Straciłam coś ostatnio wenę do pisania. Zacięłam się, niczym
ten rozporek w starych gaciach Chłopa. Powoli jednak trzeba zacząć wracać do
życia i normalnej aktywności. Zanim przejdę do stajni, pozwólcie, że nadrobię
kilka zaległych spraw.
Przede wszystkim bardzo dziękuję za życzenia i prezenty,
jakie do mnie spłynęły. Choć nie przypominam sobie, abym była bardziej grzeczna
w tym roku, niż w pozostałych, Mikołaj był na tyle miły, iż podrzucił paczuszkę
z wymarzonymi mydełkami od Soap Bakery.
Cztery mydełka w kształcie ciasteczek są wprost „do zjedzenia”.
-Trzymaj te mydełka z daleka od dzieci, nie podrzucaj do
łazienki gości –instruuje mnie Chłop.
-Czemu?- pytam zdziwiona jego egoistyczną postawą.
-Bo jakiś dzieciak to zeżre i będzie straszna afera.
Mydełka nie tylko wyglądają, ale i pachną tak słodko, że
rzeczywiście na razie trzymam je z daleka nawet od Chłopa- ciasteczkowego
potwora. Trochę nacieszę się ich widokiem i tak akurat na Święto Kupały, kiedy
ludzie na wsiach dokonują rytualnej ablucji, rozpakuję i może nawet użyję :-)
Magdo z Soap Bakery- dziękuję za spełnienie mojego życzenia.
Naprawdę myślałam przez całe święta, czego jeszcze o mnie nie
wiecie i wychodzi mi na to, że wszystko, co chciałam powiedzieć albo już
powiedziałam, albo dopowiem w stosownym czasie i okolicznościach. Z resztą,
czym, na boga, może Was jeszcze zaskoczyć dziewucha, która w poprzednim wpisie
opowiadała o własnych cyckach???
Może to nie tyle brak weny, co wyciszenie i zamyślenie się z
okazji Nowego Roku. Ten czas instynktownie poświęcam na planowanie i układanie
sobie w głowie spraw związanych z życiem. Wielu ludzi boi się tego roku.
Wszędzie straszą nas apokalipsą, a tych, którzy realniej patrzą na świat-
kryzysem. Nie mam wpływu ani na apokalipsę, ani na kryzys, zatem przejmować się
tym nie mam najmniejszego zamiaru. Mam wpływ jedynie na sprawy, które są
ograniczone płotem na naszej posesji, nawiasem mówiąc, również mocno w stylu vintage.
Określenie „mocno w stylu vintage” nie oznacza artystycznego nieładu, a
stwierdzenie faktu, że jeżeli coś się z nim nie zrobi, to tu i ówdzie płot
zmieni swoją pozycję z pochylonej na całkowicie horyzontalną.
Tymczasem korzystam z dobrodziejstwa zesłania nam przez
bozię wiosny zimą i postanowiłam przed planowanym od dawna remontem gabinetu
ogarnąć to i owo na strychu, aby zrobić miejsce na niepotrzebne rzeczy, czyli
urządzić tak zwany lamus. Strych w Tuskulum jest bowiem synonimem określenia
„Stajnia Augiasza”. Już dawno, mniej więcej w okolicach przygody z Iwanem, przestałam kontrolować, co tam jest.
Antyczne rzeźby, to już lekka przesada, nieprawdaż? :-)
Do tego, co
już było wcześniej doszedł dziesięć lat temu spory ładunek z lamusa
wrocławskiego. Przez lata wygrzebując potrzebne rzeczy z niepotrzebnych, zrobił
się (oczywiście sam) taki bałagan, że szkoda pisać, zobaczcie sami.
Wszelkie próby ogarnięcia tego skazane były do tej pory na
niepowodzenie. Dlaczego? Sprzątanie czegokolwiek w towarzystwie Chłopa, już po
godzinie grozi popadnięciem w obłęd. Każda rzecz, która ma być tylko
przesunięta z kąta w kąt (o wyrzuceniu czegokolwiek nawet przestałam już
marzyć) jest oglądana kilka razy ze wszystkich stron. Toczone są przemyślenia,
czy jest potrzebna, czy nie. Mało tego, każda z tych rzeczy ma swoją historię i
ową historię trzeba mi koniecznie opowiedzieć nawet wtedy, kiedy słyszałam ją
już kilka razy. Efekt jest taki, że po tej godzinie może dwie rzeczy zostają
przesunięte na bardziej właściwe miejsce. W tym tempie grozi nam, że nigdy nie
uporamy się z tym, co powinno było zostać zrobione już dziesięć lat temu.
Zamiast dręczyć się kryzysem (bo na apokalipsę oczekuję z
ciekawością) , czy kolejnymi podwyżkami, jakie z nowym rokiem funduje nam rząd,
zanurzyłam swój łeb w chaosie, czyli weszłam na strych z mocnym postanowieniem
odwalenia tej roboty samodzielnie. Wykorzystałam fakt, że Chłop zajęty jest
obecnie innymi sprawami poza domem, zatem przeszkadzać nie będzie.
Pracowałam dzielnie i udało mi się odsłonić kawał podłogi.
Niestety, po godzinie, kiedy i tak kręgosłup niesympatycznie już zgrzytał i
prosił o odpoczynek, natrafiłam na barłóg.
I tu mnie przystopowało, nie tylko ze względu na łupanie w
krzyżu. Przypomniałam sobie bowiem, że od paru miesięcy nikt nie słyszał i nie
zna losów naszego okolicznego dziada wędrownego, niejakiego Picka, co to
zadekował się swojego czasu niedaleko tuskulańskiego płotu. Skojarzyłam też, że
od pewnego czasu budzą nas po nocach jakieś dziwne stukoty. Wprawdzie wcześniej
prorokowałam, że to komin nam się wreszcie wali, jednak zobaczywszy ów barłóg,
wycofałam się uznając, że jednak Chłop jest tu absolutnie niezbędny. Jeśli
znajdę pod barłogiem jakieś zwłoki, czy to Picka, czy nawet zwykłej myszy,
zawał murowany!
Jaki jest sens tego strychowego szaleństwa? To jest bardzo
skomplikowana logistycznie operacja. Żeby zrobić remont gabinetu, muszę
wyprowadzić z pokoju koszmarną meblościankę, która miała być prowizorką.
Aby
opróżnić meblościankę z książek i mnóstwa rzeczy, muszę mieć miejsce, aby je
gdzieś przenieść na czas remontu. Meblościanka stanie jako lamus na strychu, a
ze strychu zostanie ściągnięta biblioteczka z prawdziwego zdarzenia.
Obecnie
biblioteczka jest przywalona rupieciami, a na meblościankę nie ma po prostu
miejsca. Czemu nie wstawiliśmy od razu do pokoju biblioteczki? Wymaga ona
renowacji, a wymontowanej z mojego wrocławskiego mieszkania meblościance
niczego nie brakowało. No może prócz tego, że pasuje do tego domu, jak krowia
kupa na salony :-)
A co z barłogiem? Był jakiś trup? Taka mrożąca krew w żyłach opowieść się zapowiadała :D
OdpowiedzUsuńGdybys, hmmmm...z jakiegos powodu zdecydowala, ze mebloscianka jest na tyle wazna w Twoim zyciu i nie chcesz sie z nia rozstawac, a biblioteka na strychu jednak Ci przeszkadza, to ja moge sie zaopiekowac...:)A tak serio, to strych masz zupelnie slusznych gabarytow, metraz niezlego mieszkania)Zycze powodzenia- w ubieglym roku walczylam z piwnica mojej matki, brrr. Jak to sie dzieje, ze homo sapiens tak sie lubi zagracac?!?
OdpowiedzUsuńja chcę na taki strych!!!!sprzątać, oglądać, wnosić, wynosić....
OdpowiedzUsuńnie zatruwaj się apokaliptycznymi wizjami- 2012 to będzie piękny rok :))) przychylności losu i dużo, dużo dobrego dla Waszej wesołej gromadki :****
Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku, usciski:)
OdpowiedzUsuńPiekna biblioteczka, odpalony strych, wspanial dom, rewelacyjny blog!
OdpowiedzUsuńTrafilem tu niedawno, tak po nitce (blog Eli scenki) do klebka ( tuskulum) i jestem zachwycony.
Pozdrawiam noworocznie :-)
Andrzej
Ty, to zawsze coś odkopiesz, tudzież odkryjesz. Odwaliłaś kawał dobrej roboty i zgadzam sie z poprzedniczkami biblioteka cudna, ja cały czas szukam, bo potrzebuję takiej okrutnie. Nawet jedną już znalazłam, ale niestety chwilowo jest poza moim zasięgiem, chyba, że jakis wiejski sklep ograbię z kasy. Ma rację Chłop z tymi mydełkami, schowaj je głęboko, bo Ci zeżrą :) i co z tym barłogiem?
OdpowiedzUsuńCiąg dalszy wyglądał tak...
OdpowiedzUsuńPrzyszedł Chłop, gwizdnął z cicha z podziwu, po czym urwał w połowie melodii. Okazało się, że poukładałam te wszystkie pudła z książkami równiutko pod krawędzią dachu akurat w miejscu, gdzie przecieka ;-) Na razie przykryłam folią, ale być może trzeba będzie odwalić robotę jeszcze raz. To, że łatwiej jest uszczelnić w tym wypadku dach, Chłop nie wziął pod uwagę :-)
A z barłogiem było tak... Chłop podumał. Najpierw ustalił, czyje to szmaty. Po dogłębnej analizie okazało się, że nasze. Prawdopodobnie były to kołdry z Wrocławskiego łoża. Potem podniósł lament, że nie wiadomo, gdzie to złożyć. W końcu po czasie, jaki mnie zajęło odsłonięcie powyższego kawałka strychu, barłóg przeniósł się do stodoły. Pod barłogiem nie stwierdzono zaginionego Picka. Stworzeń mniejszych nie było widać, bo panował półmrok. Nie zgodziłam się na założenie oświetlenia na czas prowadzonych przeze mnie prac. Wolę o pewnych rzeczach nie wiedzieć :-)
Aggie- Nie ma mowy, meblościanka dostała już wyrok, wylatuje :-)
OdpowiedzUsuńbyazi- Rzeczywiście, strychy mają swój urok, głównie cudze. Choć i na swoim znalazłam dawno zapomniane cuda, np pamiętniki ze szkoły podstawowej :-)
Osobiście, pomijając globalne problemy, na rok 2012 patrzę z optymizmem. Wchodzę w nowe wyzwania i realizuje nowe projekty życiowe.
Ataner- Dziękuję i życzę wzajemnie. Buziaki :-*
Andrzej- Witaj. Bardzo dziękuję za miłe słowa. Serdecznie zapraszam również w przyszłości :-)
Jola- No niestety, gdybym miała kupować biblioteczkę, też byłby problem. Czasem zdarzają się cuda. Kiedyś mój Chłop wycyganił od... Cygana długo poszukiwaną bieliźniarkę. Więcej nie powiem, bo może warto zrobić o tym wpis. Było wesoło :-) Życzę Ci, aby również Tobie "z nieba spadła" biblioteczka :-)
Barłóg? Hmm... Ułóż w nim Iwana i, przepraszając za bałagan i opowiadziawszy o zaginionym Picku, wysyłaj uprzejmych gości, żeby Ci coś przynieśli, bo "Ty się brzydzisz pająków".
OdpowiedzUsuńBiblioteczka prześliczna! Faktycznie warto zrezygnowac dla niej z meblościanki :DDD
Nie widać, qrcze, na jej zdjęciu tytułów książek, a tak lubimy pogmerać po cudzych półkach, choćby wirtualnie! :D
Cium
Go i Rado- pająków nie, ale ćmy i motyli owszem :-)
OdpowiedzUsuńDobry pomysł z tymi książkami, myślałam już kiedyś o fotkach regałów i przedstawieniu moich lektur.
ja mam taki sentyment bo w domu rodzinnym tez takowy posiadam :)))ale już ogołocony ze skarbów po babkach i prababkach...
OdpowiedzUsuńbyłam młoda i głupia i na strychu szukałam jeno zagranicznych radiostacji i podsłuchiwałam CB-radio :))))
Piękna biblioteczka, sami będziecie ją odnawiać? takie ogromne przestrzenie strychowe prowokują do składowania w nich różnych rzeczy, potrzebnych i niepotrzebnych; a jaki mamy wpływ na ten koniec świata? będzie, co będzie; mydełka jak słodkości, schowaj je, pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że żadnego trupa nie było. Pomyślcie o jakimś duchu ktòry straszyłby w wietrzne noce. Taka dodatkowa atrakcja turystyczna ;)))))
OdpowiedzUsuńOj, tego strychu i ogromnej ilości rzeczy nieznanych to ja wam zazdroszczę ;).
OdpowiedzUsuńbyazi- :-)
OdpowiedzUsuńMaria z PP- Tak, sami. Podobno za wiele roboty nie wymaga, w każdym razie mniej, niż inne nasze meble i można to zrobić już w wyremontowanym gabinecie.
Zawrócony- Duchów w Tuskulum jest już pod dostatkiem i trochę mamy ich powyżej uszu. Szwenda się jeden były właściciel-niejaki Rożek, który po nocach otwiera szafkę w poszukiwaniu flaszki :-)
Widziano także scenę morderstwa i wleczenia trupa do piwnicy, obecnej kotłowni oraz biegającą radośnie po pokoju małą blond dziewczynkę. Jak na mój rozum, to już i tak zbyt wiele :-) Tylko, czy ktoś teraz, po tym wyznaniu, będzie chciał tu przyjechać??? :-0
Hania- Hm... z tego co wiem, to będziesz miała wkrótce do dyspozycji większy. Pusty. Tej pustki obecnie Ci bardzo zazdroszczę :-)
Riannon, namawiam Cię bardzo do opisania przygód z duchami szerzej. I myślę, że gości Ci nie zabraknie :))
OdpowiedzUsuńmasz fajny syf - przypomina mi to mój kantorek w firmie (pokój socjalny)
OdpowiedzUsuńMieszkam 5 lat w domu(budowany od nowości) i już strych potrzebuje gruntownych porządków!!!
OdpowiedzUsuńA porządkowanie strychów w starych domach to sama przyjemność-zwłaszcza Twego(i pomimo podejrzeń obecności trupa) ;)))
I wcale nie uważam tego za syf...jak mój poprzednik ;/
To jest taki swojski bałagan i zapewne nikomu posiadającemu strych nie jest obcy.
Hmm.. twój krótki opis duchów sprawił, że chętnie bym kiedyś do was przyjechała na parę dni. Lubię takie tam dziwne ;).
OdpowiedzUsuńZe strychami jak chcesz to możemy się zamienić, ja się nie obrażę. A pusta przestrzeń dość szybko przestanie być pusta, jak trzeba będzie klamoty z mieszkania przewieźć i gdzieś upchnąć.
YarnAndArt- Temat jest delikatny i nie jestem jeszcze gotowa tak ubrać to w słowa, aby nie wyjść na większą wariatkę, niż jestem w rzeczywistości :-)
OdpowiedzUsuńAdmin R-O- Tak od razu z grubej rury, że syf. Ja tak poetycko podeszłam do tematu- chaos, a Ty od razu, że syf :-)
Jaska-Dokładnie. Tak z reguły wyglądają strychy w domach. To ponoć źle ze względu na feng shui i energię w ogóle, mieć nad głową taki bałagan, ale co poradzić. Trzeba zakasać rękawy :-)
Hania- Myślisz, że pozwalam istotom bezcielesnym straszyć mi gości? Nawet duchy wiedzą, że tu rządzi Riannon ;-) Te straszące wywaliłam na zbity ryj, została po nich energia, którą odczuwają tylko ludzie o umiejętnościach postrzegania pozazmysłowego. Reszta nie straszy, tylko się pęta tu i ówdzie. Widzą je psy.
Co do odwiedzin, to oczywiście serdecznie zapraszamy.
no dobrze, niech będzie "twórczy chaos" :>
OdpowiedzUsuńa duchy, hmm, poczęstuj je wybornymi tuskulańskim trunkami (w żadnym razie sklepowymi destylatami ze zgniłków ze szczurem!) i będą poszłuszne :>
Oj Riannon wielkie dzięki, teraz już wiem, że za chaos w moim życiu odpowiedzialny jest "twórczy chaos" w dwóch pokojach na strychu :))))
OdpowiedzUsuńChyba żadnych umiejętności wyczuwających duchy nie mam bo nic mnie u Was nie straszyło :(
A metrażu strychowego zazdroszczę, tyle miejsca n skarby, których żal wyrzucić !!!
A to pewnie ten sam Rożek, który u mnie otwiera wszystkie szafki w poszukiwaniu flaszki. Pora już chyba na seans statystyczny ;)))))
OdpowiedzUsuńMoja klawiatura żyje swoim życiem. Oczywiście chodziło o seans spirytystyczny ;)
OdpowiedzUsuńAdmin R-O- Trunki tuskulańskie stoją na szafach i wszystkie byty mają do nich dostęp ;-)
OdpowiedzUsuńMirka- "Twórczy chaos" zawsze lepiej brzmi. Wszak już klasyczne księgi mówią "Na początku był chaos... " :-DDD
Zawrócony- "Seans statystyczny", w kontekście przeliczania flaszek zużytych przez byty bezcielesne, brzmi całkiem sensownie ;-) Jakby brakowało, to jest na kogo zwalić :-)
dlaczego słowo "seans spirytystyczny" kojarzy mi się ze spirytusem?
OdpowiedzUsuńhmmm, czy to już alkoholizm?
Dzięki za wspomnienie! Odkryłam ostatnio małą osadę bezdomnych w lesie i teraz barłogi śnią mi się po nocach.Na zimę są tradycyjnie porzucane a właściciele przenoszą się do schroniska.Przetrząśnijcie kołderkę - jak się ociepli:D Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńAdmin R-O- Spiritus to z łaciny "oddech". Kto raz poczuł ten chuch, zawsze będzie mu się kojarzyć :-)
OdpowiedzUsuńProponuję na salonach używać zamiast frazy "libacja alkoholowa"- "seans spirytystyczny" ;-)
Mateus- Ochrona dla dziadów wędrownych się skończyła. Barłogi wyleciały :-)
Odzywam sie tak pozno, gdyz do tej pory nie moglam pisac u Ciebie komentarzy. Dzisiaj moge, wiec szybko pisze:-)Namawiam do uzywania mydelek, nie tylko ogladania:-)
OdpowiedzUsuńSoapBakery- na pewno je zużyję, ale nich jeszcze troszeczkę pocieszą moje oczy :-) Zapomniałam zrobić fotkę konikowi, ale jeszcze do dziś wisi na naszym stroiku-choince :-)
OdpowiedzUsuńOd kilku dni czytałam Twój blog,z wypiekami na twarzy.Dzięki niemu przeniosłam się do innego świata,innych krajobrazów.(mieszkam w Warszawie a właściwie w dzielnicy Rembertów - skąd pochodzi twoja klamra).Oczywiście ogromnie was obydwoje podziwiam za to jak żyjecie,co robicie dla siebie i innych.Twoja pomysłowość nie zna granic! Od kilku dni "biegam" po blogach z Dolnego Sląska i bardzo się cieszę,że są tacy wspaniali ludzie jak wy, którym się chce odbudowywać i zachować coś starego. Jednoczesnie to smutne jest,że tyle lat po wojnie, kilka nowych pokoleń urodzonych na tych terenach a ciągle brak szacunku ( o miłości już nie wspomnę)dla tego miejsca.
OdpowiedzUsuńKiedys (w latach 70-tych)jako studentka historii sztuki bywałam tamże na tzw.naukowych obozach i wtedy pytałam ludzi zamieszkująch te przepiekne wsie i miasteczka dlaczego nie dbają o nie - słyszałam cyt."pani to nie nasze" albo "po co? Oni tu wrócą" No cóż.
Dlatego jeszcze raz dziękuję za to co robicie i czekam na dalsze wpisy,a może kiedyś latem uda mi się zbłądzić pod waszą "strzechę" I wszystkiego dobrego na ten rok, zdrowia.
Dzięki za dobre słowo :-) Oczywiście, jak lody puszczą, serdecznie zapraszamy "pod strzechę" :-D No dobrze, pod dachówkę, ale za to przedwojenną :-)
UsuńO Boże a myślałam ,że tylko u mnie takie kwiatki na strychu. Ale chyba go nie przebijesz ,moim rządzi ma Matka,co nic nie wyrzuca.
OdpowiedzUsuńNa szczęście nie chcę nikogo przebijać, tylko posprzątać wreszcie ten bałagan :-)
UsuńJa swój też chcę, ale to bym Matkę musiała ubezwłasnowolnić hehe. Sama się zastanawiam ,co bym tam znalazła???Problem polega głównie na tym ,że Mama ma siostrę ,mieszkającą w Stanach ,która myśli ,że my dalej w ciężkiej komunie żyjemy i kilka razy do roku wysyła nam paczki z ubraniami ,ale i stare ścierki kuchenne też się znajdą i inne niespodzianki. Matka nie chce tego wywalić ,no bo jak to? od siostry???I w efekcie lumpeks chyba bym mogła otworzyć...
OdpowiedzUsuńale w sumie to mnie kobieto zmotywowałaś ;-))Chyba ruszę ten strych w weekend....
OdpowiedzUsuńNieźle :-) Otwieraj lumpeks :-) Jakbyś sprzątała i znalazła stare ręczniki i prześcieradła to nie wyrzucaj. Przygarnę pod szczenięta, bo idą mi szmatki w kojczyku, jak woda. Mamy blisko do siebie, to się jakoś zgadamy na przekazanie ;-) Patrz, od razu znalazłam sposób na wysępienie czegoś :-DDD
Usuń