O mnie

Moje zdjęcie
Kobieta wciąż zadziwiona otaczającym ją światem. Z wykształcenia archeolog, z wyboru Wolny Człowiek i Kustosz we własnym Muzeum. Z urodzenia Wrocławianka, z wyboru mieszkanka małej wsi. Na pytania miejskich kolegów: "co ty robisz do licha na tej wsi"??? odpowiada: "żyję!!!". Zawsze niepokorna i pozostanie taką do śmierci. Wyznaje w życiu maksymę: "Ludzie posłuszni żyją, aby spełniać oczekiwania innych. Nieposłuszni realizują swoje marzenia". Kobieta owa ma wciąż wiele pomysłów, które uparcie realizuje na powyższej zasadzie. Posiadaczka 2 psów i 1 Chłopa. Chce się dzielić z ludźmi swoim kawałkiem życia prowadząc Gospodarstwo Agroturystyczne, Muzeum Dwór Feillów oraz Hodowlę Psów Rasy Golden Retriever.

wtorek, 10 lipca 2012

Dni ostateczne...

W niedzielę o siódmej rano obudził mnie ryk jakiejś ciężkiej maszyny przetaczającej się pod naszym domem chyba z prędkością metr na minutę. Ryk nie ustawał, a ja nie zamierzałam ruszyć ani ręką, ani nogą, żeby sprawdzić, co to takiego, ponieważ dzień wcześniej przemierzyliśmy z Chłopem kolejny etap  wędrówki po Via Regia, ponad 20 km.
-Wiesz- mówi Chłop, który nie wytrzymał i zerknął przez okno- W jednym zgadzam się z Jehowymi.
-W czym?
-Nadchodzą dni ostateczne...

Naprawdę, trudno nie dojść do tego wniosku, kiedy wokół dotykają ludzi prawdziwe kataklizmy.
5 lipca, dokładnie jak dwa lata temu (bez jednego miesiąca i jednego dnia), to biedne, pechowe miasteczko -Olszynę Lubańską- dopadła powódź. Możecie zobaczyć to choćby na tych filmikach:

http://www.youtube.com/watch?v=Z-PqLXUFTaM&feature=related

http://www.youtube.com/watch?v=5e3qvIRz99o&feature=related

Nie dosyć, że Olszyna ma burmistrza, który chce obłożyć miasteczko ze wszystkich stron farmą wiatrową, to jeszcze zalała ich rzeczka Olszówka wielkości parkowego rowu. Klątwa jakaś?

-Na pewno coś znowu się stało- powiedział Chłop- TO nie powinno przejeżdżać pod naszym domem.

Czym było "to" nawet nie chciało mi się sprawdzać. Ryczało i huczało, a ja zaniepokoiłam się inną rzeczą.

-Boli cię coś?- zapytałam Chłopa.
-Nie.
-Mnie też nie boli, ale to nie jest dobrze.
Przypominam, że w sobotę na własnych nóżkach przeszliśmy ze Lwówka Śląskiego do Lubania.
-Czemu nie jest dobrze???
-Bo to znaczy, że nie żyjemy.

Kiedy wstałam z łóżka, okazało się jednak, że żyję. Bolały mnie stopy od spodu, ale jakoś szybko się rozruszałam i przeszło. Uznałam, że dam radę pokonać wszystkie zaplanowane etapy wędrówki po sięgającej czasów średniowiecza autostradzie, zwanej dziś Via Regia i dojdę do samego Konigsbruck. Szybciutko zatem dokonałam rezerwacji u organizatora projektu "Via Regia: Poznać Europę od historii do przyszłości". Do przejścia mamy 7 etapów (dwa już za nami), każdy po około 25 km. Razem dają niezły wynik, ale staram się tego nie sumować, żeby nie upaść na duchu. Wędrówki w odcinkach zacznę za jakiś czas relacjonować na blogu turystycznym, co rozciągnie się mocno w czasie, ponieważ wiele się tam dzieje.

W każdym razie, wracając już samochodem z Lubania do domu, natknęliśmy się objazd na krajowej 30-ce. Na szosę, po burzy, runęło drzewo, którego usuwanie, jak dowiedziałam się z radia już w domu, trwało wiele godzin.

Ryk dziwnego pojazdu, którego nawet Chłop nie zidentyfikował,w niedzielny poranek słusznie obudził naszą czujność. Okazało się, że płoną hale magazynowe największego w Lubaniu pracodawcy, fabryki nasączanych chusteczek:
http://www.youtube.com/watch?v=T7tqDrXqwy4&feature=related

Nie uważacie, że to odrobinę za dużo kataklizmów, jak na jeden malutki region?
Nas bezpośrednio kataklizm nie dopadł, choć połamało się kilka drzew w sadzie i mamy w związku z tym sporo sprzątania.


Tymczasem u nas wiele się dzieje. Z uwagi na przetaczające się burze, które uniemożliwiają korzystanie z komputera oraz to, że po kilku tygodniach siedzenia przy szczeniętach po prostu mnie nosi, nieco osłabiło moją aktywność wirtualną. Porwało mnie tak zwane życie. Ogarnianie wybujałej roślinności, wycieczki, akcje, przetwory (ciekawe, jak będzie zimą smakował dżem z czerwonej porzeczki? ;-) wybiły się na pierwszy plan. Czas zatem nieco nadrobić zaległości.

Dzięki staraniom lokalnego olszyńskiego stowarzyszenia Pro Parva Patria dostaliśmy przed dom tablicę informacyjną. Jak w ogóle do tego doszło? Otóż miasto Lubań wymieniało swoje tablice i pozbywało się starych. Nasze stowarzyszenie postanowiło zaopiekować się niepotrzebnymi tablicami i stworzyć na nich opisy zabytków olszyńskich. Niestety, z bliżej niepoznanych powodów, burmistrz nie zgodził się na tę inicjatywę, zatem tablice dostały tylko te obiekty, o których nie ma on prawa decydować. W Olszynie tablice stanęły przy dwóch kościołach, a w Biedrzychowicach przy kościele św. Antoniego oraz przy pałacu. No i u nas.

Nieoczekiwanie pewnego dnia odebrałam telefon, abym zadecydowała o treści tablicy, która mogłaby stanąć przy naszym domu. Nie chcąc robić prywaty i pisać o muzeum, postanowiłam opracować temat związany z domami przysłupowymi, gdyż akurat przygotowywaliśmy się do Dnia Otwartych Domów Przysłupowych. Powstał taki oto mój tekst:


Do pomocy przy rozwożeniu tablic na miejsce swojego przeznaczenia zgłosiliśmy się na ochotnika.
Chłop pomagał operatorowi ciężkiego sprzętu "jeżdżąco-unoszącego", a ja zajęłam się dokumentacją fotograficzną.

Tablice przed załadunkiem

Nasza tablica, tekst został przetłumaczony również na język niemiecki.

Dla pałacu w Biedrzychowicach

 Dla kościoła w Biedrzychowicach

Załadunek



Ustawianie tablicy przed pałacem

I manewry koło kościoła


Tablica pod kościelnym murem pieczołowicie ustawiana przez Chłopa

Stalowa wielka tablica z betonową podstawą nie do końca komponuje się z charakterem naszego domu, ale cóż, darowanemu... ;-)



Intensywnie myślę, jak tu oswoić ten przedmiot z otoczeniem, aby wtopił się w nie i nie kąsał estetyki.

Tymczasem w lokalnej prasie ukazał się o nas artykuł:
http://www.zl.xn--luba24-leb.pl/1,3875,1,item.html

To miało miejsce wtedy, kiedy buszowałam w gaciach we Wrocławiu, a Chłop fotografował się z panią Elą Lech- Gotthardt i burmistrzem Gryfowa Śl.- Olgierdem Poniżnikiem, szefami Stowarzyszenia Dom Kołodzieja.

-Nie sądzisz, że na moim blogu jest za dużo o Chłopie?- pytam pewnego dnia Chłopa- To do licha mój blog! O MOICH pasjach!!!
-Nie sądzę!- rzecze mi na to Chłop- Ponieważ to Chłop powinien być twoją największą pasją.


:-DDD

13 komentarzy:

  1. przy edycji tekstu w formacie HTML należy usunąć znacznik <.... style="background-color: white;"> przed białym tekstem oraz po nim

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale dlaczego w takim razie to się samo tak wkleja? Tekst pisałam bezpośrednio w bloggerze, nie kopiując z żadnego edytora.
      Posiedzę nad kodami za kilka dni, bo jak znam siebie, grzebiąc w kodach jestem gotowa skasować całego bloga, zanim to "rozpykam". Dzięki za poradę.

      Usuń
  2. Po pierwsze bardzo cieszę się, że żyjesz i brak bólu po kolejnym etapie wycieczki nie jest jednoznaczy z brakiem Waszego istnienia:)
    Z tą pasją to Chłop pojechał po całości:) (pozdrawiam). Ale skoro Chłop - Dyrektor jest coraz bardziej znany, ceniony i zauważany, to pewnie musisz się z tym pogodzić:) ha ha ha
    Obsadź tablicę winoroślą to podwójną korzyść odniesiesz:)Ta tablica to jak rozumiem swoista walka z polityką lokalną:) Bardzo dobrze:)
    A kataklizmy chyba już osiągnęły maksimum i eraz może byc tylko lepiej. W związku z tym może jakieś ruchy w kierunku burmistrza zostaną poczynione? Tego goraco życzę przepięknej ziemi olszyskiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Burmistrza mają takiego, jakiego sobie wybrali, zatem mam ambiwalentne uczucia do tego, czy mi się chce angażować w jakieś zmiany. Swojego podwórka chwilowo nie ogarniam :-(
      :-***

      Usuń
  3. Jako urodzony optymista zawsze twierdzę, że nigdy nie jest tak źle, aby nie mogło być jeszcze gorzej! To i katastrofy dalsze mogą się pojawiać...

    Idę podlewać ogródek: znowu burza nas ominęła i sucho jak pieprz...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poziom optymizmu widzę, mamy podobny :-)
      U nas nawet wczoraj była burza, mimo, że było o jakieś 10 stopni chłodniej niż przez ostatnie tygodnie. Jestem już psychicznie wykończona, bo pies daje mi czadu. Poza tym kosić się nie da, wszystko mokre, zielsko urosło mi po pachy :-(

      Usuń
  4. A może betonową podstawę tablicy przysypać ziemią i zrobić coś na kształt miniaturki skalnika.
    Jakieś ciekawe duże korzenie :) i trochę kolorowych kamyków i nie będzie już tak strasznie poważnie :)
    A w międzyczasie, tak jak sugeruje Anita, zasadzić jakiś powojnik.
    Całość będzie tworzyła coś bardziej swojskiego, pasującego do waszych klimatów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba właśnie pozostaje mi zrobić coś takiego- przedłużenie skalniaka. Muszę jakoś zasłonić jej plecy, bo mam brzydki widok z podwórka :-(

      Usuń
    2. Popieram Bemalg,też o tym myślałam,przysypać ziemią,jakies otoczaki,trochę roślin.Co do powojnika czy winorosli (powyżej) to obawiam sie,że zarośnie tablicę na"amen" i nic nie będzie widac. Pozdrawiam Danka

      Usuń
  5. Świetny blog :-) Pozdrawiam.
    P.S.
    Co do tekstu "podświetlonego" na biało to sądzę,że powodem jest włączenie się koloru tekstu (biały) przy edycji posta (kolor tekstu) trzeba go "ręcznie" zmienić na czarny lub w trybie edycji HTML usunąć poprzedzający tekst: <span style="background-color: white;">TEKST</span>
    Może to pomoże :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam na moim blogu i bardzo dziękuję :-)
      Próbowałam grzebać w kodach, ale nie przyjmuje mi tego, co robię. Jeszcze nad tym posiedzę.

      Usuń
  6. No ale co to była za maszyna pod oknem??????????

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam zielonego pojęcia. Jakaś mocno specjalistyczna. Gorzej, że i Chłop nie wie, a on rzadko nie identyfikuje takich rzeczy.

      Usuń