Jestem pogodzona z faktem, że stary świat pogrążył się w niebycie, odszedł do lamusa historii. Nie pogodzę się natomiast z tym, że został on zupełnie zapomniany.
Urodziłam się w czasach, gdy po ulicach miasta mknęły auta, a w PeGeRach królowały traktory „Ursusy” i kombajny „Bizony”. Ten świat również odszedł i być może za dziesiątki lat znajdzie się ktoś, kto zechce wskrzesić klimat tamtych, znienawidzonych przez nasze pokolenia lat. Dziś żyję w czasach, gdy sprowadzony z niemieckiego złomowiska Claas wzbudza szacun we wsi.
Próżno też szukać w naszym regionie sielskiego obrazka ze snopkiem zboża, czy stogiem siana. Zapewne ma to negatywny wpływ na liczebność populacji, gdyż letnia porą nie za bardzo jest gdzie dopaść cudzą babę, by w tradycyjny i jakże romantyczny sposób wymienić się materiałem genetycznym. I mieć się z czego księdzu proboszczowi spowiadać...
Z magicznej szafy tym razem wypadła stara książka wskrzeszająca pamięć o dawnych dniach. Jest to katalog maszyn rolniczych, głównie napędzanych siłą konia, choć znajdziemy tu i prototypy traktorów.
Kiedy sprowadziliśmy się na wieś, stare konne maszyny leżały na złomowisku lub gospodarze sami pukali do naszych drzwi, aby sprzedać za parę złotych wariatom z miasta niepotrzebny przedmiot. Na ile starczyło funduszy, zgromadziliśmy sporą ilość owego „złomu”. Było to pospolite ruszenie, gromadzenie na razie bez pomyślunku i wyraźnego celu. Maszyny owe miały stanąć pewnego dnia jako dekor. Miały też spełniać rolę edukacyjną, pokazać czym to na wsi kiedyś się pracowało. Kilka sprzętów udało mi się odnowić, wiele oczekuje nadal na swoje ponowne narodziny. To staruszki. Nikt już nimi nie będzie nic robił, spędzą u nas emeryturę, szepcząc miedzy sobą o dawno minionych latach świetności, gdy od ich sprawności zależało życie rolnika.
Nie ukrywam, że chwilowo maszyny nas przerosły, a w zasadzie to one same zostały przerośnięte przez drzewa. Zamierzam w tym roku dać im już trzecie życie. Drugie dostały kilka lat temu, gdy postawiliśmy je w sadzie i trochę o nich zapomnieliśmy.
kopaczka do ziemniaków
kosiarka
siewnik
siewnik
kopaczka
pług z odwracalnym lemieszem
snopowiązałka
maszyna do robienia dołków na kartofle (znacznik-dołownik)
„Minęły już dawno te czasy, kiedy socha drewniana, brona pleciona i cep bylejaki stanowiły cały inwentarz rolnika; z miasta sprowadzał on tylko kosy, których resztki skwapliwie kazał przekuwać na sierpy, pozostałe zaś narzędzia robił w domu lub żądał, ażeby przywołany do pracy robotnik przynosił z sobą. (...) Były to jednocześnie czasy gospodarki ekstensywnej, którą niejednokrotnie ośmielilibyśmy się nazwać rabunkową, przynajmniej w stosunku do roli, gdyż konieczność wieloletniego odłogowania, albo nawet i jednorocznego ugorowania niektórych pól, najlepiej świadczyła o tem, że takie metody uprawy roli prowadziły ją do wyczerpania tych zasobów, które dopiero podczas odłogowania lub podczas uprawy ugorowej z powrotem zdobywać sobie musiała”. (...) Hasłem wieku XX staje się coraz wyraźniej dążenie do motoryzacji rolnictwa, będące na razie jeszcze w zarodku, ale już zupełnie skonkretyzowanie w swych planach i zamierzeniach. (...) Jest to niestety prawda dziejowa, która z żelazną konsekwencją rozwija się z roku na rok i której nic już obecnie nie tylko przeciwstawić się, ale nawet i zahamować nie potrafi.”
Cytat z Przedmowy do katalogu (ortografia oryginalna).
No nie wiem, nie wiem - może za wcześnie jeszcze na tych sprzętach stawiać krzyżyk..? Różnie wprawdzie ludzie o tym mówią, zwłaszcza ci, co sami nigdy nie próbowali (co i mnie dotyczy - bo ostatni raz robiłem coś w konia na polu 25 lat temu...) - ale... Zajrzyj do ostatniej dyskusji u Wojtka Majdy, pod "Kryzysem permakultury"..!
OdpowiedzUsuńCo to za romantyzm, jak siano w d... włazi? ;-)
OdpowiedzUsuńCo do przedpotopowej maszynerii, to nie znam się, bo jestem z miasta. Ale że kocham wszelkie starocie, mogłabym taką kopaczkę postawić u siebie w domu. Można by na tym pranie wieszać ;-)
ALE CZADZIOR !!!!! :D My niestety znowu mamy pod górkę, bo drewniane sprzęta, na które żeśmy się uparli, najczęściej po latach spędzonych w stodołach nie bardzo nadają się nawet do spalenia. ;/
OdpowiedzUsuń(Co nie zmienia faktu, że kilka, niegdyś codziennych, a teraz zupełnie niezwykłych drewnianych niezwykłości mamy. :D ) Pozdrawiamy serdecznie.
He - a ja tę snopowiązałkę, to pamiętam: jeździłam do Wujostwa na żniwa, na wakacje. Latałam za Wujkiem machającym kosą i wiązałam snopki. Wujek patrzył zmęczony na pole majętnego sąsiada i wzdychał do tej snopowiązałeczki - oj wzdychał. Dzisiaj żniwa to straszna kicha ;): idą ludziska do Kólka Rolniczego, zamawiają sprzęt i po krzyku - i gdzie tu na wakacje pojechać? :DDDDDDDDD Nikt już nie jest tak zmęczony żeby mu nosić kanke z kwaśnym mlekiem i kartofle ze skwarkami. I nawet dzieciaki nie znają kawałów z wkładaniem kłosów oponentowi za podkoszulek :DDDDDDDD
OdpowiedzUsuńKurcze, a może to jednak dawno było - sama nie wiem - ja to pamiętam sprzed 30 lat?
łoj - z teGO wszystkiego zapomniałam się przywitać: DZIEŃ DOBRY :dddddddddddd
OdpowiedzUsuńJacku- ja tam wprawdzie daleka jestem od snucia wizji katastroficznych , ale w razie, gdyby się system faktycznie rozpirzgał w drobny mak, mam już maszyny :-)
OdpowiedzUsuńIno kónia ni mom (jeszcze)
Mam tylko nadzieję, że Chłop nie wsadzi mnie jednak w owo wspomniane u Wojtka w dyskusji jarzmo :-)
Asjah- ktoś mi już zarzucał, że my -miastowe- mamy wydelikacone dupeczki :-)
Lepiej od prania na kopaczce wyglądają doniczki z kwiatkami :-)
Go i Rado- drewniane sprzęty też posiadamy :-) Przyjdzie i na nie pora, aby przedstawić na blogu.
Bajerowicz- A dzień dobry :-) Miło, że zajrzałaś tu do mnie. No niestety, taka jest prawda. Ja też sprzed właśnie 30-stu lat pamiętam jeszcze ręczną pracę w polu, bo tam gdzie jeździłam na wakacje, nie było PGR-ów, tylko malutkie prywatne poletka. Nie ma co ukrywać, praca rolnika była wtedy bardzo ciężka.
Mój ulubiony film "Konopielka" przychodzi mi od razu na myśl:)) a jakby system faktycznie pierdyknął to początek Kółka Rolniczego już macie:))) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńBa! Wcale nie wątpię i już, na wszelki wypadek, zazdroszczę. :D Pzdr.
OdpowiedzUsuńKawal historii zgromadziliscie w swoim sadzie.
OdpowiedzUsuńGdzie te czasy, kiedy te wspaniale maszyny byly nowoscia i pozadaniem kazdego chlopa.
Znajac Was juz troszke mysle, ze te wspaniale urzadzenia przywrocicie kiedys do zycia i nawet jesli nie beda sluzyly do prac rolniczych to beda stanowily wspanialy element dekoracyjny wokol Waszego pieknego domu.
A moze kiedys powstanie u Was muzem tych jakze juz zapomnianych prawie przez wszystkich urzadzen rolniczych ?!
Gdyby co, to ja jako pierwsza zapisuje sie jako odwiedzajaca i oplate uiszcze.
Pozdrawiam serdecznie:)
Zawrócony- jak pierdyknie, zapraszamy, znajdzie się miejsce w jarzmie :-)
OdpowiedzUsuńGo i Rado- nie zazdrość za wcześnie, bo nie wiadomo, kto komu będzie zazdrościł :-) Może jednak my Wam. Nasze zbiory (bo Chłop zbiera chyba wszystko, jak leci) są mocno chaotyczne.
Ataner- muzeum wiejskiego sprzętu jest moim marzeniem od lat. Tylko dlatego weszłam w szaleństwo Chłopa gromadzenia tych wszystkich przedmiotów. Niestety, na razie nie mam wsparcia swojej wizji wyeksponowania tego dla ludzi, Chłop ogranicza się do gromadzenia, ja to próbuję jakoś wszystko ogarnąć. Myślę jednak, że prędzej czy później nastąpi przełom i jakoś to wszystko zagospodarujemy. Za głowę się łapiemy, jak chodzimy po regionalnym muzeach. Niejednokrotnie nasze zrzucone w stodole zbiory są bogatsze i ciekawsze.
nom niezła kolekcja..trza duuuużej szopy do ekspozycji :)..tak to rdzewieje do końca pod chmurką..ja też myślałem zbierać takie różności, ale kasy brak, a i transport trza organizować, a innej roboty i tak w bród :D
OdpowiedzUsuńGrey Wolf- dziesięć lat temu był inny klimat do zbierania owych eksponatów. Złom nie był drogi. Teraz ludzie zorientowali się, że to fajne ciekawe dekory (jest moda na to). Jeśli więc u Was można za kilkadziesiąt zł nabyć podobne sprzęty, korzystajcie, bo za jakiś czas (tak jak już u nas) ceny pójdą w górę.
OdpowiedzUsuńnom wszędzie idą w górę..albo gniją gdzieś pod płotem..
OdpowiedzUsuńZbiór maszyn rzeczywiście imponujący! A nie dałoby sie jakiegos dofinansowania dostać na renowacje i zabezpieczenie tych wspaniałosci?
OdpowiedzUsuńW nawiązaniu do poprzedniego posta życzę aby ten Nowy Rok spełnił Wasze marzenia. Zycie w zgodzie ze swoimi odczuciami i przekonaniam jest najważniejsze i to mi sie u Was najbardziej podoba :).
Serdecznie pozdrawiam
Anula z Chaty pod Wiatrakami
Ty to masz fajne te zbiory książek wiesz ? :)
OdpowiedzUsuńFakt że rzadko już teraz pracuje się końmi, ale jest to jeszcze i tak spotykane. U nas jest jeszcze sporo małych gospodarstw gdzie kupienie maszyny, to zbyt duży wydatek, widuje konie przy orce, czy bronowaniu czasem :) Chociaż niestety w moich okolicach, więcej ziemi leży odłogiem ...:( Ja wiesz maniaczką jestem rekonstrukcyjna w dodatku życia blisko natury też , to zwracam uwagę :)
Anula- to jest świetny pomysł! Mam pod nosem jakąś fundację zajmującą się pozyskiwaniem dotacji z Unii na rozwój regionalny. Tylko czekają na nasze pomysły. Zrobiłam z Chłopem burzę mózgów i doszliśmy do porozumienia w kwestii miejsca ekspozycji. Wszystko zależy od tego, ile czasu nam dadzą i czy spełnimy warunki. Z dotacjami to jest tak, że najpierw trzeba własne środki wyciągnąć, a potem ewentualnie część kosztów zwracają, więc z powodów finansowych raczej potrwa to dłużej. Nie zamierzam brać na to kredytu, bo przecież jest to interes mało dochodowy, atrakcja która najwyżej może zachęcić troszkę więcej turystów. Tak, czy siak, z Unią czy bez, prędzej czy później- zrobimy ten "park" :-)
OdpowiedzUsuńSarenzir- wiem, wiem, mam tych książek jeszcze trochę :-)
Trudno uwierzyć, że w dobie dotacji unijnych na uprawy ziemia odłogiem leży.
Zazdroszczę Ci tych rekonstrukcji. Też bym chciała, ale ja za dużo chcę i po prostu nie mam kiedy. Natomiast nie przepuszczam imprez rekonstrukcyjnych w mojej okolicy.
Tu mam fotki z wiosny z Kliczkowa i Grodźca, zapraszam:
http://www.facebook.com/album.php?aid=2061654&id=1352580503&l=a16a5888f2
Ja, kosiarke wykorzystuję do cięcia truskawek, a siewnik i kopaczkę wykorzystuję zgodnie z przeznaczeniem jeszcze. Mieskam na Roztoczu, konie nam, ale pod siodło.
OdpowiedzUsuń:-)))
OdpowiedzUsuńMam pytanie cz książka maszyny i narzędzia rolnicze ma Pan na sprzedaż
OdpowiedzUsuńZiuk- witam. Nie, książka nie jest na sprzedaż. Sami zbieramy takie rarytasy :-) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTo szkoda że nie jest na sprzedaż a może wiesz gdzie można kupić ?:]Pozdrawiam....
OdpowiedzUsuńMyślę, że nie można nigdzie czegoś takiego kupić od ręki (może gdzieś pojawiają się na allegro, czy po antykwariatach podobne). To stary przedwojenny katalog. Ludzie rzadko zachowywali po domach takie rzeczy, a jeszcze przecież po drodze była wojna.
OdpowiedzUsuńWitaj czy mogłabyś wstawić z tej książki te traktory z góry dziękuje
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dobrze, obiecuję zrobić to w tygodniu, jak tylko znajdę chwilkę na zeskanowanie. Tutaj umieszczę pod tym postem, żeby było wszystko "w kupie".
OdpowiedzUsuńArkadiusz- znalazłam tam jeden traktor, ale za to nie byle jaki, bo amerykański :-) Wkleiłam na końcu posta. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńHej!
OdpowiedzUsuńCzy zna ktoś z Was spis dawnych producentów maszyn rolniczych zaboru niemieckiego?