O mnie

Moje zdjęcie
Kobieta wciąż zadziwiona otaczającym ją światem. Z wykształcenia archeolog, z wyboru Wolny Człowiek i Kustosz we własnym Muzeum. Z urodzenia Wrocławianka, z wyboru mieszkanka małej wsi. Na pytania miejskich kolegów: "co ty robisz do licha na tej wsi"??? odpowiada: "żyję!!!". Zawsze niepokorna i pozostanie taką do śmierci. Wyznaje w życiu maksymę: "Ludzie posłuszni żyją, aby spełniać oczekiwania innych. Nieposłuszni realizują swoje marzenia". Kobieta owa ma wciąż wiele pomysłów, które uparcie realizuje na powyższej zasadzie. Posiadaczka 2 psów i 1 Chłopa. Chce się dzielić z ludźmi swoim kawałkiem życia prowadząc Gospodarstwo Agroturystyczne, Muzeum Dwór Feillów oraz Hodowlę Psów Rasy Golden Retriever.

piątek, 21 października 2011

Gaja- tego nie było w planach.



Koniec września, Wrocław 2004 rok, Międzynarodowa Wystawa Psów Rasowych. Stoję przed wejściem na ring z Jaskrem. Za kilka minut rozpoczyna się ocena psów w naszej klasie. Lekko zalewa mnie adrenalina. I nagle zgadnijcie, kto materializuje się przede mną? Tak, oto Mamuśka we własnym majestacie. Dzierży pod pachą jakieś futro.

-I co, dopiero wchodzisz na ring? Bo my już po ocenie- mówi i potrząsa ramieniem, z którego zwisa stworzenie, niekoniecznie boskie, gdyż niemal od początku człowiek, przepraszam-hodowca, mieszał w tym swoje paluchy.

Rzucam okiem i próbuję zgadnąć, z której strony ów pies (bo to chyba był pies, skoro znalazł się na wystawie psów) ma pysk, a z której stronę mu przeciwną. Gratulując sukcesu, bo stworzenie zostało docenione przez sędziego i zasypane tytułami, wyciągam rękę, aby pogłaskać futro. Pies (bo to chyba był pies), wyczuł moje nieszczere intencje. Pokazuje garnitur zębów, zza którego rozlega się złowieszczy warkot. W tym momencie mogłabym zaliczyć pewien sukces, identyfikując strony stworzenia, ale o takich ludziach jak ja i Mamuśka mówi się, że mieszkamy w miejscu, gdzie psy dupami szczekają.

-Oj, uważaj, ona jest indywidualistka i nie lubi obcych.

Uśmiecham się głupawo i rozsądnie zmieniam temat. Zerkając kątem oka na ring, czy nadchodzi nasza kolej, roztrząsam ostatnie sukcesy wystawowe rodziców Jaskra. Ojciec zdobył BIS (Best in Show) weteranów na światowej wystawie, matka dokończyła czempionat Polski.

-E, co ty mówisz- przerywa mi brutalnie i lekceważąco Mamuśka- Szpice to są dopiero fajne psy.

A więc to jednak jest pies. Milknę zdeprymowana obserwując kurdupla zwisającego z ręki i szczerzącego do mnie złowrogo zęby. Myślę sobie- trzeba mu wybaczyć, wszak każdy wie, że małe to głupie, bo rozum blisko dupy ma.
Mojej zdegustowanej miny nie da się niczym wyjaśnić. Chcąc być jednak grzeczną, wypowiadam nieszczere, rzucone od niechcenia zdanie, które okaże się nadzwyczaj brzemienne w skutkach:

-E tam. Gdybym chciała mieć szpica, to bym sobie sprawiła czarnego.


W tym momencie zapominam o wszystkim i wchodzę na ring.
Jaskier dostaje ocenę doskonałą, co przy surowej sędzinie, takiej konkurencji i w obliczu tego, że pies ma dopiero półtora roku, jest już sukcesem. Schodzę rozluźniona wykonaniem planu minimum. I zgadnijcie, kto się koło mnie materializuje? Tak, Mamuśka w całym swoim uhonorowanym medalami majestacie.

-Załatwiłam ci czarnego szpica- rzuca od niechcenia.
-Co?- wydaje mi się, że się przesłyszałam.
-Masz czarnego szpica, przecież chciałaś- mówi Mamuśka.
-COOOO???
-Wiesz, u G. urodziły się latem czarne szpice. Po suczce, którą G. ma ode mnie. Taki jakiś nieszczęśliwy ten miot, chorowały, a teraz zbliża się zima, one w stodółce siedzą, nikt ich nie chce, trzeba je zabrać.
-Ale dlaczego ja?- jęczę.
-Przecież chciałaś czarnego szpica.
-NIE CHCIAŁAM!- tłumaczę się- Tylko mówiłam „jeśli bym chciała”, na litość boską!
-Oj marudzisz. Masz szpica za darmo.
-Ale…- próbuję coś powiedzieć i nagle słyszę głos Chłopa:
-Weźmy szpica.

Czuję się, jak Cezar na pięć minut przed śmiercią. „I ty Brutusie przeciwko mnie?”

-Chyba żartujesz- mówię zaszokowana. 
Od kiedy mój Chłop jest fanem istot, które trudno dojrzeć przy ziemi?
-Weźmy szpica- powtarza- Będzie dotrzymywał towarzystwa Jaskierkowi, kiedy nie będzie mógł pójść na wybieg do suczek.


Argument jest pozornie dobry. Odkąd zamieszkał w naszym zdominowanym przez suczki domu pies, jesteśmy cały czas terroryzowani cieczkami.
-I będzie czuł konkurencję do miski, jak mu taki mały szpic będzie się plątał pod nogami.
To był też mocny argument. Jaskier był koszmarnym niejadkiem. W dodatku usuwał się spod miski, jak tylko zobaczył którąś z suczek. Tłumaczyliśmy sobie, że jest im podległy, bo najmłodszy. Nikt nie przypuszczał, że będzie szpica szanował i również odstępował mu swoje posiłki.

-Ale co ty w ogóle do mnie mówisz?!- wybucham, bo naprawdę czuję, że tracę grunt pod nogami i kontrolę nad własnym życiem- Zdajesz sobie sprawę, że pies to odpowiedzialność, to spacery, to…- urywam, bo tekst jest nie na miejscu. Mamy w domu cztery psy. Nijak nie da się wytłumaczyć mojego sprzeciwu wobec istoty, która zagubi się w tłumie i zje tyle, co golden rozsypie.
-Przecież one ją zadepczą- wysuwam ostatni rozsądniejszy argument i milknę.

Ale sojusz Chłop- Mamuśka został już zawiązany.
-Pomyśl sobie, idzie zima, one tam marzną w stodole. Takie małe puchate biedne, niekochane stworzenia- słyszę na dwa głosy.
-I zimą będzie ci ogrzewał kolana...

No tak, kot nie spełnia się w tej roli. Po pierwsze, siedząc na kolanach drapie niemiłosiernie (według mojej koleżaki-kociary, w ten sposób kot mówi „kocham cię”. A w cholerę z taką miłością!), a po drugie, kot nie może przebywać w mieszkaniu, bo Chłop ma alergię.

-Nie ma mowy, dajcie mi spokój!- odwracam się na pięcie i sobie idę. Cieszę się, że nigdy nie miałam kłopotów z asertywnością.

Mijają dni. Październik. Za oknem robi się coraz większa szaruga i plucha. Nie mogę przestać myśleć o „małych, puchatych, biednych, niekochanych, stworzeniach”. Co drugi dzień odbieram telefon od Mamuśki: „mam ci przywieźć szpica?” Zaczynam się łamać. Moją asertywność trafia szlag.

-Ale pieska dobrze? Nie chcę mieć jeszcze jednej suczki, bo przy Jaskrze oszaleję.
-Są tylko trzy suczki. Suczki są lepsze. Małe pieski często obsikują kąty, szczególnie w obecności drugiego psa.

Załamka, no dobrze, przecież i tak ją wysterylizuję.
-W takim razie niech mama wybierze mi najbrzydszą i najbardziej biedną, taką już zupełnie najgorszą suczkę z miotu, której nikt nie zechciałby kupić.

A jednak daliśmy się skusić wystawie :-)


Nie będę hodować szpiców, nie chcę odbierać komuś szansy nabycia wystawowego psa, dostaję go przecież darmo.
-Dobrze, dobrze- mówi Mamuśka, a ja mam niejasne wrażenie, że nie dostosuje się do mojej prośby.

I tak w połowie października 2004 roku, zostałam właścicielką psa (o ile to jest pies) rasy szpic mały, kolorowy klasyczny, płci żeńskiej, koloru czarnego o imieniu Gaja. Jest to jedyny pies w naszym domu, który ma identyczne imię rodowodowe i domowe. O ile jest to pies.





Odmian szpiców niemieckich jest cała masa. Równie zawiłe są sprawy, w jaki sposób można je krzyżować ze sobą. Prawdopodobnie kiedyś poświęcę temu osobny wpis na blogu hodowlanym. O Gai powiem tylko, że fraza „kolorowy klasyczny” dotyczy tylko szpiców o umaszczeniu czarnym i brązowym. Reszta małych szpiców o innych umaszczeniach (w tym owo rude stworzenie Mamuśki) należy do rasy „kolorowy współczesny” Tych ras nie można ze sobą legalnie krzyżować. Podejrzewam, że niektórzy hodowcy mogą mieć to w nosie, bo co rusz pokazują się na wystawach wymyślniejsze łaciate szpice. Ale to dygresja. 
Wracam do Gai. Gaja ma brązowego ojca i czarną matkę. „Gen czarny” jest dominujący, ale latem pojawiają się na jej przedpiersiu brązowe refleksy.

-Brązowe szpice są bardzo rzadkie i poszukiwane- tłumaczy Mamuśka znaną mi prostą zasadę dziedziczenia.- Pokryjesz ją brązowym szpicem albo czarnym z "brązowym genem" i będziesz miała jakiś procent brązowego potomstwa.

O nie- myślę, ale nie wypowiadam tego na głos. Na pewno nie będę rozmnażać psów, które hodowca rozdaje za darmo. To brak szacunku dla własnej pracy. Nie zamierzam też rozmieniać się na drobne i hodować rasy, na której się nie znam. Poza tym, skąd do licha wezmę w Polsce brązowego szpica? Ze zgrozą notuję w pamięci, że przy małych rasach hodowcy bardzo często robią chów wsobny i kryją córki ojcami, siostry braćmi, etc. To nie dla mnie, niech się inni w to bawią.
-Mhm, Mhm...- potakuję.

Jak tylko Gaja oswoiła się z nowym otoczeniem, zanim jeszcze obrosła dorosłym futrem, została wysterylizowana. I szlag trafił "brązowy gen".
Zdjęcia powyżej i to poniżej przedstawiają pięciomiesięcznego szpica, który stracił już szczenięcy puch i powoli obrasta włosem dorosłym. Taką właśnie zobaczyłam ją po raz pierwszy.


Ten mały brzdąc, jak podejrzewaliśmy, nie wzbudził żadnego zainteresowania suczek, natomiast Jaskier, który był jeszcze młody i skłonny do szalonych, szczenięcych zabaw, potraktował ją, jak żywą, interaktywną zabawkę. No, chciał potraktować, bo Gaja zrobiła mu taką awanturę, że pies do dziś omija szpica szerokim łukiem i dopiero po kilku latach możliwy był taki obrazek. Oba psy na jednej wersalce obok siebie:

o ile ta czarna plama jest psem :-)


Ale na początku wyglądało to, jak powyżej.

Jeśli chodzi o suczki goldenki, to nie ma żadnego tematu. Tak, jakby należały one do rzeczywistości równoległej. Te światy się nie przenikają, co znów stawia pod znakiem zapytania przynależność Gai do gatunku "pies".

Hm... jaką naiwnością się wykazałam myśląc, że Istota Zwana Szumnie Psem zgubi się w tłumie i będzie jadła, co golden upuści. Skończyło się na tym, że stała się moim małym oczkiem w głowie. Karmę ma kupowaną specjalnie dla siebie (głownie je kocią, bo smaczniejsza), trzeba mieć oczy dookoła głowy, aby na Gajce nie usiąść lub jej nie przydepnąć. Trzy lata chodziła wyłącznie na smyczy i przebywała w zamkniętych pomieszczeniach, aż zyskaliśmy pewność, że nie ucieknie, nie zgubi się w trawie i na polu, nie utopi w oczku wodnym, a jak wyjdzie poza obręb podwórka, to niewątpliwie wróci. Już na samym początku trzeba było obić siatką drewniany płot, gdyż Gaja przeskakiwała przez otwory, stworzone przez ułożone w skos szczeble. Do dziś nie jestem w stanie uszczelnić wszystkich dziur. Gaja, pomijając sierść, jest taka malutka, że wyjdzie byle szczeliną, a takich w starym płocie nie brakuje.

Daliśmy się początkowo skusić wystawom, nawet Gaja zdobyła dwa złote medale i ma dwa tytuły Zwycięzcy Młodzieży. Prawda jest jednak taka, że Gaja pełniła funkcję jedynie pieska domowego, naszej maskotki, a prestiż wystawowy miały przynosić nam goldeny- rasa, którą traktujemy poważnie.


zbliżenie :-)


W miarę upływu czasu okazało się, że Gaja ma nieco zły w gatunku włos. Zamiast twardej okrywy wierzchniej, jej włos jest miękki, jak podszerstek. Ma to wiele konsekwencji- trzeba ją pielęgnować i wyczesywać. Szpiców się nie czesze, lub robi to rzadko, ponieważ wyrywa się w ten sposób unoszący włos wierzchni podszerstek. Zamiast więc okrągłej kuli, mamy w domu przyklapniętego, ale nie mniej uroczego pieska. Wolę usunąć podszerstek, niż oglądać filce na jej sierści.



cwaniara sama wskoczyła na stół, ale to jeszcze nic, bo potrafi i tu:


Pewnego dnia Mamuśka poradziła nam:
- Obstrzyżcie szpica na krótko. Następna sierść powinna odrosnąć już prawidłowa.

Skutkiem tej rady w jednym letnim sezonie mieliśmy stworzenie, które do niczego nie było podobne.






Sierść odrosła identyczna, jak była, czyli nadal właściwa bardziej rasom ozdobnym, niż pierwotnym, a my nigdy więcej nie zrobimy ani sobie, ani Gai tej krzywdy. Toż to było pośmiewisko, nie pies :-) A tak poważnie- istotą Gai jest włos. Po jego usunięciu, czuliśmy, że mamy jakiegoś innego psa w domu.

Gaja ma blisko do ziemi, zatem częściej niż reszta piesków jest kąpana. Wygląda wtedy zjawiskowo:






A po kąpieli tak:


Jak wszystkie szpice, Gaja strasznie szczeka i robi wokół siebie dużo szumu. To i tak nic, w porównaniu z innymi szpicami. Wychowała się  u nas pośród goldenów, obserwowała ich relacje z ludźmi. Mimo początkowej nieufności, która jest właściwa szpicom, szuka kontaktu z ludźmi przewijającymi się przez nasz dom i często ląduje u nich na kolanach. Ma swoje sympatie i antypatie. Nie zawsze toleruje mężczyzn. Nienawidzi naszego sąsiada. Może chodzi o zapach. Nie znam jej historii z początkowych pięciu miesięcy życia, ale zawsze była bardzo ostrożna, płochliwa i pierwszą reakcją na czyjeś gwałtowne ruchy jest ucieczka. Nawet ja nie jestem w stanie jej podnieść, kiedy zbyt szybko wyciągnę do niej ręce. 
Gaja zastępuje naszego kota nie tylko w wygrzewaniu moich kolan, ale również w łapaniu myszy. Niestety, te myszy potem przynosi mi pod fotel w sypialni.

Gaja stanowi terapię dla ludzi, którzy nie lubią małych piesków. Już niejeden przekonał się, że to tylko uprzedzenia i że nie każdy mały piesek jest wredny. Choć Gaja potrafi mało zachęcająco przywitać niektórych gości, nigdy nie zdarzyło się jej użyć zębów. Do nóg doskakuje łapkami, jakby chciała odepchnąć intruza. 

Gaja jest dla nas systemem wczesnego ostrzegania. Nie potrzebujemy dzwonka. Kiedy ktoś podchodzi pod płot, włącza się mały "czarny alarm". Jak to dobrze, że koło nas rzadko ktoś przechodzi, bo mieszkamy na odludziu. W innym przypadku zaliczylibyśmy obłęd.  Gajce zdarzają się falstarty i błędy, bo oszczekuje nie tylko ludzi, ale i zwierzęta podchodzące pod dom, a czasem jedynie poruszające się wiatrem krzaczki.  Z resztą, kto ją tam wie, co ona widzi. Tuskulum jest pełne niewyjaśnionych zjawisk :-)

Podczas ćwiczeń do konkurencji młodego prezentera

Taka jest w skrócie nasza Gaja. Parę słów o niej, z innej perspektywy, możecie przeczytać również u nas na poświęconej jej podstronie naszego gospodarstwa:


31 komentarzy:

  1. Strasznie śmieszna jest Gajka podstrzyżona, w ogóle jest śmieszna i zabawna i bardzo miła, choć w inny sposób niż goldeny. Ale myślę, że bez niej Tuskulum nie byłoby takie jaki jest - ona tam pasuje i już. Zresztą ktoś musi tego Waszego gospodarstwa pilnować...

    A właśnie - jeśli brać pod uwagę tę cechę psiej rodziny, jaką jest stróżowanie i alarmowanie, to Gaja jak najbardziej PSEM jest, nad goldenami natomiast trzeba by się poważnie zastanowić ;)

    Świetnie napisany post! Pozdrawiam Was :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna historia! I niech ktoś powie, że psy nie maja osobowości!
    Taka malutka, a jako jedyna jest psem pracujący i gospodarskim! Pilnuje obejścia:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Buziaki i porcja czochrania specjalnie dla Gajki;-)
    Pozdrawiam cieplutko!!!
    Ps.odnośnie zdjęcia w kąpieli - cóż za talia, pozazdrościć ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham takie opowieści:))) Gaja cudna nie tylko w kąpieli;)
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak to napisałaś, że chyba następnym psem u mnie będzie szpic.........
    O rany, a po moim spanielu już miało nic nie nadejść. Póki co Bajtek tryska zdrowiem, ale tak sobie już dawno ułożyłam w głowie plan nie posiadania psa.
    Przewróciłaś mi w głowie tym postem!
    Szpic to był mój pierwszy pies, ale nie znam go bo był w domu pół roku. Moja Mama dostała go gdy ja miałam 3 miesiące. Nie dała sobie rady i znalazł drugi dom u ciotki :)

    OdpowiedzUsuń
  6. o matko Gajka juz skradla czesc malenka mojego sreca bo oczywiscie nalezy do innej pieknej istoty.;)))))))). i jak na nia patrze to widze jakby moja ksiezniczke .bez wlosow to nie ten pies. ale zachowanie ma podobne pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. YarnAndArt- No, niby tak, ale ja przyzwyczajona do charakteru goldenów, spoglądam czasem na drącą ryja Gajkę bez zrozumienia dla jej natury. Szczególnie, jak mi gości straszy :-)
    Masz rację. Tuskulum bez Gai byłoby niepełne.

    byazi- :-*

    ewkiki- to prawda, goldeny to lenie, chociaż, jak Gajka daje sygnał i zaczyna się rozdziawiać, niektóre podnoszą łaskawie głowy i się przyłączają. Kształtowanie charakterów jest więc obustronne.

    Kontrolerka- dziękuję, ależ ją wczoraj wyczochrałam w intencji tego wpisu :-)

    Sunsette- dzięki :-*

    Kankanka- Jest ogromna różnica pomiędzy posiadaniem jednego psa, a nie posiadaniem żadnego. Ale już niewielka, czy ma się cztery psy, czy pięć :-) Jeśli nie jesteś zafiksowana na konkretną rasę (ja jestem na goldeny)to szpic jest rzeczywiście fajnym wyborem, bo to wygodny pies. Jedyna wada, jak dla mnie, to koszmarne szczekanie. Doceniam użytkowość szpiców, jako stróżów, ale w mieście, gdzie bodźców jest cała masa, chyba bym oszalała. Inna sprawa, że na pewno można się przyłożyć do tematu i nauczyć się kontrolować owe zachowania.

    majowababcia- dziękuję :-*

    OdpowiedzUsuń
  8. Mimo ostrzeżenia przed szczekaniem nie zrażona jestem dalej :))))

    Oby Gaja przynosiła Ci wielką radość.
    Tak po cichu to się w niej zakochałam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Kankanka- O, to fajnie :-) W sumie każdemu, kto myśli o małym piesku polecam szpice, bo to są najmądrzejsze i najbardziej praktyczne stworzonka. Wpatrzone w swoją rodzinę, jak w obrazek :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Noooo, takie uwielbienie psie uwielbiam! Między innymi chce się psa dla takich przeżyć!

    Dawniej miałam duże psy (niemieckiego i belgijskiego owczarka) stale twierdzę, że najpojętniejsze, ale schody są dla nich zabójcze, a małego szpica to se można jako etolę powiesić na grzbiecie i znieść :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Śliczna ci ona, a Ty kobieto bez serca przyjąć jej nie chciałaś :) Nasze suczki też nie traktują małych piesków powaznie, ja się bałam, że będą je połykać, a one chyba myślą, że to maskotki jakieś i olewają je zupełnie. Na jednym zdjęciu, tym ostrzyżonym Gaja wygląda nie jak "nie wiadomo co", wygląda jak malutkie jagniątko :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Kankanka- Dlatego właśnie uważam, że fraza "wygodny pies" bardzo do niego pasuje. Pod pachę i do przodu. W każdej sytuacji :-)

    Jola- no tak, wiedziałam. Mamy w domu czarną owcę :-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Właśnie mi Go powiedziała, że jest u Ciebie nowy wpis "o szpicu". Heh, myślałem "łajka"? Jakiś inny samojed? P"Lecę", patrzę na zdjęcia a tu takie "cóś". W pierwszej chwili nie skojarzyłem. :D
    "Świat jest bogaty w formy"
    Pogłaskaj od nas.
    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  14. Rado- sama grupa 5 (czyli szpice i rasy pierwotne) jest bogata w formy, a co dopiero świat ;-)

    OdpowiedzUsuń
  15. coś takiego bym za jakiś czas kupił dziecku, byle piesek był towarzyski, rodzinny i bez agresji

    no, mógłby robić za system alarmowy i intruza oszczekać

    OdpowiedzUsuń
  16. Admin, R-O blog. Posłuchaj psiarza (Riannon na pewno napisze Ci to samo) dziecku można kupować najwyżej PLUSZAKI. PZdr.

    OdpowiedzUsuń
  17. Admin R-O- To prawda. Pies nie jest zabawką, nie kupuje się go dziecku. Możecie nabyć psa dla siebie biorąc pod uwagę wiek i preferencje dziecka, ale nie dla dziecka. Dziecko się psem nie zajmie, nie wyjdzie z nim na siku, wreszcie... znudzi się nim po tygodniu.
    Jeśli chodzi o szpice, to trzeba uważać, gdyż jest to rasa bardzo pamiętliwa. Jeśli dziecko będzie dręczyć psa, albo raz zrobi mu coś dotkliwego, co pies zapamięta, dziecko może być kąsane. Nie wiem, jak to jest w przypadku dzieci, bo nigdy nie widziałam funkcjonujących szpiców razem z dziećmi, ale kiedy mieszkałam z teściową i jej szpicami, to mnie te szpice w ogóle nie uważały. Kiedy wchodziłam do jej pokoju, rzucały się na mnie, jak na wroga ;-)
    Mam jednego swojego kochanego szpica, ale nie czuję do końca tej rasy, po prostu się na nich nie znam, aby powiedzieć, czy to dobry wybór dla rodziny z malutkim dzieckiem. Zapytam jeszcze Chłopa, jak jemu żyło się w dzieciństwie ze szpicami Mamuśki :-)

    OdpowiedzUsuń
  18. nie jestem fantastą - wiem że wysrywanie pupilka, karmienie i inne przyjemności i tak spadną na moje barki

    ale jednak pies w domu to dla dziecka jakieś życie i radość

    OdpowiedzUsuń
  19. Admin R-O- Ale starannie wybierz rasę, bo nie wiem, czy udźwigniesz szpica psychicznie. Mój Chłop nie chciał pokazywać się ze szpicem, który kojarzy się ze starszymi, nobliwymi paniami, w mieście. Jak prosiłam go, aby zaczekał z psiakiem pod sklepem, to robił wszystko, aby szpica schować (pod pachą, za nogami, etc...) Strasznie przy tym cierpiał, bo uważał, że wygląda ze szpicem pedalsko :-) Kiedyś zostawiłam ich pod spożywczym, wychodzę, a tam obok Chłopa wianuszek babek od lat 4 do 94! Wszystkie ciumciają, ochy, achy... Od tamtej pory Chłop sam się naprasza i paraduje ze szpicem pod pachą, kiedy tylko jest okazja. Ja uważam, że to niesprawiedliwe. Kiedy ja czekam pod sklepem ze szpicem, żaden facet się nie ogląda :-)))

    OdpowiedzUsuń
  20. Eee tam pedalsko, jak się komuś nie spodoba to niech mi podejdzie, skomentuje i zaliczy op***ol za głupotę, a jak będzie mało to w ryj. Niektórym logika nie trafia.

    Zanim wybiorę rasę na 100% skonsultuję się ze specjalistami (tzn. na pewno pozawracam ci 4 litery). Ostatnio ktoś tam Kobietę namawiał na białego teriera...

    ale jeszcze nie teraz

    OdpowiedzUsuń
  21. z resztą popatrz sobie na pieska Barrego Kaulera

    to jest wielki macho w świecie informatycznym

    http://www.puppylinux.com/amy/index.html

    chłop z jajami jak beton

    a pedalstwo to np. wynik ostatnich wyborów w kraju, a nie sympatyczne psiaki

    OdpowiedzUsuń
  22. Admin R-O- masz oczywiście na myśli wybór Agenta Tomka do sejmu :-) Całkowicie się z Tobą zgadzam :-)
    Niestety, nie znam Kaulera, ale też widziałam niejednego "macho" z tego typu pieskami i uważam, że to bardzo sexy ;-)

    OdpowiedzUsuń
  23. ja się już może na temat polityki nie wypowiadam, bo posypią się z mojej strony słowa na k... i ch..., czego wolałbym uniknąć na tak sympatycznym blogu

    co do typu macho - to ja sam decyduję co jest dla mnie męskie, a co nie

    z resztą to się ma, albo nie ma

    taki Kuba Wojewódzki mógłby się pojawić na mieście z wypasionym amstaffem a i tak będzie wiadomo że to homo i dewiant

    pewnych rzeczy nie ukryjesz

    OdpowiedzUsuń
  24. Admin R-O- Mam swoją teorię na temat facetów z wypasionymi amstaffami. Muszą być bardzo niepewni swojej męskości, skoro podpierają się bojową rasą. Nie mówię tu o miłośnikach tych ras, tylko o bezmózgich typach terroryzujących osiedla przy pomocy swoich "psów morderców". Bez psa tacy panowie są "ciency w uszach".

    OdpowiedzUsuń
  25. P.S. Bardzo lubię Kubę Wojewódzkiego i jego liczne dewiacje :-))) Kiedyś rozwinę ten temat ;-)

    OdpowiedzUsuń
  26. Tolerowałem tego geja ekscentryka do czasu sławnego wkładania przez niego polskich flag w psie kupy.

    Od tego czasu jest dla mnie zerem. Tzn. poniżej zera.

    OdpowiedzUsuń
  27. Riannon, nie przeszkadza mi zupełnie wygląd psa, dla mnie zawsze jest przyjacielem, a psy stają się mordercami, bo tak wychowują je ich durni właściciele. "Pomysłowość" ludzka nie zna granic, znałam takiego, który swojemu psu w klacie dawał miskę z jedzeniem i zaraz zabierał, a potem walił metalowym prętem po niej, bo żeby pies był groźny. A kiedy pies był naprawdę groźny, to chciał go uśpić, bo za "groźny", jego bym do tej klaty, nie jest już moim znajomym, a Twoja malota jest prawdziwą pięknością, pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  28. Admin R-O- Rozumiem Cię, aczkolwiek uważam, że politycy na co dzień bardziej hańbią nasz kraj swoją obecnością i działaniem, niż jeden rzeczywiście żałosny żart satyryka, za który nawiasem mówiąc, telewizja TVN dostała prawomocny wyrok. Odbiór tego, to kwestia wrażliwości, mnie ni ziębi, ni grzeje. Jeśli się kogoś nie lubi, to każda jego czynność urasta do hiper rozmiarów. Ja nie lubię np Edyty Górniak i każde jej słowo, czyn czy gest okraszam w domowych pieleszach podobnymi słowy, co Ty wyżej względem KW, tylko rodzaj na żeński zmieniam. :-) Tak to działa. Bardziej niż brak patriotyzmu przeraża mnie ludzka głupota i tylko ona jest w stanie wyprowadzić mnie na tyle z równowagi, że mogę sobie publicznie ulżyć i zelżyć :-)

    Maria z PP- Dziękuję w imieniu Gai za "piękność" :-* Tak, to niewątpliwie najpiękniejszy pies we wsi :-D Co do "pomysłowości" w wychowaniu psów, to niestety, jest bardzo wiele takich przypadków i takie zachowania są nagminne. Na szczęście coraz więcej się o tym mówi. I o ludzkim bestialstwie i o metodach wychowywania psów.

    OdpowiedzUsuń
  29. A'propos groźnych psów i ludzi. Rozmawiałem kiedyś z Facetem, który chodził z przepiękną dobermanką. Od słowa do słowa zgadało się, że też ma hodowlę. Kiedy spytałem o mioty powiedział, że nie ma i nie będzie miał bo "nie będzie sprzedawał cymbałom potencjalnie groźnych psów".
    Jak dla mnie czapka z głowy i pełen szacunek.
    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  30. Go i Rado- przykład bardzo rzadkiej odpowiedzialności za to, co się powołuje do życia.

    OdpowiedzUsuń