Mam kilka świetnych przepisów, które zdążyła jeszcze mi przekazać babcia przed swoją śmiercią. Są to smaki z dzieciństwa Chłopa (i za to mnie kocha :). Nie umiem wprawdzie sztywno trzymać się przepisów (jestem wybredna, ale kreatywna, zatem niezbyt lubiane składniki zastępuję innymi), podam więc wersję oryginalną i swoje zmiany.
Potrzebujemy:
-kurczaka,
-1-2 czerstwe bułki (jak nie mam czerstwych, to daję świeże :)
-nać pietruszki (może być suszona o tej porze. Ja nie lubię pietruszki i zastępuję ją suszonym czosnkiem niedźwiedzim lub majerankiem)
-jajo
-1/4 szklanki mleka
-sól, przyprawy
Wykonanie jest banalne. Skubiemy bułki lub tniemy w kostkę, wbijamy jajo, solimy, dodajemy pietruszkę, czy tam czosnek niedźwiedzi, co kto woli (wg uznania, jak ktoś lubi dużo, nie warto sobie żałować), zalewamy mlekiem, ciapamy. Następnie robimy sobie kawę i zasiadamy przed komputerem, aby poczytać, co tam na licznych blogach u Riannon słychać ;-) Bułka w tym czasie nasiąka.
Mieszamy jeszcze raz i ściśle wpychamy nadziankę w odwłok. Jeśli Wasz kurczak został pozbawiony szyjki, trzeba uważać, żeby nadzianka nie wyszła górą :-)
Po nadzianiu kurczaka solimy i przyprawiamy swoimi ulubionymi przyprawami. Mój ulubiony dyżurny zestaw to curry (to żółte) oraz ostra papryka (to czerwone). Niektórzy pewnie stwierdzą, że naszym kurczakiem można by się ogolić-taki jest ostry, ale my tak lubimy :-)
Kurczaka podlewamy wodą (będzie soczysty i nie przywrze do naczynia żaroodpornego/brytfanki) oraz obkładamy jakimś tłuszczem. Polecam smalec. Ja akurat nie miałam smalcu, zatem obłożyłam kurczaka tłuszczami trans :-)
Jeśli ktoś lubi- a my bardzo!- można wkroić kilka ząbków czosnku.
Przykrywamy naczynie i wkładamy kurczaka na 2 godziny do piekarnika. Pieczemy w 180 stopniach.
A potem zaczyna się rozpusta i hedonizm... :-)
Obiecałam Wam na deser smaczne ciacho. Jest niezwykle proste, a wzbudza w naszym domu zachwyty. Każdy chce wiedzieć, jak się to nazywa, a to nie ma nazwy, ponieważ:
1. Jest produktem niemal autorskim (na pewno czymś inspirowanym, ale nikt już nie pamięta oryginalnego przepisu)
2. Zawsze smakuje inaczej i za każdym razem lepiej :-)
-4 jaja
-200 ml cukru (mała szklanka)
-100 ml (pół małej szklanki) oleju rzepakowego (pewnie może być też słonecznikowy)
-pół łyżeszczki przyprawy korzennej. Może być do piernika, albo do grzańca. Ten składnik decyduje o wyjątkowości ciasta. Zachęcam do eksperymentów.
-300 ml mąki (duży kubek plus troszeczkę)
-2 łyżeczki proszku do pieczenia.
-łyżka kakao, jeśli chcemy mieć wersję ciemną i zrobić oszukanego piernika.
Mąkę, proszek i ewentualnie kakao lepiej jest zmieszać razem w osobnym naczyniu, zanim doda się ją do płynnych składników.
Zmiksować to wszystko, ciasto ma być konsystencji ciasta do naleśników.
Formę do ciasta (np tortownicę) wysmarować tłuszczem. Pokroić jabłka na ósemki. W wersji ze śliwkami przekroić owoce na pół i pozbyć się pestki. Można zrobić wersję z gruszkami lub mieszaną. Małe owoce typu maliny i jagody się nie nadają, natomiast można sypnąć garść rozdrobnionych włoskich orzechów.
A nie mówiłam, że to ciacho dla kreatywnych? :-)
Bazą są jajka, cukier, olej i mąka z proszkiem. Cała reszta to improwizacja :-)
Na te owoce wylewamy ciasto i wkładamy do piekarnika na 40 minut. Pieczemy w 180 stopniach. Po wystygnięciu odwracamy owocami do góry i posypujemy cukrem pudrem. Smacznego :-)
Jak już się tak najemy do wypęku, warto byłoby gdzieś spalić tłuszczyk, który osadził się wszędzie, tylko nie na cyckach!!! :-) Zapraszam zatem na bloga sportowego do Remigiusza, gdzie tęskniąc za długimi wędrówkami w stronę zachodzącego słońca, zostałam zaproszona do popełnienia wpisu o nordic walking. A zaraz potem, na Korzystnych Zakupach, tłumaczę, jak kupić kije potrzebne do tej dyscypliny.
Może przyłączycie się do wędrówek? :-)
No cóż: nie mamy piekarnika...
OdpowiedzUsuńAle - nie narzekam! Ostatnio zwłaszcza nadziewane ziemniaki i pilaw z kaczki - były godne zapamiętania...
Najdziwniejsze jest to, że ja długie lata nie używałam piekarnika, a dziś nie mogę się bez niego już obejść. Muszę sobie wygooglować, co to jest pilaw :-)
UsuńNo tak... ja właśnie to nazywam risotto :-)
UsuńMniam mlasnęłam! Do spacerów chętnie bym się przyłączyła, nawet kije mam :) Może na wiosnę, wszak z Wrocka do Was blisko :) Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńPiechotką to jakieś 150 km :-) Mogę się przyłaczyć do Ciebie ktorejś niedzieli, jak będę wracać ze studiów z Wrocławia. W towarzystwie idzie się raźniej :-) A potem razem wrócimy, bo będę miala następne zajęcia, hi hi... :-)
UsuńTen trop mi się podoba, taka pielgrzymeczka mała do Riannon, ale ciasto będzię??? ;)
UsuńJak Chłop nie zeżre, to będzie :-)
UsuńAneto, żałuję, że tu weszłam o tej porze :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie jedzonko, uwielbiam pieczonego kuraka w każdej wersji i na piwie i faszerowanego i w kawałkach...
Ależ wpadnij jeszcze raz w porze obiadowej :-)
UsuńLife is brutal. Jak dla mnie zero glutenu i laktozy.
OdpowiedzUsuńBywa......
Znaczy laktoza przefermentowana (domowy jogurt i takie tam) ok, ale nic z mąką z grains.
Na szczęście jest jeszcze mieso :)
A od czego kreatywność? :-) Bułkę w kurczaku da się zastąpić pieczywem bezglutenowym. Nie miałabym oporów, aby spróbować zamiast mleka dodać jogurtu naturalnego (może nawet spróbuję to zrobić, bo to może dać inny wymiar smaku). A ciacho sobie po prostu odpuść, jako i ja sobie odpuszczam, bo włazi to cholerstwo na stałe w dupę i pozbyć się tego potem nie można :-D
UsuńŁomatko :) dlaczego Ty mi to robisz??? Toż ja jeszcze śniadania nie jadłam :/ Kurczak wygląda naprawdę smakowicie, co tam wygląda...gdybym nie miała tylu lat ile mam, podejrzewałabym się o pierwsze objawy schizofrenii, albowiem poczułam jego zapach :))) Ale ponoć w tym wieku schizofrenia już nie atakuje :D
OdpowiedzUsuńTo nie schizofrenia, tylko wyobraźnia. A ona atakuje niezaleznie od wieku :-)
UsuńWykrylam znowu cos wspolnego, tez nie lubie pietruszki, a majeranek bardzo chetnie. Podobne ciasto tez robilam, tylko jablka wmieszalam do srodka. Wszystko wyglada bardzo smakowicie.
OdpowiedzUsuńKije tez posiadam, ale ze znanych ci powodow, uzywam ich glownie do zaslaniania firanek...
Pozdrawiam cieplo
P.S. Jak widac, udalo mi sie wreszcie zalogowac:)))
OdpowiedzUsuńO jakże się cieszę, że z nami jesteś :-) Ściskam mocno :-)
UsuńOooo, ja takie ciacho robiłam z rabarbarem :) Tylko bez rabarbaru :) Oraz bez jajek, a tylko z pianą z białek, których miałam zatrzęsienie w zamrażalniku.
OdpowiedzUsuńTo takie ciasto jak ma muffinki i rzczywiście można je pewnie na milion sposobów modyfikowac.
A kurczaka mi się zachciało takiego :)
Ciasto z rabarbarem- bez rabarbaru, no cudnie :-) Nie cierpię rabarbaru! Do moich muffinek idzie jeszcze mleko do ciasta i masło.
UsuńLubię pieczone kurczaki, mogą być z nadzieniem, i bez, tylko muszą być dobrze wypieczone, i rumiane ... kupiłam w klamociarni taki ceramiczny "fallusik" do pieczenia kurczaka, nasadza się kuraka jak na butelkę, często jest w użyciu; pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMy w domu za czasów komuny robiliśmy kurczaka na butelce. Smakował wyśmienicie :-)
UsuńJa, chociaż już bladym świtem widziałam tytuł, przeczekałam, bo by mnie ssało na maksa. No i mnie naszło na kaczkę lub kurczaka, ale dopiero jutro zrobię. Ciasto w międzyczasie zrobiłyśmy czekoladowe i połowa zjedzona. To Twoje znam, też robimy od lat z jabłkami, gruszkami, śliwkami, co mam to wrzucam. Zawsze się udaje. Lubię takie ciacha. Super menu zimowe. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZgadza się, zawsze się udaje i wyśmienicie smakuje :-)
UsuńMatuś, jaki biedny kurczak.... Goły, bułą nadziany, mokry, zimno mu. Nie żem wegetarianka, ale jakoś mi żal...
OdpowiedzUsuńE tam, w piekarniku było mu gorąco, a zanim wystygł, trafił do naszych ciepłych brzuszków :-)
UsuńKurczaczek wygląda znakomicie!!:-) Ja robie z bardzo podobną nadziewką tylko z kurczaka szkielet wyciągam (wszystkie kości). My hodujemy swoje gęsi, indyki i kurczaki taki to o niebo lepiej smakuje niż te kupne ze sklepu- naszpikowane hormonami. Z kurczaka bardzo łatwo jest kości wyciągnąć, gorzej już z indyka czy gęsi. U nas w domu kurczak tez musi być na ostro:)
OdpowiedzUsuńA co do ciasta… za każdym razem mówię sobie, ze już nie będę jadła, tylko rodzince piekła;) Ale moja silna wola kończy się w momencie wyciągania placka z piekarnika- uwielbiam jeszcze ciepłe ciasto. Wiem, wiem niezdrowo jest jeść ciepłe ciasto- moja mama zawsze mi to powtarza. Ale jakoś nie mogę sobie odmówić.
Ale nabrałam ochoty. Chyba cos dzisiaj upiekę:-)
Pozdrawiam bardzo serdecznie Marta