Pewnego wieczora, pod koniec lat 90-tych siedziałam sobie przed
telewizorem w naszym wrocławskim mieszkaniu. Pamiętam jak dziś, kiedy w wiadomościach
usłyszałam informację, że w okolicach miejscowości Leśna doszło w lesie do
strzelaniny, w wyniku której zginęło pięć osób. Początkowo wiązano to z
porachunkami mafijnymi, ale wkrótce okazało się, że była to pomyłka i ludzie ci
zginęli przypadkiem.
Słowo daję, że nie mam pojęcia dlaczego akurat ta
informacja zapadła mi w pamięci. Nie miałam wówczas pojęcia, gdzie jest
miejscowość Leśna i że za kilka lat będę mieszkała 2 km od tego miejsca.
Asfaltowa droga biegnąca przez las, to dziś nasza trasa do weterynarza, który ma
gabinet w Leśnej. Na drzewie przybity jest krzyż, a niegdyś często widywaliśmy
zapalone znicze, mimo że od wypadku minęło już sporo czasu.
Nasza okolica w latach 90-tych była objęta „opieką” mafii
Carringtona. Zajmował się on głównie przemytem spirytusu i papierosów. Miejscowa
ludność pracowała dla tego człowieka z kilku powodów. Po pierwsze, w latach
90-tych, kiedy upadły gospodarstwa rolne, jakoś trzeba było związać koniec z
końcem, a po drugie Carrington był uznawany za bardzo solidnego pracodawcę.
Charakteryzował się tym, że był lojalny względem swoich ludzi i to niezależnie,
jak wysoko w hierarchii znajdował się jego pracownik. Jednym zdaniem Carrington
dbał o ludzi i przejmował się ich losem. I to bardzo. Jest do dziś tutaj bardzo
ciepło wspominany.
Do historii miejscowych opowieści przeszła jedna z bardziej
spektakularnych akcji, po której mało kto miał ochotę na konfrontację z
Carringtonem. Bogacący się na przemycie Carrington był łakomym kąskiem dla
konkurencji. Jedna z mafii postanowiła przejąć jego interes. Wysłani ludzie
uprowadzili pracowników Carringtona i uwięzili ich w jakimś odludnym miejscu,
jeśli dobrze pamiętam, w okolicach Lubomierza.
Myślicie, że szef odwrócił się
plecami do swoich ludzi? Nie dosyć, że zorganizował akcję odbicia swoich pracowników,
to jeszcze wysłanników mafii, będących na gościnnych występach w naszej okolicy,
znaleziono jakiś czas potem utopionych w studni.
Tak właśnie dba się o swoich
przyjaciół.
Historia Carringtona jest już przeszłością, choć jeszcze
żywo pamiętaną przez mieszkańców. I co najciekawsze, ciepło wspominaną. Nie
wszystko jednak należy do historii. Przetrwała bowiem idea. O los przyjaciół i
o ich interesy dbamy tutaj nadal. Niech za tymi słowami przemówi przykład:
Jeden z dobrych kolegów Chłopa, człowiek miejscowy, znany z różnych
hmm… ciekawych kontaktów, opowiedział nam pewną historię, która może wpisywać się
w tradycję spuścizny po Carringtonie.
Jego dobry znajomy kupił na allegro generator, który okazał
się wadliwy. Sprzedawca został o tym poinformowany oraz uprzejmie poproszony o
zwrot pieniędzy. Niestety, nie poczuwał się do uregulowania zobowiązań, przestał
odpowiadać na maile, nie odbierał telefonów.
-I co- mówi
kolega- Sytuacja wyższa. Przecież każdy z
nas może znaleźć się w podobnych okolicznościach, koledze trzeba pomóc. Nie
ważne, że daleko, nie ważne, że dzień trzeba poświęcić. Dziś jemu pomożesz,
jutro on pomoże tobie.
Wspaniały przykład lojalności i wsparcia.
W tym przypadku obeszło się bez interwencji i bez podróży. Wystarczyło
roztoczyć przed nieuczciwym sprzedawcą wizję, co stanie się, jak wpadnie mu do
domu ekipa.
-Pamiętaj- mówi
kolega do Chłopa- Jak ty, czy ktoś z Twoich
bliskich będzie miał jakieś kłopoty, będzie zalegał z pieniędzmi lub skrzywdzi
ci babę, mówisz słowo i masz ekipę.
Wielu ludzi pyta się nas, czy nie boimy się mieszkać na
odludziu. Hmm… cóż my mamy odpowiedzieć…
My nie. To niech inni się boją :-)
Mafia na calym swiecie dziala tak samo - mniej-wiecej.
OdpowiedzUsuńProblem zaczyna sie, kiedy jest ich kilka i walcza o swoje. Wtedy jest tak jak np. jak na przedmiesciach wielkich miast w USA. Wyciagam ten przyklad, bo widzialam na wlasne oczy. Jestes w niewlasciwym miejscu, o niewlasciwym czasie i masz duza szanse na odstrzelenie lba a przynajmniej bycia ofiara. Polska to jes maly pikus, aczkolwiek tutaj wszelki wiekszy interes/firma/biznes bez przychylnosci mafii nie pociagnie. Wychodzisz poza pewien poziom obrotow - masz do czynienia z byla especja i nomenklatura. Dalej nie pojedziesz, o czym sie przekonalo mnostwo ludzi... jednym z najbardziej medialnych kozlow ofiarnych byl R. Kluska.
especja=esbecją
OdpowiedzUsuńTak, pamiętam tę sprawę z Optimusem. Oczywiście, oficjalnie dziś mówi się o tym, że takie sprawy miały miejsce w latach 90-tych, a dziś mafii już nie ma. Tymczasem, co rusz dowiadujemy sie o jakichś dziwnych przypadkowych samobójstwach ważnych dla kluczowych spraw osób. Śledzę wówczas to, co piszą dziennikarze i co mówi się na ten temat w TV i włosy stają mi na głowie. Większość ludzi wierzy w to, co się mówi i co przeczytają, rzadko kto ma umiejętność wyciągania własnych wniosków na podstawie faktów. Mówię tu o racjonalnych zdroworozsądkowych wnioskach, nie o teoriach spiskowych.
UsuńWystarczy sobie przypomnieć, jak lata temu zrobili wariata z Leppera, kiedy mówił o Talibach w Klewkach. I co się parę lat później okazało? :-) Nie mówiąc już o tym, jak skończył żywot wyżej wymieniony.
Niestety, to, co piszesz to prawda. Nie chciałabym mieć do czynienia z takimi ludźmi i mam nadzieję, że nigdy się z nimi nie zetknę. Brzydzą mnie, zniesmaczają, wzbudzają odrazę i strach, bo to często ludzie ze spaczoną psychiką. Taki ciemny światek to obrzydliwość, ale jest wszędzie, w wielkim mieście i małej wioseczce. Nienawidzę wszelkich układów, wojny podjazdowej, manipulacji, wykorzystywania siły czy jakiejkolwiek przewagi w osiąganiu swojego celu po trupach.
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu znajomy opowiadał mi, jak to mafia rządzi knajpkami i jak traktują tych, którzy się nie chcą podporządkować. Coś okropnego. Żal mi jednak tych bandziorów i życzę im z całego serca, aby sparwiedliwość dopadła ich w najmniej oczekiwanym momencie.
Przyszła mi refleksja na temat przyjaźni, bo każdy ma pewnie w tym zakresie doświadczenia dobre, ale i rozczarowania. Słowo przyjaciel to wielkie słowo, dla niektórych jednak niezrozumiałe. Przyjaciel to ktoś, kto trwa przy nas na dobre i złe, który nas rozumie i wspiera, który cieszy się z nami i z nami płacze, który wytyka nam błędy w dobrej wierze, ale przede wszystkim umie przyznać się do własnych. To ktoś, na kogo zawsze, niezaleznie od okoliczności możemy liczyć.
Życzę Wam wspaniałych przyjaciół, nie wielu, ale choć jednego lojalnego i prawdziwego.
A tacy z mafii niech kiszą się w swoim światku, oby nigdy ich drogi nie krzyżowały się z naszymi.
Egzekucje i porachunki ludzi Carringtona to staje się Modrzewie. Chyba, osobiście nie znam. Wobec mnogości komentarzy, których nie rozumiem - spokoju życzę i uzdrawiam, Przemek
OdpowiedzUsuńMnie też podoba się ta mrożąca krew w żyłach opowieść. I wierzę, że jest prawdziwa, jednak nie dostrzegłam w niej żadnych dziwnych podtekstów.
OdpowiedzUsuńKiedy upragniony wyjazd? Spakuj się, zrób przed wyjazdem ostatnie korzystne zakupy, a potem zapomnij o wszystkim i odpocznij. I wróć, i opowiedz jak było - troszkę Ci zazdroszczę Prowansji, ja tam byłam dwa lata temu i tęsknię...
Wyjeżdżam w piątek. Jeśli nie skupię na tym myśli, zapomnę połowy rzeczy! Szczegóły postaram się tutaj napisać jutro. Na KZ też się coś ukaże i to jeszcze dziś :-)
Usuńwidzę, że coś mnie ominęło i wcale mnie to nie martwi oceniając po śladach.
OdpowiedzUsuńmam nadzieję Riannon, że nie zostawisz k-z odłogiem.
a horror-story całkiem fajne :]
Postaram się jakoś to udźwignąć, choć chwilowo jestem nieźle tym wszystkim oszołomiona.
Usuń