O mnie

Moje zdjęcie
Kobieta wciąż zadziwiona otaczającym ją światem. Z wykształcenia archeolog, z wyboru Wolny Człowiek i Kustosz we własnym Muzeum. Z urodzenia Wrocławianka, z wyboru mieszkanka małej wsi. Na pytania miejskich kolegów: "co ty robisz do licha na tej wsi"??? odpowiada: "żyję!!!". Zawsze niepokorna i pozostanie taką do śmierci. Wyznaje w życiu maksymę: "Ludzie posłuszni żyją, aby spełniać oczekiwania innych. Nieposłuszni realizują swoje marzenia". Kobieta owa ma wciąż wiele pomysłów, które uparcie realizuje na powyższej zasadzie. Posiadaczka 2 psów i 1 Chłopa. Chce się dzielić z ludźmi swoim kawałkiem życia prowadząc Gospodarstwo Agroturystyczne, Muzeum Dwór Feillów oraz Hodowlę Psów Rasy Golden Retriever.

piątek, 27 grudnia 2013

Słowiańskie grodziska na Pogórzu Izerskim.

Bardzo mnie ucieszyły prognozy pogody zapowiadane na Święta Bożego Narodzenia. Mam jeszcze świeżo w pamięci pokrywę śniegu zalegającą w kwietniu tego roku. Nie życzyłam sobie tym razem „białych świąt”. Zapewne śniegiem się jeszcze nacieszymy w nadchodzących tygodniach, tymczasem postanowiłam skorzystać z wiosennej aury i nie paść brzucha przy stole, choć narobiłam smakołyków, ale ruszyć w teren. Chłopa nie trzeba było długo namawiać, ponieważ zaproponowałam wypad na słowiańskie grodziska w okolicach Zgorzelca. Nasze dni/tygodnie/miesiące na Pogórzu Izerskim są policzone, a tam nas jeszcze nie było.

Po obfitym świątecznym śniadaniu, spakowałam do torby piernik i termos z kawą, i ruszyliśmy do Zawidowa, gdzie na Kociej Górze, stał w czasach przedchrześcijańskich słowiański gródek, należący do Marchii Miśnieńskiej. W ogólnodostępnych publikacjach niewiele wiadomo o zabytkach, które ewentualnie pozyskano w trakcie badań archeologicznych, a karty które otrzymaliśmy od konserwatora zabytków nie obejmują już tego terenu. Mogę jedynie pokazać opublikowany w Słowniku Geografii Turystycznej Sudetów szkic obiektu.


Zanim pokażę Wam, co zostało po dawnych słowiańskich mieszkańcach tej części Pogórza Izerskiego, warto zapoznać się z krótkim rysem osadnictwa na tym terenie od zarania dziejów, obejmującym czasy przedchrześcijańskie. Temat został przeze mnie opracowany na potrzeby projektu „Odkryj dziedzictwo Pogórza Izerskiego”, który nie dojdzie do skutku, ponieważ się wyprowadzamy. Warunkiem otrzymania pomocy, związanej z realizacją projektu, jest utrzymanie naszego muzeum przez pięć lat w tym samym miejscu. W obecnej sytuacji nie wchodzi to w rachubę, szkoda jednak, aby moja praca się zmarnowała.

Północna część Pogórza Izerskiego była w pradziejach zasiedlana przez grupy osadników nie związanych na stałe z jednym miejscem zamieszkania. W okresie mezolitu, tj.10 tys. lat p.n.e, kiedy ostatni lodowiec na dobre wycofał się na daleką północ, teren porosły bujne lasy, które były gęsto poprzecinane ciekami wodnymi. Sprzyjało to penetracji tego obszaru przez ludzi, którzy zajmowali się głównie myślistwem i zbieractwem. Las, w którym zwierzyny i dzikich owoców było pod dostatkiem,  karmił i dawał ich schronienie. Kiedy zasobów brakowało, grupy złożone ze spokrewnionych ze sobą osób, przemieszczały się dalej w poszukiwaniu pożywienia. Ślady tego typu aktywności, w postaci pozostawionych drobnych narzędzi i odłupków, archeolodzy odnaleźli na piaszczystych wydmach brzegów Nysy Łużyckiej w okolicy Zgorzelca, Łagowa, Koźlic i Sieniawki i Kwisy (Osieczów) oraz ich mniejszych dopływów. Niedostępność terenu ze względu na wszechobecne bory i bagniska, a od południa góry, była przyczyną tego, iż nie docierały tu nowinki ze świata. Dopiero u schyłku młodszej epoki kamienia, neolitu, nowy model kulturowy, który zaszczepili ludzie przybyli z południa Europy, z obszarów naddunajskich, związany z osiadłym trybem życia, rolnictwem i pasterstwem powoli upowszechniał się na północy Pogórza Izerskiego. Kilka setek lat później i on odszedł w zapomnienie, wraz z przybyszami z południowego- wschodu Europy, którzy prawdopodobnie, najpierw jako najeźdźcy, później asymilujący się z tubylcami osadnicy, wprowadzili nowy model kulturowy. Nowi przybysze przywieźli ze sobą nieznany wcześniej materiał, który gwarantował skok cywilizacyjny- brąz- stop miedzi i cyny. W ciągu kilku setek lat rozpowszechnił się inny niż do tej pory system wierzeń,  który możemy obserwować badając cmentarzyska z tamtego okresu.
Na bazie tych zjawisk od 1300 r p.n.e formowała się tzw. kultura łużycka (nie mająca nic wspólnego ze słowiańskimi plemionami Serbołużyczan), która należała do wielkiego wspólnego kręgu kultur pól popielnicowych. Była to pierwsza z obserwowanych w materiale archeologicznym unifikacja na skalę europejską. Charakteryzowała się ciałopalnym obrządkiem pogrzebowym umieszczanym pod kurhanem. Przez kilka setek lat panowała stabilizacja i dobrobyt, który osiągnął swoje apogeum w okresie zwanym halsztackim, kiedy upowszechnił się nowy metal- żelazo. Czasy te związane są z wpływami celtyckimi z zachodu kontynentu, które nie ominęły również interesującego nas terenu. W tym okresie nastąpił znaczny wzrost demograficzny. Pogórze Izerskie nadal stanowiło wysunięte od głównych centrów cywilizacyjnych rubieże. Plemiona reprezentujące kulturę łużycką trzymały się terenów, które były już zasiedlone we wcześniejszych czasach. Na Pogórzu Izerskim są to wciąż jego północne terytoria oraz okolice Zgorzelca i Lwówka Śląskiego. W Płakowicach archeolodzy dopatrzyli się wałów kamiennych z okresu kultury łużyckiej, które zinterpretowali, jako związane z obiektem kultowym. W tej miejscowości znajduje się również cmentarzysko kultury łużyckiej odkryte w 1927 roku przez niemieckich archeologów.

W VI wieku p.n.e. wraz z najazdami Scytów, nadeszły trudne czasy. W ciągu następnych kilkuset lat obserwuje się powolny upadek i zubożenie mieszkańców. Na tych terenach pojawiają się przejściowo plemiona zarówno germańskie, jak i celtyckie. Prawdopodobnie na skutek ciągłego zagrożenia ze strony koczowniczych plemion z południowego wschodu oraz mobilizacją plemion germańskich w walkach z Rzymianami, następuje wyludnienie w całej Europie Środkowej. Sytuacja zmienia się wraz z początkiem V wieku naszej ery, kiedy pod naporem następnych pokoleń koczowników- tym razem Hunów- na teren dorzecza Nysy Łużyckiej i Kwisy przybywają plemiona Serbów. Serbowie Łużyccy będą tworzyć historię tych ziem przez wiele następnych stuleci.

Pierwsze zmianki o plemionach zwanych Serboi  pojawiły się w relacji Pliniusza Starszego w I w. n.e, który lokował ich w okolicach Morza Czarnego. Mieli przynależeć do ludów indo-irańskich, koczowniczo-pasterskich, spokrewnionych z Persami i Scytami. Nie utożsamia się ich z plemionami słowiańskimi. Na początku V wieku rzymski pisarz Wibiusz Sekwester umiejscawiał Serbów na lewym brzegu Łaby. Prawy brzeg w tym czasie zamieszkiwali germańscy Swebowie. 
Słowianie zasiedlali teren Europy środkowej dopiero od początku VI wieku. Dziś, ze względu na zróżnicowany materiał archeologiczny Serbów i Słowian z V i VI wieku, przypuszcza się, że ci ostatni zasymilowali się z Serbami z czasem przejmując od nich nazwę, lecz zachowując swój język i obyczaje. Na Pogórzu Izerskim udokumentowana jest w materialne archeologicznym obecność trzech serbskich plemion. Najliczniejsi z nich to Łużyczanie, zajmujący teren od Łaby, aż po rzekę Bóbr oraz mniej liczni Bieżuńczanie (Bieśniczanie) w dorzeczu Nysy Łużyckiej rozlokowani w okolicach Zgorzelca, którzy na początku X wieku zostali wchłonięci przez liczniejsze i potężniejsze plemię Milczan. Z Bieżuńczanami archeolodzy łączą odkryte słowiańskie centra osadnicze w Białogórzu, Niedowie, Sulikowie, Tylicach, Pieńsku oraz oczywiście na górze Bieśnica (Landeskrone) po niemieckiej stronie Zgorzelca. Na temat kurhanów i grodziska w Białogórzu pisałam obszernie w tym miejscu.

W tym okresie, aż do XIII wieku większa część Pogórza Izerskiego była porośnięta niedostępną, gęstą puszczą i pozostała niezamieszkała. Sytuacja zaczęła się zmieniać, kiedy uznany dziś za jednego z najwybitniejszych Piastów Śląskich Henryk I Brodaty, na początku XIII wieku, kierowany przyczynami ekonomiczno-gospodarczymi, zezwolił na osiedlenie się w rejonach sudeckich osadników z zachodu. Ale to jest temat na inne opracowanie.


W pierwszy dzień Świąt ruszyliśmy na poszukiwanie śladów osadnictwa słowiańskich Bieżuńczan i trafiliśmy najpierw do Starego Zawidowa. Zaparkowaliśmy auto pod kościołem i udaliśmy się na poszukiwania wzniesienia, na którym przed wiekami, stał ważny obiekt określany w literaturze, jako zamek. W rzeczywistości była to zapewne drewniana wieża mieszkalna, która pełnić mogła też funkcje obserwacyjne i obronne, gdyż teren, na którym się wznosiła, odznacza się właściwymi do tego celu walorami. W odnalezieniu Kociej Góry pomógł nam mieszkaniec Zawidowa. Okazało się, że górka znajdowała się tuż za kościołem. Wizyty na następnych grodziskach jasno pokazały, że pierwsi koloniści z chrześcijańskiego centrum kulturowego, na tych terenach lokowali najważniejszą budowlę-kościół tuż przy słowiańskiej wiosce. W tamtym rejonie, zupełnie odmiennie niż w dorzeczu Kwisy, nowi osadnicy zasiedlali teren i wioski już istniejące, asymilując się w sposób mniej lub bardziej pokojowy z autochtonami.





Po wejściu na górkę okazało się, że roztacza się stamtąd widok na ogromną połać terenu. Wejście od drugiej strony jest niemożliwe z powodu zarówno płynącej u stóp wzniesienia rzeczki, jak i stromizny. Po zrobieniu fotografii, wrócilismy do auta i udaliśmy się opłotkami do Niedowa nad rzekę Witkę.

Grodzisko w Niedowie spodobało mi się z tego powodu, iż było oznaczone i opisane.




Według przeprowadzonych badań osadnictwo na Górze Słowiańskiej trwało od IX do XI wieku, a gród mógł być bardzo ważnym centrum Bieżuńczan. Odnaleziono tu bardzo spektakularne artefakty, jak na owe czasy. Mnogość tkackich przęślików, igły szewskie, mogą świadczyć o istniejącym tutaj rozwinietym centrum rekodzielniczym. Świadectwem bogactwa mieszkańców są liczne metalowe wyroby, takie jak sprzączki, czy uchwyty i okucia do narzędzi gospodarskich oraz przedmioty zbytku, takie jak kości do gry, czy paciorki z karneolu. Znalezione i przedstawione wyżej na zdjęciu militaria świadczą o rozwinietych kontaktach z cywilizacją zachodniej i południowej Europy.

Co mnie zasmuciło to fakt, że grodzisko zdewastowane zostało najpierw przez energetykę, jakby nie można było sobie tych słupów inaczej pociągnąć.



A teraz jest dewastowane przez crossowców, którzy urządzili sobie tam tor przeszkód.


I kilka widoków na majdan i z majdanu.







Następne grodzisko, w Tylicach na Winnej Górze, bardzo nas rozczarowało. Nie zajrzałam wcześniej do literatury i nie wiedziałam, że zostało całkowicie zniszczone podczas wydobycia bazaltu w późniejszych wiekach. Kiedy wspinałam się po prawie pionowej ścianie (na czworakach!) miałam nadzieję ujrzeć spektakularny widok. Tymczasem zobaczyłam ogromną, kilkudziesięciometrową dziurę pod spodem.

Na zdjęciach tego tak nie widać, ale te wzniesienia sa naprawdę wysokie i strome.

Początkowo myśleliśmy, że stoimy na wale, 
jednak po drugiej jego stronie ziała ogromna dziura-wybierzysko.


Wszechobecne w tamtejszych lasach śmieci.



Zanim grodzisko zniknęło i zostało wykreślone z rejestru zabytków, archeolodzy znaleźli tam znaczne ilości ceramiki oraz świadectwa istnienia hutnictwa żelaza. Cóż, wielka szkoda. Miejscowość straciła szansę na stanie się ciekawym pod względem turystycznym miejscem.

Ruszyliśmy do Sulikowa, gdzie na Górze Zamkowej, podobnie, jak w Starym Zawidowie, miał znajdować się niewielki drewniany słowiański gródek obronny. Zachowały się fragmenty wałów. Znów nie znalazłam żadnych informacji w litaraturze na temat znalezisk archeologicznych z tamtego terenu, a konserwatora zabytków już nie zamierzam w tym temacie nękać :-)




Obecność wody jest ważnym strategicznym elementem, 
który decydował o osadnictwie.





Mieliśmy wprawdzie już prostą drogę do domu, ale uznałam, że jeszcze mamy na tyle czasu, aby odwiedzić grodzisko w Pisarzowicach. Nie musieliśmy go szukać, poniewaz Chłop był tam kilka lat wcześniej. Trzeba było sobie tylko przypomnieć drogę, w którą mieliśmy skręcić. 

Grodzisko (domniemane) bardzo mnie rozczarowało. Po pierwsze- ktoś sobie ogrodził teren, na którym się znajdowało, drutem kolczastym na tyle szczelnie, że nie ryzykowałam tam wejść z powodu obawy o poszarpanie sobie kurtki.


Ja nie wiem, czy to nie jest kaleczenie drzew i czy tak wolno?




Po drugie, już w domu, gdy sięgnęliśmy do kart archeologicznych, okazało się, że istnienie tego grodziska jest wielce wątpliwe. Nic tam nie znaleziono, żadnych wałów, żadnego materiału. W karcie widniała notatka, że sprawa ta wymaga wyjaśnienia poprzez wykonanie badań sondażowych. Wszystko wskazuje na to, że to zwykła wydumka, a nie żadne grodzisko. Nie ma też w karcie informacji, na jakiej podstawie obiekt został wpisany do rejestru zabytków.

W czasach nowożytnych na tym terenie, przy drodze Pisarzowice-Henryków Lubański, znajdowała się karczma. Jej ruiny są widoczne po dziś dzień.




Reasumując: To był piękny i udany dzień. Pogoda pozwoliła nam aktywnie i pożytecznie spędzić pierwszy dzień Świąt odrywając nas od jadła i napojów. Grodziska w okolicach Zgorzelca to niewykorzystany potencjał turystyczny tego regionu. Tylko w jednym przypadku, w Niedowie, postarano się, aby postawić tablicę i zaciekawić przechodnia przeszłością tych ziem. Uderzyło nas to, że na każdym z tych obiektów znajdował się koszmarny śmietnik. W Starym Zawidowie grodzisko znajduje się tuż przy kościele. Jakkolwiek jestem w stanie pojąć, że jakiś burak może wyrzucać smieci do lasu, tak nie pojmuję, jak można tolerować góry śmieci tuż pod kościołem? 
Pomyślcie sobie, jak fajnie byłoby wybrać się na wycieczkę rowerową oznakowanym szlakiem grodzisk tym bardziej, że znajdują się od siebie w niedużej odległości. Tymczasem obiekty te skazane są na niepamięć współczesnych mieszkańców. 

P.S. Prócz kart ewidencji zabytków archeologicznych, wyrwanych sądownie dolnośląskiemu konserwatorowi zabytków oraz przedwojennych map niemieckich, korzystałam z informacji o grodziskach zawartych w książkach W. Bena, Polskie Górne Łużyce oraz ze Słownika geografii turystycznej Sudetów. O najnowszych i najbardziej naukowych hipotezach dotyczących genezy Serbołużyczan dowiedziałam się z książki M.Cygańskiego, R. Leszczyńskiego, Zarys dziejów narodowościowych Łużyczan, tom.1

9 komentarzy:

  1. Czytam Cię zawsze z zapartym tchem!

    OdpowiedzUsuń
  2. Może zanim wyruszysz na wschód, napisz jeszcze jakąś grubą księgę - przewodnik po okolicy.:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem bardzo bardzo za! Pożeram bloga, wreszcie się uczę czegoś o moim regionie.

      Usuń
    2. Książke to może nie (polecam te literaturę wymienioną na końcu), ale projekt miał właśnie zarysować ciekawe obiekty i znaleziska z regionu. Jeszcze wtedy nie miałam pojęcia, że będe się przeprowadzać.
      Przenoszę się jednak w inny region i tam będę się realizować pod tym względem.

      Usuń
  3. Linia energetyczna nad Witką niestety od prawie zawsze tam była...
    Pomysł z trasą zacny - nie powiem :)
    Fajna wycieczka po mojej okolicy - ja nigdy fanem takich rzeczy nie byłem ale podziwiam Twój/Wasz zapał :)

    Pozdrawiam życząc udanego Sylwestra i alles gute jak to u nas mawiają :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale za czasów funkcjonowania grodu to chyba nie? :-D
      Warto się zainteresować historią swojego regionu, polecam serdecznie.
      Dzięki za życzenia, życzymy spełnienia marzeń w Nowym Roku :-)

      Usuń
  4. Kochana! Dziękuję za świąteczne życzenia (nie mogłam odpowiedzieć gdyż na wschodnich rubieżach przebywając do sieci dostępu nie miałam:)
    Zawsze pięknie piszesz i mądrze, trafnie.
    Swoją drogą w krajach bardziej rozwiniętych to dba się o zabytki tego rodzaju, cóż my jednak w Polszcze żyjem. Pozdrawiam ciepło i życzę udanego Nowego Roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hi, hi, ja też w drugim domu, czyli na wschodzie, internetu nie mam.
      Mam nadzieję, że prędzej czy później i u nas nastąpi w kwestii zabytków jakies przebudzenie. Oby nie było za późno.
      Dziękujemy za życzenia :-)

      Usuń