rzeczywistości :-)

    Admin R-O- Tak od razu z grubej rury, że syf. Ja tak poetycko podeszłam do tematu- chaos, a Ty od razu, że syf :-)

    Jaska-Dokładnie. Tak z reguły wyglądają strychy w domach. To ponoć źle ze względu na feng shui i energię w ogóle, mieć nad głową taki bałagan, ale co poradzić. Trzeba zakasać rękawy :-)

    Hania- Myślisz, że pozwalam istotom bezcielesnym straszyć mi gości? Nawet duchy wiedzą, że tu rządzi Riannon ;-) Te straszące wywaliłam na zbity ryj, została po nich energia, którą odczuwają tylko ludzie o umiejętnościach postrzegania pozazmysłowego. Reszta nie straszy, tylko się pęta tu i ówdzie. Widzą je psy.
    Co do odwiedzin, to oczywiście serdecznie zapraszamy.

    OdpowiedzUsuń
  21. no dobrze, niech będzie "twórczy chaos" :>

    a duchy, hmm, poczęstuj je wybornymi tuskulańskim trunkami (w żadnym razie sklepowymi destylatami ze zgniłków ze szczurem!) i będą poszłuszne :>

    OdpowiedzUsuń
  22. Oj Riannon wielkie dzięki, teraz już wiem, że za chaos w moim życiu odpowiedzialny jest "twórczy chaos" w dwóch pokojach na strychu :))))
    Chyba żadnych umiejętności wyczuwających duchy nie mam bo nic mnie u Was nie straszyło :(
    A metrażu strychowego zazdroszczę, tyle miejsca n skarby, których żal wyrzucić !!!

    OdpowiedzUsuń
  23. A to pewnie ten sam Rożek, który u mnie otwiera wszystkie szafki w poszukiwaniu flaszki. Pora już chyba na seans statystyczny ;)))))

    OdpowiedzUsuń
  24. Moja klawiatura żyje swoim życiem. Oczywiście chodziło o seans spirytystyczny ;)

    OdpowiedzUsuń
  25. Admin R-O- Trunki tuskulańskie stoją na szafach i wszystkie byty mają do nich dostęp ;-)

    Mirka- "Twórczy chaos" zawsze lepiej brzmi. Wszak już klasyczne księgi mówią "Na początku był chaos... " :-DDD

    Zawrócony- "Seans statystyczny", w kontekście przeliczania flaszek zużytych przez byty bezcielesne, brzmi całkiem sensownie ;-) Jakby brakowało, to jest na kogo zwalić :-)

    OdpowiedzUsuń
  26. dlaczego słowo "seans spirytystyczny" kojarzy mi się ze spirytusem?

    hmmm, czy to już alkoholizm?

    OdpowiedzUsuń
  27. Dzięki za wspomnienie! Odkryłam ostatnio małą osadę bezdomnych w lesie i teraz barłogi śnią mi się po nocach.Na zimę są tradycyjnie porzucane a właściciele przenoszą się do schroniska.Przetrząśnijcie kołderkę - jak się ociepli:D Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  28. Admin R-O- Spiritus to z łaciny "oddech". Kto raz poczuł ten chuch, zawsze będzie mu się kojarzyć :-)
    Proponuję na salonach używać zamiast frazy "libacja alkoholowa"- "seans spirytystyczny" ;-)

    Mateus- Ochrona dla dziadów wędrownych się skończyła. Barłogi wyleciały :-)

    OdpowiedzUsuń
  29. Odzywam sie tak pozno, gdyz do tej pory nie moglam pisac u Ciebie komentarzy. Dzisiaj moge, wiec szybko pisze:-)Namawiam do uzywania mydelek, nie tylko ogladania:-)

    OdpowiedzUsuń
  30. SoapBakery- na pewno je zużyję, ale nich jeszcze troszeczkę pocieszą moje oczy :-) Zapomniałam zrobić fotkę konikowi, ale jeszcze do dziś wisi na naszym stroiku-choince :-)

    OdpowiedzUsuń
  31. Od kilku dni czytałam Twój blog,z wypiekami na twarzy.Dzięki niemu przeniosłam się do innego świata,innych krajobrazów.(mieszkam w Warszawie a właściwie w dzielnicy Rembertów - skąd pochodzi twoja klamra).Oczywiście ogromnie was obydwoje podziwiam za to jak żyjecie,co robicie dla siebie i innych.Twoja pomysłowość nie zna granic! Od kilku dni "biegam" po blogach z Dolnego Sląska i bardzo się cieszę,że są tacy wspaniali ludzie jak wy, którym się chce odbudowywać i zachować coś starego. Jednoczesnie to smutne jest,że tyle lat po wojnie, kilka nowych pokoleń urodzonych na tych terenach a ciągle brak szacunku ( o miłości już nie wspomnę)dla tego miejsca.
    Kiedys (w latach 70-tych)jako studentka historii sztuki bywałam tamże na tzw.naukowych obozach i wtedy pytałam ludzi zamieszkująch te przepiekne wsie i miasteczka dlaczego nie dbają o nie - słyszałam cyt."pani to nie nasze" albo "po co? Oni tu wrócą" No cóż.
    Dlatego jeszcze raz dziękuję za to co robicie i czekam na dalsze wpisy,a może kiedyś latem uda mi się zbłądzić pod waszą "strzechę" I wszystkiego dobrego na ten rok, zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za dobre słowo :-) Oczywiście, jak lody puszczą, serdecznie zapraszamy "pod strzechę" :-D No dobrze, pod dachówkę, ale za to przedwojenną :-)

      Usuń
  32. O Boże a myślałam ,że tylko u mnie takie kwiatki na strychu. Ale chyba go nie przebijesz ,moim rządzi ma Matka,co nic nie wyrzuca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście nie chcę nikogo przebijać, tylko posprzątać wreszcie ten bałagan :-)

      Usuń
  33. Ja swój też chcę, ale to bym Matkę musiała ubezwłasnowolnić hehe. Sama się zastanawiam ,co bym tam znalazła???Problem polega głównie na tym ,że Mama ma siostrę ,mieszkającą w Stanach ,która myśli ,że my dalej w ciężkiej komunie żyjemy i kilka razy do roku wysyła nam paczki z ubraniami ,ale i stare ścierki kuchenne też się znajdą i inne niespodzianki. Matka nie chce tego wywalić ,no bo jak to? od siostry???I w efekcie lumpeks chyba bym mogła otworzyć...

    OdpowiedzUsuń
  34. ale w sumie to mnie kobieto zmotywowałaś ;-))Chyba ruszę ten strych w weekend....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieźle :-) Otwieraj lumpeks :-) Jakbyś sprzątała i znalazła stare ręczniki i prześcieradła to nie wyrzucaj. Przygarnę pod szczenięta, bo idą mi szmatki w kojczyku, jak woda. Mamy blisko do siebie, to się jakoś zgadamy na przekazanie ;-) Patrz, od razu znalazłam sposób na wysępienie czegoś :-DDD

      Usuń