18 listopada minionego roku złożyliśmy w wydziale do spraw
muzeów Departamentu Dziedzictwa Kulturowego przy Ministerstwie Kultury i
Dziedzictwa Narodowego, regulamin wraz z listem przewodnim dla naszego
prywatnego Muzeum Techniki i Rzemiosła Wiejskiego w Zapuście. Regulamin został
przedłożony do uzgodnienia z wyżej wspomnianą instytucją. Oznacza to w
praktyce, że oczekiwaliśmy na jakikolwiek odzew i zajęcie się naszym projektem.
Uzbrojeni w wiedzę dotyczącą prawa administracyjnego przeczekaliśmy
przewidziany ustawą miesiąc i mimo wszystko zadziwiliśmy się brakiem
jakiegokolwiek kontaktu z nami.
"Poczekajmy jeszcze tydzień"- mówiliśmy. Znając pracę
urzędników, wysłali oni informację w ostatni możliwy dzień i teraz idzie to na
piechotę Pocztą Polską. Kiedy po tygodniu nie doczekaliśmy się na upragnione
wiadomości, postanowiliśmy poczekać jeszcze tydzień, ponieważ znamy również
niechlubne rekordy w doręczaniu przesyłek przez pocztę. Kiedy również następny
tydzień przeszedł do historii, byłam już mocno wkurzona. Nasze perypetie w
Ministerstwie Rolnictwa, związane z próbą odzyskania dworu w Wólce Zręczyckiej,
spowodowały, że wszelakie ministerstwa uważam za wrogie ludziom, a osoby tam
pracujące za zatrudnione tylko po to, aby przysparzać ludziom zmartwień i szykan.
-Żarty się skończyły!- mówię do Chłopa. –Jaki mamy następny
krok, aby pobudzić ich do pracy?
-Napisz e-mail z zapytaniem, a jak nie odpiszą, to
pomyślimy.
-Tylko e-mail? –mówię zawiedziona. -Ja pragnę krwi, ściętych
głów!
Moje elementarne poczucie sprawiedliwości buntuje się
przeciwko temu, że my szarzy obywatele nie możemy spóźnić się ani jednego dnia
z zeznaniem podatkowym, zapłaceniem rachunku, a urzędy nie trzymają się swoich
terminów. Wykracza to poza moje pojmowanie rzeczywistości, kiedy Ministerstwo
Rolnictwa, które ma miesiąc czasu na wydanie zasądzonej przez NSA decyzji o
zwrocie majątku na Wólce, zwleka z tym już jedenasty miesiąc!
Nie dziwcie się zatem, że wpadłam w furię mając w
perspektywie walkę z jeszcze jednym ministerstwem.
-Jeśli urząd nie odpowiada w określonym czasie, mam prawo
napisać skargę na bezczynność i wezwać urząd do zaprzestania naruszenia prawa-
głośno się zastanawiam. –I teraz trzeba przemyśleć, czy pisać oficjalną skargę,
czy postraszyć skargą w e-mailu?
-Na litość boską!- irytuje się mój z natury bardziej
opanowany Chłop. –Napisz grzecznego e-maila, w którym uprzejmie zapytujesz, co
dzieje się z naszą sprawą?
Przez chwilę buntuję się, bo mały wewnętrzny tajfun nie
pozwala mi na żadne grzeczne pisanie.
-No dobrze-poddaję się. –Ale to nie może być grzeczny i
uległy e-mail. Będzie to urzędowe, oschłe pismo. Niech tam wiedzą, że znamy
swoje prawa i że nie będą nas lekceważyć tylko dlatego, że oni są w Warszawie,
a my mieszkamy na wsi.
Po wstępie zawierającym meritum sprawy, przystąpiłam do
nokautowania odbiorcy e-maila prawnym żargonem, z którego najbardziej podoba mi
się zjadliwa fraza "Pragnę zauważyć...". Wraz ze spójnikiem "iż" brzmi wg mnie, jakbym
chciała wbić szpilkę w dupę rozmówcy. I tak też jest w rzeczywistości.
"Pragnę zauważyć, iż minął przewidziany ustawą termin…" -piszę.
-I zapytaj tam jeszcze, co jest przyczyną zwłoki?-
podpowiada Chłop.
"Zwłoki"- delektuję się słowem. Tak, to jest właśnie to, co
odzwierciedla mój stan psychiczny. Pragnę teraz czyichś zwłok.
-Albo wiesz co? Nie pisz "zwłoki", bo to bardzo głupio
brzmi.
-A co ty masz do "zwłoki"?- denerwuję się, bo mam ochotę
właśnie na zwłoki.
-No, proszę cię!- załamuje się Chłop, myśląc, że nie wyczułam
dwuznaczności tego słowa.
Zamykam oczy i tonem godnym wieszcza mówię: "Przyczyną
zwłoki są zwłoki". Szybko wchodzę na stronę Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa
Narodowego. Sprawdzam, czy obsada jest ta sama, co miesiąc temu. Tak, Minister
żyje, dyrektor Departamentu Dziedzictwa Kulturowego również ten sam, adres do
korespondencji się nie zmienił.
-To co mam napisać?- denerwuję się zmianą koncepcji.
-Napisz "opóźnienia".
"O nie"- myślę sobie. "Okres ochronny dla Ministerstwa już
minął dwa tygodnie temu". I nic nie mówiąc Chłopu napisałam "zwłoki".
Może ta szpila w dupie, a może zwłoki pobudziły panią, która
była odpowiedzialna za uzgodnienie naszego regulaminu. Zadzwoniła do mnie
jeszcze tego samego dnia, a była tak posrana, że nie ulegało wątpliwości, iż z
regulaminem i z naszą sprawą zapoznała się dopiero po otrzymaniu mojego e-maila. Skręcając
się od przeprosin za przekroczenie terminu (oj, chyba ma groźnego szefa, gdyby
się dowiedział!) przystąpiła do pracy. Tydzień, jaki spędziłam z panią wisząc
na telefonie uzmysłowił mi, co naprawdę znaczy „uzgadniać regulamin”.
Targowaliśmy się o każdą kropkę i przecinek, o słowa i ich synonimy.
Z rzeczy istotniejszych okazało
się, że nawet jeśli właścicielem jest dwójka osób, muzeum musi mieć jednego dyrektora,
przynajmniej takiego na piśmie. Pomyślałam, czy naprawdę zależy mi na funkcji
dyrektora i podjęłam decyzję, gdyż już w Świętej Księdze napisano: "…niedoskonały
mężczyzna popełnia błędy (…) jednak żona nie powinna pomniejszać tego, co mąż robi,
ani zajmować jego miejsce".
A poza tym, jak to brzmi: Chłop Dyrektor!
Ja zadowolę się funkcją kustosza. I tak mam roboty po kokardki.
Podczas, gdy Chłop ma cały katalog zabytków w głowie, ja muszę to wszystko
spisać, skatalogować w dwóch, a nawet w trzech egzemplarzach (dla wirtualnego
muzeum). Niestety, ustawa nie przewidziała archiwizacji zabytków w głowie
Chłopa. Jako, że powyższy święty cytat słusznie stwierdza, iż mężczyzna jest niedoskonały,
nie ma możliwości podłączenia się kablem USB z jego głową.
Jako, że Chłop
uważa, że to co wie jest wiedzą, którą i ja powinnam dysponować, moja praca
polegająca na wyciśnięciu z Chłopa szczegółowych informacji o przyniesionych przez niego do domu przedmiotach, porównywalna jest z orką patykiem po ugorze. Po dziesięciu opisanych zabytkach jestem tak wyczerpana
psychicznie, że zalegam bezmyślnie w jakimś kąciku i cichutko jęczę.
Regulamin dla naszego muzeum został uzgodniony kilka dni
przed świętami. Przesłaliśmy go do ministerstwa. Obecnie oczekujemy na zwrot
podpisanych przez Ministra papierów. W międzyczasie, w ramach świątecznego
relaksu, stworzyłam grafikę dla potrzeb strony internetowej muzeum. Strona zostanie
opublikowana zaraz po otrzymaniu papierów z Ministerstwa, czym na pewno się pochwalę.
Tymczasem zostałam zaproszona do współpracy z Gazetą Kolekcjonera,
która została utworzona przy portalu Moje Wirtualne Muzeum. Serdecznie
zapraszam do lektury mojego pierwszego artykułu dla tego prasowego tytułu:
Piękna inicjatywa! Aczkolwiek wszelkie kontakty z urzędami ( im wyżej, tym gorzej...) mogą przyprawić człowieka o rozstrój nerwowy! Artykuł przeczytałam z zaciekawieniem i przyjemnością! Gratulacje! Dobry jest:-)))
OdpowiedzUsuńAsia- Bardzo dziękuję za opinię, tym cenniejszą, że jesteś już zaprawioną w bojach redaktorką. Ja sobie delikatnie raczkuję i oczywiście jest to praca społeczna. Niemniej jednak pozwoli ona w przyszłości zrealizować jeden z punktów regulaminu muzeum, jakim są publikacje naukowe.
OdpowiedzUsuńCzy Pani Kustosz zadbala o pantofle dla zwiedzajacych. Takie klasyczne papcie, bambosze, czlapaki muzealne. Bez nich muzeum bedzie niepelne...
OdpowiedzUsuńAndrzej- O dziwo, rzeczywiście posiadam takie kapcie :-) Jestem jednak wrogiem zdejmowania butów przez moich gości i podrzucam je tylko tym uparciuchom, którzy upierają się pląsać po tuskulańskich podłogach bez obuwia. Do tej pory mówiłam, że mój dom, to nie muzeum. Nie wiem, co teraz będę mówić z tej okazji :-)
OdpowiedzUsuńpo prawdzie powiem tak-mnie by zaraz krew zalala.moj wujek w swoim wspomnieniach napisal ze ludzie bez przeszlosci sa jak slepi
OdpowiedzUsuńPani Kustosz, Pani Redaktor, chylimy głowy. (Ale gdyby się okazało, że te cudne krosna są Wasze,
OdpowiedzUsuńa nie Muzeum w Chełmsku Śl., nasze pochylone głowy byłyby pełne planów brawurowej kradzieży!!!! ) Nasza zazdrość zresztą i tak powoli sięga apogeum :(
Pzdr.
No, no... Niezła akcja z tymi zwłokami, yyy, tfu, z tą zwłoką. Ciekawe, co by było, gdybyś od razu walnęła oficjalną skargę? Szacuneczek, Pani Dobrodziejko Kustoszko (za całokształt) i ukłony dla Chłopa Dyrektora:)))
OdpowiedzUsuńNo Riannon, nie ma to jak pozytywne rozpatrzenie sprawy, aleś im szpilę wbiła, a co niech wiedzą, z kim mają doczynienia. A w ogóle wielkie gratulacje dla Kustosza i Derektora :)
OdpowiedzUsuńCiekawy artykuł, bardzo osobisty... Warto ocalać od zapomnienia zarówno stare zajęcia, jak i przedmioty :)
OdpowiedzUsuńmajowababcia- zgodność z wujkiem w stu procentach :-)
OdpowiedzUsuńGo i Rado- Ech, niestety, gdyby te krosna były w naszym posiadaniu, nie posiadalibyśmy się ze szczęścia :-) Z Panią Redaktor to trochę na wyrost, ale kto wie, jak podołam następnemu wyzwaniu, to może, może... :-)
Samo do mnie przyszło, a ja sobie obiecałam, że już nigdy więcej nie zmarnuję żadnej okazji, aby wciąż się rozwijać.
Sunsette- Byłaby pewnie zadyma, bo dyrektor dowiedziałby się o zapomnianym regulaminie, a to on odpowiada całym swoim majestatem za pracowników. Być może już bym miała ten podpisany przez Ministra papier w ręku.
Jola- bardzo dziękujemy :-*
Alicja- Lubię osobiście, zresztą takie było zamówienie. Miałam wysnuć opowieść, jakbym siedziała przy kawce w salonie :-)
Tak a propos Twoich ukochanych krosen, gobelinow itp.
OdpowiedzUsuńCzy wiesz, ponad 100 lat temu Polak, niejaki Jan Szczepanik, geniusz na miare Edisona, dzis prawie zapomniany wynalzl urzadzenie, ktore skracalo przy projektowaniu wzoru prace tzw. patroniarza z paru tygodni do... 1 godziny!
Procz tego gosc juz na przelomie wiekow przeslal na odleglosc obraz (prototyp tv), opatentowal film kolorowy, na ktorym przez dziesiatki lad "jechaly" agfa i kodak.
Tu link:
http://niewiarygodne.pl/kat,1017181,title,Jan-Szczepanik-polski-Edison,wid,10815336,wiadomosc.html?_ticrsn=3&smgajticaid=6db45
Gratuluję pomysłu,nie ma jak miec lekką rękę do pisania,poczucie humoru i ciekawe zainteresowania,pozdrawiam i trzymam kciuki aby wszystko się udało.
OdpowiedzUsuńAndrzej- To bardzo ciekawa postać, rzeczywiście, znana pewnie tylko bardzo wąskiej grupie ludzi. Dzięki za linka, bardzo ciekawy artykuł.
OdpowiedzUsuńRajka- Bardzo dziękujemy :-) Sprawy zaszły już tak daleko, że byłby niezły obciach, gdyby coś nam się nie udało :-)
No, to trybiki machiny urzędniczej poszły w ruch! będziemy czytać, oglądać, podziwiać, artykuł świetny, pomysł na muzeum świetny, a jakie stanowiska będziecie piastować! i jak będziesz teraz mówić: Mieszkamy w muzeum?
OdpowiedzUsuńGratulacje serdeczne i pozdrawiam.
Maria z PP- Zawsze chciałam mieszkać w muzeum :-) Zatem spełni się jedno z moich marzeń :-)
OdpowiedzUsuńzgłaszam chęć do pracy!!!!!
OdpowiedzUsuńmogę tam u Was dorywczo sprzątać, wnosić, wynosić, wycieczki oprowadzać ;)))
z wykształceniem mi po drodze i spędziłam jedną noc w lwowskim muzeum- chcę więcej!!!!
proszę o pozytywne rozpatrzenie mojej kandydatury.
z poważaniem: iza.
Zwłoki w tym kontekście są bardzo adekwatne. Ale i ze zwłokami sobie poradzicie.
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że będzie! Idziecie jak burza!
OdpowiedzUsuńJakby jeszcze jakaś zwłoka stała (leżała) Wam na drodze, to zawsze jeszcze jest ta wanna do mycia mebli ...
byazi- W Polsce nadal obowiązuje system korupcji przy obsadzani stanowisk. Jak buchniesz dla mnie jakiś kamień z Newgrange, a najlepiej taki ze spiralką, to etat u mnie masz, jak w banku :-)
OdpowiedzUsuńEla- :-)
M.- No przecież! Że też mi to do głowy nie przyszło :-)
ech, wiedziałam, że to nie będzie takie łatwe....
OdpowiedzUsuńkochana, nie dam rady z tym kamieniem ze spiralką- one widoczne są na takich co mają po kilkadziesiąt kilo!! na pewno by mnie ktoś zauważył i zakablował-albo padłabym pod jego ciężarem ;))
a kitu Wam wciskać nie będę. i tak już tam u Was wystarczająco go dużo ;)
mimo to-dalej będe próbować dostać się po znajomości:))
ciao
byazi- Polak potrafi i nie takie coś buchnąć :-) Pomyśl sobie, że za głaz ze spiralką z Newgrange (żadnego kitu!) wywalę Chłopa z funkcji Dyrektora na Twoją korzyść :-D
OdpowiedzUsuńA tak poważnie, to jeśli będzie Ci po drodze, serdecznie zapraszamy :-)
Czy Chlop z Baba nie potrzebuja parobka??
OdpowiedzUsuńNo proszę, ile chętnych rączek do roboty :-) Może tak jak niektóre gospodarstwa agro w ramach wypoczynku zaganiają gości do dojenia krów, to ja zagonię do organizacji muzeum? :-)
OdpowiedzUsuńAndrzej- jak by nie patrzeć, w lipcu będziemy akurat w środku robót :-)
Marzenia sie spelniaja, widze, ze Ty nalezysz do osob ktore przyslowiowo jak wyrzucaja drzwiami, to wchdzisz oknem, gratuluje!
OdpowiedzUsuńPani kustosz brzmi bardzo dostojnie, ciekawa jestem jaka pensje otrzymasz od p. Dyrektora :)))))
Artykul bardzo interesujaca z niecierpliwoscia bede czekala na nastepne. Oj dzieje sie u Was, dzieje.
Usciski dla Was!
Jedno jest pewne chlop z Toba to napewno sie nie nudzi ;)
OdpowiedzUsuńAtaner- Dzięki za miłe słowo. Oj, pensji to ja nie doczekam, co najwyżej uścisk dłoni i uśmiech Chłopa Dyrektora :-)
OdpowiedzUsuńherkus-monte- Istotnie, dostarczam mu rozrywki :-)
Świetne pióro - uśmiałam się do łez. Zajrzę chętnie, może nie tylko wirtualnie, bo daleko nie mam. Pozdrawiam i kibicuję.
OdpowiedzUsuńUrtica- Dzięki :-) Oczywiście serdecznie zapraszamy :-)
OdpowiedzUsuń