Tymczasem, ku mojemu zdumieniu, czekała nas ogromna niespodzianka. Od godziny 12.00 aż do 20.00, mimo że oficjalnie zwiedzanie kończyło się o 17.00, przybywali do nas goście. Tym razem było o niebo lepiej, niż w zeszłym roku, kiedy grupa 20-osób, niezależnie od siebie, trafiła w podobną godzinę, ponieważ w tym roku wszyscy przyjeżdżali po kolei. Dzięki temu mieliśmy możliwość poświęcić czas każdej rodzinie i dowiedzieć się, co ich skłoniło, że akurat z 25 prezentowanych po polskiej stronie domów wybrali nasz.
Otóż każda rodzina dowiedziała się o święcie z naszego bloga, a niektórzy są nawet stałymi czytelnikami :-) Łączy ich z nami pasja związana z przywracaniem do życia starych domów i/lub zamiłowanie do przedmiotów dawno porzuconych i skazanych na zapomnienie.
Bardzo dziękujemy wszystkim, którzy nas odwiedzili, mimo niesprzyjających okoliczności przyrody. Wszystkim tym, którym w niedzielę było nie po drodze, przypominamy, że jeśli tylko jesteśmy akurat w domu, chętnie pokażemy nasze zbiory niezależnie od dnia tygodnia.
Po niedzieli i związanej z nią pracy przy ogarnianiu wystawy, czuję, że opuściły mnie zarówno siły fizyczne, jak i wena twórcza. Dylematy, o których pisałam w poprzednim wpisie, mimo moich deklaracji, że damy sobie czas na myślenie o tym, nie dają nam spokoju i spędzają z powiek sen. W moje wnętrze znów wdarł się niepokój i niepewność jutra. Mam odczucie, że niektórzy oczekują od nas podjęcia decyzji, której skutki mogą nas przerosnąć. Mogą, ale nie muszą... Tak łatwo jest decydować o cudzym losie, jak gdyby to martwy przedmiot, choćby najpiękniejszy dom, a nie my i nasze życie, był podmiotem i celem samym w sobie.
Tak naprawdę to sama nie wiem teraz, czego chcę. A może ten chaos w mojej głowie to wina tej depresyjnej pogody? Zawinę się zatem w moją ulubioną kołderkę z wielbłąda, wezmę do ręki Wojownika Światła i poszukam w sobie odwagi, aby podążyć za Własną Legendą...
Mnie zupełnie nie po drodze, ale kiedyś postaram się Was odwiedzić :) Kocham takie klimaty! I niedługo czeka mnie renowacja starego drewnianego domu z bali.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Serdecznie zapraszam, póki jeszcze tu jesteśmy, bo przyszłości pewna nie jestem :-)
UsuńWspaniale jest spełniac swoje marzenia, trzymam kciuki :-) A ja, jeśli los rzuci mnie do dworu, spełnię swoje marzenie o koniu fryzyjskim :-)
Rozumiem Twoje dylematy. Ja też zapuściłam tu korzenie i gdyby nagle mi ktoś kazał mi się wynieść - oj, wolę nie myśleć....
OdpowiedzUsuńWłaśnie, a tu przyszedł taki moment, że pomyśleć trzeba :-) Na szczęscie jestem osobą, której nikt nie może niczego kazać. To będzie nasza wspólna z Chłopem decyzja. Jaka by nie była, będzie nasza, ale czy będzie właściwa? Oto dylematy...
UsuńPiękna wystawa, żałuję, że czas nie pozwala nam zajrzeć i nacieszyć oko z bliska....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
Może jeszcze kiedyś będzie okazja, zapraszamy :-)
UsuńA ja byłam i widziałam, a przede wszystkim słyszałam pasję w opowieści gospodarzy. Remont zmienił wnętrze, a przecież jeszcze nie jest skończony.
OdpowiedzUsuńTak narzekałaś na obejście, a tu proszę...Piękne kwiatki, trawka skoszona, a na pierwszym planie Gajusia, która czasem jak widmo przenika fotkę, a tu grzecznie pozuje.
Fajna fotka, pasuje do waszego stanu ducha, takie "siądźmy do stołu o pogadajmy".
Trzymam kciuki, aby decyzja była dla Was najlepszą, byście nigdy jej nie żałowali. Nie zazdroszczę, słowo daję poważna sprawa.
Buziaki dla Tuskulańskiej Gromadki:)
Bardzo dziękujemy :-) Dobrze, że są ludzie zostawiajacy ciepłe słowo. To bardzo pomaga znaleźć w sobie siłę, również do podjęcia strasznie trudnych decyzji.
UsuńPięknie wasz dom wygląda, a Gajusia jako pies stróżujący w pełnym pogotowiu. Cieszę się, że mieliście tak wielu i tak miłych gości. To daje poczucie sensu, że jest dla kogo takie rzeczy (jak np muzeum) robić.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba wasze wspólne zdjęcie, pełne zadumy.
Pozdrawiam bardzo!
P.S. Maila napisałam.
Dziękujemy :-) Trzymam mocno za Ciebie kciuki, odezwę się niebawem :-*
UsuńPięknie tam u Was ! Szkoda tylko, że to tak daleko od nas... nie tracę nadziei, ze jednak kiedyś do Was dotrzemy :)
OdpowiedzUsuńDecyzja czeka Was faktycznie trudna, ale wiem, że będzie dobrze cokolwiek postanowicie, bo tak już było nie raz
(przykład ? decyzja o wyprowadzce z Wrocławia i przybyciu TU).
Pozdrawiam serdecznie :)
Być może trzeba będzie się pospieszyć, bo kto wie, co postanowimy w kwestii miejsca docelowego pobytu? :-)
UsuńJak tak czytam Twoje komentarze to cieszę się, że miałam możliwość poznania Was i obejrzenia Waszego muzeum.
OdpowiedzUsuńTo co było a jest to niesamowita róznica. Mam na myśli muzeum.
I maszyny widzę przed domem zagościły :)
Gajunia jak widać ciągle w pełnym pogotowiu by dać znać, że ktoś się zbliża :)
Nie zazdroszczę sytuacji, w której podjęta decyzja może zmienić całe Wasze ułożone już życie ... ale z kolei nie wierzę, że to nowe, nieznane nie kusi Was :)))
Ale trzymam kciuki i wierzę, że to co zadecydujecie przyniesie Wam same miłe chwile.
Pozdrawiam z niesamowicie deszczowej krainy.
Bardzo dziękujemy :-) A to jeszcze nie koniec ogarniania stodółki :-) Niezależnie od tego, jaką podejmiemy decyzję, remont dokończymy i będzie pięknie :-)
UsuńOtóż, trafiłaś w sedno- nowe nieznane kusi. Stabilizacja to bezpieczeństwo, ale też potrafi zamienić się w rutynę, a dalej to już tylko pozostaje nuda. A mnie wciąż nosi, aby zabierać się za nowe wyzwania. Zobaczymy.
Również pozdrawiamy i niestety, podobnie, spod strug deszczu :-(
Riannon, smakowały dżemiki?
OdpowiedzUsuńTrochę po czasie, ale muszę napisać, że najpiękniejsze zdjęcia nie oddadzą klimatu Waszego miejsca na ziemi. Magia to naprawdę nie przesadzone słowo w tym wypadku. Ja do teraz dochodzę do siebie :)
Pozdrawiam
Ps. Napiszę maila o reliktach przeszłości już wkrótce!
No jasny gwint- nie przyznałaś się, żeś Ananda :-)
UsuńJa najpierw sycę ducha i oczy takimi darami, a dopiero potem ciało :-) Słoiczki w czapeczkach tak ślicznie wygladają na naszym kredensie, że nie mam jeszcze śmiałości pochłonąć zawartości :-) Na pewno są pyszne.
Dziękujemy za wizytę :-) Nie mogę Ci podarować, że się nie przyznałaś. Musicie jeszcze do nas wpaść latem na kawkę, w spokojniejszym czasie i w lepszych okolicznościach przyrody, to pokażemy Wam resztę wnętrz.
A co tam się będę przyznawać, mój blog patyną kurzu pokryty więc nie afiszuję się nim :) A z zaproszenia latem skorzystamy chętnie, aby pod naturalnym parasolem posiedzieć i chłonąć, chłonąć atmosferę :)
Usuńrobicie piękną rzecz więc z całych sił trzymam za Was kciuki:) odnajdź tą decyzję, z którą będzie Ci po drodze..inne nie mają szans na przetrwanie!
OdpowiedzUsuńDziękujemy za wsparcie :-) Potrzebujemy jeszcze trochę czasu, aby podjąć właściwą decyzję i nigdy nie żałować, że wybraliśmy taką, a nie inną drogę :-)
UsuńSzkoda ,że nie wiedziałam o taki święcie!!!
OdpowiedzUsuńAle teraz już wiem!!!
Trzymam również kciuki jak moi powyżej poprzednicy ..
Pozdrawiam ciepło